SCI Mystery - tom 1 [PL] - Morderca numeryczny / Rozdział 27: Wypadek

            Po zakończeniu dyskusji Zhan Zhao i Bai Yutang wyszli z Centrum Badawczego.

        - Kotek, chcesz od razu jechać do mojego brata? - Zapytał Bai Yutang, otwierając drzwi samochodu.

          - A wiesz, gdzie on jest? - zastanawiał się Zhan Zhao.

         - Hmm... cóż... - Dowódca potrząsnął głową. - Teoretycznie nie, ale mam pewne podejrzenia.

         - W sumie fakt! - Zhan Zhao przytaknął, patrząc na niego. - Też o tym pomyślałem.

         - Mieszkanie Gongsuna! - Powiedzieli jednocześnie i tam właśnie pojechali.

        Dowódca milczał przez całą drogę, najwyraźniej nad czymś się zastanawiał. Zhan Zhao kilka razy próbował zagadać, ale widząc skupioną twarz Bai Yutanga stwierdził, że lepiej się nie odzywać.

       Wkrótce dotarli pod budynek, w którym mieszkał Gongsun. Gdy wyszli z windy, usłyszeli głośny huk. Rzucili się biegiem w stronę drzwi mieszkania Gongsuna i zobaczyli, że tuż przy nich kucają Ding Zhaolan i Ding Zhaohui, zakrywając głowy dłońmi. Drzwi były szeroko otwarte i co chwilę wylatywały przez nie przeróżne przedmioty codziennego użytku.

         - Co wy tu robicie? - Zapytał ich Bai Yutang i od razu podniósł rękę, by ochronić Zhan Zhao przed lecącym na nich niezidentyfikowanym obiektem.

         - Czekamy na szefa. A raczej pilnujemy drzwi.

        Dowódca wymienił spojrzenie z doktorem, po czym zadał kolejne pytanie.

        - A co mój brat robi w środku?

        Da Ding i Xiao Ding

        - Gongsun ma niesprawną rękę, dlatego szef pomaga mu wziąć prysznic.

       Słysząc te słowa zarówno Bai Yutang, jak i Zhan Zhao głęboko westchnęli. A gdy zamierzali wejść do mieszkania, wpadł na nich Bai Jintang, cały w pianie, który właśnie uciekał przed lecącym za nim dość sporym przedmiotem.

       Dowódca stał w drzwiach, a jako że słynął z szybkiego refleksu, gdy ten niebezpieczny obiekt był już blisko, odruchowo chciał zrobić unik, ale przypomniał sobie, że za nim stoi Zhan Zhao, dlatego podniósł rękę i zrobił blok.

       Twardy przedmiot uderzył w jego przedramię i upadł na podłogę... była to ciężka, żeliwna patelnia.

        Dowódca i doktor byli oszołomieni sceną, jaka się przed nimi rozegrała. Gdy podnieśli wzrok znad patelni, zobaczyli rozczochranego Gongsuna stojącego na środku pokoju. Był cały w pianie i ciężko oddychał. Lewą rękę miał w gipsie, a w prawej trzymał saperkę i był gotów do rzutu w każdej chwili.

       - Czekaj! - Krzyknął Bai Yutang i uniósł ręce, by uspokoić i powstrzymać Gongsuna. - Jesteśmy niewinni, nie bij!

       Kiedy Gongsun zorientował się, że ma przed sobą Bai Yutanga i Zhan Zhao, rzucił swoją „broń" na podłogę i wykończony zaległ na sofie.

        Dowódca i doktor podeszli do niego ostrożnie i zapytali:

        - Wszystko w porządku?

       Gongsun spojrzał na Bai Jintanga, który stał przy drzwiach, po czym rzucił mu ostrzeżenie:

       - Podejdź do mnie jeszcze raz, a utopię cię w formalinie.

      Gdy w końcu odrobinę uspokoili wściekłego jak osa Gongsuna, wysłali go do sypialni, żeby odpoczął.

      Następnie Bai Yutang i Zhan Zhao odciągnęli Bai Jintanga na bok i opowiedzieli mu o tym, co się stało w Ośrodku Badawczym.

      Bai Jintang wysłuchał ich relacji w milczeniu, a na jego twarzy pojawiało się coraz większe skupienie. Jego brwi lekko się zmarszczyły, gdy słuchał, w jaki sposób Zhao Jue zaaplikował ludziom psychologiczne sugestie.

       - Czyli... co planujecie zrobić? - Zapytał, patrząc na nich. - Mam wam w czymś pomóc?

       - Kot chce cię zahipnotyzować.

      - Zahipnotyzować? Mnie? - Bai Jintang był zaskoczony ich planem. - Chodzi o moje utracone wspomnienia?

        - Tak! - Doktor potwierdził skinieniem głowy. - Zgodzisz się?

        Bai Jintang wzruszył ramionami i uśmiechnął się, jak to miał w zwyczaju.

        - Nie mam nic przeciwko, ale myślę, że to nic nie da.

        - Dlaczego? - Zhan Zhao i Bai Yutang spojrzeli na siebie.

        - Co masz na myśli?

        Bai Jintang wskazał na swoją głowę i odpowiedział.

        - Nie doznałem urazu psychicznego, tylko fizycznego.

       - Co to znaczy? - Zapytał Bai Yutang, patrząc pytającym wzrokiem na doktora, który był równie zaskoczony tym wyjaśnieniem.

      - Chcesz powiedzieć, że utrata wspomnień nie była wynikiem traumy, tylko doznanym fizycznie urazem?

        Bai Jintang kiwnął głową.

      - Byłem na konsultacjach u wielu lekarzy. Każdy potwierdził, że miałem uraz tej części mózgu, która odpowiada za wspomnienia. Jak odzyskałem przytomność, byłem jak niemowlę, nawet nie potrafiłem mówić.

      - Kocie, nadal chcesz spróbować? - Bai Yitang spojrzał niepewnie na doktora. Zhan Zhao przez chwilę pogrążył się w myślach.

      - Długotrwała pamięć ludzka dzieli się na pamięć deklaratywną* i pamięć proceduralną.** Dlatego myślę, że mamy szansę.

       Bai Jintang skinął głową.

       - W porządku.

      Ponieważ potrzebowali cichej przestrzeni, Zhan Zhao pożyczył sobie gabinet Gongsuna. Bai Jintang, zanim wszedł do pokoju, powiedział:

       - Xiao Zhao, jak już mnie zahipnotyzujesz, nie rób niczego dziwnego tylko dlatego, że nie będę w stanie się obronić.

       Słysząc to Bai Yutang ze złością sprzedał mu kopa i wepchnął go do pokoju. Zhan Zhao wszedł za nim i zamknął za sobą drzwi.

        Dowódca stał przez chwilę przed drzwiami, a gdy się obrócił, zobaczył bliźniaków siedzących przy drzwiach wejściowych, jak grali w chińskie warcaby. Wyglądało na to, że byli całkowicie pochłonięci rozgrywką, siedzieli w skupieniu, nie wydając z siebie choćby dźwięku, przez co wyglądało to dość komicznie.

        Bai Yutang minął ich, gdy wychodził z mieszkania, a bliźniacy momentalnie podnieśli głowy, by na niego spojrzeć.

       - Muszę coś sprawdzić. - Poinformował ich. - Brat i Kot mają coś ważnego do zrobienia, nie wolno im przeszkadzać. Gongsun też potrzebuje odpoczynku.

        Bliźniacy uśmiechnęli się do niego i poklepali dwie czarne walizki leżące obok nich.

        - Chyba tylko pancerni będą w stanie nas stąd ruszyć.

        Bai Yutang uśmiechnął się ze zrozumieniem i ruszył w stronę windy.

        - Xiao Bai! - Nagle bliźniacy krzyknęli na niego.

        Kiedy Bai Yutang się odwrócił, Ding Zhaohui rzucił czymś w niego.

        - To tak na wszelki wypadek.

       Patrząc na przedmiot, który właśnie złapał, uśmiechnął się i schował go do kieszeni, po czym pomachał bliźniakom i wszedł do windy.

       Dowódca pojechał do kliniki, tej, w której zamordowano profesora Xu. Budynek wciąż był odgrodzony żółtą policyjną taśmą. Wszedł na drugie piętro i dokładnie przyjrzał się wszystkim meblom w pokoju. Kiedy skończył, zmarszczka na jego czole znacznie się pogłębiła. Wyszedł z budynku i wrócił na uliczkę, na której było sporo barów. Zaczął się rozglądać po okolicy i zauważył budynek, który znajdował się dokładnie naprzeciwko tego, z którego przed chwilą wyszedł. Od razu poszedł w jego stronę.

       Była to stara, trzypiętrowa kamienica. Drzwi były zamknięte, a na nich znajdował się napis: "Godziny otwarcia - od 21:00 do 05:00".

       Wyglądało na to, że to była jakaś marna speluna. Bai Yutang spojrzał w górę i zobaczył, że małe okno na trzecim piętrze jest otwarte. Zapukał do drzwi. Zdaje się, że nikogo nie było w środku, nie było słychać choćby delikatnego dźwięku. Dowódca zapukał ponownie, a wtedy usłyszał głos zirytowanej kobiety.

       - Kogo licho niesie? W ciągu dnia mamy zamknięte!

      Bai Yutang, nie zważając na krzyki, nadal walił w drzwi. Po chwili usłyszał energiczny stukot obcasów o posadzkę i już wściekły kobiecy wrzask.

        - Do diabła, kto tam?!

      Drzwi się otworzyły i pojawiła się w nich młoda, niedbale ubrana, rozczochrana kobieta. Widok Bai Yutanga nieco ją oszołomił, zwłaszcza gdy ten wyciągnął swoja policyjną legitymację.

        - Policja.

       - Och? - Kobieta uśmiechnęła się zalotnie. - Jesteś najprzystojniejszym policjantem, jakiego kiedykolwiek widziałam.

       Bai Yutang odwzajemnił uśmiech.

       - Mam do ciebie kilka pytań.

       Kobieta wzruszyła ramionami.

       - Twoi koledzy już mnie przesłuchali.

       - Zamierzam zapytać cię o coś, o co oni nie pytali.

       Kobieta otworzyła drzwi i zaprosiła go do środka.

       - Może zrobię ci drinka?

       Bai Yutang skinął głową i wszedł za nią.


      Tymczasem Zhan Zhao właśnie prosił Bai Jintanga, by rozsiadł się na fotelu i spróbował się zrelaksować, tak bardzo, jak to tylko możliwe. Chociaż dobrze wiedział, że łatwo nie będzie.

       Rzecz w tym, że hipnoza sama w sobie była bardzo wymagającą procedurą psychologiczną. Pierwszym warunkiem udanej hipnozy było pełne zaufanie osoby hipnotyzowanej do osoby wykonującej hipnozę. Bai Jintang był bardzo inteligentny, miał silną wolę i równie silne pragnienie kontroli w każdej sytuacji. Ktoś taki rzadko traci czujność i raczej nigdy bezgranicznie nie zaufa drugiej osobie.

       - Bracie, proszę, zrelaksuj się!

       - Ach... - To był jeden z rzadkich przypadków, kiedy Bai Jintang wydawał się zawstydzony.

       - Zacznijmy. - Zhan Zhao wziął głęboki oddech, mając nadzieję, że jego spokój podziała także na Bai Jintanga. - Bracie, oczyść swój umysł z wszelkich myśli.

       Bai Jintang naprawdę starał się współpracować.

       - Zaraz zacznę liczyć od 1 do 10. Kiedy dojdę do liczby 10, pstryknę palcami i wtedy zaczniesz przypominać sobie to wszystko, o czym zapomniałeś. Nie próbuj przypominać sobie niczego konkretnego, tylko ogólne wspomnienia. Gdy w głowie pojawi się obraz, chwyć się go mocno i powiedz mi, co widzisz, dobrze?

        Bai Jintang zgodził się na to, a Zhan Zhao spojrzał na zegarek i zaczął liczyć.

        - 1, 2... - Kiedy doliczył do 10, delikatnie pstryknął palcami. Pod zamkniętymi powiekami Bai Jintanga powoli poruszały się gałki oczne. Widząc to, Zhan Zhao wiedział, że jego wspomnienia powracają.

        - Widzisz coś, prawda? - Zapytał niespiesznie Zhan Zhao.

       - Tak... - Bai Jintang skinął głową.

      - Co widzisz? - Zhan Zhao natychmiast zrozumiał, że Bai Jitang od czasu wypadku nigdy nie wracał do tych wspomnień i zapewne to był pierwszy raz od tak długiego czasu. Gdy wrócą jego wspomnienia z czasów młodości, to wtedy... to może zadziałać!

      - Czy widzisz się razem z Yutangiem i Xiao Zhanem?

      Rzęsy Bai Jintanga lekko zadrżały, bo naprawdę starał się to zobaczyć.

      - Tak... - Mężczyzna odpowiedział z lekkim wahaniem, a doktor od razu wyczuł jego niepokój. Wiedział, że jego silne pragnienie kontroli zmuszało go, by zachował resztki przytomności. Teraz był kluczowy moment.

      - Bracie... - Powiedział Zhan Zhao bardzo delikatnym głosem, który naśladował sposób, w jaki Bai Yutang zwracał się do niego, gdy byli dziećmi. Ciało Bai Jintanga lekko drgnęło, a rzęsy przestały drżeć. Zhan Zhao wykorzystał tę chwilę i zapytał. - Co zrobiłeś? Co powiedziałeś?

       Usłyszawszy te pytania, Bai Jintang wykonał gest niemal instynktownie. Zhan Zhao patrzył na niego osłupiały, gdy Bai Jintang przyłożył palec wskazujący do ust i lekko wyszeptał:

       - Ciii...


     Bai Yutang pożegnał się z Anne, dziewczyną z baru i pojechał na wydział psychologii Uniwersytetu C. Z pomocą kilku wykładowców udało mu się znaleźć doktorantów, którzy byli pod opieką profesora Xu.

       - Ach? To przecież przystojny chłopak doktora Zhana! - Krzyknęła jedna z grupy niezwykle podekscytowanych dziewcząt, która najwyraźniej go rozpoznała.

        Bai Yutang odpowiedział jej z uśmiechem.

        - Skoro masz tak dobrą pamięć, to może opowiesz mi coś o profesorze Xu?

      - O profesorze Xu? - Studenci wymienili między sobą spojrzenia. - Co mamy o nim powiedzieć?

        - Wszystko. Jaka miał osobowość charakter, nawyki i zwyczaje. A tak przy okazji, zdaje się, że chorował na serce?

        - Tak! I to całkiem poważnie! - Studenci włączyli się do rozmowy.

        - Profesor Xu jest poważny i rzadko się uśmiecha.

        - Tak, tak! Zdecydowanie nie lubi doktora Zhana!

        - Nie tylko jego, on nie lubi żadnego z młodych doktorów!

        - Jest też bardzo surowy, I ma nerwicę natręctw.

        - Właśnie! Raz zapomniałam zamknąć cudzysłów, a on mnie za to zganił!

        Studenci rozgadali się i zaczęli się przekrzykiwać.

       Zmarszczka na czole Bai Yutanga powoli się rozluźniała, a na jego twarzy zawitał delikatny uśmiech. Wybiegł z Uczelni i wsiadł do swojego samochodu, po czym wrócił do mieszkania Gongsuna. Był tak podekscytowany, że prawie wyrwał kierownicę. Gdy wybiegł z windy, od razu krzyknął.

        - Kocie, nieźle z nami pograli!

       Tymczasem Bai Jintang spojrzał niepewnie na doktora, który był bardzo zdenerwowany.

       - Xiao Zhao, wszystko w porządku?

       Nagle Zhan Zhao zerwał się na równe nogi i zaczął krążyć po pokoju.

       - Dlaczego... Jakim cudem... Nie, spokojnie... to musi mieć jakiś związek...

       Bai Jintang nawet nie próbował się odezwać, gdy widział, jak Zhan Zhao krąży po pokoju.

     - Skurwiel! - To był jeden z nielicznych momentów, kiedy doktor siarczyście przeklął. - Pogrywał sobie z nami.

       Doktor właśnie zbierał się do wyjścia, gdy na klatce schodowej otworzyły się drzwi windy, a chwilę później Bai Yutang wpadł z impetem do mieszkania.

       - Kocie!

       - Xiao Bai!

       Zaczęli krzyczeć jednocześnie, gdy tylko się zobaczyli.

       - Mam to! - Obaj spojrzeli na siebie nieco zaskoczeni. - Ty też...? - Przytaknęli jednocześnie.

       Drrrrr Drrrr Drrrr. Nagle zadzwonił telefon Zhan Zhao, był to nieznany numer. Doktor odebrał telefon.

       - Halo? To ja... Czego chcesz? W porządku! - Kiedy skończył rozmowę, uśmiechnął się do Bai Yutanga. - Zgadnij, kto dzwonił?

        Dowódca potarł podbródek, odpowiadając.

        - Zhang Boyi!

        - Mądrala z ciebie! - Zhan Zhao wyciągnął rękę i poczochrał włosy Bai Yutanga.

        - Lis w końcu wyszedł z nory! - Zadrwił dowódca, wyjmując telefon. - Dość długo z nami igrał i jeśli nie pokażę mu, do czego jesteśmy zdolni, to splamię honor rodziny Bai!

        Wybrał numer i przekazał rozkazy.

       - Hej! Wang Chao! Zbierz wszystkich! Czas przygotować się na polowanie!

Słowniczek terminów psychologicznych:

*Pamięć deklaratywna - jeden z rodzajów . W literaturze przedmiotu obecne jest także pojęcie "pamięć jawna" lub "pamięć świadoma" jako synonim pamięci deklaratywnej. Dzieje się tak, ponieważ dane z pamięci deklaratywnej mogą być stosunkowo łatwo wydobyte i uświadomione, w odróżnieniu od danych gromadzonych przez ("pamięć nieświadomą" lub "pamięć niejawną").

Cechy pamięci deklaratywnej:

· Przechowuje informacje, które odpowiadają na pytanie: "wiem, że...". Na przykład: "Koń jest zwierzęciem", "Wczoraj byłem na fajnym filmie";

· Składa się z dwóch podsystemów: i ;

· Przechowuje informacje w postaci abstrakcyjnych lub konkretnych reprezentacji językowych, np. "Mój rower jest czerwony. Rowery to pojazdy";

· Wydobycie informacji z pamięci deklaratywnej jest względnie niezależne od kontekstu - w dowolnej chwili mogę sobie przypomnieć, jak wygląda mój przyjaciel i opisać go;

· Wydobycie informacji wymagać może czasu i wysiłku.

Gdy wydobywamy informacje z pamięci deklaratywnej, aktywowane są w : i . Uszkodzenie hipokampa prowadzi do niemożności gromadzenia nowych informacji w pamięci deklaratywnej (choć możliwe jest gromadzenie danych w pamięci niedeklaratywnej – np. ). O osobie z uszkodzonym hipokampem opowiada film (zobacz też: ). Podobne rezultaty dać może uszkodzenie płatów czołowych, odpowiedzialnych za gromadzenie niektórych informacji.

**Pamięć proceduralna - rodzaj pamięci występujący u kręgowców i u części bezkręgowców, związanej z pamiętaniem o sposobie wykonywania czynności. Pamięć proceduralna, obok , jest rodzajem . Informacje do tej pamięci nabywane są poprzez bezpośrednie spostrzeganie, doświadczanie oraz dostrajanie do wymagań otoczenia. Jest ona wyrażana w formie zmiany prawdopodobieństwa reagowania na specyficzne . Dostęp do tej pamięci jest automatyczny, nieangażujący jednostki, jeśli opanowała ona wykonywanie danej czynności.

Pamięć proceduralna jest niezależna od , zlokalizowana jest w pętli tworzonej przez przedruchowe obszary , , , i obszary ruchowe kory. W chorobach , np. w , ulega znacznemu osłabieniu lub nawet zanikowi zdolności przyswajania nowych umiejętności.

W modelu Johna Andersona nabywanie umiejętności wykonywania czynności następuje poprzez przejście z reprezentacji deklaratywnej do proceduralnej, a więc wymaga najpierw zapoznania się z instrukcjami ich wykonania. W modelu poza nabywaniem wiedzy proceduralnej dzięki wiedzy deklaratywnej (ze wsparciem ), możliwe jest jej nabywanie poprzez praktykowanie danej umiejętności (zaangażowana jest ), co skutkuje mniejszymi możliwościami jej zwerbalizowania.



Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze