Beloved Enemy [PL] - Rozdział 58: Było blisko

           Następnego ranka Gu Qing Pei siedział w biurze i był pochłonięty pracą, gdy nagle zadzwonił telefon. Podniósł słuchawkę i usłyszał uprzejmy głos Wang Jinga.

           - Nie mogłem się doczekać twojego telefonu. Czekałem od wpół do ósmej i w końcu sam postanowiłem zadzwonić.

            Dyrektor odpowiedział zawstydzony.

            - Przepraszam cię bardzo, ale byłem na śniadaniu.

            - Czyli jesteś już w pełni nasycony?

           Ton Wang Jinga brzmiał bardzo dwuznacznie, acz troskliwie.

            Pan Gu zakaszlał, by ukryć zakłopotanie.

            - Wang Jing, odnośnie twojego wczorajszego pytania, muszę skonsultować to z moimi pracownikami. Ostatnio mam tak wiele na głowie, że jeszcze nie zdążyłem tego zrobić.

            - To już nie ma znaczenia. Prawdę mówiąc, chcę ci przekazać dobrą wiadomość. Po dokładnym przeanalizowaniu wszelkich aspektów projektu, postanowiłem wziąć w nim udział i wyłożyć kapitał.

            - Och, to wspaniale.

            Powiedział dyrektor z nieukrywaną radością w głosie. Yuan Li Jiang miał w planach wiele obiecujących projektów, jednak ograniczone fundusze jego spółek nie pozwalały na zrealizowanie ich wszystkich, przez co wiele z nich na zawsze pozostanie w fazie planów. Gdyby jednak udało się nawiązać współpracę z Qingda Real Estate, to jest duża szansa, że Wang Jing będzie chciał ją kontynuować. A jeśli tak się stanie, to za dwa, trzy lata to będzie jedna z najbardziej prestiżowych i dochodowych kooperacji w pekińskim biznesie. Oczywiście byłaby to głównie zasługa Gu Qing Peia, bo w końcu to on stara się działać na naprawdę wielu frontach, nawet ostatnio udało mu się załatwić otwarcie linii kredytowej dla zarządzanej przez niego firmy. Był pewien, że w przyszłości współpraca obu gigantów nieruchomości przyniesie ogromne korzyści, a przede wszystkim wzrost notowań spółek obu prezesów. To była naprawdę ekscytująca wiadomość.

            Wang Jing uśmiechnął się słysząc, że jego rozmówca jest szczęśliwy.

            - Gu Qing Pei, mam nadzieję, że wybaczysz mi, że tak długo się nad tym zastanawiałem, nie miałem na celu opóźnić realizacji projektu. Jednak skala przedsięwzięcia jest na tyle duża, że musiałem zwołać zgromadzenie wspólników i uzyskać zgodę udziałowców.

            - Wang Jing, bardzo ci dziękuję. Gdyby nie ty ten projekt nigdy nie zostałby zrealizowany. Jestem wdzięczny za twoje wsparcie.

            Mężczyzna zaśmiał się radośnie.

            - Powiem nieskromnie, że masz rację. Zatem, jak mój kochany zamierzasz mi się odwdzięczyć?

             Słowo „kochany" włączyło alarm w głowie Gu Qing Peia. To było jeszcze bardziej dwuznaczne niż komentarz dotyczący śniadania. Dyrektor poczuł, jak ogarnia go niepokój.

            Wang Jing jest niezwykłym mężczyzną, łagodnym, czarującym, ale też pełnym charyzmy, ciężko pracującym i w żadnym wypadku nudnym. Gdyby pan Gu nie tresował w domu małego wilczka, to bardzo chętnie wziąłby udział w tej wyrafinowanej i podniecającej grze, którą zaczął Wang Jing. Gdyby udało mu się zdobyć takiego mężczyznę, to na pewno przyniosłoby mu to sporo korzyści i dostarczyło wielu ekscytujących doznań. Niestety... towarzyszył mu cały czas obraz Yuan Yanga, który uśmiecha się szelmowsko i tylko kiwa głową na te wszystkie kuszące myśli, które właśnie nawiedziły dyrektorską głowę. Gdyby tylko spróbował wcielić je w życie, to zapewne chłopak rzuciłby mu się do gardła.

             Pan Gu zaśmiał się pod nosem i odpowiedział.

             - Co masz na myśli?

             - Nie domyślasz się?

             Dyrektor niechętnie kontynuował rozmowę.

             - Przecież możesz powiedzieć wprost.

             - Hahaha, mój kochany Qing Pei, nic na to nie poradzę, ale coraz bardziej cię lubię.

             Pan Gu zaśmiał się odrobinę na siłę i postanowił natychmiast wrócić do głównego wątku rozmowy.

             - Wang Jing, skoro już podjąłeś decyzję, to umówmy się na podpisanie umowy. Nie będziemy szukać innych inwestorów. Cieszę się, że już wkrótce rozpoczniemy współpracę.

             Prezes Wang zaśmiał się serdecznie.

            - Co to za zmiana tematu, chyba muszę zadać ci to pytanie osobiście, żebyś nie mógł uniknąć odpowiedzi. To kiedy chciałbyś podpisać umowę? Poczekaj, sprawdzę swój kalendarz.

            - Dostosuję się.

            - Przyjedź jutro o trzeciej do mnie do firmy.

            - Dobrze.

             - Qing Pei, nie obawiasz się spotkania ze mną?

             - A powinienem?

             - Dużo o tym myślałem i głos twojego chłopaka brzmiał całkiem znajomo.

             Wang Jing zamilkł na chwilę, po czym szepnął do telefonu.

             - Znam go?

               Gu Qing Pei czuł, jak pocą mu się dłonie, ale odpowiedział pewnym tonem.

              - A niby skąd?

              Prezes niespiesznie kontynuował.

              - Skoro nie chcesz powiedzieć, to trudno... Jednak nie zamierzam się z tego powodu poddawać

               Pan Gu westchnął głęboko.

               - Wang Jing, naprawdę dzisiaj ciężko się z tobą dogadać.

              Mężczyzna roześmiał się.

              - Wiem, że jesteś zawstydzony, ale gdybyś nie był, to by oznaczało, że kompletnie nie jesteś mną zainteresowany, a to by było strasznie smutne. Poczekam cierpliwie na twoją odpowiedź.

               Gu Qing Pei był przygnębiony, bo miał co do tego złe przeczucia. Wang Jing w rzeczywistości jest trudną osobą i zdaje się, że będzie musiał się nieco bardziej wysilić, żeby sobie z nim poradzić.

               Zaraz po odłożeniu słuchawki dyrektor zabrał się za przygotowanie umowy. Zadzwonił do Yuan Li Jianga, by omówić z nim najważniejsze kwestie, a następnie skonsultował się z prawnikiem, by potwierdzić niektóre zapisy umowy pod kątem przepisów prawa. Był bardzo zajęty, nie zauważył nawet, że najwyższa pora coś zjeść.

               Yuan Yang od rana był w rozjazdach i dopiero teraz wrócił do biura. Najpierw pojechał na spotkanie w sprawie jednego z projektów, którym planował się zająć, a w drodze powrotnej kupił dyrektorowi jego ulubioną owsiankę rybną. Gdy chłopak wszedł do gabinetu, pan Gu od razu zauważył, że jest jakiś taki rozdrażniony, dlatego spojrzał na niego pytającym wzrokiem. Yuan Yang zerknął na niego, po czym rzucił się na kanapę, położył się na niej i w końcu odpowiedział.

              - Co za dupki, mogą mi naskoczyć. Patrzyli na mnie z góry, pewnie przez pryzmat opinii na temat mojego zachowania. Patrzyli na mnie jak na śmiecia. Powiedzieli, że toniemy w długach i jeszcze mamy czelność żądać wyższej ceny. Tylko zmarnowałem na nich cały poranek. Najchętniej poukręcałbym im łby.

               Gu Qing Pei roześmiał się i skomentował.

              - Wiesz, napotkasz jeszcze niezliczoną rzeszę kłamców i krętaczy. Wielu rozpoznasz na pierwszy rzut oka, inni nawiną ci tak makaron na uszy, że uwierzysz w każde ich słowo. I nie marnowałeś dzisiaj czasu, zdobywałeś doświadczenie. Niektórzy ukrywają swój prawdziwy charakter, trzeba uważać, żeby nie dać się nabrać, bo starty będą mocno odczuwalne. Potraktuj to jako zajęcia praktyczne, które pomogą ci się rozwinąć.

               Yuan Yang usiadł, mrużąc oczy i wbił wzrok w dyrektora.

               - Od początku wiedziałeś, że tak będzie i celowo mnie tam wysłałeś?

              Pan Gu zjadł łyżkę owsianki.

             - Idealna temperatura zupy, ale byłaby lepsza, gdyby dodali więcej marynaty.

               Yuan Yang krzyknął.

              - Sam jesteś wstrętnym kłamcą.

               Dyrektor odpowiedział z miną niewiniątka.

              - Miałeś darmową lekcję, a oni podbudowali swoje ego. Wszyscy na tym skorzystali, nie ma co narzekać.

               Yuan Yang podszedł i uszczypnął go w policzek.

               - Jest tyle innych projektów... daj mi takie, które nie będą tak nudne i gdzie nie będę musiał rozmawiać z debilami, którzy potrafią się tylko przechwalać, bo to mnie wkurwia.

               Pan Gu uśmiechnął się i powiedział.

               - Pamiętaj, że robienie interesów to nie jest łatwa sprawa. Idź się przespać, mała przerwa dobrze ci zrobi.

               - A ty? Nie pójdziesz ze mną?

               - Muszę sprawdzić umowę. Nie mamy na etacie prawnika, który byłby na tyle kompetentny, żeby ją poprawić.

                Yuan Yang zrobił mu masaż skroni i szepnął.

                - Zrób sobie przerwę.

                - Nie teraz. Nie jestem śpiący, ale ty idź. Tylko pamiętaj, że masz o drugiej spotkanie, nie spóźnij się.

                Yuan Yang pocałował go i poszedł się przespać.

                 Dyrektor wrócił do czytania paragrafów umowy, nad którą właśnie pracował. W rzeczywistości jej zapisy były zwięzłe i treściwe. Zważywszy na to, jak ważny jest to projekt, musiał być bardzo ostrożny, zwłaszcza że zależało mu na długotrwałej współpracy z firmą Wang Jinga.

                Po dłuższej chwili ktoś zapukał do drzwi.

                Gu Qing Pei nie odrywając wzroku od umowy powiedział krótko:

               - Proszę wejść.

                Drzwi się otworzyły, po czym usłyszał, jak się zamykają. Dyrektor delikatnie uniósł głowę i kompletnie zaskoczony przywitał gościa.

                - Prezes Yuan?

                 Yuan Li Jiang zaśmiał się donośnie.

                - Jesteś tak pochłonięty pracą, że aż mi głupio, że ci przeszkodziłem.

                - Prezesie, co pana tu sprowadza?

                - Mówiłeś rano, że chcesz ze mną przedyskutować kilka zapisów w umowie. Wolę takie rzeczy załatwiać twarzą w twarz. Przed południem miałem spotkania z kadrą kierowniczą, zresztą cały czas jestem dość mocno zajęty, ale postanowiłem przyjść, bo w sumie dawno mnie tu nie było.

               Pan Gu szybko wstał.

              - Prezesie, proszę usiąść.

               Yuan Li Jiang usiadł na kanapie i od razu zarzucił dyrektora komplementami.

              - Ech, drogi Qing Pei, zwykle przychodziłem tu na kontrole. Kupiłem tę spółkę w marcu zeszłego roku, kadra kierownicza odeszła i zostało tylko około 30 pracowników. Oczywiście firma była na skraju bankructwa, morale pracowników dramatycznie niskie, a działalność kompletnie niedochodowa. W zasadzie kupiłem ją tylko dlatego, że to spółka giełdowa. Dlatego też zdecydowałem się postawić ją na nogi, a gdy zgodziłeś się przyjąć moją ofertę pracy, to wiedziałem, że będziesz idealną osobą, by tego dokonać. Uzupełniliśmy załogę, a jak tylko przejąłeś stery, od razu poprawiły się wyniki, warunki i standardy pracy, a najważniejsze, że pracownicy są tak pełni energii i zaangażowania. Qing Pei, to wszystko twoja zasługa.

              Dyrektor odpowiedział skromnie, dość mocno zawstydzony.

             - Prezesie, to nie jest nic nadzwyczajnego, pan zarządza całą grupą spółek. To przecież moja praca, by odciążać pana barki. Mamy jeszcze dużo do zrobienia i mam nadzieję, że nadal będę spełniać pana oczekiwania. Teraz chciałbym skonsultować kilka zapisów umowy, które budzą moje wątpliwości.

              Krople potu pojawiły się na czole dyrektora, kiedy to mówił. Nie zapomniał, że Yuan Yang śpi tuż obok i może się obudzić w każdej chwili. A co gorsza, chłopak zwykle sypiał nago i pan Gu obawiał się najgorszego...

              Yuan Li Jiang nie przestawał go chwalić.

              - Qing Pei, jesteś moim najbardziej utalentowanym pracownikiem, twoja przyszłość w biznesie jest nieograniczona, masz przed sobą cały świat.

             - Dziękuje za tak miłe słowa.

             - A gdzie mój syn?

             Pan Gu uśmiechnął się delikatnie.

              - On...

              Prezes przybrał marsową minę i krzyknął energicznie.

              - Znowu gdzieś poszedł zbijać bąki? Zaraz po niego zadzwonię.

             Gdy to powiedział, od razu sięgnął po telefon. Gu Qing Pei delikatnie zawstydzony, przełknął ślinę i powiedział.

             - Yuan Yang śpi w pokoju obok.

             Prezes był w szoku słysząc te słowa.

            - Jest w środku?

             Wskazał palcem na pokój przy gabinecie.

            Pan Gu kiwnął głową i powiedział.

             - Cóż, był dziś na bardzo wyczerpującym spotkaniu, pozwoliłem mu na krótką drzemkę.

            - Ależ on jest twoim asystentem, co za skandaliczne zachowanie! Mógł iść do mnie, przecież mój gabinet stoi pusty.

              Dyrektor ponownie przełknął ślinę.

              - Och, możliwe, że nie jest regularnie sprzątany.

             - Jak to nie jest!?

            Yuan Li Jiang zaczął tracić panowanie.

             - Moje biuro powinno być sprzątane codziennie, to jawne zaniedbanie personelu dbającego o czystość. Załatw to. Co to za zwyczaje? Pokaż mi firmę, w której asystent idzie na drzemkę do pokoju swojego szefa?

             Gu Qing Pei desperacko próbował zmienić temat, ale prezes mu na to nie pozwolił, wstał i poszedł w kierunku pokoju, po czym otworzył drzwi.

            Do środka wpadła struga jasnego światła, co obudziło chłopaka, jednak nie miał pojęcia, kto wszedł do pokoju i odburknął.

             - Co jest? Już druga?

             Jego ton głosu był bardzo poufały, jakby rozmawiał z bliską osobą.

              Prezes był oszołomiony i ryknął ze złości.

             - Jakim prawem śpisz w pokoju dyrektora?

             Yuan Yang momentalnie się ocknął i wstał. Prezes zbladł, gdy tak patrzył na syna, który stał przed nim, jak go Pan Bóg stworzył.

             Pan Gu próbował załagodzić sytuację i z uśmiechem na ustach zwrócił się do szefa.

             - Prezesie, chłopak jest naprawdę wykończony, jest na nogach od 5 rano, bądźmy ludźmi, niech chwilę odpocznie.

            Yuan Li Jiang stracił resztki cierpliwości, gdy patrzył, jak jego syn ubiera się w pośpiechu, czuł się coraz bardziej zażenowany faktem, że jego pierworodny paraduje przed dyrektorem na golasa. Zastanawiał się, czy oni stali się aż tak bliskimi przyjaciółmi, że im to nie przeszkadza? Przecież niedawno ledwo się dogadywali?

            Chłopak w końcu się ubrał i zwrócił się do ojca.

            - Tato... To tylko krótka drzemka, o co się wściekasz?

            - Śpisz sobie w najlepsze i to bez ubrania w czystym łóżku dyrektora i nie masz nawet wyrzutów sumienia? Jak Gu Qing Pei teraz odpocznie? Jak chcesz się przespać, to idź do mojego biura.

             - U ciebie daje stęchlizną.

             Odpowiedział chłopak ciągle nieco zaspany.

             - To każ ludziom posprzątać. Nie śpij tutaj! Dyrektor zapewne nie mógł ci odmówić, bo jesteś moim synem. Przykro mi to mówić, ale jestem rozczarowany twoim zachowaniem.

            Prezes podrapał się w głowę.

            - Ubierz się porządnie.

             Gu Qing Pei był zawstydzony i niezręcznie się uśmiechał.

            - Prezesie, ja nie mam nic przeciwko.

              Yuan Li Jiang odpowiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.

            - Qing Pei, nie pobłażaj mu i nie wyróżniaj go. Jest zwykłym pracownikiem i tak ma być traktowany.

            Yuan Yang prychnął.

           - A on niby jak mnie traktuje. Jest dla mnie szczególnie surowy.

           Prezes odrobinę się uspokoił.

           - To dla twojego dobra.

           Dyrektor skinął głową i powiedział.

           - Prezesie, proszę się nie martwić.

           Yuan Li Jiang ciągle patrzył na syna.

           - Idź umyć twarz, a my wracamy do umowy. Potem pójdziesz z nami na spotkanie z prawnikiem i dyrektorem finansowym. Będziesz pisał protokół.

            - W porządku.

            Yuan Yang spojrzał na pana Gu nieco rozbawiony. Dyrektor poczuł ulgę. Na szczęście chłopak nie palnął żadnej głupoty, ale dzisiaj było naprawdę niebezpiecznie.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Sansa

Poprzedni 👈             👉 Następny


Komentarze