Zanim Jiang Xiao Shuai zdążył dotknąć ręką drzwi, te się otworzyły i stanął w nich Guo Chengyu. Doktor planował najpierw się uspokoić i wymyślić powód, dla którego tu przyszedł, a dopiero potem zapukać do drzwi, jednak Guo Chengyu nie dał mu na to czasu. Gdy drzwi się otworzyły, właściciel domu zobaczył przerażoną twarz swojego gościa.
Wszystkie emocje, złość, strach i oburzenie wezbrały w Jiang Xiao Shuaiu, nie przejmował się już swoim wizerunkiem i zaczął krzyczeć na Guo Chengyu:
– Ty podły draniu! Lubisz sobie pożartować z innych, co? Zawsze wykorzystasz czyjąś słabość. Dobrze się przy tym bawisz? Dobrze? – Krzycząc kopał go i uderzał pięściami. Guo Chengyu stał spokojnie, pozwolił mu się wykrzyczeć i dać upust złości. Po chwili go objął, podniósł i zaniósł do sypialni.
I oto Guo Chengyu dostał to, czego chciał, miał Jiang Xiao Shuaia w swoim łóżku. Jednak nadal trzymał na wodzy swoje pożądanie i nie rzucił się, by pożreć na doktora, jedynie mu się przyglądał.
Jiang Xiao Shuai miał na sobie koszulę w dość neutralnym odcieniu, przez co jego twarz wyglądała niewinnie. Gdy już się uspokoił, jego oczy złagodniały, a lekko wydęte usta dodawały mu uroku. Nie wiadomo, czy zorientował się dopiero teraz, czy wyczuł wcześniej, że jest obserwowany, spojrzał na Guo Chengyu i zapytał:
– Dlaczego się na mnie gapisz?
Mężczyzna delikatnie pogłaskał jego policzek, a on próbował uciec przed jego dotykiem.
– Lubię cię.
Doktor odwrócił od niego wzrok i burknął:
– Nie mnie jednego.
Guo Chengyu zaśmiał się i mocno go przytulił.
– Jesteś pierwszym mężczyzną, który naprawdę mi się spodobał.
I to była szczera prawda. Jeszcze nikt tak nie działał mu na nerwy, nie kazał mu cierpliwie czekać, pozwolił obserwować siebie i doświadczać, jak działa na jego serce.
– Za to ty nie jesteś moim pierwszym.
– Nic nie szkodzi – powiedział z uśmiechem Guo Chengyu. – Wystarczy, że będę twoim ostatnim.
Po tak szczerym wyznaniu Jiang Xiao Shuai nie mógł już dłużej tłumić swoich uczuć i czarująco się uśmiechnął.
– To było takie drętwe.
– To raczej tobie zdrętwiała pewna część ciała. Pozwól, że zerknę.
I zaczął go łaskotać, a doktor był bardzo wrażliwy na łaskotki. Po chwili tarzał się po podłodze i śmiał tak głośno, aż zrobił się czerwony. Były momenty, że ledwo łapał powietrze. Guo Chengyu widywał ludzi, którzy boją się łaskotek, ale pierwszy raz spotkał kogoś, kto bał się ich aż tak bardzo.
– Z tak wrażliwym ciałem masz pewnie silny popęd seksualny?
Jiang Xiao Shuai jakby czekał na to pytanie.
– I to jak, od dawna mam ochotę cię przelecieć.
Guo Chengyu uśmiechnął się i uszczypnął go w policzek.
– Śnij dalej.
Doktor nie zamierzał się poddać.
– A co, nie mogę? Skoro tobie po głowie chodzą takie myśli, to mi też mogą. Czym się od ciebie różnię?
– Nie powiedziałem, że nie możesz o tym myśleć, każdy ma prawo do marzeń. I niezależnie od wszystkiego nie mogę kontrolować twoich myśli.
Jiang Xiao Shuai był coraz bardziej zirytowany i w przypływie złości wyjawił sekret Wu Suo Weia.
– Wei przeleciał Chi Chenga, czemu ty nie mógłbyś choć raz poświęcić swojego ciała?
Wyraz twarzy Guo Chengyu nagle się zmienił.
– Co powiedziałeś?
Doktor spodziewał się, że jego rozmówca będzie zaskoczony taką nowiną, ale nie spodziewał się, że aż tak bardzo. Poczuł się zakłopotany i zaczął się bronić.
– To on został wydymany, dlaczego się złościsz?
– Nie złoszczę się – odpowiedział Guo Chengyu, próbując stłumić śmiech. – Jestem ciekaw, gdzie usłyszałeś taką plotkę.
– Plotkę? – zaperzył się doktor, który był w tej chwili szalenie dumny ze swego ucznia. – Sam to przyznał, to nie jest żadna plotka.
– On, czyli kto? Żelazna Głowa, tak? Uwierzyłeś mu? Nawet gdyby szczerze w to wierzył, to przecież Cheng mógł go oszukać. Znam go aż za dobrze, to diabeł kuty na cztery kopyta.
Doktor nie zamierzał się z nim kłócić i sięgnął po dowód. Potajemnie zgrał nagranie na swój telefon. I choć nie chciał zdradzać tajemnicy swojego ucznia, to w tej chwili był zdesperowany. Po odtworzeniu nagrania bał się, że Guo Chengyu mu nie uwierzy, dlatego wszystko mu najpierw wyjaśnił.
Zważywszy na fakt, że to Guo Chengyu rozbił butelkę z afrodyzjakiem, dobrze wiedział, jak mocne działanie miał ten olejek i powinien uwierzyć, że było jak powiedział doktor. Jednak gdy wysłuchał nagrania, doszedł do wniosku, że to tylko kilka zdań wyrwanych z kontekstu.
– I co? Teraz mi wierzysz? – zapytał Jiang Xiao Shuai.
– Tak, tak – przytaknął mężczyzna.
– Tylko pamiętaj, nie mów o tym Chi Chengowi, bo narazisz na nieprzyjemności Weia.
– Nie martw się, nie jestem plotkarzem, jak co poniektórzy.
– O kim mówisz? – zapytał doktor marszcząc brwi.
W odpowiedzi Guo Chengyu ugryzł go w ucho. Doktor wyrwał się, odsunął go od siebie i wycedził wściekłym tonem:
– Przyszedłem tu spać, nie myśl, że cokolwiek zrobimy, zanim zdecydujemy, kto będzie na górze. Do tego czasu trzymaj swojego kutasa na smyczy.
– Powiedz to jeszcze raz, to słowo na K. – Guo Chengyu uwielbiał, kiedy doktor przeklinał.
Kutas w zdaniu gładko wypłynął z usta Jiang Xiao Shuaia, ale nie był w stanie wypowiedzieć tylko tego słowa, przez co poczuł się dziwnie zawstydzony.
– Idź spać! – krzyknął i naciągnął kołdrę pod sam nos. Guo Chengyu pocałował go w czoło i nie wykonał żadnego ruchu. Był gotów czekać nadal, bo nie chciał go skrzywdzić. W jego sercu i myślach Shuai był niczym kwiat, piękny i delikatny, który potrzebuje czułej opieki i miłości.
Następnego dnia po południu Chi Cheng towarzyszył swojemu szefowi na spotkaniu. W drodze powrotnej miał ochotę zapalić, ale niestety nie miał przy sobie zapalniczki. Podjechał do sklepu, wziął dwa opakowania fasoli i podszedł do kasy.
– Poproszę jeszcze zapalniczkę.
– 80 juanów – powiedział sprzedawca.
– Ile kosztuje zapalniczka?
– 14 juanów.
– Nie możesz mi jej sprzedać za 7?
– Kosztuje 14 juanów.
– Może odpuść mi tych 7 juanów. Nie mam przy sobie drobnych.
– Mogę wydać z większej kwoty. – Uśmiechnął się sprzedawca.
– W takim razie wezmę zapałki.
Gdy skończył pracę, na zewnątrz było już ciemno, zaczynały się popołudniowe godziny szczytu, dlatego Chi Cheng zdecydował się pojechać dłuższą drogą, miej obleganą. Wzdłuż ulicy, którą jechał, stały dziwki, a on dobrze wiedział, że jeśli się zatrzyma, od razu do niego podbiegną. Nagle kobieta po trzydziestce wybiegła na ulicę i wskoczyła prosto pod jego samochód. Chi Cheng nadepnął na hamulec, a potem otworzył okno. Do jego nozdrzy dotarł zapach perfum i pudru.
– Przystojniaku, zapraszam do nas, mamy wszystko, czego potrzebujesz.
– Darmową usługę też?
Kobieta zamarła w bezruchu kompletnie zbita z tropu. W tym czasie Chi Cheng nacisnął pedał gazu, zabuksował kołami i odjechał zostawiając zaskoczoną burdel mamę w tumanach kurzu.
Wu Suo Wei został dzisiaj dłużej w pracy, bo miał firmową kolację. Chi Cheng był głodny i spłukany, dlatego postanowił odwiedzić przyjaciela i wprosić się na kolację. Gdy zaparkował przed jego domem, wyjął papierosa i zorientował się, że zostawił zapałki w pracy. Podniósł z ziemi dwa kamienie, wykrzesał z nich iskry i podpalił papierosa. Po wszystkim wyrzucił kamienie. To było niezłe – pomyślał.
Guo Chengyu stał w drzwiach i bacznie go obserwował.
– Musiałeś tu przyjechać, żeby zapalić? – zapytał zapraszając go do środka.
– A co innego mógł zrobić taki biedak jak ja?
– Co masz na myśli?
Chi Cheng opowiedział mu o swojej sytuacji finansowej. Oczywiście jego przyjaciel od razu zaczął się z nim drażnić, a on nie zamierzał być mu dłużny i zapytał:
– Doktorek był u ciebie wczoraj w nocy, co?
– Tak, przyszedł do mnie.
– Nie zrobiliście tego, prawda? – zapytał Chi Cheng z drwiącym uśmieszkiem na ustach.
– Skąd wiesz?
– Zauważyłem jego dowód na twoim łóżku, co znaczy, że tu był, a gdybyście to zrobili, to nie byłby w stanie wyjść z twojego łóżka.
– Bystrzak z ciebie. – Guo Chengyu szturchnął go w brzuch i obaj poszli w stronię kuchni.
Podczas kolacji Guo Chengyu napełniał miskę przyjaciela, dbając by najadł się do syta. Chi Cheng nie odmawiał, ale w domu nie głodował, bo Wu Suo Wei dbał, by zawsze zjedli trzy porządne posiłki. Jakby nie było, podstawą udanego pożycia seksualnego jest dobre zdrowie.
Nagle Guo Chengyu coś sobie przypomniał.
– Słyszałem, że Wu Suo Wei cię przeleciał.
– Gdzie to usłyszałeś? – zapytał Chi Cheng krztusząc się jedzeniem.
Jednak jego najlepszy przyjaciel nie odpowiedział mu na to pytanie, sięgnął po telefon i odtworzył mu nagranie, które potajemnie ściągnął z telefonu doktora.
Chi Cheng wysłuchał nagrania, ale nie skomentował, chwycił za kieliszek i wypił jego zawartość na raz.
Wei Wei, Wei Wei znowu będzie świecą wiązanie i inne sprawy 🤣🤣🤣🤣🤣
OdpowiedzUsuń