Przez kilka dni Wu Suo Wei i Jiang Xiao Shuai nie odstępowali się na krok. Przy doktorze chłopak nie kontaktował się z Chi Chengiem i bez przerwy na niego narzekał, ale jak tylko doktor znikał mu z oczu, od razu dzwonił do swojego faceta i bezwstydnie flirtował z nim przez telefon.
I kiedy Wu Suo Wei bawił się w najlepsze, Jiang Xiao Shuai szczerze się o niego martwił. Pomyślał, że skoro chłopak zamieszkał u niego, Chi Cheng przyjdzie, żeby zabrać go do domu. Jednak tak się nie stało, co oznaczało, że był draniem i nie zależało mu na Wu Suo Weiu.
Gdy spędzał czas z przyjacielem, nie miał ochoty kontaktować się z Guo Chengyu, a tym bardziej go odwiedzać. Nie chciał, żeby Wu Suo Wei poczuł się źle, gdyby przypadkiem zobaczył ich razem.
Kiedyś Jiang Xiao Shuai unikał Guo Chengyu jak ognia, zwłaszcza jego końskich zalotów, ale po kilku dniach rozłąki zaczął za nim tęsknić. Jest jedno chińskie powiedzenie, które idealnie opisuje tę sytuację: „Mężczyźni są jak okres. Myślimy o nich, gdy ich nie ma, a irytują nas, gdy są.”
Jednak z nich wszystkich najbardziej cierpiał Chi Cheng, bo jego tęsknota za Wu Suo Weiem osiągnęła makabrycznie wysoki poziom. Byli w normalnym związku, a zachowywali się jak sekretni kochankowie. Wu Suo Wei spędzał czas z kimś innym, a on nie mógł ani do niego zadzwonić, ani się z nim spotkać. Najgorzej było w nocy. Czuł pustkę, jakby został wydrążony od środka. Dzwonił do niego, ale ten odrzucał jego telefony.
Również dla Wu Suo Weia nie było to łatwe. Kiedy upewnił się, że doktor śpi, wziął telefon, poszedł do kuchni po mleko i wszedł do łazienki zamykając za sobą drzwi. Napełnił wannę wodą, a po chwili cała łazienka zaparowała. Rozsiadł się wygodnie w wannie i rozpoczął video rozmowę z Chi Chengiem.
– Skończyłeś już? – zapytał rozgoryczony mężczyzna.
– Nie mogę się spieszyć, bo wtedy od razu odkryje, że to oszustwo. Shuai jest mądry, od razu się zorientuje.
– Dam ci jeszcze trzy dni, potem upiję twojego mistrza i przywiążę go do łóżka Chengyu.
– Nawet nie próbuj się ze mną targować. Pomagam twojemu przyjacielowi, pamiętasz? Sam mi powiedziałeś, że dzięki temu spłacę swoje długi. Już wszystko zaplanowałem i naprawdę włożyłem w to wiele wysiłku, nie próbuj zrujnować mojego planu.
– Twój plan wymaga zbyt wielu poświęceń, a cel nie jest tego wart.
– Trzy dni to za mało, daj mi pięć.
– Wytrzymam bez ciebie jeszcze tylko trzy dni. A ty rób, co chcesz.
Chłopak sięgnął po karton mleka, który ze sobą przyniósł, by się odrobinę posilić. W ciągu dnia jadł niewiele udając, że z rozpaczy nie ma apetytu, dlatego nadrabiał w nocy. A mleko było pożywne i łatwo dostępne. Wypił szybko kilka łyków, a nad ustami pojawił mu się biały wąs.
– Obliż usta, masz na nich mleko – powiedział Chi Cheng.
Chłopak wystawił język i oblizał usta. Ten widok odpalił wszystkie bomby w sercu mężczyzny.
– I jak, mam coś jeszcze?
– Tak.
Wu Suo Wei ponownie się oblizał.
– Chcę cię wyruchać.
Chłopak zmrużył odważnie oczy i zbliżył się do telefonu, po czym wyszeptał:
– To przyjdź tu. Przecież możesz wszystko. Spróbuj tu do mnie teraz przylecieć.
– Za trzy dni to właśnie zrobię.
Wu Suo Wei uśmiechnął się zadowolony, bo skoro dopiero za trzy dni wróci do jaskini tygrysa, to teraz mógł się z nim odrobinę podrażnić. Ułożył się seksownie w wannie i powiedział:
– A co, jeśli nie wytrzymam tak długo?
– Naprawdę chcesz się ze mną drażnić? Nie boisz się, że naprawdę zapukam do drzwi mieszkania doktorka?
Chłopak uśmiechnął się mrużąc oczy.
– Nie pozwoliłbyś, by moje wysiłki poszły na marne.
Chi Cheng miał ochotę wbić kutasa w usta, z których wypływają tak bezczelne słowa.
– Jesteś gotów na to, co cię spotka?
Wu Suo Wei westchnął i z seksownym uśmiechem na ustach skierował telefon najpierw na szyję, potem na zaczerwienioną klatkę piersiową i wyjęczał:
– Pamiętaj, że cierpię tak samo jak ty.
Chi Cheng dobrze wiedział, że on robił to specjalnie. Chłopak rozpoczął tę grę i nie miał innego wyjścia, jak ją kontynuować. Zwykle nie miał odwagi tak otwarcie flirtować z Chi Chengiem, dlatego postanowił wykorzystać szansę i dać upust swojej kokieteryjnej naturze.
– Chcę zobaczyć twojego kutasa.
Mężczyzna spełnił jego prośbę i ustawił telefon naprzeciwko swojego krocza, tak by pobudzony potwór między jego nogami był dobrze widoczny. Oddech Wu Suo Weia zaczął się rwać.
– Pokaż mi swój tyłek – rzucił Chi Cheng.
– Nie ma mowy – drażnił się z nim chłopak.
– Bądź grzeczny – odpowiedział delikatnie Chi Cheng. – Połóż telefon na wannie i uklęknij.
Wu Suo Wei za nic nie chciał robić tak zawstydzającej pozy, ale kiedy pomyślał, że jego ukochany się wścieknie, odrzucił na bok dumę i uklęknął.
– Przesuń tyłek bliżej telefonu, bo nie widzę wyraźnie.
Chłopak przysunął się bliżej, zgodnie z prośbą.
– Teraz rozchyl pośladki.
Wu Suo Wei spojrzał w telefon i widząc pełną pożądania twarz swojego mężczyzny poczuł się spełniony. Po chwili zawahania złapał za pośladki i je rozchylił, odsłaniając niezwykle ponętne i delikatne miejsce. Oczy Chi Chenga zapłonęły.
– Tak dobrze? – zapytał chłopak.
– Włóż tam palec i rozciągnij. Chcę zobaczyć, jak wyglądasz w środku.
I to był moment, kiedy Wu Suo Wei udzielił najgorszej odpowiedzi z możliwych.
– Nie dam rady. Od kilku dni się tam nie dotykałem i zrobiło się ciasno.
Kto jest w stanie sobie wyobrazić, jak się poczuł Chi Cheng, słysząc taką odpowiedź? No kto?
Gdy atmosfera między nimi była rozgrzana do czerwoności, w przedpokoju dało się słyszeć kroki.
– Wei Wei!
Chłopak spanikował. Chwycił telefon i karton mleka i wyrzucił je przez okno. Chi Cheng najpierw usłyszał głośny trzask, a potem sygnał się urwał. Wiedział, że przed nim cholernie trudna noc, którą musiał jakoś przetrwać.
Wu Suo Wei zanurzył głowę w wannie, próbując się uspokoić i wymyślić plan awaryjny. Doktor zawołał go jeszcze kilka razy, ale nikt mu nie odpowiedział. Był tak przerażony, że wyważył drzwi.
– Wei! – krzyknął i wyciągnął chłopaka z wody. Otworzył mu usta i wylał z nich wodę, po czym zaczął sztuczne oddychanie. Był tak spanikowany, że przerwał i zaczął biegać od pokoju do łazienki próbując wymyślić, jak pomóc przyjacielowi.
Tymczasem Wu Suo Wei nadal trzymał się roli. Był wdzięczny, że doktor przerwał reanimację, bo omal nie zwymiotował i aby powstrzymać go przez jej wznowieniem, jęknął słabo. Doktor spojrzał na nieprzytomnego przyjaciela i czuł, jak zimny pot pokrywa jego ciało.
Chłopak delikatnie uchylił powieki i zobaczył, w jakim stanie jest Jiang Xiao Shuai i pomyślał: Guo Chengyu, nie spieprz tego, bo inaczej cię zabiję!
Następnego dnia doktor zawiózł Wu Suo Weia do szpitala na kompleksowe badanie i wydał na to sporo pieniędzy. Oczywiście chłopak płakał w duchu, że taka kasa została zmarnowana. Uspakajał się myślą, że uzna to jako prezent.
Po południu Jiang Xiao Shuai postanowił pojechać do Chi Chenga. Gdy spotkał go na schodach komisariatu, bez słowa go spoliczkował, po czym powiedział:
– Wei popełnił samobójstwo.
Gra aktorska Wu Suo Weia była naprawdę świetna, ale Chi Cheng w niczym mu nie ustępował.
– Nie żyje? – powiedział beznamiętnie, choć jego serce ścisnęło się w rulon.
Doktor się zagotował i złapał go za kołnierz koszuli.
– Myślisz, żebym tu przyszedł, gdy nie żył? Gdyby się zabił, znalazłbym kogoś, kto cię wykończy, a potem zrobiłbym co w mojej mocy, żeby pochować cię razem z nim.
Tak szarpał koszulę Chi Chenga, że oderwał dwa guziki odsłaniając jego umięśnioną klatę. Mężczyzna spojrzał na swój odsłonięty tors, a potem znacząco na doktora. Jiang Xiao Shuai odrobinę się przestraszył i puścił koszulę.
– Chi Cheng, jesteś prawdziwym draniem!
Mężczyzna nie odpowiedział od razu, najpierw sięgnął po papierosa i go zapalił.
– Powiedz, co on takiego zrobił?
– Prawie się utopił.
Chi Cheng wiedział, że chłopak miał sytuację pod kontrolą, ale i tak poczuł niepokój. Był pewien, że ten jego uparty głuptas opił się wody. Jednak trzymał się roli, wypuszczając leniwie dym z ust. Nawet doświadczony psycholog nie zauważyłby, jak bardzo jest teraz przejęty.
Po chwili ciszy Chi Cheng się zaśmiał, co całkowicie zbiło z tropu doktora.
– Co z ciebie za człowiek? – powiedział z wyrzutem Jiang Xiao Shuai.
– Bez względu na to, jak długo będzie moczyć się w wannie, nie będzie miał tak jasnej skóry jak twoja.
Jiang Xiao Shuai poczuł, że krew zamarzła mu w żyłach, za to Chi Cheng kontynuował:
– Co by nie zrobił, zawsze będzie rozwiązłym dupkiem. Nie może się z tobą równać. A poza tym, każdy ma ochotę na to, czego jeszcze nie próbował.
– Jesteś taki płytki.
– Jak każdy facet – zaśmiał się Chi Cheng wzruszając ramionami. – A ty? Wolisz świeże kruche mięso, czy stare i żyłowate, którego nie da się pogryźć?
Dla doktora to było za wiele i wybuchł.
– Chcesz powiedzieć, że byłeś z nim tylko dla seksu? Że nic do niego nie czułeś?
– Jak to nic do niego nie czułem? Gdyby tak było, to zerwałbym z nim wcześniej. I właśnie przez uczucie, jakie do niego żywiłem, do tej pory tego nie zrobiłem. Oczywiście w niczym mi to nie przeszkadzało, by podziwiać ciebie. Czasem myślałem o tobie podczas seksu.
Jiang Xiao Shuai cofnął się o kilka kroków, bo te słowa były wyjątkowo perfidne. Był przerażony, bo przecież sam zakochał się w skurwielu, który robił, co chciał i z niczego się nie tłumaczył, zmuszając go tym do uległości. Nie chciał, żeby jego przyjaciel przechodził przez to samo, zebrał się w sobie i powiedział:
– Nigdy nie polubię kogoś takiego jak ty!
– Nie musisz, nie zamierzam rywalizować z Chengyu.
– To czego chcesz?
– Nie potrafię tego wyjaśnić, ale zawsze lubiłem sypiać z partnerami Chengyu. I mam ochotę na ciebie, jesteś taki niedostępny, zadziorny. Przyciągnąłeś tym do siebie Chengyu i mnie.
Twarz doktora najpierw zbladła, potem zrobiła się czerwona. Chi Cheng westchnął i dodał:
– Byłoby cudownie, gdyby Wei był tak powściągliwy jak ty, wtedy nie straciłbym nim zainteresowania.
– Lepiej o mnie zapomnij! – krzyczał Jiang Xiao Shuai. – Wcale nie jestem tak niewinny, jak ci się wydaje! Spałem z niezliczoną ilością facetów!
– Ze mną nie spałeś, czas to nadrobić.
– Przestań mnie denerwować! Kiedy się wścieknę, jestem nieobliczalny!
Chi Cheng spojrzał na niego z szelmowskim uśmieszkiem na twarzy.
– Spałeś z tyloma facetami, czego tu się bać?
Doktor zapowietrzył się ze złości i nie był w stanie wydusić z siebie choćby słowa.
– Szkoda, że nie nauczyłeś swojego ucznia, jak strzec swej godności i czystości – zakpił Chi Cheng.
Jiang Xiao Shuai nie wytrzymał i uderzył go z pięści w brzuch.
– Mam prośbę, lepiej do mnie nie przychodź. Im częściej cię widzę, tym mniejszą mam ochotę widzieć Weia – odpowiedział mężczyzna.
Doktor omal nie dostał wylewu, ale opanował się i wydusił z siebie prośbę:
– Idź do Weia, jest teraz w opłakanym stanie psychicznym.
Chi Cheng zgasił papierosa, pochylił się przysuwając twarz do twarzy Shuaia, zachowując jednak bezpieczną odległość.
– Skoro tak twierdzisz, to chętnie się z nim spotkam.
Tłumaczenie: Antha
Korekta: Nikkolaine
Komentarze
Prześlij komentarz