Counterattack [PL] - Rozdział 35: Pierwsza normalna rozmowa

         Dzisiaj Chi Cheng zakończył pracę przed dziesiątą wieczorem, była już ciemna noc, gdy wyszedł z komisariatu. Niebo było zasnute chmurami, a w nieoświetlonych miejscach było czarno, jakby ktoś wylał atrament. Chi Cheng ruszył w stronę auta rozglądając się po okolicy. Na ulicach było tylko kilka osób, o tej porze roku nie było zbyt wielu amatorów nocnych spacerów, zapewne ze względu na silny marcowy wiatr. Każdy uciekał do domu, jak szybko się dało.

       Bęc. Bęc. Słychać było regularny rytm odbijanej o ziemię piłki. Chi Cheng odwrócił wzrok na wschodnią stronę budynku, gdzie było boisko do koszykówki i skąd dochodził dźwięk kozłowania. Pod lampą oświetlającą boisko widać było cień koszykarza, który co chwilę przykucał i wyskakiwał w górę. Miał krótkie włosy, jego kolana zginały się, po czym mięśnie łydek rozciągały w wyskoku, miał też wyjątkowo odstający tyłek. Mówi się, że osoby z takim kuperkiem mają silny popęd seksualny.

      Koszykarz płynnie wykonywał dwutakt, po którym robił wyskok i celnie rzucał w sam środek obręczy. Wu Suo Wei może nie miał zbyt wielu talentów, ale w kosza grał świetnie. Yue Yue kiedyś była fanką jego gry, można by powiedzieć, że wyrwał ją na grę w kosza.

       Piłka odbiła się o ziemię kilkukrotnie, aż w końcu wpadła w czyjeś ręce. Chłopak krzyknął:

      - Ej, rzuć piłkę!

     Chi Cheng, zamiast rzucić, ruszył naprzód kozłując, Wu Suo Wei wyciągnął rękę, by odebrać piłkę, jednak został ominięty. Chwilę później Chi Cheng umieścił piłkę w koszu pięknym wsadem. Chłopak aż zgrzytnął zębami z zazdrości, bo ze względu na swój wzrost, nawet jeśli potrafił wysoko skakać, to nigdy nie udało mu się zrobić tak widowiskowego wsadu. Jego błyszczące płomieniem zazdrości czarne oczy wpatrywały się w Chi Chenga, jakby ten właśnie wypowiadał mu wojnę, czuć było buzującą w żyłach adrenalinę.

      Chi Cheng rzucił piłkę w jego stronę, a Wu Su Wei ją przejął i zaczął kozłować. Chłopak był szczelnie kryty, dlatego odwrócił się plecami do przeciwnika, a jego tyłek co rusz ocierał się o krocze kryjącego go Chi Chenga, który próbował zablokować rzut, wyciągając obie ręce. Wu Suo Wei przetrzymał go przez moment, a po chwili skorzystał z okazji, kiedy jego rywal stracił równowagę, zrobił szybki zwrot i rzucił z wyskoku, zdobywając punkty. Chi Cheng szybko się odegrał, trafiając za trzy.

      Świetnie się razem bawili, a gdy po raz kolejny Chi Cheng miał szansę zapunktować, piłka odbiła się od obręczy i wylądowała poza boiskiem. Poszedł po nią, a Wu Suo Wei wykorzystał tę przerwę, żeby zawiązać sobie buta. Wracając, Chi Cheng zobaczył wypięty tyłek chłopaka. Wymierzył i wycelował piłką prosto w te dwa mięsiste poślady. Wu Suo Wei omal się nie wywrócił, całe jego ciało poleciało do przodu. W ostatniej chwili złapał równowagę. Kiedy się wyprostował, spojrzał na Chi Chenga z wyrzutem.

      W ciemnościach oczy chłopaka były niczym lustro, można było odczytać w nich jego myśli. Odrzucił mu piłkę, posyłając pełne złości spojrzenie. Chi Cheng obszedł go dookoła i ponownie wymierzył w jego zadek, tym razem dużo mocniej niż poprzednio. Piłka odbiła się i poleciała w bok, a Wu Suo Wei postanowił za wszelką cenę ją przejąć, co było teraz dużo ważniejsze, niż słowne odgryzienie się za te dwa ostatnie rzuty. Łapiąc piłkę pomyślał sobie w duchu: Walnąłeś mnie w tyłek, to ja się odegram na twoim fiucie!

      Trzymał mocno piłkę, jednak zanim zdążył cokolwiek zrobić, poczuł ostry ból na pośladku. Chi Cheng w mgnieniu oka stanął za nim i uszczypnął go w tyłek, tak mocno, że na szyi Wu Suo Weia pojawiła się żyła.

       - Powiedz, co za akcje odwalasz przed ostatnie kilka dni?

       Chłopak wrzasnął z bólu, chwytając go za ramię.

       - O co ci chodzi?

       - Nie próbuj robić ze mnie głupka.

      Pięć długich palców wbiło się jeszcze głębiej w pośladek chłopaka. Wu Suo Wei walnął w niego piłką i chciał też uderzyć go w twarz, ale Chi Cheng zauważył to i chwycił zębami jego rękę.

      - Puszczaj! No puść mnie!

      Mężczyzna poczuł zapach skóry Wu Suo Weia, który pasował do jego osobowości. Chłopak walnął go z łokcia, czym odrobinę go zaskoczył, dzięki czemu wyrywał się z jego szponów i zębów. Usiadł na ławce i wyjął butelkę wody. Napił się i kątem oka obserwował Chi Chenga, który stanął tuż obok niego. Wu Suo Wei wyciągnął z plecaka puszkę red bulla i podał mu ją.

      Długie i smukłe palce mężczyzny otworzyły puszkę, a jej zawartość zniknęła w kilku łykach. Chi Cheng podszedł jeszcze bliżej Wu Suo Weia i spojrzał na niego z góry. Chłopak milczał przez chwilę, po czym zerknął na niego i powiedział.

      - Dziękuję.

      Chi Cheng zgniótł puszkę i pokazał ją chłopakowi.

      - Dałeś mi ją i jeszcze mi dziękujesz?

    - Dziękuję za tamten dzień, kiedy pomogłeś mi przepchnąć motor. Szef na mnie czekał i miałbym duży problem, gdybyś mi nie pomógł.

      Chi Cheng spojrzał na niego mrużąc oczy.

      - Krążyłeś wokół komisariatu przez tyle dni tylko po to, żeby mi podziękować?

     - W sumie na początku taki właśnie miałem plan, ale przypomniałem sobie, jak mnie wcześniej potraktowałeś i stwierdziłem, że nie jesteś tego wart.

      Chi Cheng złapał go za nadgarstek, bo jako rasowy glina zauważył, że chłopak wsadził mu rękę do kieszeni. Jednak tym razem nie kradł, a wręcz przeciwnie, coś tam wkładał. Gdy sprawdził zawartość kieszeni, znalazł dwa opakowania przekąski z suszonej fasoli.

      - Skąd wiesz, że lubię suszoną fasolę? - Zapytał z lekką pogardą w głosie, po czym rozerwał zębami jedno opakowanie.

      Wu Suo Wei kompletnie go zignorował, wyjął z plecaka siatkową torbę i ruszył w kierunku parkingu.

      Chi Cheng ruszył za nim i otworzył swoje auto. Zanim wsiadł, zerknął na zawartość siatki i zobaczył kilka małych ptaszków, jeszcze żywych, bo próbowały trzepotać skrzydełkami.

       - Nie zje tego.

      Powiedział, a chłopak kompletnie ignorując te słowa, wyciągnął jednego ptaszka z torby i podsunął Zazdrości pod nos. Kilka sekund później ptaszyna zniknęła w paszczy węża. Kiedy Wu Suo Wei odszedł, Chi Cheng jeszcze przez długą chwilę patrzył na jego oddalającą się i niknącą w ciemności sylwetkę.

                                                               


Poprzedni 👈             👉 Następny 


        

Komentarze