SCI Mystery, tom 1 [PL] - Morderca numeryczny / Rozdział 11: Niepewność

 Słysząc słowa Bai Yutanga, wszyscy obecni zaczęli się martwić. Wiedzieli, że chociaż Zhan Zhao jest częścią SCI, to jednak nie był oficerem polowym. Dodatkowo sam przebieg sprawy zapowiadał się na dość problematyczny. Jeśli doktor faktycznie był celem jakiejś organizacji, to może być naprawdę niebezpiecznie.

           Jednak z drugiej strony coś tu nie grało. SCI właśnie przejęło tę sprawę, a co więcej, jeszcze nawet nie mieli żadnego punktu zaczepienia. Nie było powodu, dla którego morderca miałby upatrzeć sobie akurat Zhan Zhao.

         Wszyscy mieli dość niewyraźne miny, w porównaniu z nimi doktor wydawał się oazą spokoju. Po chwili zwrócił się do Gongsuna:

            - Zdaje się, że jeszcze nie skończyłeś?

           - Och...

         Gongsun błyskawicznie się otrząsnął i rzucił szybkie spojrzenie na dowódcę, który skinął głową zachęcając go, by kontynuował.

         - Sprawdziłem też liczby za uszami ofiar. I do diabła, w końcu wiem, co to jest. Między innymi z tego powodu uważam mordercę za zboczonego świra!

        W tym momencie wszyscy skupili swoją uwagę na Gongsunie, który zapytał kolegów zgromadzonych na sali.

           - Jadacie wieprzowinę, prawda?

        Po tym pytaniu wszyscy wymienili się spojrzeniami i byli dość mocno zbici z tropu. Bai Yutang skinął głową i zapytał:

          - No i?

         Gonsun kontynuował:

      - Pewnie zauważyliście, że mięso wieprzowe, które jest przeznaczane na sprzedaż, ma wytłoczony niebieski znaczek, którego nie można zmyć bez względu na wszystko?

       Po tych słowach na twarzach funkcjonariuszy pojawił się grymas, Zhan Zhao dodatkowo zmarszczył brwi i powiedział. - Masz na myśli...?

       - Dokładnie! - Odpowiedział Gongsun zirytowany. - Zrobiłem kilka testów, a wynik był cały czas taki sam. To pieczęć z jadalnego atramentu używanego do pieczętowania surowego mięsa wieprzowego!

       - Ten facet jest naprawdę szalony. Ma ludzi za świnie? - Bai Yutang zaczął się głośno zastanawiać.

          - Szefie! - Krzyknął Wang Chao. - Może morderca sprzedaje wieprzowinę?

         Zhang Zhao przełknął ślinę i powiedział:

       - To... to raczej niemożliwe... - Przerwał i potrząsnął głową. - To absolutnie niemożliwe! Sądząc po zachowaniu zabójcy, to ktoś z OCD*, surowy perfekcjonista i dziwak.

         Bai Yutang skinął głową całkowicie zgadzając się z tą opinią:

        - To ma sens! I nareszcie mamy jakiś trop. Zhang Long, sprawdź jutro, gdzie sprzedają ten rodzaj pieczęci i atramentów. Wang Chao, ty sprawdzisz fabryki wieprzowiny i fermy świń.

         -Ugh? - Wang Chao nie był zadowolony z przydzielonego mu zadania. - To będzie takie...

       Dowódca rzucił mu surowe spojrzenie i dodał. - Dlatego właśnie chcę, żebyś tam pojechał! Jeśli udowodnisz, że to któryś z rzeźników, kupię ci samochód!

         - Naprawdę? Szefie!

        Zhan Zhao spojrzał na Bai Yutanga ze zdziwieniem:

        - Myszo? Ty tak na poważnie?

        Dowódca wzruszył ramionami. - Nie powiedziałem, że to będzie prawdziwy samochód.

       Po zakończeniu spotkania funkcjonariusze zaczęli wychodzić jeden po drugim. Zhan Zhao również ruszył w stronę wyjścia, ale Bai Yutang złapał go mówiąc:

        - Chodźmy!

        - Dokąd? - Zapytał zdziwiony doktor.

        - Dowiesz się, jak będziemy na miejscu.

        Gdy weszli do windy, dowódca naciskał przycisk -2.

      - Co? Idziemy na strzelnicę? - Zhan Zhao zmarszczył brwi ze złości, a Bai Yutang, zamiast odpowiedzieć na jego pytanie, zapytał.

        - Masz ze sobą broń?

        - Nie...

        - Co takiego? - Dowódca rzucił mu gniewne spojrzenie. - Masz pozwolenie na broń i dostałeś pistolet po to, żebyś go cały czas przy sobie nosił!

         Zhan Zhao tylko przewrócił oczami:

         - Po południu mam wykład, nie mogę iść uzbrojony na Uczelnię.

        - Właśnie dlatego, że tam idziesz, powinieneś zabrać ze sobą broń! Już ci mówiłem, żebyś odpuścił sobie te wykłady.

         - Ty...! Ale ja lubię uczyć!

       - Myślisz, że studenci, którzy przychodzą na twoje zajęcia, są tam po to, żeby się uczyć? Raczej po to, by się na ciebie gapić. Zauważ, że to w większości dziewczyny. - Powiedział dowódca i puścił oko do doktora.

          - Bai Yutang... - Zhan Zhao zagotował się ze złości. - Przez najbliższą godzinę słowem się do ciebie nie odezwę!

         Po czym odwrócił się do niego plecami z naburmuszoną miną.

        Kiedy dotarli na poziom -2, drzwi windy otworzyły się i obaj wyszli. Bai Yutang wciągnął siłą wściekłego Zhan Zhao na strzelnicę. Po chwili doktor ustawił się w pozycji strzeleckiej, nałożył słuchawki i podniósł broń. Następnie wystrzelił cały magazynek do tarczy znajdującej się przed nim.

        Dowódca, który stał za nim, był przerażony tym, co widział. Przez chwilę miał wrażenie, że Zhan Zhao wyobraził sobie, że to właśnie on jest jego celem. I miał rację, bo tak właśnie było.

        Zhan Zhao uwielbiał wykładać i prowadzić akademickie dyskusje ze studentami. Jednak z jakiegoś powodu uczniowie, zwłaszcza dziewczyny, zaczęły mu się kojarzyć ze stworzeniami, które zwykle wyją podczas pełni księżyca. A co gorsza, z wykładu na wykład liczba dziewczyn przychodzących na prelekcje ciągle rosła. Zauważył, że przychodzą tam również studentki z innych wydziałów. Ostatnio kilka z nich zapytało go nawet, czy ma chłopaka... To było tak cholernie irytujące!

         Bai Yutang nacisnął przycisk i tarcza przysunęła się w ich kierunku. Doktor oddał 6 strzałów, a na tarczy znajdowały się tylko 3 dziury...

         - Kocie! - Wrzasnął Bai Yutang. - Jakim cudem zdałeś egzamin ze strzelania?

         Zhan Zhao odwrócił się mrucząc pod nosem. - Nie odzywam się do ciebie przez godzinę.

         Twarz Bai Yutanga wykrzywiła się ze złości, gdy krzyczał:

         - Pamiętam, że dawałem ci lekcje i twój cel był całkiem niezły!

         - Dlatego właśnie zdałem egzamin. - Pomyślał w duchu Zhan Zhao.

      Bai Yutang był naprawdę wściekły, wyciągnął rękę, na której miał zegarek i podsunął ją doktorowi pod nos, po czym przesunął godzinę do przodu i zażądał:

        - Mów!

        Zhan Zhao spojrzał na niego i w końcu odpowiedział. - Od tamtej pory nie ćwiczyłem...

         Dowódca wycedził przez zaciśnięte zęby:

        - Zdajesz sobie sprawę, że jeśli osoba nosząca broń palną nie umie strzelać, jest tak samo niebezpieczna jak osoba, która prowadzi auto bez prawa jazdy?

         Zhan Zhao wiedział, że nie ma żadnych argumentów i wyszeptał:

         - Dlatego właśnie przestałem nosić broń...

       Dowódca wziął głęboki oddech, po czym przesunął nową tarczę do pozycji wyjściowej. Zabrał pistolet z dłoni doktora i położył go na stoliku. Następnie schylił się i wyciągnął kieszonkowy pistolet z kabury ukrytej przy jego kostce, po czym wręczył go doktorowi.

        - Użyj tego.

        Zhan Zhao wziął pistolet i zapytał ze zdziwieniem. - Remington M10

         Tym razem to Bai Yutang był zaskoczony.

         - No proszę, jesteś beznadziejnym strzelcem, ale na broni najwyraźniej się znasz.

        - Bai Yutang, ten pistolet jest nielegalny! - Krzyknął Zhan Zhao, grożąc dowódcy palcem przed nosem.

        - Mam pozwolenie na broń wydane przez rząd. - Odpowiedział Bai Yutang. - A poza tym jestem policjantem.

          Doktor uniósł pistolet i zapytał. - Nie można go kupić w Chinach. Twój brat ci go dał?

          Bai Yutang odpowiedział, drapiąc się po głowie:

          -Tak.

        - Twój brat zarabia tyle pieniędzy, czy aby nie handluje bronią? - Zapytał doktor i dodał szeptem. - A może jest fanem filmów akcji i chce zrobić z ciebie Jamesa Bonda?

          Krew w żyłach dowódcy wrzała.

          - Trzymaj go poprawnie!

          Zhan Zhao poczuł się znacznie lepiej, kiedy mógł mu przez chwilę podokuczać.

        - Poczekaj. - Powiedział Bai Yutang zatrzymując doktora, po czym stanął za nim i przytrzymał go za ramię, aby pomóc mu wycelować. - Patrz przed siebie, przytrzymaj spust i upewnij się, że twój wzrok jest na jednej linii z celem...

         Tym razem wszystkie 6 strzałów trafiło w cel. Zhan Zhao odwrócił głowę, niezwykle z siebie zadowolony.

         - Naprawdę jestem geniuszem.

        Bai Yutang wyjął broń z jego dłoni i opróżnił magazynek, aby go przeładować. - Raczej masz dobrego nauczyciela.

         Zhan Zhao podniósł ponownie pistolet treningowy, z którego strzelał wcześniej.

         - Patrz przed siebie, przytrzymaj spust, wzrok w jednej linii z celem...

         Teraz trafił 4 razy, a 2 razy spudłował.

         - Myszo! Teraz już wszystko rozumiem! Dobrze strzelasz tylko dlatego, że masz świetną broń! - Powiedział z oburzeniem Zhan Zhao.

         - Wątpię, czy ma to coś wspólnego z jakością broni.

         - Oczywiście, że tak! Pistolet, który mi dałeś, był lżejszy!

         - Nie masz solidnych podstaw i słabe ręce. Mówiłem ci, żebyś więcej ćwiczył!

         - Daruj sobie, jestem pewien, że chodzi o broń!

        - Nie!

        - Tak!

        - Nie!

       Gdy rozpoczęli kolejną bezsensowną kłótnię, Bai Yutang nagle zamilkł. Coś mu przyszło do głowy i zaczął mamrotać do siebie.

       - Powiązane... niepowiązane...

       - Co się z tobą dzieje? - Doktor machał ręką przed jego oczami próbując skupić jego uwagę.

       - Kotek, właśnie coś wymyśliłem. - Powiedział dowódca odkładając broń, po czym usiadł na stole strzeleckim. - Pomyśl, samochód został skradziony prawie pół miesiąca temu. SCI powstało zaledwie kilka dni temu i od tego czasu pracujemy nad tą sprawą. Chociaż ten samochód pośrednio jest z tobą powiązany, to fakt, że akurat pracujesz na Uniwersytecie C, może nie mieć nic wspólnego ze sprawą.

       Zhan Zhao zamarł na chwilę i zatopił się w myślach, zanim odpowiedział. - Jest taka możliwość... na pewno.

        - Dzisiaj po południu masz zajęcia, tak? - Zapytał nagle Bai Yutang.

        - Tak.

       - Idę z Tobą.

       - Po co?

       Bai Yutang wepchnął Remingtona w ręce Zhan Zhao, po czym oświadczył:

       - W sprawie śledztwa.


A teraz ciut więcej o OCD * - zaburzenia obsesyjno-kompulsywne (obsessive-compulsive disorder), czyli tak zwana nerwica natręctw. Jest to stan, w którym osoba odczuwa potrzebę wielokrotnego wykonywania pewnych czynności (zwanych „kompulsjami") lub ma pewne powtarzające się myśli (zwane „obsesjami"). Osoba w ten sposób zaburzona nie jest w stanie kontrolować ani tych myśli, ani czynności dłużej niż przez krótką chwilę. Do powszechnych kompulsji należy mycie rąk, zliczanie przedmiotów i sprawdzanie, czy drzwi są zamknięte. Niektórym może być trudno wyrzucać rzeczy (tzw. zbieracze). W śledztwie prowadzonym przez zespół SCI to zaburzenie będzie mieć dość kluczowe znaczenie, dlatego zapraszam do pobuszowania w Internecie :) Najgorsze, że jest tam nawet test sprawdzający, czy cierpimy na OCD... ja go zrobiłam...



Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze

  1. Czyżbyś była niepocieszona wynikiem testu?🤔🤭 Nie martw się niezależnie od wyniku będziemy Cie kochać niczym kot mysze 😅❤️

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz