Beloved Enemy [PL] - Rozdział 103: Prowokacja i jej konsekwencje

          Kiedy dotarli do sali bankietowej, Gu Qing Pei poczuł się przytłoczony widokiem tak wielu znajomych twarzy.

         Gdy otrzymał zaproszenie od Stowarzyszenia Przedsiębiorców, bardzo chciał wziąć udział w wydarzeniu, jednak zmienił zdanie na myśl o spotkaniu z prezesem Yuanem i jego żoną.
W rzeczywistości impreza tego typu to idealne miejsce na wymianę informacji, ponieważ wszyscy zaproszeni goście są znaczącymi osobistościami ze świata biznesu. Zwykle pan Gu nie przegapiłby tego rodzaju okazji.

           Nie spodziewał się, że dziwnym zbiegiem okoliczności jednak pojawi się na bankiecie.

         Postanowił oddalić od siebie wszelkie niepokojące myśli i zaczął nieśpiesznie przechadzać się po sali, co chwilę spotykając znajomych i poświęcając czas na rozmowę z nimi, a przy okazji promując swoją firmę.

          Yuan Yang i Liu Tzu Wen zawsze byli w jego pobliżu, jednak pan Gu kompletnie nie zwracał na nich uwagi, ani na to, że Yuan Yang co chwilę kieruje wzrok w jego kierunku.

         Oficjalna część bankietu jeszcze się nie rozpoczęła, dlatego wszyscy rozmawiali ze sobą w najlepsze i popijali szampana. Po chwili Gu Qing Pei usłyszał, że ktoś go woła. Odwrócił się i zobaczył Wang Jinga.

        Dyrektor ruszył w kierunku mężczyzny, z kieliszkiem w dłoni, ale gdy mijał Yuan Yanga, ten złapał go za ramię. Chłopak opuścił głowę do jego ucha i powiedział ostrzegawczym tonem.

         - Pamiętaj, że dziś wieczorem masz trzymać się mnie.

        Gu Qing Pei obojętnie strząsnął jego rękę i ruszył w stronę przyjaciela uśmiechając się do niego serdecznie.

         - Wang Jing, też tu jesteś.

        Prezes Wang zaśmiał się i poklepał go po ramieniu.

     - Nie widziałem cię od kilku tygodni, słyszałem, że byłeś zajęty zbieraniem pieniędzy. Próbowałem umówić się z tobą na kolację, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Naprawdę masz tak nabity grafik?

         - To nie to, Wang Jing, to nie o to...

      - Och, pozwól, że ci przedstawię. To jest dyrektor strategiczny XX Group, Pan Zhang. Poznaliśmy się dopiero dwa dni temu, a już jestem pod jego wrażeniem. Dyrektorze Zhang, to jest mój przyjaciel Gu Qing Pei.

        Obaj mężczyźni wymienili pozdrowienia, a wraz z nimi wizytówki. Następnie kontynuowali rozmowę. Wzrok dyrektora Zhanga skupił się na panu Gu, a jego wyraz twarzy był pełen entuzjazmu.

         - O, Yuan Yang.

        Pan Gu nie zauważył, kiedy chłopak do nich podszedł. Yuan Yang uśmiechnął się i przywitał dyrektora Zhanga.

        - Dyrektorze Zhang, dawno się nie widzieliśmy. Proszę wybaczyć, ale mam coś do omówienia z dyrektorem Gu, pożyczę go na chwilę.

        Oczywiście, gdy to mówił, nawet nie spojrzał na Wang Jinga, chwycił pana Gu pod ramię i pociągnął za sobą w głąb sali.

         Dyrektor wyrwał się z uścisku i poprawił swój nienaganny garnitur.

      - Yuan Yang, o co ci chodzi? Dlaczego nie powiesz mi tego wprost? Jeśli faktycznie potrzebujesz mojej pomocy, to spróbuję ci pomóc, ale jeśli próbujesz ze mnie zażartować, to nie bądź naiwny, że ci na to pozwolę.

       Chłopak patrzył na niego przez kilka sekund, a potem uśmiechnął się i zapytał ściszonym głosem.

      - Powiedzieć ci coś w sekrecie?

      - Słucham.

     - Stowarzyszenie Przedsiębiorców ogłosi dziś powołanie Spółdzielczej KasyOszczędnościowo-Kredytowej. Słyszałem, że mają już wszystkie pozwolenia i przeszli wstępną weryfikację. Do końca roku powinni załatwić wszystkie formalności. Członkowie Stowarzyszenia będą mieć możliwość zakupu akcji.

      Oczy Gu Qing Peia nagle się zaświeciły, bo wiedział, jak świetnym biznesem jest taka instytucja finansowa, która obraca kasą na podobną skalę jak banki. Gdy tylko rozpocznie działalność, zysk będzie ogromny, zwłaszcza dla tego, kto będzie posiadać pakiet kontrolny lub większą ilość akcji. Ta osoba już nigdy nie będzie musiała się martwić o płynność finansową. Jednak nie można ot tak sobie założyć prywatnej Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej. Można je utworzyć tylko w imieniu przedsiębiorstwa państwowego lub izby handlowej, która ma bliskie powiązania z rządem. W tym przypadku Stowarzyszenie Przedsiębiorców jest najbardziej odpowiednią instytucją, gdyż spełnia wszystkie powyższe warunki.

       To była rzeczywiście bardzo dobra wiadomość. Nawet Gu Qing Pei chętnie kupiłby akcje, jednak obecnie nie miał na to funduszy. Zdając sobie sprawę z rozmachu inwestycji, obawiał się, że udziały będą daleko poza jego zasięgiem. Odpowiedział chłopakowi cicho, acz z zainteresowaniem.

        - Kontynuuj.

        - To pomysł mojego ojca, a gdy się powiedzie, będzie w posiadaniu niezłego źródła gotówki. Jednak nie jest w stanie pociągnąć tego sam, dlatego postanowił sprzedać udziały. Planuje zebrać miliard juanów kapitału, sprzedając akcje po 10 milionów.

      Pan Gu głęboko westchnął. Taki ogromny kapitał już na starcie... Zapewne tylko kilku biznesmenów odważy się na ten interes, gdyż na tę chwilę istniało pewne ryzyko. SKOK-i są stale poddawane kontroli i co pewien czas muszą starać się o przedłużanie zezwoleń na prowadzenie działalności. Trzeba mieć naprawdę niezłe umiejętności, kontakty i odwagę, żeby podjąć próbę stworzenia tej instytucji finansowej. Jednak Yuan Li Jiang jako jedna z najbardziej wpływowych osób w Pekinie był osobą, której mogło się to udać, a do tego nie brakowało mu odwagi, by zaryzykować.

         Yuan Yang spojrzał w stronę podium, na którym stali jego rodzice. Yuan Li Jiang razem z żoną Wu Jing Lan stał w centrum i przygotowywał się do wygłoszenia przemówienia. W tym czasie Yuan Yang kontynuował swój wywód już niemalże szeptem.

         - Wszyscy udziałowcy muszą mieć co najmniej 5 akcji. Oczywiście środki na ich zakup można zabezpieczyć posiadanymi aktywami.

         Gu Qing Pei skinął głową i zapytał.

        - A teraz powiedz mi, co planujesz i dlaczego mi o tym mówisz?

        Chłopak uśmiechnął się do niego.

       - Powiedz, jeśli pomogę ci w sfinansowaniu twojej inwestycji pod zastaw tych dwóch tysięcy akrów ziemi, to jak mi podziękujesz?

        - Dam ci 10% zysku.

        Yuan Yang prychnął.

       - Co za hojność.

       - Sama ziemia jest warta 30 mln juanów, myślisz, że to za mało?

      - Myślę, że przesadziłeś z wyceną. Dobrze się rozeznałem w temacie potencjalnych inwestycji związanych z tym gruntem, które mogłyby podnieść jego wartość. Tylko kompletny wariat zapłaci ci 300 milionów juanów. Ten grunt w przyszłości może maksymalnie osiągnąć wartość 200 milionów, jeśli wszystkie inwestycje, jakie masz w planach, zakończą się sukcesem. Co więcej, teraz rynek nieruchomości przeżywa załamanie, nawet jeśli zamierzasz przekształcić grunt, to nie sprzedasz go po tak dobrej cenie, jak planujesz. Dlatego uważam, że powinieneś ze mną współpracować i stać się udziałowcem SKOK-u. Co ty na to?

       Oczy Gu Qing Peia błysnęły, a myśli kotłowały mu się w głowie.

     Tymczasem na sali rozbrzmiał spokojny głos Yuan Li Jianga. Wszyscy w ciszy i skupieniu słuchali przemówienia od czasu do czasu bijąc brawa.

      Yuan Li Jiang i Wu Jing Lan ze swojego miejsca mieli widok na całą salę. Od razu zauważyli stojących w kącie Yuan Yanga i Gu Qing Peia. Dokładnie widzieli, jak obaj patrzyli na siebie przejmującym i pełnym skupienia wzrokiem.

      Yuan Yang spojrzał na rodziców zachowując przy tym spokój, po czym odwrócił głowę w stronę pana Gu. Specjalnie poklepał go po plecach i pochylił się tak, by szepnąć wprost do jego ucha.

       - Jak długo zamierzasz się zastanawiać?

     Ten gest był dość dwuznaczny, jednak w tej chwili dyrektor miał w głowie tylko przedstawioną mu ofertę współpracy.

      - Informacje, które mi przekazałeś, nie są wystarczające. Potrzebuję trochę więcej czasu, żeby rozeznać się w sprawie. Przede wszystkim chcę wiedzieć, dlaczego chcesz, żebym z tobą współpracował?

      Chłopak uśmiechnął się promiennie, acz szelmowsko.

      - Chcę zdobyć pakiet kontrolny.

       Serce Gu Qing Peia załomotało.

       - Poważnie? Chcesz zdobyć pakiet kontrolny?

       - Zgadza się. Potrzebuję twojego kawałka ziemi, aby zabezpieczyć część gotówki.

       Gu Qing Pei mruknął cicho:

        - Po pierwsze, twój ojciec nie pozwoli na to, żebyś zdobył większościowe udziały. Po drugie, Izba Handlowa jest agencją pełną potężnych i zdolnych ludzi, którzy zapewne też zechcą kupić akcje. Wierz mi, że znam kilka osób, które na pewno się na to zdecydują. Myślisz, że uda ci się przebić konkurencję? Przecież ta inwestycja to istna żyła złota.

        - Wyeliminuję ich jednego po drugim.

        Pan Gu milczy przez kilka sekund, po czym odpowiedział:

       - Łącznie z twoim ojcem?

       - Łącznie z moim ojcem.

       Yuan Yang obojętnym wzrokiem spojrzał w stronę sceny na swoich rodziców.

       Gu Qing Pei nie mógł się powstrzymać i zapytał.

       - Dlaczego to robisz?

       Chłopak wyszeptał:

       - Nie musisz teraz wiedzieć.

      Dyrektor zmrużył oczy. W obliczu tak kuszącej inwestycji każdy, kogo będzie na to stać, ulegnie pokusie. Jeśli naprawdę udałoby się zdobyć większościowy udział w SKOK-u, to udziały w zyskach wystarczą na sfinalizowanie dosłownie każdego z jego przyszłych projektów. Jednak pan Gu wiedział, że z powodu konfliktu między nim a Yuan Li Jiangiem, nie powinien się w to mieszać. Z drugiej strony Yuan Yang jest niemalże pewien, że będzie w stanie przejąć pakiet kontrolny.

      Jeśli zignoruje niejasne intencje chłopaka, o których nie chce mu powiedzieć, to sama propozycja współpracy jest naprawdę atrakcyjna. Jednak dyrektor starał się zawsze działać rozsądnie i ostrożnie, dlatego powiedział:

      - Yuan Yang, przestań ściemniać. Nie chcesz mi powiedzieć, jakie są twoje prawdziwe zamiary? W porządku, ale jeśli próbujesz tylko mnie wykorzystać, to powinieneś najpierw ocenić swoje własne umiejętności.

        Chłopak nic nie powiedział, ale na jego twarzy pojawił się chłodny uśmiech.

       Gdy Yuan Li Jiang skończył swoje przemówienie i teraz zabrali głos dygnitarze z administracji państwowej. Tymczasem większość zgromadzonych gości zasiadła przy ogromnym okrągłym stole, by cieszyć się posiłkiem. Pozostali nadal krążyli po sali bankietowej rozmawiając i nawiązując kontakty biznesowe.

       Liu Tzu Wen podeszła do Yuan Yanga i Gu Qing Peia z kawałkiem ciasta na talerzyku.

       - Zamierzacie coś zjeść? Zdaje się, że tylko pijecie.

       Chłopak spojrzał za siebie i zwrócił się do dziewczyny.

       - Wyjdź na zewnątrz i nie wracaj tu przez dwadzieścia minut.

      Dziewczyna była oszołomiona, ale nie wydawała się ani trochę zaniepokojona jego słowami. Odłożyła ciasto na stolik, odwróciła się i odeszła.

       Gu Qing Pei również zerknął za siebie i zobaczył zbliżających się do nich Yuan Li Jianga i Wu Jing Lan. Dyrektor uraczył ich obojętnym spojrzeniem, bynajmniej nie unikając ich wzroku.

          Kiedy prezes z żoną do nich podeszli, Yuan Yang uśmiechnął się i skinął głową.

          - Tato, mamo.

      Na twarzy rodziców chłopaka malował się dość nieprzyjemny grymas. Wu Jing Lan zauważyła, że nie ma nikogo w pobliżu, ale na wszelki wypadek zwróciła się do syna ściszonym głosem.

         - Yuan Yang, robisz to celowo?

        Chłopak zaśmiał się i odpowiedział.

       - Mamo, nie wiem, o co ci chodzi.

     Kobieta już otwierała usta, żeby się odezwać, ale prezes dotknął wierzchu jej dłoni, by ją powstrzymać, po czym spojrzał na Gu Qing Peia.

       - Dyrektor Gu. Dawno się nie widzieliśmy.

     Pan Gu delikatnie skinął głową, ale nic nie odpowiedział. Z powodu urazy, jaką żywił do prezesa, nie miał ochoty być wobec niego uprzejmy.

       Yuan Li Jiang uśmiechnął się i dodał.

     - Myślałem, że nie odważysz się ze mną spotkać. Co się stało? Czyżby Yuan Yang cię tu przyprowadził?

       Pan Gu roześmiał się słysząc te słowa.

       - Czemu nie miałbym się odważyć? Jeśli mogę zapytać, skąd to przypuszczenie?

      Prezes spojrzał na syna i powiedział.

      - Dyrektorze Gu zdaje się, że zdążyłeś zapomnieć, co mi powiedziałeś. Większość ludzi w takiej sytuacji byłaby zbyt zawstydzona, by stanąć przede mną, ale skoro nie masz sobie nic do zarzucenia, to wyjaśnij mi to. Chętnie posłucham.

       Gu Qing Pei zmierzył prezesa ostrym wzrokiem i zapytał kpiącym tonem.

       - Co takiego powiedziałem?

       - Powiedziałeś, że nie miałeś kontaktu z Yuan Yangiem. A z tego, co widzę, to nie jest prawda.

       Dyrektor zaśmiał się i odpowiedział nie spuszczając z tonu.

      - Naprawdę wini mnie pan za to, że nie potrafi upilnować swojego syna, który nie jest w stanie trzymać się ode mnie z daleka?

      Miny wszystkich trojga członków rodziny Yuan stały się napięte, zwłaszcza twarz Yuan Yanga, który ze złości zacisnął dłonie w pięści.

      Kiedy Gu Qing Pei pomyślał o tych zdjęciach, przez ujawnienie których został poniżony i stracił pozycję, nie był w stanie tłumić w sobie nienawiści, jaką czuł do prezesa. I chociaż gdzieś w głębi próbował się opanować, to nie dał rady, zwłaszcza gdy widział pełną pogardy minę Yuan Li Jianga. Postanowił dać upust złości i sprowokował prezesa.

       - Skoro pański syn nie chce wracać do rodzinnego domu, to cóż mogę powiedzieć? Mimo iż drzwi pańskiego domu są dla niego otwarte, to ma pan wyjątkowy dar odpędzania od siebie ludzi. Może metody, które pan stosuje, przestały się sprawdzać?

       Wu Jing Lan nie wytrzymała i odezwała się rozgoryczona.

    - Dyrektorze Gu, skąd u pana tyle agresji? Przecież niczym cię nie obraziliśmy. Takie zachowanie jest do pana niepodobne.

       Gu Qing Pei z wdziękiem poprawił muszkę i uśmiechnął się bezpośrednio do Wu Jing Lan.

      - Pani Wu, już wyjaśniam. To w jaki sposób pani rodzina mnie nękała, jest niewybaczalne. Będę wdzięczny, jeśli ogarniecie swojego syna i sprawicie, że przestanie w końcu zawracać mi głowę i bez przerwy mi przeszkadzać.

        Kiedy pan Gu wypowiedział te słowa, nawet nie spojrzał na Yuan Yanga. Nie musiał na niego patrzeć, bo czuł, jak jego skóra pali się pod uporczywym i gniewnym spojrzeniem chłopaka. Dobrze wiedział, że jeśli upokorzy go na oczach rodziców, to zrani go naprawdę dotkliwie. Bo jakby nie było, Yuan Yang był dumną osobą, a on właśnie deptał i tratował jego poczucie wartości.

        Oczywiście pan Gu czuł się przez to nieszczęśliwy. Każde wypowiedziane przez niego zdanie, raniło mu serce. Jednak brnął w to dalej, by osiągnąć zamierzony efekt. Miał już serdecznie dość dziwnego zachowania Yuan Yanga i zwyczajnie nie chciało mu się zachodzić w głowę, co się za tym kryje i jakie są prawdziwe intencje chłopaka. Nie miał ochoty bawić się w zgadywanki, a tym bardziej znosić uszczypliwości z jego strony.

      Oczywiście Yuan Yang bardzo się zmienił. W porównaniu z tym, jaki był kiedyś, to teraz wydawał się całkowicie inną osobą. Ten zawzięty szczeniak sprzed dwóch lat, którego tak lubił, zniknął bez śladu. Yuan Yang jest teraz aroganckim i dość perwersyjnym mężczyzną, który nikogo się nie boi, dlatego walka z nim jest teraz dużo bardziej męcząca. Najlepiej, jakby mógł się całkowicie od niego odciąć. A jeśli jego rodzice mu w tym pomogą, to w końcu będzie wolny.

        W rogu sali bankietowej stały cztery osoby. Muzyka na sali była głośna, więc nikt w pobliżu nie słyszał ich rozmowy.

      Nagle ciężkie ramię opadło na bark Gu Qing Peia. Zachowanie Yuan Yanga wyglądało naturalnie, od niechcenia, po przyjacielsku objął stojącego obok siebie mężczyznę. Jednak ta czwórka rozmawiających ze sobą osób wiedziała, że ten ich bliski kontakt ma zupełnie inne znaczenie.

       Pan Gu zerknął na niego, a on uśmiechnął się, spojrzał na swoich rodziców z błyskiem w oku i powiedział z sarkazmem w głosie.

       - Tato, mamo, widzicie, do czego doszedłem. Nie jesteście zadowoleni?

       Prezesowi zrzedła mina.

      - Jak śmiesz tak się zwracać do własnych rodziców?

      - Jak śmiem?

     Chłopak uśmiechnął się potrząsając głową.

      - Tak, powinienem wam podziękować za to, że zmusiliście mnie, bym dojrzał.

      Złapał Gu Qing Peia pod ramię i powiedział.

      - Chodźmy, wciąż mamy coś do omówienia.

      Dyrektor nie miał zamiaru zostać tu ani chwili dłużej. Spojrzał chłodno na prezesa i jego żonę, po czym odwrócił się i odszedł.

      Ponieważ Yuan Yang pił alkohol, wezwał kierowcę. Kiedy razem z Gu Qing Peiem wyszli z sali bankietowej, kierowca już parkował samochód przed frontowym wejściem i czekał na nich.

       Zanim pan Gu zdążył odmówić, chłopak wepchnął go brutalnie do samochodu.

      Dyrektor od razu wyczuł, że Yuan Yang jest wściekły, ale ani trochę nie żałował swoich słów. Jeśli wszyscy członkowie rodziny Yuan obecni na sali, poczuli się choć trochę źle, to był z tego zadowolony, gdyż to właśnie oni byli przyczyną wszystkich jego cierpień i nieszczęść, jakich doświadczył przez ostatnie dwa lata.

       Kiedy już siedzieli w samochodzie, Yuan Yang ostro przycisnął go do drzwi i spojrzał na niego chłodno.

      - Zabieram cię do siebie... To, co powiedziałeś w obecności moich rodziców, przyprawiło mnie o mdłości.

      - Oj? Jesteś zły, bo obraziłem twoich rodziców? A czego się spodziewałeś? Że będę się do nich uśmiechał udając, że wszystko jest w porządku?

      Chłopak odpowiedział ponurym głosem.

     - Gu Qing Pei, nie jestem zbyt cierpliwą osobą, a wobec ciebie, byłem najwyraźniej zbyt tolerancyjny. Jeśli odważysz się znowu mnie wkurzyć, będziesz musiał ponieść konsekwencje.

       Pan Gu nie opuszczał gardy.

       - Jakie konsekwencje? Słucham.

     Chłopak zmrużył oczy i posłał mężczyźnie głębokie spojrzenie, po czym wyciągnął rękę i zapukał w fotel kierowcy.

      - Jedź prosto do mojego mieszkania.

      Dyrektor zapytał cichutko.

      - Yuan Yang, co chcesz zrobić?

      Chłopak objął dłońmi jego policzki, potarł nosem o jego nos i wyszeptał:

     - Mówiąc wprost, będę cię pieprzył, aż stracisz przytomność, a potem znowu będę cię pieprzył, dopóki jej nie odzyskasz.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Sansa

Poprzedni 👈             👉 Następny

                                                                  


Komentarze