Wu Suo Wei jechał samochodem i nucił pod nosem. Nagle na jego szybie wylądowało jajko, żółtko rozgryzło się, a skorupka jajka przykleiła się do szyby. Po chwili zawiał wiatr i rozmazał wszystko jeszcze bardziej sprawiając, że przednia szyba jego auta wyglądała obrzydliwie.
– Kurwa, kto to zrobił?
Nagle na jego auto spadło jeszcze więcej jajek i wszystkie uderzyły w przednią szybę. Chłopak nie miał nawet szansy użyć spryskiwacza. Po chwili widział przed sobą tylko biały maziaj. Pomyślał, że pewnie ktoś próbuje go okraść. Zanim połączył się z policją, jego auto zostało rozbite. Brzęk szkła i zgniecionego metalu roztrzaskał mu serce, bo to było nowe auto, prosto z salonu. Szybko opisał policji swoją sytuację, a gdy skończył, krzyknął:
– Zapłacę ci, tylko nie niszcz mi auta!
Dwóch osiłków zapukało w szybę.
– Wysiadaj.
Wu Suo Wei ani myślał, ale gdy jeden z nich wyciągnął młotek zamierzając rozbić szybę, szybko otworzył drzwi i krzyknął wysiadając:
– Co wy robicie? Wezwę policję!
Drugi osiłek w odpowiedzi zamachnął się, celując w jego głowę. Wu Suo Wei ledwo uniknął ciosu, a w odpowiedzi sam wyprowadził szybką kontrę, kończąc prawym sierpowym i kopniakiem, którym odrzucił przeciwnika co najmniej na metr.
Towarzysz osiłka był zaskoczony, bo myślał, że poradzą sobie we dwóch. Sam nie zamierzał się mieszać, ale nie spodziewał się, że Wu Suo Wei zna takie sztuczki. Zaszedł go od tyłu i złapał za kołnierz, po czym zaczął z powrotem wpychać go do samochodu. Chłopak nie dał się spacyfikować, złapał go za ramię, zastosował dźwignię i zmusił do uklęknięcia.
Obaj napastnicy spocili się z nerwów. Rzucili się na niego i zaczęli bić na oślep. Wu Suo Wei się nie poddawał. Myślał tylko o tym, że nie może dostać bęcków od kogoś innego niż Chi Cheng, bo ten ukarze go po stokroć bardziej. Na szczęście trening Chi Chenga się sprawdził. Gdyby kilka miesięcy temu chłopak został tak zaatakowany, pewnie zmoczyłby się ze strachu w spodnie.
Pod gradem ciosów Wu Suo Wei zaczął słabnąć, gdyż napastnicy mieli sporą przewagę, głównie wagową.
– Ach! – krzyknął i po jednym z ciosów omal nie upadł. Obaj mężczyźni nie przestali atakować, a on ochraniał newralgiczne punkty na ciele, próbując się wycofać. Krzyczał, żeby nie bili go po twarzy, a wtedy oni zaczęli bezlitośnie uderzać go w twarz.
Wu Suo Wei już wiedział, że tu nie chodziło o kasę, oni chcieli go porwać. Zebrał się w sobie i wbił czubek buta miedzy żebra osiłka, tego, który bił mocniej. Gdy ten upadł na bok, chłopak wykorzystał sytuację i ruszył sprintem przed siebie. Wiedział, że tamci mu już nie zagrażają. Przecież każdego dnia biegał po 10 km i dobrze znał swoją wytrzymałość i siłę. W myślach dziękował Chi Chengowi za te wyczerpujące treningi. Po kilku minutach wbiegł na ruchliwą ulicę, ale nie wiedział, jak daleko w tyle zostawił obu napastników. Zobaczył przed sobą policjanta i poczuł, że jest uratowany.
– Proszę, pomóż mi, dwóch osiłków próbuje mnie zabić.
Funkcjonariusz otworzył listę połączeń na telefonie i zapytał:
– Pan Wu Suo Wei? Dzwonił pan przed chwilą?
– Tak, to ja, tu jest mój dowód osobisty – powiedział chłopak wyciągając z portfela dokument.
Gdy policjant potwierdził jego tożsamość, nie powiedział nic więcej, tylko zakuł go w kajdanki.
– Dlaczego mnie skułeś?
Zanim zdążył mu odpowiedzieć, dwaj ścigający go mężczyźni podbiegli do nich. Policjant oddał im chłopaka, a oni zabrali go i wrzucili na tył samochodu, zakładając mu worek na głowę.
W trakcie drogi obaj wieszali na nim psy za to, że tak ich upokorzył. Wu Suo Wei leżał skuty i bezradny i chciało mu się wyć. Tym razem w myślach przeklinał Chi Chenga, bo czuł, że to przez niego znalazł się w tak okropnym położeniu. Gdyby nie twoje szkolenie, nie rozgniewałbym ich tak bardzo. I ten policjant by mnie nie skuł. Gdybym słuchał ich od początku, mogłem udawać i grać na czas i nie cierpiałbym tak bardzo. Bolało go całe ciało, każde miejsce, w które oberwał.
Usłyszał pisk hamulca i ból w końcu ustał. Wynieśli go z samochodu i rzucili na wielkie łóżko. Nagle wokół zrobiło się cicho, słyszał tylko ciche, niskie buczenie, wydawało mu się, że ma halucynacje słuchowe. Gdy zdjęto worek z jego głowy, odważył się otworzyć oczy. Ku jego zaskoczeniu nie znajdował się w ciemnej piwnicy, a w jasnym i eleganckim pokoju. Jedną rękę miał przykutą do łóżka, ale drugą mógł swobodnie poruszać.
Co za miły porywacz – pomyślał. Był cały obolały i pełen niepokoju. Najgorsze, że nie miał pojęcia, kto żywi do niego taką urazę. Zwinął się w kłębek i cierpiał w milczeniu, powoli tracąc świadomość.
Po chwili drzwi się otworzyły. Chłopak otworzył oczy i spojrzał w ich stronę. Zobaczył stojącego mężczyznę i miał wrażenie, że skądś go zna.
Chi Yuan podszedł do łóżka i na niego spojrzał. Gdy chłopak otrząsnął się z szoku, już wiedział, z kim ma do czynienia, a jego obawy wrosły. Rodzina…
Chi Yuan zauważył siniaki na jego twarzy, rozcięte usta i opuchnięte policzki. Zmarszczył brwi, bo nie pozwolił, by ktokolwiek go uderzył. To przecież dzieciak, taki sam jak jego syn, a w dodatku nie zrobił niczego złego, nie zasłużył na takie traktowanie.
– Wiesz, kim jestem? – zapytał.
Wu Suo Wei przytaknął skinieniem głowy.
– Wiesz, kim jestem dla ciebie?
Mężczyzna spodziewał się, że chłopak się speszy i zacznie go przepraszać. Właśnie w tym celu zadał to pytanie, by go zawstydzić i wzbudzić w nim poczucie winy. Jednak Wu Suo Wei inaczej je odebrał.
– Moim teściem.
Chi Yuan spochmurniał jak gradowa chmura i zaczął przyglądać się bacznie chłopakowi, a w jego głowie szalały myśli, bo nie miał pojęcia, jak na to odpowiedzieć.
Przez cały ranek Chi Cheng był dość zajęty. W porze obiadowej postanowił zadzwonić do Wu Suo Weia. Połączenie zostało nawiązane, ale nikt nie odebrał. Po chwili dostał wiadomość: „Jestem na spotkaniu z klientem, nie mogę odebrać.”
Chi Cheng schował telefon i powiedział do Gang Zi’ego:
– Chodźmy coś zjeść.
– Nie mogę, umówiłem się z kimś na drinka.
– W porządku, idź.
Gdy jego przyjaciel poszedł, Chi Cheng pomyślał, że od wieków nie był w domu. W sumie był ciekawy, jak radzą sobie jego rodzice. Poszedł na zakupy, a potem pojechał do rodzinnego domu. Wcześniej zadzwonił do ojca, żeby się upewnić, że go zastanie.
Chi Yuan zakneblował Wu Suo Weia i zamknął drzwi pokoju na klucz. Po 10 minutach chłopak usłyszał głos Chi Chenga dochodzący z dołu.
– Jesteś sam?
Chłopak otworzył szeroko oczy i usłyszał, jak gospodarz domu odpowiada:
– Jestem sam, twoja mama stęskniła się za wnukami i pojechała do twojej siostry.
– Mogłeś mi powiedzieć.
– Nie byłeś w domu od 5 miesięcy. W tym czasie twoja matka zdążyła kilka razy wrócić i znowu wyjechać. Nie widzę sensu, by teraz cię o tym informować.
Komentarze
Prześlij komentarz