Wang Shuo obudził się o świcie, odwrócił się na bok i spojrzał na Jiang Xiao Shuaia. Nagle doktor poczuł, że swędzi go twarz i podrapał się po czole, a po chwili odwrócił się do Wang Shuo plecami. Jednak niewygodnie mu się spało na tym boku i ponownie się odwrócił, uderzając głową w twarz mężczyzny. Jiang Xiao Shuai nie zrobił tego celowo, po prostu śnił mu się Guo Chengyu ukrywający kochanka.
Wang Shuo zagryzł zęby i wyszedł z łóżka, a jakiś czas później doktor usłyszał dźwięk lejącej się z kranu wody. Cholera, nie zakręciłem wody? Nadal był zaspany i zapomniał, że w środku nocy miał gościa. Wstał i przecierając oczy ruszył w stronę łazienki. Gdy zobaczył Wang Shuo, był przez chwilę oszołomiony, ale jego senność momentalnie zniknęła i wszystko sobie przypomniał. Oparł się o drzwi łazienki i patrzył, jak ten nieproszony gość płucze usta wodą.
– Zastanawiam się, czy z twoim mózgiem wszystko w porządku?
– O co ci chodzi? – zapytał zdziwiony Wang Shuo.
– A jak myślisz? Dlaczego do mnie przyszedłeś? Jest tyle hoteli i pensjonatów, a ty akurat musiałeś przyjść do mnie? Chciałeś zaoszczędzić kilka juanów? – rzucił z wyrzutem Jiang Xia Shuai.
Wang Shuo na koniec umył ręce.
– I chcę ci powiedzieć, że nienawidzę, jak ktoś używa moich kosmetyków – burknął doktor. I chociaż tak powiedział, to fakt był taki, że Wu Suo Wei zużył już połowę jego płynu do mycia twarzy.
– Nie martw się, umyłem tylko ręce – odpowiedział nonszalancko mężczyzna. – Twarz myję w poniedziałki, środy i piątki. We wtorki, czwartki i soboty jej nie myję. Co do niedzieli, to zależy od mojego nastroju. Masz szczęście, bo dzisiaj jest czwartek.
– Nie sądziłem, że Chi Cheng miał takie standardy – odparł z pogardą doktor.
– Chi Cheng, a nie Guo Chengyu?
– Chengyu cię nie lubi – odpowiedział spokojnie Jiang Xiao Shuai.
– I właśnie dlatego przyszedł do ciebie – powiedział Wang Shuo idąc w stronę drzwi. – Spośród nich wszystkich jesteś najmądrzejszy.
Po tych słowach otworzył drzwi i zamarł, bo przed nimi stał Guo Chengyu. Obaj mężczyźni spojrzeli na siebie. Wyraz twarzy Guo Chengyu stał się mroczny, zajrzał w głąb przedpokoju i zobaczył doktora w szlafroku.
Wang Shuo i Jiang Xiao Shuaia nic nie łączyło, a jednak obaj w tym samym czasie znaleźli się w tym samym miejscu, a co ciekawe, czuli się przy sobie bardzo swobodnie.
– Dzień dobry – powiedział Wang Shuo i ruszył w stronę windy odprowadzony przenikliwym spojrzeniem Guo Chengyu.
– Do zobaczenia – dodał Wang Shuo odwracając głowę.
Czy on próbuje mnie sprowokować? – pomyślał Guo Chengyu, po czym zwrócił się do doktora.
– Dlaczego on tu spał?
Dwa loczki sterczały z włosów Jiang Xiao Shuaia.
– Jesteś zły, że ja z nim spałem, czy dlatego, że on spał ze mną?
– Co masz na myśli? – zapytał mężczyzna, a po tonie jego głosu można było stwierdzić, że jest zirytowany.
– Nie masz się o co złościć. Powinieneś się cieszyć, twój miłosny rywal przyszedł do mojego łóżka, co znaczy, że twój ukochany go nie chce.
Gdy doktor skończył mówić, został przyciśnięty do ściany, a jego sterczące kędziorki przeczesała silna męska dłoń. Jiang Xiao Shuai poczuł na twarzy gorący oddech i zanim zdołał uciec, ciepły język wśliznął się w jego usta sprawiając, że zabrakło mu tchu.
Poczuł deszcze na całym ciele, które biegły od czubków palców, przez jego klatkę piersiową, a na koniec skumulowały się w podbrzuszu. Miał wrażenie, jakby poraził go prąd i wbił paznokcie w kark napierającego na niego mężczyzny.
– Jesteś taki wrażliwy – drażnił się z nim Guo Chengyu.
Doktor położył obie dłonie na jego policzkach i odepchnął go od siebie. Mężczyzna po chwili ponownie zaczął napierać, by zanurzyć się w kolejnym pocałunku, ale Jiang Xiao Shuai krzyknął:
– Nawet Wang Shuo komplementował moją inteligencję, a ty ciągle nie chcesz się przyznać, że kochasz Chi Chenga.
Zawsze, kiedy doktor poruszał ten temat, Guo Chengyu był zdenerwowany i bezradny, dopiero po pewnym czasie się uspokajał. Jednak tym razem było inaczej. Wyraz jego twarzy znacząco się zmienił.
– Co powiedziałeś?
– Wang Shuo powiedział, że jestem z nas wszystkich najmądrzejszy.
Guo Chengyu wypuścił go z uścisku. Stał przez chwilę nieruchomo, po czym wyszedł z mieszkania bez słowa.
Kiedy Chi Cheng wrócił do domu, była prawie pierwsza w nocy, a Wu Suo Wei jeszcze nie wrócił. Nie odbierał też od niego telefonu. Pojechał do kliniki i do biura, ale nikogo tam nie było. Krople zimnego potu zrosiły jego czoło, aż w końcu wpadł na pomysł, by pojechać do domu Jiang Xiao Shuaia.
Chwilę po tym, jak mieszkanie doktora opuścili Wang Shuo i Guo Chengyu, do jego drzwi zapukał kolejny mężczyzna. Kurwa! – przeklął doktor w myślach. Nie możecie się ze sobą spotkać? Musicie do mnie przychodzić jeden po drugim? Testujecie moją cierpliwość, czy co?
– Gdzie jest Wei? – zapytał Chi Cheng.
– To twój facet, dlaczego mnie o to pytasz?
Odpowiedź doktora przeszyła serce Chi Chenga niczym sztylet. Jednak zapanował nad sobą i zapytał bardzo spokojnym tonem:
– Przecież odwiedził cię wczoraj wieczorem.
– Tak, ale wyszedł o dziesiątej.
Twarz Chi Chenga stężała, a Jiang Xiao Shuai nagle zrozumiał, co się dzieje i zaczął się denerwować.
– Wei Wei nie wrócił do domu?
Chi Cheng wykorzystał resztki swojej cierpliwości i zapytał:
– O czym wczoraj rozmawialiście?
– Mówił, że musi napełnić moczem butelkę, ale nie bardzo mu się chciało, dlatego napił się piwa…
Doktor nagle przerwał, bo przeszło mu przez myśl, że Chi Cheng tylko go testuje. Być może Wu Suo Wei jest w domu cały i zdrowy, a jeśli on teraz wyjawi jego sekret, to już na zawsze straci zaufanie przyjaciela. Gdyby jednak nie wrócił do domu, to przecież znał dobrze swojego ucznia i wiedział, że na pewno nic mu nie jest, tylko gdzieś się ukrył i pewnie śpi w najlepsze.
– I co było dalej? – pytał Chi Cheng wywierając na doktorze dość dużą presję.
– Potem… nie był w stanie uzupełnić całej butelki i poprosił mnie o pomoc… – dodał Jiang Xiao Shuai czując się coraz bardziej zawstydzony, bo dziwnie się rozmawiało na takie tematy z samego rana.
Mężczyzna odwrócił się i pobiegł w kierunku schodów. Doktor pobiegł za nim i wszedł do windy, ale kiedy zjechał na dół i wyszedł przed budynek, zobaczył tylko odjeżdżający samochód Chi Chenga. Czuł, że ten mężczyzna naprawdę martwił się o jego przyjaciela.
Jiang Xiao Shuai też zaczął się martwić i chociaż był pewien, że Wu Suo Wei nie zrobi niczego głupiego, to jednak skoro nie wrócił na noc do domu, na pewno stało się coś ważnego. Postanowił to sprawdzić. Tylko nie wiedział, gdzie ma go szukać. Gdyby odkrył coś na przedmieściach, mógł się tam zatrzymać, albo gdzieś po drodze. Nawet jeśli już go tam nie ma, to musiał zostawić ślady – pomyślał Jiang Xiao Shuai, bez zastanowienia wsiadł do auta i ruszył na przedmieścia.
Chi Cheng odjeżdżając samochodem zrobił sobie alibi. Tymczasem ukrył się w pobliżu i obserwował doktora, bo dobrze wiedział, że ten coś przed nim ukrywa. Zamiast tracić czas i cierpliwość na wyciąganie z niego informacji, wolał go śledzić i zobaczyć, gdzie pojedzie.
Gdzieś w połowie drogi do celu Chi Cheng zorientował się, dokąd jedzie Jiang Xiao Shuai. Wcisnął pedał gazu, wyprzedził go i pojechał prosto do swojego starego domu.
Doktor widząc, co się dzieje, poczuł się fatalnie, a co gorsza zabłądził, ponieważ nie znał dokładnego adresu. I kiedy Chi Cheng był już na miejscu, on wciąż błądził po sieci uliczek przedmieścia.
Na drodze od domu do stawu widocznych było mnóstwo śladów stóp. Chi Cheng kupił buty, które Wu Suo Wei miał na sobie poprzedniej nocy. Miały bardzo charakterystyczny wzór na podeszwie i mężczyzna rozpoznałby go wszędzie.
Zobaczył ślady biegnące tam i z powrotem. Jedne były bardzo stabilne, pozostałe różniły się głębokością. Zauważył wyschniętą kałużę, w której widoczne były ślady buta Wu Suo Weia odbite w obu kierunkach. Chi Cheng wiedział, że chłopak idąc w obie strony wszedł w tę kałużę. Jego przemyślenia przerwał telefon od Gang Ziego.
– Szefie, wracaj szybko, Wu Suo Wei znalazł się w dość nieciekawej sytuacji.
Słysząc te słowa Chi Cheng zbladł i pobiegł w kierunku auta.
Gang Zi dowiedział o problemie Wu Suo Weia w dość przypadkowy sposób. Wczesnym rankiem Li Wang poszedł szukać Guo Chengyu, ale nigdzie go nie było, dlatego zajrzał do jego sypialni. Nie zdążył przekroczyć progu, kiedy dopadł go Wu Suo Wei rzucając się na niego niczym wygłodniały wilk. Bez słowa zaczął zdejmować z niego ubranie. Zaskoczony Li Wang go rozpoznał i nie zamierzał go prowokować do dalszego działania. Odepchnął go i zamknął drzwi sypialni na klucz. Od razu zadzwonił do Gang Ziego, który powiedział, że przyjedzie i zabierze chłopaka do domu. Jednak po przekroczeniu drzwi do sypialni spotkał go podobny los, jak Li Wanga i nie był w stanie zrealizować swojego planu. Skończyło się na tym, że musiał zadzwonić do Chi Chenga.
Kiedy mężczyzna przyjechał i wszedł do sypialni, zobaczył rozpalonego Wu Suo Weia, który miotał się jak wściekły pies i nie potrafił sobie ulżyć. Rozlany afrodyzjak był naprawdę mocny, już jedna kropelka potrafiła rozgrzać zmysły i ciało. Wu Suo Wei wdychał jego opary przez całą noc, co dało właśnie taki efekt. Również Chi Cheng próbując go okiełznać poczuł na sobie wpływ afrodyzjaku.
– Gorąco, gorąco…
Guo Chengyu wyszedł około pięciu godzin temu. Na początku chłopak trzymał się całkiem nieźle, ale teraz kompletnie stracił nad sobą panowanie, wił się na łóżku i ocierał się o materac.
Gdy Chi Cheng wziął go w ramiona, jego świadomość odpłynęła.
Gang Zi prowadził auto, a Chi Cheng i Wu Suo Wei siedzieli z tyłu. Twarz chłopaka była zarumieniona, a jego ciało płonęło. Obficie się pocił, a Chi Cheng mógł jedynie ocierać z niego pot i próbować go uspokoić, co wcale nie było takie łatwe.
– Za chwilę będziemy w domu, a tam się ochłodzisz.
Wu Suo Wei drapał jego klatkę piersiową, w niektórych miejscach pojawiły się krwawe ślady. Po chwili rozpiął jego koszulę, obniżył głowę i wgryzł się w sutek. Spomiędzy jego zębów wypłynęła krew, a mężczyzna robił, co mógł, żeby nie syknąć z bólu.
– Gorąco… jest mi tak gorąco… – jęczał chłopak.
Nie tylko jemu było gorąco. Prowadzący auto Gang Zi też się spocił. Chi Cheng chwycił Wu Suo Weia za brodę.
– Wei Wei, wiesz, kim jestem?
Chłopak spojrzał na niego wzrokiem pełnym pożądania i odpowiedział bardzo seksownym tonem.
– Chcę cię pieprzyć… chcę cię pieprzyć… –Po tych słowach wdrapał się na niego i chwycił go za włosy.
Widząc tę scenę Gang Zi był w szoku. Co prawda nie raz słyszał, jak chłopak mówił, że chce przelecieć Chi Chenga, ale teraz zobaczył, że miał odwagę powiedzieć mu to prosto w twarz i obawiał się, że słono za to zapłaci.
– Chcę cię pieprzyć… – jęknął Wu Suo Wei, a Gang Zi zbladł.
Chi Cheng stłumił gniew i nie skomentował, nie chcąc zrujnować swojego wizerunku w oczach swojego współpracownika i dzielnie przetrwał całą drogę do domu.
Tłumaczenie: Antha
Korekta: Nikkolaine
🤣🤣🤣🤣🫣
OdpowiedzUsuńKtoś chyba dostanie srogie lanie 🫣🤣🤣🤣🤣