SCI Mystery, tom 1 [PL] - Morderca numeryczny / Rozdział 12: Wydział psychologii

      Po obiedzie Bai Yutang zaparkował przy północnej bramie Uniwersytetu C. Razem z doktorem wysiedli z samochodu i dowódca zaczął skanować teren wokół bramy.

            - Hej, myszo! Idę na zajęcia, a ty się sobą zajmij. - Zhan Zhao ścisnął swoje materiały i już miał ruszyć w stronę wejścia.

             - Czekaj! - Bai Yutang złapał go za ramię i powiedział. - Idę z tobą!

             Doktor był dość mocno zaskoczony.

             - Po co?

            Dowódca uśmiechnął się niewinnie i powiedział:

          - Uczysz psychologii kryminalnej, prawda? Jako świetny detektyw mogę się dzisiaj podzielić swoją wiedzą i doświadczeniem z twoimi studentami.

          Doktor zmrużył oczy patrząc na Bai Yutanga.

          - Podejrzewasz któregoś z nich?

       Dowódca nie odpowiedział od razu. Z uśmiechem na ustach objął ramieniem doktora i ruszyli w stronę budynku.

           - Ogólnie rzecz biorąc najmniej podejrzany ostatecznie może okazać się sprawcą.

      - Twój instynkt ci to podpowiada? Zdaje się, że policja musi mieć dowody. Jestem naukowcem i kieruję się zasadami nauki, a nie frazesami z taniej powieści kryminalnej.

          Kiedy skończył mówić, strącił z ramienia rękę Bai Yutanga.

          - Zabieraj łapy!

         Bai Yutang i Zhan Zhao przekomarzali się ze sobą od dziecka i nie widzieli w tym nic złego. Jednak dla obserwatora z zewnątrz sposób, w jaki się przepychali, w połączeniu z bezczelnym uśmieszkiem Bai Yutanga i przenikliwym spojrzeniem Zhan Zhao skierowanym wprost na niego, mógł wzbudzać podejrzenia.

          - Doktorze Zhan Zhao. - Usłyszeli wołanie. - Potrzebujesz pomocy?

        Kiedy się odwrócili, zobaczyli młodego mężczyznę w okularach, bardzo delikatnej postury, trzymającego pod pachą kilka książek. Chłopak wpatrywał się w Bai Yutanga czujnym wzrokiem. Dowódca w zamian uraczył go nonszalanckim uśmiechem. Widząc, że to student psychologii, Li Feifan, Zhan Zhao szybko uścisnął mu dłoń i wyjaśnił:

          - Eeech... nie, jesteśmy przyjaciółmi.

          - Och...

        Li Feifan skinął głową i zanim udał się na zajęcia, spojrzał na Bai Yutanga wzrokiem pełnym wątpliwości.

         - Twój student? - Spytał dowódca obserwując, jak chłopak odchodzi w pośpiechu.

      - Taa... - Przytaknął doktor. - Nazywa się Li Feifan. Jest przewodniczącym na wydziale psychologii. Świetnie się uczy, od zeszłego roku dostaje stypendium naukowe.

         Bai Yutang znacząco pokiwał głową.

         - Co się dzieje? Masz coś do niego? - Zapytał Zhan Zhao.

         - Haha... - Zaśmiał się Bai Yutang, po czym pochylił się, by szepnąć doktorowi do ucha.

        - Obserwował nas, odkąd wysiedliśmy z samochodu, pełne 10 minut. Więc dobrze wiedział, że przyjechaliśmy razem, czyż nie?

         Zhan Zhao spojrzał na dowódcę ze zdziwieniem.

         - Naprawdę?

         Bai Yutang wzruszył ramionami i dodał:

         - Nie tylko on nas obserwuje.

         - ...?

        Podczas gdy Zhan Zhao próbował strawić słowa, które właśnie usłyszał, nad ich głowami rozległy się krzyki. Piski były tak głośnie, że doktor odruchowo spojrzał w górę i zobaczył tłoczące się przy oknie dziewczyny, które były wyjątkowo pobudzone i niemal pożerały ich wzrokiem. Jest takie powiedzenie, że jedna dziewczyna odpowiada 200 kaczkom. Jeśli tak, to w tym budynku było co najmniej milion kaczek, które krzyczały, piszczały, przekazywały sobie ploteczki i ściągały na siebie uwagę całego kampusu.

          - Panie psorze... Pana chłopak jest taki przystojny... - Krzyknęła głośno jedna ze studentek, a twarz Zhan Zhao momentalnie pobladła ze złości. Co gorsze, Bai Yutang zdjął okulary przeciwsłoneczne i pokazał dziewczynom swój czarujący uśmiech.

          - Taaaaaak!

        Głośność pisków zwiększyła się o dwie kolejne oktawy. Zhan Zhao wciągnął Bai Yutanga do holu, bo najwyraźniej ten za dobrze się bawił.

         - Hahaha... - Dowódca zwijał się ze śmiechu. - Kotuś, twoi studenci potrafią zwalić z nóg.

        - Zamknij się! - Twarz doktora oblała się rumieńcem. - Myszo, wynoś się stąd natychmiast! Jak ja mam teraz prowadzić wykład?

        - Haha... Może czas zrezygnować? - Odpowiedział dowódca. A gdy pomyślał o tym, co się stało, po raz kolejny parsknął śmiechem. Śmiał się tak bardzo, że ledwo mógł złapać oddech.

          - Te dziewczyny są bardziej przerażające, niż twoi pacjenci...

        Zhan Zhao zacisnął zęby, już sięgał po broń, by odstrzelić tę złośliwą mysz, gdy usłyszał za plecami surowy i zimny głos:

          - Doktorze Zhan!

        Już sam dźwięk tego głosu sprawił, że Zhan Zhao się skrzywił. Kiedy się odwrócił, zobaczył dwie osoby, które właśnie do nich podeszły.

        - Profesorze Xu, doktorze Zhang. - Zhan Zhao przywitał się z nimi, a Bai Yutang dokładnie się im przyjrzał. Profesor Xu był łysym, drobnym mężczyzną po pięćdziesiątce. Miał twarz typowego naukowca. Okulary z grubymi szkłami, zza których jego świdrujące oczy wpatrywały się w Zhan Zhao z nieukrywanym niezadowoleniem. Doktor Zhang był nieco młodszy, na pewno po czterdziestce. Miał twarz dziecka i sprawiał ogólnie miłe wrażenie. Kiedy zobaczył Zhan Zhao, uśmiechnął się szeroko i przywitał się z nim niezwłocznie.

         - Doktorze Zhan. - Dodatkowo skinął uprzejmie głową w kierunku Bai Yutanga.

        - Doktorze Zhan, mam nadzieję, że nie zapomniałeś, gdzie się znajdujemy? - Zapytał szorstko profesor Xu zaciskając usta. Zhan Zhao uśmiechnął się ciut niewyraźnie, ale nic nie odpowiedział, za to wyraz twarzy Bai Yutanga zmienił się diametralnie. Dr Zhang, który stał tuż za profesorem Xu, szybko dodał:

         - Doktorze Zhan, twój wykład zaraz się zacznie.

         - Ach, tak.

      Zhan Zhao pożegnał ich i próbował jak najszybciej się oddalić, jednak profesor Xu nie zamierzał tak łatwo odpuścić i dodał wyjątkowo nieuprzejmym tonem.

       - Jako wykładowca, powinieneś stanowić wzór dla studentów. Twoje świetne wykształcenie to jedno, ale nie możesz zapominać o wartościach moralnych. Twoja postawa hańbi nasz zawód! Postaraj się nie zachowywać tak frywolnie w miejscu takim, jak to!

       Zhan Zhao zamierzał odciągnąć Bai Yutanga, który wyglądał na nieźle wkurzonego, ale kiedy usłyszał reprymendę profesora Xu, zatrzymał się. Bez względu na to, jak łagodny i zrównoważony był, nawet on nie mógł znieść tak upokarzających słów. W chwili, gdy miał już odpowiedzieć, Bai Yutang, który stał obok, nagle zwrócił się do profesora:

     - Profesorze, jakie zachowanie dokładnie miał pan na myśli? Co według pana jest tak haniebne i niestosowne?

       Profesor Xu stał oszołomiony. Jednak Bai Yutang nie zamierzał pozwolić mu dojść do głosu i powiedział:

       - Być może miał pan na myśli coś takiego? - Mówiąc to, złapał oszołomionego Zhan Zhao za brodę, pochylił głowę i pocałował doktora. Wśród grzmiących wrzasków dziewcząt Bai Yutang zademonstrował klasyczny francuski pocałunek, który na tyle skutecznie podniósł ciśnienie krwi profesorowi Xu, że omal nie doprowadziło go to do zawału serca...



Poprzedni 👈             👉 Następny 


Komentarze

Prześlij komentarz