Beloved Enemy [PL] - Rozdział 68 : Zrobię dla ciebie wszystko

 


            Gu Qing Pei dość wcześnie położył się do łóżka, ale zasnął dopiero w środku nocy. Poczuł tęsknotę za rodzicami. Gdyby wiedział, co go czeka po powrocie do Pekinu, to lepiej jakby został w rodzinnym domu i jeszcze trochę nacieszył się towarzystwem staruszków.

            Następnego ranka obudził go dzwonek telefonu. Podniósł go i zobaczył, że dzwoni Wang Jing. Odebrał i przywitał go nieco zaspanym głosem:

            - Szczęśliwego nowego roku.

            - Qing Pei, obudziłem cię? Jestem w szoku, że jeszcze nie wstałeś, a może tych kilka wolnych dni tak cię rozleniwiło?

            Ton głosu Wang Jinga był bardzo radosny, dlatego pan Gu czuł się, jakby rozmawiał z członkiem rodziny.

            - Wczoraj wieczorem napiłem się kawy i nie mogłem zasnąć.

            - Hahaha, naprawdę, kawa przed snem? Wróciłeś już do Pekinu? Moja sekretarka poinformowała mnie, że tylko dzisiaj mam wolne popołudnie. A jak u ciebie z czasem? Uda nam się spotkać?

            - Dziś po południu...

            Normalnie Gu Qing Pei od razu by się zgodził, ale teraz, kiedy wiedział, że lada dzień musi złożyć wypowiedzenie, zastanawiał się, czy mógł nadal reprezentować interesy firmy?

            - Co się stało? Nie masz czasu?

            - Ależ skąd, mam, mam. O której ci pasuje?

            Dyrektor uznał, że najlepiej szybko podpisać umowę. Czuł się winny wobec Yuan Li Jianga, a dodatkowo lubił kończyć to, co zaczął. Od tak dawna pracował nad tym projektem, szkoda by było to zaprzepaścić.

            - O trzeciej. Wyślę ci adres herbaciarni, a potem pójdziemy coś zjeść.

            Wang Jing przerwał na chwilę, po czym kontynuował.

            - Mam nadzieję, że nie poczujesz się skrępowany. Będziemy rozmawiać tylko o pracy, a jeśli nadal masz obawy, to zabierz Yuan Yanga, chociaż wolałbym, żebyś przyszedł bez niego.

            Pan Gu zaśmiał się szczerze.

            - Nie będę skrępowany, do zobaczenia o trzeciej.

           Gdy skończyli rozmowę, Gu Qing Pei wstał, poszedł do łazienki i obmył twarz zimną wodą, próbując oczyścić umysł.

            Ubrał się i postanowił wyjść trochę wcześniej. Przygnębiało go przebywanie w mieszkaniu, gdzie w każdym kącie widział cień Yuan Yanga.

            Gdy otworzył drzwi wejściowe, stanął jak wryty. Zobaczył Yuan Yanga w puchowej kurtce stojącego przy windzie. Koło niego znajdowała się popielniczka, w której piętrzył się stos niedopałków.

            Gdy chłopak usłyszał dźwięk otwierających się drzwi, podniósł głowę, a jego twarz wyglądała na skrajnie wycieńczoną, nawet uszy miał zaczerwienione z zimna.

            Pan Gu wydusił z siebie pytanie, cały czas nie mogąc otrząsnąć się z szoku.

            - Nie wróciłeś... nie wróciłeś wczoraj do domu?

            - Chciałem mieć pewność, że jesteś bezpieczny.

            Yuan Yang odpowiedział zachrypniętym głosem, bo dość mocno zaschło mu w gardle.

            Dyrektor poczuł nieopisany ścisk w klatce piersiowej i natychmiast wciągnął go do mieszkania. Kurtka chłopaka była pokryta cienką warstwą szronu, a kiedy złapał go za rękę, poczuł, że ma lodowate dłonie. Zresztą twarz tak samo, a jego skóra przybrała niezdrowy blady odcień.

            Gu Qing Pei powiedział z wyrzutem.

            - Czyś ty kompletnie oszalał, żeby spędzić całą noc w zimnie na klatce schodowej?

            - To nic, przecież byłem w budynku, nie mogłem zamarznąć.

            Mężczyzna musnął jego zimne usta swoimi ciepłymi wargami, nie przestając głaskać jego twarzy. Czuł ból i smutek.

             - Głupi dzieciak... naprawdę jesteś szalony.

             Był jak pies, którego właściciel za karę wyrzucił na podwórko, a on czekał pod drzwiami całą noc, zmarznięty do szpiku kości, warował bez słowa skargi.

             Yuan Yang objął go w pasie i zaczął pocierać nosem o jego ciepłą szyję.

             - Nie chcę wracać do domu i boję się, że uciekniesz. Wiem, że daleko mi do poziomu twojego i Wang Jinga, ale daj mi trochę czasu, a niedługo was dogonię. Nie zostawiaj mnie.

             Yuan Yang zmarszczył brwi, a jego spojrzenie było pełne niepokoju i niepewności. W całym swoim życiu nie zaznał takiej porażki. On i Gu Qing Pei nagle wznieśli między sobą grube ściany, jedna cięższa do pokonania od drugiej.

             Oczy pana Gu zaszkliły się, gdy gładził chłopaka po plecach, a jego głos drżał.

             - Yuan Yang, gdybym był o dziesięć lat młodszy, wtedy tak jak ty niczego bym się nie bał. Proszę, spróbuj mnie zrozumieć.

             Chłopak odpowiedział dość szorstko.

             - Nie zrozumiem tego, wiem tylko, że mnie kochasz. Nie rób ze mnie tchórza. Sam nie jesteś za grosz asertywny wobec mojego taty.

             Gu Qing Pei odpowiedział, totalnie przygnębiony.

             - Yuan Yang, to twój ojciec, nie mój. Jak mam ci to wytłumaczyć...?

             Chłopak pociągnął nosem.

             - Nie zaakceptuję żadnych wymówek. Jeśli chcesz ze mną zerwać, to cię zwiążę, nigdy nie pozwolę ci odejść. Za nic.

             Pan Gu tylko westchnął, bo nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Pomyślał, że byłoby cudownie móc żyć jak Yuan Yang, bez żadnych ograniczeń, robiąc, co się chce, dając z siebie wszystko. Jednak chłopak miał takie życie we krwi, a on nie miał tyle szczęścia.

            Nagle rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości, Gu Qing Pei puścił Yuan Yanga i wyciągnął telefon z kieszeni, by sprawdzić kto to. Wang Jing wysłał mu smsa, w którym informuje go, że może się spóźnić, bo był wypadek samochodowy i musi jechać objazdem.

             Dopiero teraz dyrektor przypomniał sobie, że umówił się na trzecią na spotkanie. Spojrzał na zegarek i zauważył, że ma niecałe pół godziny, aby dotrzeć na miejsce. Przetarł ręką twarz i powiedział.

             - Yuan Yang, umówiłem się na rozmowę z Wang Jingiem w sprawie umowy, nie mam za dużo czasu, muszę iść.

             Yuan Yang chwycił go za ramię i spojrzał na niego podejrzliwie.

             - Mój ojciec wyrzuca cię z pracy, a ty spotykasz się z Wang Jingiem w sprawie umowy?

             - Dużo zawdzięczam prezesowi Yuanowi, zresztą zawsze bardzo mnie cenił. Czuję się też winny przez to, co się stało, a jeśli uda mi się doprowadzić do podpisania kontraktu, to poczuję ulgę.

             Chłopak zacisnął zęby.

             - Idę z tobą.

             Pan Gu zawahał się przez chwilę.

             - W porządku, ale nie mieszaj się. A o nas porozmawiamy, jak wrócimy.

             Dłoń Yuan Yanga zacisnął się na ramieniu mężczyzny i cichutko odburknął.

             - Czyli my nie jesteśmy tak ważni, jak ta umowa, co?

             Dyrektor spojrzał w czarne i głębokie źrenice oczu chłopaka i miał wrażenie, że zaraz utonie w ich otchłani.

             - Yuan Yang, mógłbyś...

             - Chcesz powiedzieć, czy mógłbym być bardziej dojrzały, tak?

             Pan Gu zaniemówił, a twarz Yuan Yanga spochmurniała.

             - Chodźmy, nie ma szans, żebym pozwolił ci się z nim spotkać samemu.

             Po kilkunastu minutach byli już w pobliżu herbaciarni. Po drodze nie zamienili ze sobą ani słowa, przez co atmosfera w aucie była niezwykle przygnębiająca.

             Gdy dotarli na parking, nagle telefon Yuan Yanga zaczął wibrować, chłopak wyciągnął go i zobaczył, że otrzymał smsa z nieznanego numeru, a w nim tylko adres w Tangshan. Jego serce zamarło na kilka sekund, wiedział, że to Li Wen Yao przesłał mu właśnie adres Liu Quanga.

             - Znalazłem go. Nareszcie go mam.

             Pomyślał Yuan Yang mocno ściskając telefon. Chciał jak najszybciej dorwać drania.

             Gu Qing Pei wyczuł, że coś jest nie tak.

             - Co się stało?

            Chłopak szybko mu odpowiedział.

            - Coś mi nagle wypadło, niestety nie mogę z tobą iść.

            Dyrektor był zaskoczony, ale zachował spokój.

            - W porządku.

            Yuan Yang pogładził jego twarz.

           - Kiedy to załatwię, pójdę porozmawiać z ojcem.

           - Yuan Yang... szkoda twojego czasu.

           Wyraz twarzy chłopaka stał się nagle wyjątkowo zawzięty.

           - Szkoda czasu? Nie mów, że akceptujesz jego decyzję. Nigdy nie chciałeś być ze mną, co? Wystarczyło, że usłyszałeś od niego kilka ostrych słów i już chcesz ze mną zerwać.

           Mężczyzna spojrzał na niego skupiony.

           - Nie chcę z tobą zrywać.

           Yuan Yang patrzył na niego tępym wzrokiem, jego oczy były przekrwione. Złapał go za kołnierz i pocałował go dość intensywnie.

           - Tyle mi wystarczy.

           Pan Gu wysiadł z samochodu i poszedł w kierunku herbaciarni, nie odwracając się za siebie, nie miał na tyle odwagi. Bał się zobaczyć siłę determinacji w oczach chłopaka, bo dobrze wiedział, że bez względu na to, jaką decyzje podejmie, będzie ona zła.

            W jego przypadku czas burzliwych uczuć i lekkomyślnych związków już dawno minął. Dobrze wiedział, co powinien zrobić, aby rozwiązać tę sprawę. Jednak wystarczyło jedno spojrzenie na Yuan Yanga, na jego szczerą i pewną minę, na jego nieuznającą sprzeciwu postawę i zachował dla siebie te wszystkie bolesne słowa, które powinien wypowiedzieć.

            Im bardziej się wahał, tym bardziej czuł się zdezorientowany. Wiedział, że powinien się od niego zdystansować, może to by mu pomogło pozbierać myśli.

            Wang Jing był już na miejscu i sączył herbatę. Gdy zobaczył nadchodzącego Gu Qing Peia, od razu zażartował.

           - Twój chłoptaś nie przyszedł?

           Pan Gu uśmiechnął się delikatnie i odpowiedział.

            - Nie.

            Wyjął z teczki kilka dokumentów i poprosił Wang Jinga, żeby rzucił na nie okiem. Mężczyzna przejął papiery od dyrektora i położył na nich dłoń mówiąc.

           - W końcu udało nam się spotkać, a co najważniejsze wciąż możemy świętować nowy rok, a ty tak od razu zaczynasz rozmawiać o pracy?

           Pan Gu spojrzał na Wang Jinga.

           - Przecież właśnie w tym celu się spotkaliśmy, żeby omówić warunki kontraktu.

           - Poniekąd. Przede wszystkim chciałem cię zobaczyć.

           Wang Jing wyjął z kieszeni małe drewniane pudełko.

           - Wczoraj wróciłem z mojego rodzinnego miasta i przywiozłem ci prezent.

          Gu Qing Pei z pewną dozą niepewności spojrzał na pudełko w rękach Wang Jinga.

          - Otwórz i zobacz.

          Dyrektor wziął je i otworzył. W środku była niewielka rzeźba kształtem przypominająca róg.

          Wang Jing uśmiechnął się zadowolony.

          - Sam to zrobiłem. W moim rodzinnym mieście rzeźby z rogów wołu są bardzo popularne.    Organizowane są warsztaty, gdzie można je wykonać samodzielnie. I właśnie trzymasz w dłoni moje dzieło. Nieźle, prawda? Chociaż zdaję sobie sprawę, że nie zwala z nóg.

            Pan Gu uśmiechnął się.

            - To bardzo interesujące, dziękuję Wang Jing.

             I przyjął prezent z wdzięcznością.

             Prezes Wang uśmiechnął się szeroko i dodał.

             - Możesz nie wierzyć, ale bardzo to lubię, sprawia mi to ogromną przyjemność. Gdy byłem dzieckiem, wyrzeźbiłem koguta w kawałku drewna, potem w nocy położyłem go przy poduszce, co okrutnie wystraszyło moją mamę.

            Gu Qing Pei nie mógł się powstrzymać i zaczął się śmiać, a Wang Jing cały promieniał, gdy patrzył na roześmianą twarz swego rozmówcy.

            - Qing Pei wyglądasz naprawdę dobrze, kiedy się śmiejesz.

            Pan Gu spojrzał na niego i odpowiedział bez chwili namysłu.

            - Wang Jing, bardzo dziękuje za okazaną mi dobroć. Ponieważ uważasz mnie za swojego przyjaciela, to jest coś, co chciałbym ci powiedzieć.

             Prezes Wang uniósł brew w oczekiwaniu.

             - Mów zatem.

             - Jesteś niezwykle czarującym mężczyzną, ale ja już kogoś mam. Nigdy nie będziemy w relacji, jakiej oczekujesz. Niestety świat już taki jest, nie zawsze sprawiedliwy. I chociaż nigdy nie będziemy kochankami, to łączy nas wiele wspólnych pasji. Myślę, że przyjaźń będzie dla nas o wiele korzystniejsza, nie sądzisz?

            - Wszystko, co mówisz, jest rozsądne i naprawdę chciałbym się z tobą zgodzić, ale...

             Wang Jing westchnął cicho i spojrzał na Gu Qing Peia.

             - ...zakochałem się w tobie i nie wiem, jak rozwiązać ten problem.

             Dyrektor opuścił głowę, czuł się wyczerpany.

            - Qing Pei, czy ja ci się naprzykrzam?

            - Co masz na myśli?

             Palec Wang Jinga delikatnie dotknął stołu.

             - Qing Pei, nie mogę tego zaakceptować. Yuan Yang to młody, niedojrzały dzieciak, jak to możliwe, że jesteście razem?

             - Bardzo dobrze się dogadujemy i wcale nie jest taki niedojrzały, jak myślisz.

            Gdy tylko pan Gu wypowiedział te słowa, zdał sobie sprawę, że chociaż sam zawsze krytykował Yuan Yanga za jego dziecinne zachowanie, to za nic nie chciał słyszeć słów krytyki pod jego adresem z ust innych ludzi. Co by nie było, to był młody wilk, którego wychował.

             Wang Jing uśmiechnął się.

             - Czyli od samego początku, to była tylko moja jednostronna miłość, prawda?

             Dyrektor zacisnął usta i nic nie odpowiedział.

             Prezes Wang był odrobinę zraniony, jednak gdy zobaczył te wszystkie emocje w oczach Gu Qing Peia, jeszcze bardziej zapragnął go zdobyć. Ponownie się uśmiechnął.

             - Qing Pei, nigdy nie chciałem ci się narzucać, ale chyba nie jestem w stanie kontrolować własnych uczuć.

             Pan Gu odpowiedział, delikatnie się uśmiechając.

             - Jesteś zbyt skromy, a ja jestem zaszczycony, że mnie lubisz. Nie komplikujmy tego bardziej.

             Wang Jing zaśmiał się głośno.

             - Masz racje. Komu są potrzebne problemy? Zobacz, mam dla ciebie jeszcze jeden prezent.

             Po tych słowach położył na stole papierową teczkę.

             - Otwórz.

             Dyrektor w odpowiedzi postanowił zażartować.

             - No proszę? Czyli znowu nie mogę odmówić przyjęcia prezentu?

            Gu Qing Pei domyślał się, co to jest. I miał racje. To była umowa, która została opracowana przez prawnika Wang Jinga. Pan Gu szybko ją przeczytał i zauważył, że prezes Wang poszedł na pewne ustępstwa, a warunki są zgodne z tymi, które ustalili podczas negocjacji. Był to dokument, który można było podpisać od ręki.

             Wang Jing odezwał się po chwili.

             - Tym razem nie powinieneś mieć żadnych zastrzeżeń. Podpisz, śmiało.

            Gu Qing Pei przyjął umowę i powiedział z uśmiechem.

            - Wang Jing, dziękuję. To naprawdę dobry znak na nowy rok. Jestem bardzo szczęśliwy. Jak wrócę do biura, od razu poinformuję prezesa Yuana.

             Mężczyzna spojrzał na niego podejrzliwie.

             - Nie masz chyba dalszych uwag? Qing Pei, zdajesz sobie sprawę, że mam do ciebie słabość. Gdyby nie ty, to nie wiem, czy zainteresowałbym się tym projektem. Rozumiesz, że robię to tylko dla ciebie, prawda?

             Pan Gu uśmiechnął się niezręcznie.

            - Nie mam żadnych zastrzeżeń co do zapisów umowy.

            - Czyli nie ufasz mi na tyle, żeby ją podpisać? Jako dyrektor generalny jesteś w tej kwestii jak najbardziej decyzyjny.

             Gu Qing Pei cały czas zastanawiał się, czy powinien mu powiedzieć, że już niebawem odejdzie z firmy? Po chwili namysłu postanowił się przyznać, nie miał innego wyjścia. Jeśli to zatai, to mogłoby się to odbić na późniejszej współpracy obu firm. Nie wspominając o tym, że Wang Jing mógł się poczuć urażony, a on za nic by tego nie chciał.

             Zresztą Gu Qing Pei nie potrafił ukryć zmartwienia:

            - Wang Jing, nie mogę podpisać umowy w imieniu firmy. Planuję odejść z pracy, zaraz po zamknięciu roku.

            Prezes Wang był w absolutnym szoku.

            - Co takiego? Odchodzisz?

            Pan Gu skinął głową.

            - Dlaczego? Przecież nie przepracowałeś tam nawet roku?

            - Mam inne plany.

            Wang Jing zmarszczył brwi i wbił w niego wzrok.

            - Myślisz, że zdołasz mnie zbyć tak marną wymówką?

            Dyrektor westchnął.

            - Niczego nie mogę przed tobą ukryć. Wygląda na to, że mamy z prezesem nieco sprzeczne wizje, dlatego postanowiłem zmienić prace.

             Wang Jing nadal patrzył na niego badawczym wzrokiem, potrząsając głową.

            - W to też nie uwierzę. Z twoją inteligencją i taktem, nie mógłbyś sprawić, że twój szef będzie niezadowolony. Gdyby prezes Yuan nie był pracodawcą, dla którego chciałeś pracować, to nie przyjąłbyś jego oferty. Zresztą nie wyobrażam sobie, że między wami mogłaby być jakaś niezgodność, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi koncepcja zarządzania firmą. Ty nie działasz w ten sposób. A skoro wydaje ci się, że nie dałeś z siebie wystarczająco dużo, żeby zadowolić swojego szefa, to tym bardziej, nie odpuściłbyś tak łatwo. Kilka lat rozważałeś odejście z twojej poprzedniej firmy, zdaje się, że jakoś od czasu, kiedy poznałeś prezesa Yuana. A teraz nagle decydujesz się odejść po przepracowaniu niespełna roku? Wiesz, że możesz nie znaleźć drugiego tak dobrego pracodawcy?

             Gu Qing Pei czuł się zmęczony rozmową z kimś, kto jest aż tak inteligentny.

             Wang Jing skrzyżował ręce na piersi i patrzył na niego przez dłuższą chwilę. Nagle tajemniczo się uśmiechnął.

             - Podejrzewam, być może nazbyt śmiało, że powód może być zupełnie inny. Czyżby prezes dowiedział się o twoim związku z Yuan Yangiem?

             Wyraz twarzy dyrektora nieznacznie się zmienił, miał ochotę zakneblować Wang Jinga.

             Mimo że zmiana w jego twarzy była bardzo subtelna, to nie uszła uwadze czujnemu spojrzeniu prezesa Wanga, który roześmiał się i powiedział.

            - Czyli to o to chodzi. Qing Pei, przepraszam, nie powinienem się śmiać.

            Pan Gu nie miał siły już niczego ukrywać.

             - Wang Jing, nie mogę podpisać tej umowy w imieniu firmy. Jednak od samego początku tak ciężko pracowałem nad tym projektem, od znalezienia działki, przez etap planowania, do rozpoczęcia budowy. A co najważniejsze, udało mi się nawiązać współpracę z tobą. To wszystko zajęło mi kilka miesięcy, dlatego nie mogę odpuścić i nie przejmować się tym, co będzie. Jednak moja praca tu się zakończy. Mam też szczerą nadzieję, że nadal będziesz chciał współpracować z naszą firmą, jakby nie było, projekt jest korzystny dla obu stron. A to, czy jestem dyrektorem generalny, czy nie, to już sprawa drugorzędna. Zgadzasz się ze mną?

             Wang Jing uśmiechnął się i odpowiedział.

             - Qing Pei, ty to wiesz, jak poprowadzić rozmowę. Nie martw się, nie zrezygnuję z tego projektu, tylko dlatego, że odchodzisz. Także włożyłem w niego dużo pracy i gdybym nie chciał go kontynuować, to wszystkie moje wysiłki i starania, by przekonać radę nadzorczą, stałyby się jednym wielkim żartem, ale...

            Wang Jing odebrał umowę z rąk dyrektora.

            - Skoro ciebie już tu nie będzie, to dlaczego miałbym zgodzić się na te paragrafy?

            Pan Gu odpowiedział bezradnie.

             - To twoja decyzja.

             Na twarzy Wang Jinga znowu zagościł uśmiech.

             - Kiedy już złożysz wypowiedzenie, to jakie masz plany?

             - Chcę wrócić do mojego rodzinnego domu, żeby spędzić trochę czasu z rodzicami. Od tylu lat mieszkam w Pekinie i odwiedzałem ich raptem trzy, cztery razy w roku i zawsze na krótko. Nie miałem czasu się nimi zająć, spędzić z nimi dłuższej chwili na rozmowie.

              - W porządku, a co dalej planuje wzorowy syn?

              - To się okaże. Nie umrę z głodu, nawet jeśli przez jakiś czas nie znajdę pracy.

              Wang Jing pochylił się do przodu i spojrzał mu w oczy z poważnym wyrazem twarzy.

              - W takim razie pracuj dla mnie. Jestem w stanie zapłacić ci kwotę nieporównywalnie wyższą do tej, która płacił ci Yuan Li Jiang.

              Gu Qing Pei był oszołomiony, aż cały zesztywniał i nie mógł wydusić słowa.

              Wang Jing uśmiechnął się dumnie.

              - Nie musisz od razu podejmować decyzji. Masz dużo czasu, żeby się nad tym zastanowić. A że jesteś mądrą osobą, wierzę, że podejmiesz mądrą decyzję. Masz wybitne kwalifikacje, jednak sytuacja ekonomiczna w kraju nie jest najlepsza. Nieważne, która firma cię teraz zatrudni, to i tak będziesz stratny. Podsumowując, w najbliższym czasie masz marne szanse na znalezienie drugiej tak dobrej pracy nadzieję, że rozumiesz, jak atrakcyjną daję ci ofertę?

             Pan Gu doskonale to rozumiał, ale nie zamierzał z niej skorzystać. Zarówno Wang Jing, jak i Yuan Li Jiang są zaangażowani w branżę nieruchomości. I choć współpracują ze sobą, to przede wszystkim są dla siebie konkurencją. Dlatego dołączenie do Wang Jinga byłoby trochę nierozsądne. A poza tym Yuan Yang jest teraz w fatalnym stanie emocjonalnym i to by się odbiło na nim dość mocno.

             I choć warunki, jakie przedstawił Wang Jing, były niezmiernie kuszące, to Gu Qing Pei nie mógł przyjąć tej oferty.

              Prezes Wang kontynuował rozmowę z dużą pewnością siebie.

              - Qing Pei, wiem, że masz wiele obaw, ale w końcu zrozumiesz, że to, co trzymasz w garści, jest ważniejsze od wszystkiego innego. Jestem cierpliwy, będę czekał, aż dołączysz do mojej firmy. Chciałbym, by taki talent jak ty, zasilił moje szeregi.

              Pan Gu uśmiechnął się uprzejmie.

              - Dziękuję i na pewno to rozważę.

              Wang Jing podszedł do niego i wyszeptał.

              - Ty i Yuan Yang, w końcu możecie zakończyć ten związek, prawda?

             Serce Gu Qing Peia ścisnęło się momentalnie. To pytanie zadało mu o wiele gorszy ból, niż gdy Wang Jing mówił o niedojrzałości Yuan Yanga.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Sansa

Poprzedni 👈             👉 Następny

                                                                            


Komentarze