Po chwili absolutnej ciszy Chi Cheng złapał Wu Suo Weia za kołnierz.
– Wstawaj! – ryknął.
Chłopak ze strachu otworzył szeroko oczy, a Chi Cheng wycedził pełne gniewu pytanie:
– Gdzie byłeś wczoraj w nocy?
– Nigdzie.
– Gdzie byłeś wczoraj w nocy? – Mężczyzna zapytał ponownie.
– W domu.
Chi Cheng pociągnął go i przycisnął jego głowę do nocnej szafki, a potem zmusił go, żeby spojrzał na małe jajko.
– Gdzie byłeś wczoraj w nocy?
– W domu Wang Shuo.
Gdy tylko chłopak odpowiedział, Chi Cheng rzucił go na łóżko i ściągnął pasek, a chwilę później w pokoju rozległ się świst i dźwięk uderzenia. Mężczyzna zaczął łapczywie łapać powietrze, a w powietrzu czuć było zapach krwi.
Wu Suo Wei spojrzał na niego i zapytał:
– A ty gdzie byłeś wczoraj w nocy?
Dłoń Chi Chenga krwawiła zraniona klamrą paska, bo nie był w stanie uderzyć chłopaka.
– Wiesz, ile razy tolerowałem twoje wybryki? Jesz jabłka, które ci dał, a ja uznałem, że zrobiłeś to, bo byłeś głodny. Całymi dniami trenujesz triki, których cię uczył, a ja stwierdziłem, że to tylko dla zabawy. Napisałeś do niego i poszedłeś do jego domu, a ja przymknąłem na to oko. Uważasz, że moja cierpliwość i tolerancja to śmieci, po których możesz deptać? Myślisz, że uważam cię za dziwkę? Taką, z którą można sypiać i się nią bawić, ale też pozwalać innym, żeby wkładali ci do tyłka zabawki?
Twarz Wu Suo Weia stężała w nieładnym grymasie, nie wiedział, czy bardziej jest zły, czy smutny. Wiedział jedno, to było nie do zniesienia.
– Skoro tak lubisz się wygłupiać, to śmiało, rób tak dalej. Nie zamierzam się o ciebie troszczyć – powiedział Chi Cheng.
Chłopak czuł się tak zraniony jak nigdy, patrzył na niego i nie był w stanie nic powiedzieć. Mężczyzna złapał go, ściągnął z łóżka, zebrał z podłogi jego ubranie i razem z małym jajkiem wyrzucił go za drzwi.
– Nie przychodź tu więcej. – Po tych bezlitosnych słowach zatrzasnął mu drzwi przed nosem.
Upadając chłopak obił sobie biodro, dlatego z trudem się podniósł, szybko się ubrał i poszedł do windy. Oparł się o ścianę, po czym się z niej osunął.
Następnego dnia rano Wu Suo Wei pojechał do kliniki, bo tylko przed swoim przyjacielem mógł być naprawdę sobą.
– Hej, co z tobą? Chodzisz jak kobieta w zaawansowanej ciąży – zadrwił Jiang Xiao Shuai.
Chłopak nic nie odpowiedział, podszedł do sofy i się na niej położył. Po chwili głęboko westchnął.
– Wyrzucił mnie z domu.
Doktor był pewien, że to żart, dlatego zaczął go drażnić.
– Naprawdę? Wyrzucił tak rozpieszczoną kochankę?
Wu Suo Wei milczał, za to Jiang Xiao Shuai się rozkręcał.
– A może wprowadziła się prawowita żona?
Chłopak nadal się nie odzywał. Po chwili doktor wyczuł, że coś jest nie tak. Podszedł do niego i pogładził go po włosach, ale on ciągle milczał. Próbował odwrócić jego głowę, by na niego spojrzał, ale nie mógł. Kucnął i objął w dłonie jego policzki, które były mokre od łez.
– Nie… – Jiang Xiao Shuai spanikował. – Wei Wei, to nie może być prawda?
Z sofy dobiegł cichy, chrapliwy głos.
– Myślisz, że żartuję?
– Co do cholery? – zapytał doktor. – Co takiego się stało?
Wu Suo Wei opowiedział mu o wszystkim, co się wczoraj wydarzyło, a na koniec krzyknął:
– Pozwoliłem mu spotykać się z Wang Shuo, a on zabrania mi odwiedzać jego brata? A może tylko szukał powodu, żeby mnie wyrzucić, żeby Wang Shuo mógł się do niego wprowadzić?! Kurwa, kurwa, kurwa! Słuchaj, Chi Cheng, ja też nie chcę z tobą mieszkać!
– Zaczekaj chwilę – przerwał mu doktor. – Mówiłeś, że wczoraj spotkał się z Wang Shuo?
– Tak właśnie było! – krzyczał chłopak waląc pięścią w sofę.
Jiang Xiao Shuai zamierzał go wesprzeć, ale kiedy poskładał wszystkie fakty, nie był w stanie wykrzesać z siebie współczucia.
– Wang Shuo wczoraj w nocy był u mnie.
Wu Suo Wei zamarł i na niego spojrzał.
– Co powiedziałeś?
– Zasłużyłeś na to, co cię spotkało.
Nagle Wu Suo Wei poczuł się wspaniale, zniknął ból biodra, wszystkie jego zmartwienia, wstał i w podskokach podbiegł do doktora, pytając go radośnie:
– Naprawdę? Naprawdę był cały czas z tobą?
Jiang Xiao Shuai przewrócił tylko oczami i nic nie powiedział. Chłopak wydął usta i mruknął udając obrażonego:
– I co z tego? To nie zmienia faktu, że on mi nie ufa. Wang Zhen jest moim idolem, a ja jestem tylko jego fanem. Nie zrobiłem niczego złego, to dlaczego tak mnie potraktował?
– A ty co, jesteś lepszy? – zapytał doktor. – Ufasz mu?
Chłopak nie odpowiedział.
– Jeśli masz swojego mężczyznę, nie możesz mieć żadnych idoli, to on powinien nim być – pouczał go Jiang Xiao Shuai.
– A niby dlaczego? Wang Zhen jest moim idolem! Potrafi przebić igłą szkło, a Cheng tego nie umie! Wang Zhen robi magiczne sztuczki, a Cheng nie! Dlaczego miałbym podziwiać Chi Chenga? No słucham?
– Bo Chi Cheng zrobi ci setki nagich zdjęć, wychłoszcze cię pasem, przywiąże do rusztu i upiecze jak prosiaka, a potem zarucha cię na śmierć. Wang Zhen tak potrafi?
Wu Suo Wei aż zakrztusił się wodą, którą właśnie pił, chwycił doktora za ramiona i wyszeptał:
– Nie mów tego tak głośno.
Jiang Xiao Shuai zaczął chichotać, a chłopak nagle o czymś sobie przypomniał i wyciągnął z kieszeni mały wibrator, po czym podał go doktorowi.
– Zobacz, jest tu coś napisane?
Jiang Xiao Shuai spojrzał na małe jajko, a potem na przyjaciela.
– Tak, wielkie „Bao”, nie zauważyłeś?
Wu Suo Wei zagryzł zęby i wycedził:
– Tak myślałem.
Doktor przypomniał sobie, że chłopak jest daltonistą i jeszcze raz spojrzał na wibrator. Napis był w kolorach czerwonym i zielonym.
– Co tu się dzieje? – zapytał.
Chłopak opowiedział mu ze szczegółami, co się wydarzyło w domu braci Shuo. Doktor zamyślił się na chwilę, po czym zapytał, jakby sam siebie:
– Napisał to Wang Shuo, czy Wang Zhen?
– Na pewno Wang Shuo – powiedział pewnym głosem Wu Suo Wei. – Wang Zhen nie zrobiłby czegoś takiego.
– Hehe, a ty ciągle go bronisz.
– Wcale nie bronię. To Wang Shuo przyniósł mi to jajo, kiedy byłem w łazience. Miał sporo czasu, żeby to zrobić.
Jiang Xiao Shuai spojrzał na przyjaciela i wymamrotał pod nosem:
– Wiedziałeś od początku, że coś jest napisane na tym małym jajku?
Chłopak odpowiedział dopiero po chwili:
– Nie byłem pewien, ale wiedziałem, że coś knuje.
– Pomogłeś mu wyrządzić sobie krzywdę? Masz problemy z głową? – Jiang Xiao Shuai zaczynał się o niego martwić. – Nie możesz wystawiać swojego związku na taką próbę, bo to jak igranie z ogniem, możesz się poparzyć.
– Wcale tego nie robię. Po prostu gram w jego grę. Dopóki naprawdę mnie nie zrani, jest w porządku. Jeśli chce mnie oczernić i zrobić mi krzywdę, będę się bronił. A w takich okolicznościach, gdybym powiedział Chi Chengowi, że jestem daltonistą, myślisz, że by mi uwierzył? To oczywiste, że daltonista nie zobaczy tego napisu. Co innego, gdyby Chi Cheng sam się o tym dowiedział, bez mojego udziału, wtedy zrozumiałby, że jestem ofiarą intrygi.
Jiang Xiao Shuai przyglądał się przyjacielowi, który jeszcze chwilę temu leżał bez życia na sofie roniąc łzy, a teraz przemawiał niczym w kampanii prezydenckiej. Nie mógł się powstrzymać i powiedział:
– Jesteś niesamowity.
– Co masz na myśli? – zapytał szczerze zaskoczony chłopak.
– Tylko cię chwalę – odpowiedział doktor i uniósł kciuk w górę, a widząc, że jego przyjaciel czeka na rozwinięcie tej myśli, dodał – Naprawdę zasłużyłeś sobie na to, co cię spotkało. Gdybym był na miejscu Chi Chenga, też bym cię wyrzucił.
Wu Suo Wei zamarł, a po chwili zaczął się bronić.
– Jak możesz mnie za to obwiniać? To wszystko przez niego i jego niezdecydowanie! Gdybym tego nie zrobił, mój mężczyzna zostałby porwany wprost sprzed mojego nosa.
Oparł dłonie o stół i powiedział z wyjątkowo przebiegłym wyrazem twarzy:
– Nie zaatakuję, chyba że on wypowie wojnę, a jeśli ją zacznie, to dopilnuję, żeby ją przegrał! Dla mnie tylko jedno się liczy. I nieważne, jak źle mnie Chi Cheng potraktuje, przyjmę go z powrotem. Zerwę z nim, jak już ponownie go zdobędę i zrobię co w mojej mocy, żeby nie wpadł w łapy Wang Shuo.
Jiang Xiao Shuai uśmiechnął się bezradnie.
– Uważasz, że jestem podły? – zapytał go Wu Suo Wei. – Zachowuję się jak psychopata?
– Wręcz przeciwnie. Chociaż nie zaprzeczę, jesteś podły. Tylko pamiętaj, że Wang Shuo nie miał w życiu łatwo.
– Jak możesz mu współczuć? Sam widzisz, co zrobił!
– Już dobrze, dobrze.
Wu Suo Wei zauważył, że jego przyjaciel tym razem go nie pochwalił, chociaż zawsze to robił. Poczuł się urażony i zapytał:
– A ty co? Zmieniłeś stronę? Powiedziałeś Wang Shuo, że jestem daltonistą?
Doktor podszedł do niego i nadepnął mu na stopę.
– Co ty próbujesz mi powiedzieć?
– To skąd wiedział, że jestem daltonistą?
– A może sam dałeś mu wskazówki, zastanów się, przecież sporo rozmawialiście.
Wu Suo Wei zaczął się zastanawiać i nagle coś sobie przypomniał.
– Kurwa! Raz wspomniał, że Chi Cheng lubi ubrania z subtelnym wzorem, a ja mu powiedziałem, że tego nie zauważyłem. I jeszcze kiedy zamontowaliśmy u niego oświetlenie, powiedziałem, że wybrałem lampy o tym samym kolorze, a potem Lin Yan Rui uświadomił mnie, że miały zupełnie inne barwy. To możliwe, żeby… Na podstawie tak znikomych informacji?
Jiang Xiao Shuai był zaskoczony i po chwili zaczął wyciągać wnioski.
– Już wtedy, kiedy rozmawialiście o wzorze na ubraniach Chi Chenga, pewnie zaczął coś podejrzewać. A potem specjalnie poprosił cię, żebyś zainstalował mu w domu światła, żeby potwierdzić swoją teorię.
Wu Suo Wei poczuł zimny pot spływający mu po plecach.
– Umysł tego faceta jest tak bardzo skomplikowany, nigdy nie będziesz w stanie go rozgryźć – powiedział doktor, kiwając głową.
Przez chwilę obaj milczeli. Jiang Xiao Shuai pierwszy przewał ciszę.
– Gdzie zamierzasz teraz mieszkać? W klinice czy w firmie?
Chłopak pokręcił głową.
– Wrócę do domu. Tęsknię za mamą. Bo wiesz, nikt o mnie tak nie zadba, jak moja mamusia.
Tłumaczenie: Antha
Korekta: Nikkolaine
Komentarze
Prześlij komentarz