Counterattack [PL] - Rozdział 28: Różowe majteczki

         Wu Suo Wei nie spodziewał się takiej kary.

        Gdy tak szli w ciszy, chłopak przerabiał w głowie najgorsze scenariusze. Spodziewał się wszystkiego, pobicia, grzywny, postawienia w stan oskarżenia. Nowy Rok zbliżał się nieuchronnie, a on wiedział, że może zapomnieć o swojej „noworocznej premii", a co gorsza, nie będzie mógł nawet wrócić do domu, do rodziny. Oczami wyobraźni widział swoją matkę tonącą w morzu łez...

        Ostatecznie żadne z jego wyobrażeń się nie spełniło. Chi Cheng nie zabrał go na komisariat, za to zamknął w jakiejś wilgotnej piwnicy, a za karę musiał wykonać dość osobliwe zadanie.

        Z samego rana wychodzili razem na miasto, żeby łapać złodziei, a na noc wracali do piwnicy. Gdy chłopak zjadł, wypił i załatwił potrzeby fizjologiczne, był przykuwany kajdankami do łóżka, a każdego ranka rozkuwany. Jego życie zmieniło się w prawdziwe piekło.

       W ciągu dnia dawał z siebie wszystko, żeby pomóc Chi Chengowi łapać złodziei, a musiał zdemaskować odpowiednią ilość kieszonkowców dziennie, bo inaczej nie dostał jedzenia. Był zdesperowany i czasem zdarzało mu się trafić na prawdziwych bandytów, od których zgarniał niezłe bęcki. Znosił to wszystko dzielnie, jednak irytowało go, że Chi Cheng tylko się temu przygląda. By choć odrobinę sobie ulżyć, nawrzucał mu w myślach: Mógłbyś ruszyć dupę i mi pomóc, a nie tylko stoisz i się gapisz! Pobili mnie jak psa, a ty nawet palcem nie kiwnąłeś! Kucnął sobie przy drodze i zadowolony jara fajkę! Dobrze się bawisz?! Nie jestem twoim pieprzonym niewolnikiem!"

        Noc spędzona w piwnicy również była prawdziwą udręką. Nie miał pojęcia, po co Chi Cheng wynajął takie miejsce, było tu wilgotno i gorąco. Nie był przyzwyczajony do takich warunków i przez pierwsze dwa dni strasznie się męczył. Budził się w środku nocy zlany potem, czuł się tak, jakby spał w łaźni parowej. Pal licho warunki panujące w piwnicy, Chi Cheng trzymał tam pytona. Chłopak budził się codzienne z Zazdrością przy głowie, a gdy w nocy coś nagle wyrwało go ze snu, to zawsze widział wbite w siebie gadzie ślepia.

        Tego dnia z nieba padały ogromne płatki śniegu. Chi Cheng jak zwykle stał przy drodze i obserwował Wu Suo Weia.

       Przez kilka dni w tak ekstremalnych warunkach chłopak stał się jeszcze chudszy, spodnie spadały mu z tyłka i widać było jego bieliznę, a dokładniej różowe gatki.

       Właśnie gonił złodzieja, a spodnie zjeżdżały mu z bioder coraz niżej, niżej i niżej... odsłaniając bieliznę chłopaka. Wu Suo Wei dość gwałtownie je podciągnął, a kształt jego jąder ukrytych w różu był przez moment wyraźnie widoczny. Na ten widok Chi Cheng uśmiechnął się szelmowsko, strzepnął popiół z papierosa i bacznie obserwował rozwój zdarzeń.

       - Stój! - Chłopak krzyknął do złodzieja, a po chwili uderzył go swoją żelazną głową prosto w żebra.

       - Mam kolejnego! - Wu Suo Wei dorwał kieszonkowca i rzucił go na ziemię pod nogi Chi Chenga, ciesząc się w duchu z całkiem niezłej akcji.

       Zamiast pochwały usłyszał słowa wypowiedziane niskim, dwuznacznym tonem.

       - Flirciarz z ciebie.

       - O czym ty mówisz?

      Chłopak nie miał pojęcia, o co chodzi. Chi Cheng skierował pełne kpiny spojrzenie na rąbek bielizny wystającej spod jego spodni, po czym zapytał lekko rozbawiony.

       - A kto założył różowe majteczki?

       - O co ci chodzi? - Powiedział Wu Suo Wei, a jego oczy zrobiły się ogromne.

       - Są szare.

       Chi Cheng nie wiedział, że chłopak jest daltonistą, sądził, że jest zawstydzony i próbuje to ukryć. W tym czasie Wu Suo Wei podciągnął porządnie spodnie i naciągnął na nie koszulę, po czym odwrócił się i ruszył na poszukiwanie kolejnego złodzieja.

       - Zaczekaj chwilę.

       Chłopak zatrzymał się i spojrzał na niego.

       - Co jeszcze?

       Chi Cheng otrzepał śnieg z jego karku i głowy, po czym dodał.

       - Masz naprawdę wielkie jaja.

       Po tych słowach odwrócił się i ruszył w kierunku przystanku autobusowego, a śnieg skrzypiał pod jego stopami.

      Wu Suo Wei pogroził pięścią jego oddalającym się plecom i kopnął w śnieg, wyzywając go w myślach od najgorszych: Kretyn! Zboczeniec! Niech cię szlag! I jeszcze..."

       Już chciał przekląć wszystkich jego przodków, ale jakoś nie był w stanie posunąć się tak daleko, bo czy to cokolwiek zmieni? Miał tylko nadzieję, że przyjdzie dzień, kiedy będzie mógł się na nim odegrać.

      W końcu chłopak przyzwyczaił się do piwnicznych warunków i spał w nocy jak dziecko. Być może dlatego, że w ciągu dnia był cały czas w ruchu, a gdy wracał, był tak zmęczony, że zasypiał w sekundę. Pyton jak zawsze wpełzł na jego łóżko i owinął się najpierw wokół szyi chłopaka, a za chwilę wokół całej górnej połowy jego ciała.

       Wu Suo Wei kładł się zawsze plecami do ściany, by ochłodzić się choć odrobinę. Nie przeszkadzał mu kompletnie owinięty wokół niego wąż, w zasadzie dość często on sam się do niego przytulał.

       Chi Cheng zauważył, że nie ma koło niego Zazdrości, włączył światło i spojrzał w bok. Zobaczył chłopaka i owiniętego wokół niego węża. Głowa Zazdrości leżała na łysej głowie Wu Suo Weia, który smacznie sobie spał z błogim wyrazem twarzy. Ogon węża zakołysał się przez chwilę, po czym delikatnie opadł. Ten widok był zaskakująco harmonijny.

       Następnego ranka Chi Cheng rozkuł go i powiedział.

       - Możesz iść.

       Wu Suo Wei był naprawdę zaskoczony.

       - Mówiłeś, że mam złapać dwustu złodziei i wtedy mnie wypuścisz.

       - Jak chcesz, to możesz zostać.

       Po tych słowach chłopak odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę drzwi. Nagle jakaś papierowa torba uderzyła go w głowę. Złapał ją i otworzył. W środku było 10 tys. juanów.

      - To twoje wynagrodzenie. - Poinformował go Chi Cheng.

      Tym razem Wu Suo Wei nie uniósł się dumą, tylko mocno ściskał kasę w dłoni i spojrzał na Chi Chenga z dość niewyraźną miną, po czym odburknął.

       - Polecam się.

                                                                     


Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze