ITD [PL] - Rozdział 4.4: Pościg i ucieczka

 



    Wujek Tan jeszcze nie wyjechał z miasta i był zszokowany, gdy zobaczył w drzwiach Xie Lanshana. Zmarszczki w kącikach jego oczu się wygładziły, gdy zaskoczony patrzył na swoich gości. Wyglądał też na lekko zaniepokojonego.
    Xie Lanshan udawał, że nie zauważył strachu w jego spojrzeniu i uśmiechnął się, witając go serdecznie.
    - Wujku Tan! – gdy tylko to powiedział, do jego nozdrzy wpadł znajomy zapach, na który w przeszłości nigdy nie zwracał uwagi.
    Wujek Tan w nocy sprzedawał szaszłyki i pikantny hot pot, co przez większą część jego życia, było głównym źródłem jego dochodów. Dlatego nawet w jego domu unosił się świeży aromat przypraw i papryki. Być może ten zapach już dawno temu przeniknął jego samego i nie mógł już zostać zmyty. To był zapach pikantnego hot pota.
    Dom był posprzątany, szafy i stoły były puste, jakby mężczyzna miał za chwilę wyjechać i nigdy tu nie wrócić.
    Mieszkał tu przez wiele lat i dobrze znał się z właścicielem. Mieszkanie było stare i ciasne, przez co cena jego wynajmu nie była zbyt wysoka, ale było wystarczające dla jednej osoby.
    Wujek Tan był stałym i wiernym lokatorem, nigdy się nie przeprowadzał. Był niczym rzadki klejnot wśród najemców, nie targował się o niższy czynsz, płacił w terminie i na nic nie narzekał. Jeśli coś się zepsuło, to sam to naprawiał na własny koszt.
    Xie Lanshan zauważył od razu ściany pokryte artykułami prasowymi. Były to wycinki z wiadomości o klęskach żywiołowych, do których doszło w okolicy oraz miejsc, gdzie potrzebna była pomoc. Wujek Tan zawsze pomagał finansowo potrzebującym, chociaż sam nie zarabiał zbyt wiele. Żył jak pracowita mrówka, samotny w ogromnym świecie, ale nie brakowało mu siły, by walczyć o godne życie. Jadał przede wszystkim owsiankę z mantou*, czasami dodając do niej łyżeczkę soli. Wydawało się, że cieszy go życie pełne trudów i uparcie odmawiał przyjmowania pomocy od innych.
    Xie Lanshan milczał i przyglądał się mieszkaniu tego starszego mężczyzny, a następnie uśmiechnął się do niego i wyjaśnił cel swoich odwiedzin.
    - W sumie to nie był mój pomysł. Mój przyjaciel, który był ze mną ostatnim razem, powiedział, że nie może zapomnieć twojej kuchni i chce znowu jej spróbować.
    Tao Longyue skinął głową i dodał.
    - Tak, ja też z chęcią odwiedziłbym twój stragan.
    - Jesteś pewien, że możesz? Nie jesteś dzisiaj wieczorem umówiony na randkę z doktor Su? – zapytał Xie Lanshan.
    - Chwila… a jestem?
    - Oczywiście, idioto. – Xie Lanshan objął go ramieniem i szeroko się uśmiechnął. - Wspomniała mi o tym, pewnie niebawem do ciebie zadzwoni.
    Tao Longyue był kompletnie zdezorientowany i nie miał pojęcia, co planuje jego przyjaciel. Jednak widząc jego pewny wzrok, instynktownie przytaknął kiwnięciem głowy i powiedział,
    - Och, tak, faktycznie coś wspominała...
    Wujek Tan patrzył na Xie Lanshana pustym, mrocznym wzrokiem, w końcu zgodził się na propozycję młodego policjanta.


    Chwilę później Xie Lanshan i Tao Longyue wrócili do Biura Miejskiego, a stamtąd każdy pojechał do swojego domu, każdy własnym autem.
    Xie Lanshan nie siedział za kółkiem od czasu zawieszenia, ale słowa Tao Longyue dały mu do myślenia.
    Pomyślał o Shen Liufeiu i przypomniał sobie jego dłonie, które przesuwały się po jego twarzy. Były to dłonie prawdziwego mężczyzny – duże, z pięknie zarysowanymi liniami stawów, ich skóra była gładka i miały tak kuszący zapach, który na samo ich wspomnienie drażnił jego serce.
    Xie Lanshan był zaskoczony myślami, które pojawiły się w jego głowie. Postanowił posłuchać rady Tao Longyue i pojechać do Shen Liufeia własnym autem.
    Gdy wszedł na parking, spotkał kolegę, który jak tylko go zauważył, zaczął żartować:
    - Twój samochód stoi tu od dwóch miesięcy, pewnie jest cały pokryty kurzem.
    Xie Lanshan miał dużego wojskowego SUV-a. Chiński gigant był mocny i kanciasty. Zawsze lubił duże samochody terenowe, ale nigdy nie było go stać na drogiego Hummera*.
    Otworzył bagażnik i przez chwilę wpatrywał się w przestrzeń z tyłu swojego samochodu, nagle zmarszczył brwi, a następnie je rozluźnił, doznając olśnienia. Pojedzie po Shen Liufeia i zabierze go na kolację do Wujka Tana.


    Xie Lanshan nie po raz pierwszy był w sypialni Shen Liufeia, ale ostatnim razem był tak zaskoczony widokiem swojego portretu, że nie poświęcił uwagi samemu pomieszczeniu. Teraz postanowił to nadrobić i zaczął się rozglądać.
    Shen Liufei zdecydowanie miał gust artystyczny, wystrój wnętrza był mocno inspirowany stylem chińskim, jednak bardzo minimalistycznym i nowoczesnym. Kolory także były ujednolicone i pozbawione wyrazistych wzorów. Cała sypialnia została zaprojektowana w nurcie Zen, przez co była bardzo przestrzenna. Łóżko również było bardzo duże.
    Xie Lanshan położył się na nim na boku i oparł ręką głowę, podczas gdy Shen Liufei malował, siedząc przy oknie. Xie Lanshan nie mógł oderwać od niego wzroku. Tuż za nim, przez duże okna, można było dostrzec kolory zachodzącego słońca, migotliwe żółcie mieszały się z koralową czerwienią, a następnie przechodziły w eleganckie fiolety, tworząc wyjątkową mieszankę barw. Ostatnie promienie słońca odbijały się na podłodze, powoli pnąc się w stronę łóżka.
    To była idealna pora, dlatego Shen Liufei skupił się malowaniu.
    - Nie zacząłeś jeszcze pracy? – zapytał nagle Xie Lanshan.
    - Nie, ale niebawem zacznę.
    - Dlaczego nie możesz zacząć wcześniej?
    - To nie jest dobry moment – powiedział Shen Liufei stanowczym tonem. - Poczekaj, najpierw muszę skończyć moje zajęcia.
    - Ale portrety malujesz? – Xie Lanshan próbował negocjować.
    - Chodzi ci o twój? – Shen Liufei podniósł oczy znad płótna, wykazując lekkie zainteresowanie tematem. - Zastanowię się.
    - Przecież już zacząłeś.
    - To tylko szkic. – Shen Liufei ponownie wychylił się znad płótna i spojrzał w oczy leżącemu na łóżku mężczyźnie. - Sam powiedziałeś, że w tym wydaniu nie wyglądasz dobrze.
    W chwili, gdy ich spojrzenia się spotkały, Xie Lanshan zaczął zdejmować ubrania. Szybko rozpiął koszulę i swobodnie odsłonił swoje piękne, kremowe mięśnie. Gdy zrzucił ją z siebie, był gotowy zdjąć spodnie. Przez cały czas Shen Liufei patrzył na niego w milczeniu.
    Xie Lanshan nagle zatrzymał ręce.
    - Coś nie tak? – zapytał artysta, delikatnie się uśmiechając. - Boisz się?
    Xie Lanshan zaśmiał się i ponownie położył się na łóżku, obrócił się w jego kierunku, a następnie podniósł głowę i oparł ją o poduszkę, nie przestając na niego patrzeć.
    - Jestem prezentem – powiedział, gdy jego palec zahaczył o pas spodni, lekko je zsuwając i ukazując jasny pas skóry. Zmrużył leniwie oczy i uśmiechnął się uwodzicielsko.
    - Myślę, że ta paczka zasługuje na to, by rozpakował ją obdarowany, nie sądzisz?
    Spojrzenie Xie Lanshana prowokowało. Miał piękną twarz, na której malowało się śmiałe zaproszenie i pewność, że nikt mu nie odmówi.
    Shen Liufei postanowił skorzystać z oferty i wstał z krzesła, po czym powoli do niego podszedł. Światło zachodzącego słońca oświetlało go od tyłu, co sprawiło, że jego twarz pozostała w cieniu. Był spokojny i nie można było odczytać jego emocji.
    Pochylił głowę i sięgnął ręką, by unieść podbródek Xie Lanshana. W trakcie wymiany spojrzeń, Xie Lanshan niespodziewanie ruszył do przodu i odepchnął go od siebie.
    Obaj mężczyźni zaczęli walczyć, próbując zdominować się nawzajem. Xie Lanshan zdobył przewagę, dzięki temu, że zaatakował z zaskoczenia. Po krótkiej przepychance przygniótł do łóżka Shen Liufeia.
    Koszula artysty była rozchełstana, odsłaniając jego klatkę piersiową. Nie stawiał oporu i spojrzał na Xie Lanshana spokojnym wzrokiem.
    Słowa Tao Longyue pobudziły ciekawość Xie Lanshana. Postanowił zmusić artystę, by opowiedział mu o swoich bliznach.
    Xie Lanshan wyciągnął rękę w kierunku kwiatowego wzoru i delikatnie dotknął klatki piersiowej Shen Liufeia. Długa blizna o długości niemal dziesięciu centymetrów została zręcznie ukryta pod tatuażem – kiedyś musiała wyglądać makabrycznie.
    Xie Lanshan miał temperaturę niższą niż przeciętny człowiek i często szukał ciepła w kontakcie z drugą osobą. Ku jego zaskoczeniu, temperatura ciała Shen Liufeia była niższa od jego. Skórę miał białą i zimną jak śnieg, miał wrażenie, że jego palce wbijają się niczym żar w lód, dzięki czemu powoli rozpalał tę bladą skórę, pozwalając temu pięknemu mężczyźnie odruchowo napiąć mięsień za mięśniem.
    Xie Lanshan wodząc palcem po bliznach, zapytał z uśmiechem:
    - Nigdy wcześniej cię o to nie pytałem, skąd masz te wszystkie blizny?
    Shen Liufei odpowiedział chłodno:
    - Wypadek samochodowy i bójki.
    Ton jego głosu nie wyrażał żadnych emocji. Xie Lanshan nie mógł się powstrzymać i pomyślał, że w pełni sobie na nie zasłużył. Sposób, w jaki jeździł na motocyklu, był zdecydowanie zbyt agresywny.
    - Wszystkie blizny ładnie się zagoiły, ale biegną w różnych kierunkach. Kąt zadanych ran i ich głębokość też się różnią. Przypuszczam, że około pięciu osób próbowało cię pociąć, ponadto ostrza, które cię raniły, nie były krótsze niż czternaście centymetrów.
    Przesunął palce w bok, w kierunku drobnych mięśni na ramionach mężczyzny, a następnie wylądował z powrotem w okolicy żeber. Była tam jeszcze jedna blizna po groźnej ranie. - Ta była głębokości około dziesięciu centymetrów... przecięta powięź i uszkodzone mięśnie…
    Słowa Xie Lanshana były stanowcze. Analiza blizn Shen Liufeia była precyzyjna i poprawna. Jego długi palec wędrował po całej klatce piersiowej mężczyzny i nagle zatrzymał się na kolejnej bliźnie. Uśmiechnął się szelmowsko i powiedział.
    - To musi być blizna po operacji. Szesnaście centymetrów po lewej stronie, pewnie składali ci połamane żebra.
    Wyraz twarzy Shen Liufeia nie zmienił się ani o jotę, jakby wszystkie urazy, jakich doznał w przeszłości nie miały dla niego znaczenia i nie bał się z nimi konfrontować.
    - I to miejsce... – Ręce Xie Lanshana wreszcie zatrzymały się koło blizny na szyi artysty. Niczym po korze drzewa, jego palce sunęły od szyi do obojczyka, a następnie w dół do klatki piersiowej, próbując połączyć wszystkie blizny.
    Shen Liufei uderzył kolanem w dolną część brzucha Xie Lanshana i rozpoczął kolejną przepychankę, by ostatecznie przejąć kontrolę nad sytuacją.
    Obaj mężczyźni patrzyli na siebie, ciężko dysząc. Biała skóra Shen Liufeia zrobiła się różowa. Te straszne blizny na jego ciele, dzięki delikatnemu dotykowi, otrzymały jakby nowe życie. Były jak świeże kwiaty, które zakwitły po długiej zimie.
    Szybko zmienili temat. Shen Liufei przyciskał Xie Lanshana do łóżka i zapytał.
    - Powiedz, po co do mnie przyszedłeś?
    - Po odzyskaniu nagrań z monitoringu wszyscy zakładają, że morderca zabił rodzinę Cong Ying po północy. Ja jednak uważam, że taki scenariusz morderca sam podsunął śledczym. Załóżmy, że morderca był ukryty w domu rodziny Cong, zanim przyjechał Zhang Yuchun... – Xie Lanshan nagle zrobił się poważny i mówił stanowczo, z pewnym siebie spojrzeniem.
    - Mam pewną teorię.
    - Co za zbieg okoliczności, ja też mam teorię – powiedział Shen Liufei, po czym dodał: - Słyszałem także, że władze miasta przyglądają się uważnie tej sprawie. Twój szef też naciska na jak najszybsze jej zamknięcie.
    Xie Lanshan fuknął niezadowolony.
    - A niech go.
    Shen Liufei skinął głową i kontynuował.
    - On na pewno nie poprze twojej teorii, zwłaszcza że nie masz czym jej podeprzeć. Zeznania Zhang Yuchuna są bezwartościowe wobec wszystkich twardych dowodów przeciwko niemu. On nadal jest głównym podejrzanym w tej sprawie.
    Xie Lanshan w pełni się z nim zgadzał.
    - Gdyby miał świadka, który mógłby udowodnić, że został wrzucony do rzeki, miałby szansę wyjść z tego cało.
    - Znalazłeś tego świadka? – zapytał Shen Liufei i wypuścił Xie Lanshana, po czym zaczął zapinać koszulę. Jego wyraz twarzy nadal był nieprzenikniony, jakby już znał odpowiedź na to pytanie.
    - Logika podpowiada mi, że znalazłem świadka dla Zhang Yuchuna, ale... serce wciąż nie chce w to uwierzyć. – Xie Lanshan także wstał, by się ubrać. Wyciągnął telefon, sprawdził godzinę, po czym ponownie uśmiechnął się do Shen Liufeia.
    - Poproszę cię, żebyś namalował mój portret, ale najpierw chciałbym, żebyś coś ze mną zrobił.


mantou* - biały, miękki rodzaj chleba lub bułki gotowanej na parze, popularny w północnych Chinach.

Hummer * - dawny amerykański producent samochodów terenowych, z siedzibą w Detroit, działający w latach 1992−2010.



Tłumaczenie: Antha

Korekta: Bella


***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze