Wu Suo Wei przekazał wszystkie obowiązki w firmie Lin Yan Ruiemu, do którego dzwonił od czasu do czasu, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Chi Cheng codziennie chodził do pracy, a nocami siedział razem z Wu Suo Weiem w szpitalu.
Pani Wu, mając przy sobie swojego ukochanego syna, czuła się z każdym dniem coraz lepiej, nawet poprawiła jej się cera. Zwykle nie chciała zbyt długo przebywać w szpitalu, ale tym razem nie protestowała i zgadzała się na wszystkie zalecenia lekarzy. A to dzięki temu, że syn ją do tego przekonał. Czuła się na tyle dobrze, że mogła już nawet spacerować po terenie szpitala.
Siostry Wu Suo Weia też przychodziły, żeby zająć się mamą, ale ich brat i tak nie odstępował jej na krok. Nawet sen miał bardzo płytki i każdy szmer go budził.
Prywatna sala, na której leżała pani Wu, była połączona z pokojem dla rodziny. Na sali były dwa łóżka, jedno dla pacjenta, drugie dla członka rodziny i zwykle zajmowały je siostry chłopaka, które na zmianę opiekowały się matką. Wu Suo Wei i Chi Cheng zajmowali pokój rodzinny, oddzielony cienką szklaną ścianą, dzięki której łatwiej było usłyszeć, co się dzieje na sali.
Chłopak mocno przeżył informację o stanie zdrowia matki, dlatego Chi Cheng powstrzymywał się, choć miał wielką ochotę na intymne zbliżenie. Spali pod jedną kołdrą i dłonie mężczyzny sunęły po całym ciele Wu Suo Weia, który od razu się podniecił i ciężko mu było się oprzeć. Bał się tylko, że jego chora mama coś usłyszy i siłą zatrzymał niecierpliwe ręce swojego faceta.
– Nie sprawiaj problemów.
Jednak on jakby tego nie słyszał i przesunął nosem wzdłuż szyi chłopaka mrucząc głębokim i seksowym głosem:
– Tak ładnie pachniesz.
Wu Suo Wei czuł żar bijący od Chi Chenga i szybko wykręcił szyję, by uniknąć ataku.
– Pachniesz ziemią – mruczał mężczyzna wprost do jego ucha.
– Chcesz powiedzieć, że jestem brudny? – Chłopak spojrzał na niego pytająco.
– Uwielbiam ten zapach.
Wu Suo Wei chwycił jego głowę w dłonie i fuknął:
– Idź pod most i pocałuj sobie bezdomnego dziada, on cały dzień leży na ziemi i na pewno pachnie nią o wiele mocniej, niż ja.
Chi Cheng nic nie powiedział i patrzył, jak chłopak się śmieje. Od dawna nie widział na jego twarzy tak szczerego i beztroskiego uśmiechu, dlatego poczuł miłe ciepło na sercu. Miał ochotę go dotykać, pieścić, a najlepiej, jakby mógł go sobie włożyć do kieszeni i mieć cały czas przy sobie.
Zaczął ssać jego szyję, a gdy odrywał od niej usta, słychać było głośny dźwięk.
– Ciii… chcesz umrzeć?
Oczywiście mężczyzna nie przejął się tymi słowami, pożerał wzrokiem usta chłopaka i nie mogąc się powstrzymać uszczypnął go w policzek.
– Tak bardzo chcę ci go włożyć do ust.
Wu Suo Wei odwrócił się próbując go zignorować, a tymczasem dłonie Chi Chenga były już w jego spodniach od piżamy mierzwiąc i smyrając włoski łonowe. Chłopak syczał i marszczył brwi, ale nie odważył się wydać z siebie żadnego dźwięku.
– Nie używałem kutasa tak długo, że pewnie już zardzewiał – powiedział Chi Cheng. – Mogę go naostrzyć w twojej dziurce?
– Użyj ręki – burknął chłopak.
– Nie jest wystarczająco szybka – kusił mężczyzna. – Pomóż mi.
Nie mogąc znieść oporu Wu Suo Weia, wziął jego rękę i wsadził ją w swoje spodnie, pozwalając mu poczuć to palące ciepło bijące od jego twardego członka. Gdy chłopak objął go palcami, nie był w stanie powstrzymać swoich myśli, które wracały do najbardziej namiętnych chwil, jakie razem spędzili.
– Chcesz, żebym cię wyruchał w tyłek, prawda? – zapytał Chi Cheng lubieżnym szeptem.
Wu Suo Wei dzielnie wytrzymał ten atak i nic nie odpowiedział, nawet na niego nie spojrzał. Po chwili mężczyzna rozchylił jego nogi i tym razem chłopak od razu zareagował i odepchnął go od siebie.
– Nie rób tego. Moja mama jest obok, może nas usłyszeć. Poza tym moja siostra też tu jest.
– Już dobrze, nic nie zrobię, chcę tylko, żebyś objął mnie nogami.
Wu Suo Wei nie odpowiedział, a Chi Cheng zaczął ocierać się o jego uda. Chwilę później sztywny pal został przyciśnięty do ciasnej dziurki. Chłopak zadrżał i wyskoczył z łóżka, po czym na paluszkach wyszedł na szpitalny korytarz. Chi Cheng oczywiście poszedł za nim.
Była druga w nocy, wszyscy w szpitalu pogrążeni byli we śnie, gdy z jednego z okolicznych trawników dało się słyszeć bardzo nieprzyzwoite dźwięki.
Wu Suo Wei opierał się o drzewo. Chi Cheng uniósł jedną z jego nóg i gwałtownymi pchnięciami wbijał się w jego tyłek. Nocną ciszę zakłócał dźwięk ciał obijających się o siebie, co sprawiało, że obaj czuli coraz większe podniecenie.
Chłopak po raz pierwszy w życiu robił to na świeżym powietrzu, był tak nakręcony, że nie wiedzieć kiedy zdrapał korę z pnia drzewa. Widząc to, Chi Cheng złapał jego dłonie i trzymał je za jego plecami, po czym przycisnął go do pnia, z drugiej strony plecy chłopaka przylgnęły do jego piersi. To sprawiło, że poczuli jeszcze mocniej swoją bliskość.
– Ach! Aaach! Jak głęboko… za szybko!
Chi Cheng popchnął go na trawę, którą pokrywała jesienna rosa. Bał się, że jego Dabao się przeziębi, dlatego włożył mu pod pośladki swoją ogromną dłoń, a po chwili rozkoszował się tą pełną namiętności chwilą czując, jak bardzo spocone są pośladki Wu Suo Weia.
– Tęskniłeś za mną? – zapytał wbijając się w niego.
Chłopak jęknął, ale nie zamierzał łatwo dać mu satysfakcji.
– Aaach! Nie!
Chi Cheng zerwał gałązkę z pobliskiego krzaka i zaczął drażnić nią jego sutki. Wu Suo Wei czując łaskotanie, zaczął wykręcać biodra prowokując swojego mężczyznę do jeszcze intensywniejszych pchnięć.
– Tęskniłeś za mną?
– Ta-tak!
– Ja prawie oszalałem z tęsknoty za tobą – powiedział Chi Cheng.
Tak słodkie słowa wypowiedziane w środku nocy sprawiły, że chłopak całkowicie się zatracił. Wu Suo Wei nie pamiętał, ile razy szczytował. Nagle zauważył, że zaczyna świtać, a trawa wokół nich była cała stratowana.
Przez ostatnie kilka dni Wang Shuo był niczym duch. W dzień ukrywał się w domu, wychodził tylko w nocy. Tym razem całą noc stawiał tarota, chcąc przepowiedzieć sobie przyszłość. Z samego rana Wang Zhen wyszedł z domu i zostawił brata samego. Wang Shuo postanowił położyć się spać, a gdy zasnął, obudził go dzwonek do drzwi.
Wstał wściekły i poszedł otworzyć, po czym stanął jak wryty. W drzwiach stał Chi Cheng, a jego głębokie spojrzenie odgoniło senność, którą jeszcze chwilę temu odczuwał.
– Brawo, trafiłeś – powiedział i uśmiechnął się do niego.
Chi Cheng patrzył na niego bez jakiejkolwiek emocji.
– Wejdź – zaprosił go do środka Wang Shuo.
Chi Cheng nie ruszył się z miejsca, tylko zapytał:
– To ty napisałeś Dabao na wibratorze?
Wang Shuo od razu się przyznał:
– Tak, to ja. Tylko nie zrozum tego źle. Chciałem, żebyś wiedział, że spał u nas w domu. Mało tego, wyjąłem wszystkie płyty z naszymi nagraniami i zostawiłem je na widoku. Chciałem, żeby się skusił i zobaczył, jaki kiedyś byłeś i jak miło spędzaliśmy czas w łóżku.
– Czego ty chcesz? – zapytał ze złowieszczym spokojem Chi Cheng, choć w jego głosie można było wyczuć nutkę chłodu.
Wang Shuo się roześmiał:
– Chcę się zabawić, podoba mi się, że wszyscy o mnie zabiegają.
Chi Cheng chwycił go za gardło, tak że oczy wyszły mu z orbit. Jednak Wang Shuo się nie przestraszył się i wydusił z siebie:
– No dalej.
Gdyby Chi Cheng ścisnął go mocniej, jego kręgi szyjne pękłyby w jednej sekundzie, ale nie zrobił tego. Wang Shuo tracił oddech, zaczął widzieć mroczki przed oczami, ale nadal go prowokował:
– Kontynuuj.
Jeszcze pół minuty, a Wang Shuo by się udusił, zniknąłby na zawsze i nigdy więcej nie niepokoiłby jego i Wu Suo Weia. Z powiązaniami, jakie miał Chi Cheng, wiedział, że nie zostałby ukarany za to morderstwo, zwłaszcza, że Wang Shuo nie był Chińczykiem.
Jednak zwolnił swój uścisk i powiedział:
– Nie myśl sobie, że odpuściłem ci przez wzgląd na nasz związek ani na uczucie, jakie do ciebie żywiłem. Szanuję cię i tylko dlatego na ciebie czekałem. Jednak po sześciu latach, to miejsce – wskazał palcem na swoje serce – przestało należeć do ciebie.
– Naprawdę chodzi tylko o szacunek? – zapytał Wang Shuo. – Jak długie były twoje związki przez te sześć lat? Byliśmy razem ponad trzy lata, a to znaczy, że od dziesięciu lat nieprzerwanie coś nas łączy. Pozwól, że zapytam. Możesz ot tak wyrzucić te 10 lat ze swojego serca? Żyłeś przez sześć lat w piwnicy, w temperaturze powyżej 30 stopni, naprawdę jesteś w stanie o tym zapomnieć?
– To nie o tobie nie mogłem zapomnieć, ale o twojej zdradzie i o tym, że odszedłeś.
Te słowa sprawiły, że Wang Shuo się rozpłakał.
– Jego zawsze tak bardzo kochałeś, a dla mnie jesteś taki okrutny.
– Nienawiść bierze się z miłości, a miłość z nienawiści, jednak gdy jest za głęboka, nie da się ponownie przemienić jej w miłość.
– W takim razie zrób coś dla mnie. Tylko tę jedną rzecz.
– Mów.
– Powiedz jasno i wyraźnie, że mnie nie kochasz.
– Naprawdę muszę to mówić, żebyś zrozumiał?
Wang Shuo był nieugięty.
– Chcę to od ciebie usłyszeć. Jeśli to powiesz, spakuję się i wyjadę. Nigdy więcej mnie nie zobaczysz.
Chi Cheng milczał. A Wang Shuo naciskał coraz bardziej.
– Wystarczy, że powiesz: Shuo, już cię nie kocham.
Chi Cheng odszedł nie mówiąc ani słowa.
Tłumaczenie: Antha
Korekta: Nikkolaine
No i czemu nie powiedziałeś!!!!
OdpowiedzUsuń