Counterattack [PL] - Rozdział 193: Tortury [18+]

 

    Chi Cheng chwycił skute ręce chłopaka i unieruchomił je nad jego głową. Potem usiał na nim okrakiem i zaczął ocierać podbródek o pierś lekko przerażonego Wu Suo Weia. Uważnie obserwował jego reakcję, wpatrując się w niego wzrokiem pełnym pożądania.
    Chłopak czuł, jak twardy członek Chi Chenga ociera się o jego uda i wyszeptał błagalnym tonem:
    – Naprawdę bardzo za tobą tęskniłem. Mógłbyś odpuścić mi karę?
    Każdego mężczyznę można uwieść takim słodkimi słówkami, zwłaszcza, kiedy wypowiada je osoba, którą ma w sercu.
    – Jak bardzo za mną tęskniłeś? – zapytał Chi Cheng.
    Chłopak uśmiechnął się szeroko i niezwykle czarująco.
    – Myślałem o tobie każdego dnia, w dzień i w nocy, a najintensywniej wtedy, kiedy robiłem sobie dobrze.
    Chi Cheng prawie uległ jego słowom.
    – To dlaczego do mnie nie przyszedłeś?
    Wu Suo Wei postanowił wymigać się od odpowiedzi.
    – A ty? Tęskniłeś za mną?
    Mężczyzna musnął zębami jego podbródek i wyszeptał seksownie niskim głosem:
    – Bardzo za tobą tęskniłem, a najbardziej za twoim tyłkiem. Wiesz… im bardziej jestem na ciebie zły, tym mocniej za tobą tęsknię. Mam ochotę kochać się z tobą tak intensywnie, żebyś już nigdy nie odważył się spojrzeć na kogoś innego. – Po tych słowach wsunął dłoń między jego uda, a jego palce musnęły wrażliwy punk między pośladkami chłopaka.
    Po dwóch miesiącach abstynencji ciało Wu Suo Weia było bardzo wrażliwe. Od delikatnego muśnięcia opuszkiem palca jego plecy się wygięły, a w oczach błysnęło podniecenie.
    Chi Cheng spojrzał na jego seksownie wykrzywioną twarz i zażartował:
    – Naprawdę jesteś spragniony.
    – Sam jesteś spragniony – odpowiedział Wu Suo Wei.
    Po tych słowach obie jego nogi zostały przywiązane do ramy łóżka, przez co biodra uniosły się w powietrze. Chłopak wiedział, że może spodziewać się wszystkiego, dlatego desperacko próbował się uwolnić.
    – Nie wiąż mnie. Puść!
    Chi Cheng uśmiechnął się chwytając jego męskość. Oczywiście zignorował wszystkie prośby i błagania, odpowiadając na nie surowym głosem:
    – Bądź grzeczny, tym razem musisz zostać ukarany.
    Wu Suo Wei zmarszczył brwi w geście protestu, a Chi Cheng momentalnie posmutniał i zapytał:
    – Sam powiedz… Zasłużyłeś na karę?
    Chłopak nie odpowiedział.
    – To jak będzie, wytrzymasz ten jeden raz? – dodał Chi Cheng.
    Wu Suo Wei przez chwilę bił się myślami, aż w końcu przytaknął skinieniem głowy. Mężczyzna tylko na to czekał, otworzył szufladę i wyciągnął z niej przygotowane wcześniej rekwizyty. Kiedy chłopak zobaczył świecę, natychmiast krzyknął:
    – Nie, nie, boję się gorąca!
    – A nie bałeś się mnie okłamywać?
    – Bałem się i dlatego nie miałem odwagi powiedzieć ci prawdy.
    – Kiedy prawda wyszła na jaw, też mi nic nie powiedziałeś.
    – Ja… och! – Wu Suo Wei chciał się wytłumaczyć, ale Chi Cheng zamknął mu usta pocałunkiem, mocnym i głębokim, a ich języki splotły się, kierowane pragnieniem i tęsknotą. Napięte ciało chłopaka szybko się rozluźniło, w głębi serca wiedział, że Chi Cheng go nie skrzywdzi, jedynie chce go nastraszyć.
    Powoli ich wargi się od siebie oddaliły. Chi Cheng włożył do ust kostkę lodu i powoli zaczął sunąć nią po rozgrzanej skórze chłopaka. Uczucie przeszywającego zimna szarpnęło piersią Wu Suo Weia i jęknął przeciągle. Chi Cheng nie zważając na jego reakcję pocierał lodem wokół jego sutka. Biodra chłopaka zadrżały i cały pokrył się gęsią skórką.
    – Zimno, przestań!
    Chi Cheng sunął w dół prosto do pośladków, między którymi była tak wypielęgnowana przez niego dziurka, na którą spojrzał płonącym wzrokiem. Wu Suo Wei zarumienił się po uszy i chwycił go za włosy.
    – Przestań się gapić!
    – Dwa miesiące wystarczyły, żebyś zrobił się taki wstydliwy?
    – Pieprz się!
    – Masz siłę protestować? To znaczy, że wcale się nie boisz.
    Chi Cheng uśmiechnął się i położył kostkę lodu na środek dziurki, po czym lekko wepchnął ją do środka. Wu Suo Wei był oszołomiony doznaniem i próbował ruchem bioder wypchnąć z siebie lód, jednak został powstrzymany surową reprymendą.
    – Nawet nie próbuj.
    Chłopak kręcił się jak wściekły.
    – Zimno… to takie nieprzyjemne.
    Chi Cheng klepnął go w tyłek i powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu:
    – Przestań się wiercić.
    – To nie tak, że robię to specjalnie, jakoś tak samo wychodzi… aaach!
    Chi Cheng klepnął go w pośladek, a Wu Suo Wei zaczął się jeszcze bardziej kręcić i dodatkowo drżeć na całym ciele. Jęczał przy tym płaczliwym głosem, co tylko podsycało żądzę mężczyzny i sprawiało, że miał ochotę torturować go jeszcze bardziej.
    – Nie zniosę tego… – płakał chłopak marząc, by nadeszła fala ciepła, która go ogrzeje.
    Język Chi Chenga pojawił się w samą porę. Błogie ciepło niemal wypaliło zakończenia nerwowe na skórze Wu Suo Weia, a gdy po chwili poczuł, że ten język się w nim zanurzył, jęknął głośno i spojrzał na swojego faceta pełnym pożądania, cholernie seksownym wzrokiem.
    – Tak dobrze… głębiej… wejdź głębiej!
    Po chwili duża dłoń Chi Chenga zaczęła masować każdy centymetr ciała Wu Suo Weia sprawiając, że niemalże topiło się pod jego dotykiem. Odpowiednio zadbał o każdy z wrażliwych punktów, by maksymalnie rozluźnić jego ciało. Gdy chłopak był zrelaksowany, intensywność pieszczot wzrosła dwukrotnie.
    Chi Cheng zapalił świecę, przechylił ją o czterdzieści pięć stopni, by kropla wosku kapnęła na szyję Wu Suo Weia. Chłopak wrzasnął czując, że skóra go piecze.
    – Gorące! Ej!
    Chi Cheng obrócił świecę i kolejna kropla spadła, tym razem na sutek chłopaka. Wu Suo Wei wygiął szyję z grymasem bólu na twarzy. A gdy zobaczył świecę nad swoim podbrzuszem, zaczął się szarpać i błagać:
    – Nie rób tego, to parzy!
    Chi Cheng przycisnął jego ręce do łóżka i zaczął okrążać świecą jego sutek, po czym ją przechylił, by strumień wosku rozlał się na nabrzmiały pączek. Wu Suo Wei zaczął płakać i próbował wyrwać skute ręce z uścisku mężczyzny. Jego szyja wygięła się w łuk i pokazały się na niej żyły. Jego twarz wykrzywiona w bólu i zroszona łzami wydawała się Chi Chengowi cholernie kusząca.
    Mężczyzna uszczypnął sutek i zbliżył do niego świecę, a Wu Suo Wei rozpaczliwie błagał go o litość.:
    – Tylko nie to, jestem tam bardzo wrażliwy… proszę!
    Te słowa jedynie dolały oliwy do ognia. Chi Cheng patrzył mu w oczy, gdy przechylał świecę. I nagle chlup… Ogromna kropla wosku skapnęła na sutek Wu Suo Weia. Chłopak krzyknął, a w przez tak gwałtowną i silną stymulację jego nabrzmiały członek pokrył się wilgocią. Chi Cheng odczytał sygnał i dział dalej. Z szelmowskim uśmieszkiem na ustach podniósł świecę i… kap! Kropla wosku spadła na drugi sutek. Biodra chłopaka wygięły się z bólu, a jego pośladki zrosił pot. Widząc go takiego Chi Cheng miał ochotę dręczyć go jeszcze bardziej. Nagle Wu Suo Wei zobaczył, jak mężczyzna zatrzymał świecę na wysokości jego pachwiny, szturchając nią lekko o jego twardą męskość.
    – Nie! – wrzasnął i dłońmi próbował zasłonić swojego członka.
    Chi Cheng spojrzał na niego surowym wzrokiem i powiedział stanowczym głosem.
    – Zabieraj ręce.
    Jednak Wu Suo Wei nie zamierzał się poddać i odważnie stawiał opór. Nagle Chi Cheng sięgnął po przygotowany wcześniej skórzany pasek i uderzył nim wnętrze ud chłopaka. Wu Suo Wei krzyknął z bólu i się rozpłakał. Jednak Chi Cheng pozostał niewzruszony i uderzył wnętrze drugiego uda.
    – Boli? – zapytał, a gdy chłopak ze łzami w oczach kiwnął głową, rozchylił jego pośladki i uderzył w to jakże delikatne miejsce. Nie były to mocne uderzenia, ale za to częste i bezlitośnie precyzyjne.
    – Przestań się wiercić i lepiej zastanów się nad swoimi poczynaniami.
    Chłopak czuł, że jego ciało płonie, a co najgorsze, kropla wosku skapnęła na jego wciąż twardego i nabrzmiałego członka. Wu Suo Wei był tym tak bardzo zaskoczony, że jęknął:
    – Och… hej!
    Chi Cheng nie słuchał jego krzyków i bezlitośnie wymierzał karę. Wosk skapnął na sam czubek rozgrzanego do czerwoności konaru, oblał jądra, a na koniec rozlał się w szczelinę między pośladkami chłopaka. Gdy Chi Cheng uwolnił mu nogi, na prześcieradle odbiły się woskowe ślady przypominające kształtem różę.
    Wu Suo Wei cały był zlany potem i głos mu się rwał od ciągłego łkania:
    – Już dłużej tego nie zniosę!
    – Zrozumiałeś, co zrobiłeś źle? – zapytał Chi Cheng.
    – Tak… Nigdy więcej cię nie okłamię…
    Słysząc to wyznanie mężczyzna uniósł jego pośladki prostopadle do łóżka zmuszając go, by patrzył, jak zamierza zabawić się jego tyłkiem.
    – Nie! Nie! – krzyknął Wu Suo Wei bojąc się, że kropla wosku skapnie mu na twarz. Ta obawa malująca się w jego oczach obudziła w Chi Chengu bestię. Wbił palce w dziurkę, rozszerzył ją i wlał do jej wnętrza gorący wosk.
    Wu Suo Wei stracił nad sobą kontrolę i wystrzelił z siebie potężną ilość spermy, a podniecony do granic Chi Cheng wypełniał woskiem jego wnętrze, ale to mu nie wystarczało. Wziął pasek i smagał nim pośladki chłopaka, który odchodził już od zmysłów.
    Wu Suo Wei cały drżał, gdy raz za razem porywała go fala rozkoszy. Wszędzie była jego sperma, a jego namiętne jęki wypełniły pokój. Zapomniał, że jeszcze chwilę temu zawstydzony oblał się rumieńcem, poddał się całkowicie doświadczaniu nowych doznań i jęczał z przyjemności, jaką odczuwał.
    – Cheng… wiem, że źle postąpiłem… Ach! Nie zrobię tego ponownie… Wybacz mi… ach! Umieram!
    W tym momencie Chi Cheng przestał go bić i ciało chłopaka się rozluźniło. Od dawna nie był poddany tak intensywnej stymulacji. Był wyczerpany, obolały i ciągle skuty. Chi Cheng uśmiechnął się, zdjął mu kajdanki i objął go.
    – Jesteś okropny – powiedział Wu Suo Wei. – Nie zamierzam dłużej z tobą mieszkać.
    – Czyżby? – zachichotał mężczyzna. – Widziałem, jak bardzo ci się podobało.
    Oczywiście chłopak nie zamierzał się do tego przyznać. Po wszystkim dowiedział się, że świece, których użył Chi Cheng, miały niską temperaturę topnienia, a ich wosk nawet nie poparzył mu skóry. Co więcej, były to świece, których używało się do zabiegów kosmetycznych i medycznych. Również klapsy, jakie dostał, nie były zbyt mocne i dobrze wiedział, że jego łzy płynęły bardziej z podniecenia niż bólu.
    – Chodź, umyję cię – powiedział Chi Cheng.
    Ciało chłopaka było pokryte woskiem, a Chi Cheng cierpliwie go z niego usuwał. Gdy było po wszystkim, obaj weszli do jacuzzi. Ciepłe bąbelki sprawiły, że Wu Suo Wei odpłynął, zmrużył oczy i nawet nie miał siły na rozmowę, wsłuchiwał się w czuły i łagodny głos Chi Chenga.
    – Może łatwiej będzie, jeśli powiesz mi, co myślisz, czego się obawiasz. Nie duś tego w sobie.
    Chłopak spojrzał na niego i przybrał bardzo poważną minę, ale nic nie odpowiedział.
    – Jestem aż tak straszny?
    Zamiast odpowiadać chłopak zacisnął usta i wytrzeszczył oczy. To chyba oczywiste!
    Wyraz jego twarzy szczerze rozbawił Chi Chenga, z radości ochlapał Wu Suo Weia wodą. Chłopak się zagotował i zaczął go bić, a on cierpliwie mu na to pozwalał. Gdy już się wyładował, przytulił Chi Chenga, który także go objął i powiedział:
    – W przyszłości to ja będę oszczędny, a ty będziesz żył pełnią życia.
    Te słowa wzruszyły Wu Suo Weia. Spojrzał w oczy ukochanego i go pocałował.
    Spędzili w jacuzzi kilka miłych chwil, a potem przenieśli się do łóżka. Stłumione światło w sypialni, szum oceanu za oknem i odgłos fal uderzających o brzeg, to wszystko sprawiło, że ich serca zaczęły mocniej bić.
    – To wcale mi się nie podobało – wypalił Wu Suo Wei, bo był wyjątkowo niezadowolony z kary, jaką otrzymał. – Nie lubię takich zabaw.
    Chi Cheng uśmiechnął się i zapytał:
    – A jakie zabawy lubisz?
    Chłopak spojrzał na niego i zadziałał błyskawicznie, wskoczył na Chi Chenga, przyciskając go do łóżka.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





  Poprzedni👈             👉 Następny

Komentarze