Beloved Enemy [PL] - Rozdział 101: Smak krwawych pocałunków

           Źrenice Gu Qing Peia momentalnie się zwęziły, gdy zobaczył, jak Yuan Yang dźgnął nożem ochroniarza w zewnętrzną część dłoni, a następnie przebił ją na wylot.

           Pan Gu skrzywił się odruchowo, chociaż wiedział, że w tym przypadku użycie przemocy, by zapobiec dalszym działaniom szantażysty, było najlepszą i najskuteczniejszą metodą. Tacy łajdacy rozumieją tylko język pięści. Oczywiście sam nie planował takich działań, nawet jeśli nie miałby innego wyjścia, nie chciał też patrzeć na tak brutalne sceny. Był zwykłą osobą, która czuje się nieswojo na widok krwi. Zdawał sobie sprawę, że Yuan Yang umiał lepiej od niego radzić sobie w takich sytuacjach i z takimi ludźmi.

           Odwrócił głowę, by spojrzeć na chłopaka, na jego profil. Twarz Yuan Yanga była tak blisko, że mógł zobaczyć jego zarost i kilka drobnych zmarszczek, których widok sprawiał, że drżał ze strachu tak wiele razy.

          Wyraz twarzy chłopaka był przerażający. Zwolnił uścisk z rękojeści noża, który właśnie wbił w podłogę przyszpilając do niej dłoń ochroniarza. Chwycił drania za włosy i zmusił go, żeby na niego spojrzał.

       Twarz szantażysty zbladła, jego usta drżały, ale nie śmiał ich otworzyć. Wiedział, jak bezwzględny jest Yuan Yang, bo przecież bez słowa wyjaśnienia od razu dźgnął go nożem. Był przerażający.

         Yuan Yang rozluźnił dłoń zakrywającą usta mężczyzny i odezwał się delikatnym, acz groźnym tonem.

           - Zadam ci pytanie, a ty na nie odpowiesz. Jeśli znowu zaczniesz gadać bzdury... albo odważysz się krzyknąć, potraktuję nożem kolejne partie twojego ciała.

             Ochroniarz potulnie skinął głową.

           - Skąd masz te zdjęcia? Ktoś taki jak ty nie miał konta w wewnętrznej sieci firmy.

           - Od... kolegi.

           - Czyli od kogo? Imię, nazwisko, telefon, adres?

           Mężczyzna zacisnął zęby.

           - Nie powiem, jeśli zamierzasz mnie zmusić... Aaaałaaa!!!

          Yuan Yang chwyciła rękojeść i obrócił nóż o 180 stopni. Ochroniarz wywrócił oczy z bólu i zaczął się obficie pocić, a jego ubranie natychmiast stały się mokre.

          Gu Qing Pei ruszył w stronę sofy, nie chciał na to patrzeć.

          Yuan Yang odparł chłodno:

          - Jeśli zamierzasz ciągnąć tę farsę, to okaleczę twoją drugą rękę.

          Ochroniarz był przerażony, a jego głos drżał. - Recepcjonistka w firmie... jest... moją kochanką.

          Chłopak wyjął telefon z kieszeni mężczyzny, otworzył listę kontaktów i spojrzał na kilka ostatnich połączeń, po czym zapytał:

         - Który to numer?

         - Ten...

         Szantażysta wskazał brodą na pierwszy z listy.

         - Xiao Die.

         Yuan Yang rzucił telefon za siebie i wyszeptał do swoich goryli:

         - Znajdźcie ją, a potem zniszczcie wszystkie zdjęcia, które są w ich posiadaniu.

         Jeden z ludzi Yuan Yanga podniósł telefon, po czym wyszedł razem ze swoim towarzyszem.

         W pokoju zostały tylko trzy osoby. Chłopak zadał kolejne pytanie.

         - Ilu jeszcze macie wspólników?

         - Nikogo więcej. Naprawdę nie ma nikogo więcej.

         Yuan Yang delikatnie musnął rękojeść noża. Ta lekka wibracja sprawiła, że ochroniarz poczuł jeszcze większy strach, a jego twarz była blada jak papier. Zaczął krzyczeć:

         - Naprawdę nie ma nikogo innego!!! Straciłem sporo kasy i na gwałt potrzebowałem pieniędzy, dlatego pomyślałem, że warto spróbować. Nigdy więcej tego nie zrobię.

           Yuan Yang patrzył na niego przez chwilę i nagle wyciągnął nóż z jego dłoni.

           - Aaa...!

           Szantażysta przetoczył się po podłodze wyjąc z bólu, a Yuan Yang wyciągnął z portfela zwitek banknotów i powiedział chłodnym tonem:

          - Masz tu dwadzieścia tysięcy juanów, wydaj je na leczenie ręki. Wiesz, powinieneś się cieszyć, że mój temperament dość mocno osłabł w ciągu ostatnich dwóch lat. W przeciwnym razie nikt by się nawet nie dowiedział, o twoim nagłym zniknięciu. Pozbycie się jednej lub dwóch osób takich jak ty, to naprawdę żaden problem. Pamiętaj o dzisiejszej lekcji, jeśli jeszcze raz tego spróbujesz, to zamierzam odcinać twoje ciało kawałek po kawałku, aż nic nie zostanie.

          Gdy skończył mówić, rozwiązał linę oplecioną wokół ochroniarza.

          - A teraz spierdalaj.

          Szantażysta wydał z siebie żałosny jęk i obiecał, że już nigdy tego nie zrobi, po czym wybiegł z mieszkania, jakby się paliło.

           Yuan Yang rzucił nóż na ziemię i wyjął chusteczkę, aby wytrzeć ręce. Następnie odwrócił się i spojrzał na Gu Qing Peia delikatnie się uśmiechając.

           - Przerażony?

          Pan Gu odpowiedział od niechcenia:

         - Nie specjalnie, po prostu nie lubię tego rodzaju metod.

         - Myślisz, że sama rozmowa z nim załatwiłaby sprawę? Mógł ci obiecać wszystko, ale jak tylko skończyłyby mu się pieniądze, to od razu by wrócił z kolejnym żądaniem. Tacy jak on szybko zapominają o lekcji, jeśli nie była ona wystarczająco straszna.

           Dyrektor nie zaprzeczył, ale też nie przyznał mu racji. Wstał z sofy i powiedział:

           - Rozumiem, że z tym też sobie poradzisz.

          Miał na myśli krew na podłodze.

         - Mam od tego ludzi.

         Yuan Yang szybko stanął przed nim, mierząc go wzrokiem od stóp do głów, a potem zapytał ściszonym głosem.

          - Wszystko w porządku?

          - Dlaczego miałbym nie być?

          - Problem ze zdjęciami...

          Yuan Yang wyprostował się, aby spojrzeć mężczyźnie prosto w oczy.

          - Nie martw się więcej o zdjęcia. Poradzę sobie z nimi.

          Gu Qing Pei uśmiechnął się sarkastycznie:

          - Niby jak? Masz zamiar zniszczyć komputery wszystkich, którzy są w ich posiadaniu?

          Chłopak odpowiedział chłodno:

          - Jutro każdy pracownik firmy dowie się o dzisiejszym incydencie. Chcę, aby wiedzieli, co ich czeka, jeśli odważą się na rozpowszechnienie tych zdjęć. Muszą wiedzieć, jaką cenę za to zapłacą.

         Gu Qing Pei opuścił głowę i odpowiedział zachrypniętym głosem.

         - Bez względu na to, jakiej metody użyjesz, te zdjęcia nigdy nie znikną.

          Odepchnął chłopaka i ruszył w stronę drzwi. Serce Yuan Yanga nagle ścisnęło się z bólu. Chwycił mężczyznę za ramiona, blokując mu przejście, po czym spojrzał mu w oczy i zapytał.

         - Jesteś mężczyzną. Mógłbyś okazać odrobinę zrozumienia i zapomnieć o tym?

          - Nie mógłbym.

          Pan Gu rzucił mu chłodne spojrzenie.

          - Mam swoją dumę.

         Ta odpowiedź zirytowała Yuan Yanga.

          - Jeśli tak cię to gryzie, to następnym razem powiedz każdemu, jak było naprawdę. Mam gdzieś konsekwencje.

          Gu Qing Pei był w wyjątkowo podłym nastroju. Był przerażony, że musiał być świadkiem rozlewu krwi i martwił się tym bardzo. A teraz, kiedy patrzył na Yuan Yanga, wybuchły wszystkie skrywane dotąd żale, dlatego wrzasnął na chłopaka.

          - Odpierdol się ode mnie! Zniknij i zostaw mnie w spokoju!

          Yuan Yang chwycił go za brodę i zaciekle go pocałował. Pan Gu wytrzeszczył oczy, a potem ugryzł miękkie wargi chłopaka. Yuan Yang krzyknął z bólu, jego usta drżały, ale nadal nie oderwał ich od ust mężczyzny. Zamiast tego skorzystał z okazji i gdy Pan Gu otworzył usta, wsunął w nie swój język. Chłopak bezwstydnie napadł na ich wnętrze i omiótł je żarliwymi ruchami języka.

          Gu Qing Pei był zakleszczony w ramionach Yuan Yanga, nie miał szans na ucieczkę. Ten mocny pocałunek, okraszony krwią z ugryzionej wargi, był pełen dzikich smaków, przez które pan Gu ledwo mógł złapać oddech.

          Gdy się rozdzielili, obaj byli niemal bez tchu. Yuan Yang oblizał krew sączącą się z kącika ust jego.

         - Umiesz gryźć, co?

         - Puść mnie, chcę stąd wyjść.

         - Nigdzie nie pójdziesz, nie w tej chwili.

         - Zamierzasz mnie tu trzymać?

          Zapytał kpiąco Gu Qing Pei.

          - Nie, zamierzam cię gdzieś zabrać.

          Dyrektor spojrzał na niego wściekły.

         - Gdzie?

         - Dzisiaj w Restauracji XX odbywają się obchody ósmej rocznicy istnienia Związku Przedsiębiorców. Zapewne otrzymałeś zaproszenie.

          Pan Gu odpowiedział chłodno.

         - Nie zamierzam tam iść.

         - Dlaczego?

         - Nie mam czasu.

         - Masz i to dużo.

         Powiedział Yuan Yang unosząc jego kołnierz, tak, że niemal sięgał uszu mężczyzny, po czym zaczął się z nim droczyć.

         - Wyglądasz w tym bardzo młodo, ale na dzisiejszy wieczór musisz się ubrać nieco bardzo oficjalnie.

          Gu Qing Pei odparł ze złością:

          - Powiedziałem, że nie jadę.

          Yuan Li Jiang jest honorowym członkiem Stowarzyszenia Przedsiębiorców, dlatego był pewien, że go tam spotka, zapewne razem z małżonką. Nie wiedział, jakie są intencje Yuan Yanga, ale nie ma obowiązku, by brać udział w tym szaleństwie.

           Dodatkowo miał co do tego złe przeczucie. Czuł, że chłopak coś knuje. Tego rodzaju uczucie utrzymywało się od chwili, gdy wrócił do Pekinu i zaczął co rusz wpadać na Yuan Yanga.

           A on bez względu na wszystko, nie chciał brodzić w tej błotnistej wodzie.

          Jednego był pewien, Yuan Yang nie pozwoli mu się z tego łatwo wywinąć. Zaciągnął go do samochodu i ruszyli w stronę galerii handlowej znajdującej się w centrum miasta.

         Gu Qing Pei odpowiedział ponuro:

         - Ciekawe, czy będziesz w stanie pilnować mnie przez 24 godziny.

         Chłopak spojrzał na niego i odpowiedział nad wyraz spokojnym tonem.

         - Jeśli dziś wieczorem będziesz mi towarzyszył, pomogę ci rozwiązać najbardziej uciążliwy problem twojej firmy.

         Pan Gu spojrzał na niego podejrzliwie.

          - O czym ty mówisz?

         Yuan Yang zatrzymał samochód i podniósł teczkę z umową, która leżała na tylnym siedzeniu.

          - Podpisz to, a jutro po południu otrzymasz cztery miliony juanów. Będziesz mógł zapłacić za cały projekt WeiShui.

          Dyrektor był oszołomiony, nawet nie spojrzał na umowę, za to wbił wzrok w chłopaka.

           - Yuan Yang, obaj wiemy, że nie jesteś już żółtodziobem, który inwestuje w nierentowny biznes. Nie traktuj mnie jak głupca, co to dokładnie oznacza?

          Chłopak spojrzał na niego, po czym zażartował.

          - Proponuję ci, żebyś dał mi siebie jako zabezpieczenie.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Sansa

Poprzedni 👈             👉 Następny

                                                       

Komentarze