SCI Mystery - tom 1 [PL] - Obóz treningowy zabójców / Rozdział 44: Wstyd

 



    - Kotek, co planujesz? - zapytał Bai Yutang odpalając auto i zerkając na Zhan Zhao, któremu szelmowski uśmieszek nie schodził z ust.
    - Hmm... - Doktor przez chwilę się zastanowił, po czym zapytał. - Yutang, jak myślisz, jaka jest różnica między tymi wszystkimi ofiarami?
    - Zmieniasz temat? - zapytał dowódca z rozbawieniem w głosie.
    - Jestem poważny. - powiedział Zhan Zhao, wbijając w niego wzrok. - Powiedz, co myślisz o ofiarach. Wiem, że masz już własne wnioski.
    - Nic nie mogę przed tobą ukryć, Kocie. - Bai Yutang pokręcił głową i uśmiechnął się do niego. - Od przesłuchania Yang Fenga czułem, że coś nie gra. Zarówno Qi Le, jak i Yang Feng zostali wykorzystani, by popełnić przestępstwo. Ich pierwsze ofiary, jak na przykład ten filantrop czy narkomanki i dilerki prochów, wydają się być całkowicie przypadkowe. Jednak dwa ostatnie cele były już wybrane świadomie, a co ciekawe, ofiary były ze sobą powiązane.
    Zhan Zhao przytaknął.
    - To ma sens. Coś jeszcze?
    - Tak. - kontynuował Bai Yutang. - Jia Zhengyan jest kolejną ofiarą, a Qi Lei i Zhang Hua są następni w kolejce. I te przypadki zasadniczo różnią się od tych, o których wspomniałem wcześniej.
    Dowódca spojrzał z ukosa na Zhana Zhao, który spuścił wzrok i biła od niego dziwna aura tajemniczości. Bai Yutang zapytał go z uśmiechem na ustach.
    - A co na to nasz ekspert? Jakie wnioski wyciągnął? W końcu profilowanie to twoja działka.
    - Przestań. - Zhan Zhao spojrzał na niego ponownie i powiedział. - Doszedłem do podobnych wniosków, co ty. Z tym, że nieco bardziej je rozwinąłem.
    - Zamieniam się w słuch. - Oczy dowódcy aż błysnęły z ciekawości.
    - Wszystkie ofiary możemy sklasyfikować według trzech motywów.
    - To znaczy?
    Zhan Zhao stuknął w okno palcem wskazującym i zaczął swoją analizę.
    - Po pierwsze, tak jak powiedziałeś, pierwsze ofiary działań Qi Le i Yang Fenga były całkowicie przypadkowe. Ten, kto nimi manipulował, sprawdzał, czy potrafią zrobić komuś krzywdę i potwierdzał, że mają rozdwojenie jaźni.
    Bai Yutang przytaknął.
    - Mów dalej.
    - Po drugie, dr Wilson i Jon King, którzy zostali zaatakowani. Yang Feng, który wziął zakładników na Nishang Street i Laura Wilson próbująca zamordować swojego męża. - Zhan Zhao zrobił krótką przerwę, by omówić każdy z tych przypadków. - Za sprawą strzelaniny na bankiecie „Obóz treningowy zabójców” wyszedł z cienia. Potem Yang Feng sprawił, że ten „Obóz” nabrał dla nas znaczenia. Na koniec dr Wilson po potrzymaniu listu został pchnięty nożem, co kolejny raz skierowało naszą uwagę na „Obóz treningowy zabójców”.
    Bai Yutang zmarszczył brwi analizując to, co właśnie usłyszał.
    - Racja. Kotek, nic dziwnego, że powiedziałeś, że wodzili nas za nos. Ktoś bardzo chciał, żebyśmy skoncentrowali nasze śledztwo na tym „Obozie”.
    - Bingo! - Zgodził się z nim Zhan Zhao, po czym dodał zirytowany. - I w końcu po trzecie. Jia Zhengyan został zabity, a Qi Le i Zhang Hua są kolejnymi ofiarami. I nie jestem w stanie rozgryźć, dlaczego.
    Po chwili milczenia odezwał się dowódca.
    - Kotek, nie ma co się tak spinać.
    - Co masz na myśli? - zapytał zdziwiony doktor.
    - Jeśli odstawisz na bok psychoanalizę, powody, dla których ludzie posuwają się do zabójstwa, są bardzo przyziemne. - Po chwili namysłu zaczął wymieniać. - Nienawiść, miłość… uciszenie niewygodnych świadków…
    Nagle obaj doznali olśnienia. Uciszenie niewygodnych świadków?! Zhan Zhao chwycił dowódcę za rękaw i zaczął nim potrząsać.
    - Yutang, jesteś geniuszem!
    Bai Yutang uśmiechnął się i pochylił się w kierunku doktora.
    - Należy się całus.
    - No pewnie. - powiedział Zhan Zhao i pocałował dowódcę w policzek. A gdy emocje nieco opadły, przyszła refleksja i nastała cisza.
    - Przeklęta Mysz. Idź do diabła. - Czerwony jak pomidor Zhan Zhao odepchnął go od siebie.
    - Kotek, uważaj, przecież prowadzę. - powiedział dowódca śmiejąc się pod nosem.
    - A co mnie to. - fuknął na niego doktor.
    I tak oto większość drogi powrotnej na komisariat przejechali slalomem.

    Po przybyciu do biura SCI Bai Yutang i Zhan Zhao natychmiast zorganizowali spotkanie, by przedstawić zespołowi swoją strategię. Po spotkaniu Bai Yutang wezwał do siebie bliźniaków Ding i omówił z nimi kilka kwestii. Teraz pozostało jedynie czekać i patrzeć, jak ryba połyka przynętę. Około południa Bai Yutang otrzymał smsa od Ma Hana: „Godzina 14:00, 13 piętro budynku Chuangyi”.
    - Ryba połknęła haczyk. - Podekscytowany dowódca od razu przesłał wiadomość bliźniakom. Firma Baishi należąca do Bai Group miała swoją siedzibę w Budynku Chuangyi. Po południu miały się odbyć przesłuchania zespołów, które zaczną się o 14:30. Ding Zhaohui pojawił się na miejscu jako pierwszy. Był jednym z udziałowców Baishi i bliskim współpracownikiem Bai Jintanga, dlatego od razu przyciągnął uwagę wszystkich zgromadzonych na sali widzów.
    Ding Zhaohui szedł powoli, a kiedy zobaczył Qi Le, postanowił się przywitać, co wywołało wśród widowni lekkie zamieszanie.
    Qi Le czuła się zawstydzona, zwłaszcza, że Ding Zhaohui był uważany za prawą rękę szefa firmy Baishi i widział ją z najgorszej strony, kiedy jeszcze była uzależniona od prochów. I właśnie z tej przyczyny na początku zespół „Boiling Point” został zdyskwalifikowany z przesłuchania. Jednak jakiś czas temu dostali zgodę na udział w dzisiejszym wydarzeniu. W sumie członkowie zespołu zachodzili w głowę, jak im się udało.
    Oczywiście Ding Zhaohui miał zamiar zbliżyć się do zupełnie innej osoby. Dlatego szybko podszedł do Zhang Hua i zaczął z nim rozmawiać.
    - Mieliście szczęście. - odezwał się i poczęstował managera papierosem. Zhang Hua wziął papierosa i zapalił. Potem porozmawiali o czymś przez chwilę, na koniec Ding Zhaohui poklepał go po ramieniu i poszedł dalej.
    W tym samym czasie Ma Han trzymając w ręce sporą czarną skrzynkę udał się do wysokiego budynku naprzeciwko. Pudło znalazł w swojej szafce w klubie strzeleckim, a znajdował się w nim karabin snajperski Barretta M82A1. Po czym natychmiast przyszedł pod budynek znajdujący się naprzeciwko Chuangyi. Gdy już był w środku, zatrzymał się na chwilę w toalecie, żeby wysłać wiadomość dowódcy.
    Ma Han nie zaryzykował jazdy windą i ruszył schodami prosto na dach. Na czwartym piętrze, przy wejściu do klatki schodowej stał sprzątacz z koszem na śmieci. Gdy się mijali, wymienili się pudłami, po czym Ma Han ruszył w górę, jak gdyby nigdy nic, a sprzątacz poszedł do jednego z pomieszczeń.

Godzina 14:50

    Ma Han zamknął za sobą drzwi na dach i wyjął z pudła Barrettę M82A1. Zmontował karabin, załadował i ustawił się przy barierce, po czym zaczął dostosowywać ostrość w lunecie.

Godzina 15:00

    Przyszła kolej na występ zespołu Boiling Point. Qi Le miała świetny wokal, mocny i pełen kolorytów. Brzmiała zupełnie inaczej, niż cała gama niewinnych czystych głosików innych dziewczyn z branży. Sędziowie z satysfakcją kiwali głowami. Ta piosenkarka miała naprawdę dobre rokowania.
    Zhang Hua oglądał występ Qi Le z ogromnym entuzjazmem, czuł, że tym razem naprawdę odnalazł prawdziwy skarb. Tylko dlaczego zaczęło kręcić mu się w głowie?
    Ma Han trzymał na muszce Zhang Hua, celował prosto w serce. W milczeniu obserwował każdy jego ruch. Zauważył, że mężczyzna zaczął lekko drżeć i wtedy natychmiast pociągnął za spust. Gdy Qi Le skończyła śpiewać, a muzyka ucichła, wszyscy usłyszeli szczęk rozbijanego szkła. Zhang Hua poczuł nagłe ukłucie w sercu i złapał się obiema rękami za klatkę piersiową. Gdy uniósł jedną rękę, zobaczył na niej krew. W jego głowie błysnęła myśl. Ktoś do mnie strzelił. Umieram. Po chwili zrobiło mu się ciemno przed oczami i upadł na podłogę.
    Kiedy obecni na sali ludzie zobaczyli leżącego Zhang Hua i krew na jego koszuli, natychmiast wpadli w panikę, krzyczeli i rzucili się do wyjścia. Ding Zhaohui podbiegł do niego, żeby sprawdzić co z nim.
    - Wezwijcie karetkę! - Dało się usłyszeć kilka głosów z tłumu.
    - Za późno na karetkę. - powiedział Ding Zhaohui, gdy dotknął tętnicy szyjnej Zhang Hua i potrząsnął głową. - Dzwońcie na policję.
    Ma Han podniósł karabin i szybko go zdemontował. Włożył go z powrotem do pudełka i ruszył na dół klatką schodową. Gdy minął czwarte piętro, ponownie spotkał sprzątacza, z którym raz jeszcze wymienił pudła.
    Minutę później Ma Han był już na zatłoczonej ulicy i wmieszał się w tłum.
    Trzy minuty później na miejsce zdarzenia przyjechał radiowóz z koronerem i zabrali ciało Zhang Hua.
    Dwadzieścia minut później Ma Han wepchnął pudło z powrotem do szafki w klubie strzeleckim. Zachowywał się jakby był w transie, wszystkie czynności wykonywał jak automat, a po wszystkim ruszył w stronę domu.
    Pół godziny później ktoś podszedł do jego szafki i wyjął z niej czarne pudło, po czym je otworzył. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy zobaczył, że ten nowiuteńki karabin Barretta M82A1 nosi ślady użycia… Po chwili rozległ się pełen satysfakcji śmiech.

    Wszyscy obecni na wydarzeniu ludzie zostali poproszeni o zgłoszenie się na Komisariat, tylko Qi Le została wezwana bezpośrednio do biura SCI.
    Dziewczyna poczuła się nieswojo, kiedy zobaczyła Zhan Zhao i Bai Yutanga. Nie miała pojęcia, co się dzieje.
    - Nie martw się, zadamy ci tylko kilka pytań. - powiedział Zhan Zhao i wyciągnął zdjęcie licealistki, które znalazł w mieszkaniu Jia Zhengyan. - Widziałaś ją już kiedyś?
    Qi Le spojrzał na zdjęcie nieco podejrzliwe, nadal nie czuła się pewnie.
    - Hmm… jest bardzo do kogoś podobna, ale nie jestem pewna, czy to ta sama osoba.
    - Znasz tę osobę? - zapytał Bai Yutang.
    - Nie znam jej. - Qi Le pokręciła głową. - Widziałam ją tylko raz. Razem z Zhang Hua na ulicy… wydawało się, że się kłócą. Ale wyglądała bardzo modnie i trochę starzej, niż na tym zdjęciu.
    Bai Yutang i Zhan Zhao spojrzeli na siebie. Po czym doktor pokazał jej kolejne zdjęcie, tym razem z wydanego niedawno czasopisma. Była na nim Fang Jing.
    - To ona?
    - Tak, to ona. - powiedziała pewnym głosem dziewczyna.
    Doktor schował zdjęcie.
    - Po wszystkim wyjdziesz razem z innymi i nie mów nikomu, że tu byłaś.
    - W porządku. - powiedziała Qi Le i poszła razem z Zhao Hu na dół po schodach.
    - Wang Chao, Zhang Long. - zawołał Bai Yutang. - Obserwujcie Fang Jing dwadzieścia cztery godziny na dobę. Dowiedzcie się, co robi, z kim się spotyka. Tylko ostrożnie, żeby się nie dowiedziała, że jest śledzona.
    - Tak jest. - powiedzieli, po czym zabrali swoje rzeczy i wyszli z biura.
    - Jiang Ping, dowiedz się o Fang Jing jak najwięcej, zwłaszcza wszystkiego, co dotyczy czasów, kiedy chodziła do liceum.
    - Się robi.
    - Kotek. - Dowódca zwrócił się do Zhan Zhao. - Co dalej?
    Doktor zamyślił się, po czym odpowiedział.
    - Czekamy na Ma Hana. Zapewne niebawem dostanie kolejne wytyczne.
    Bai Yutang skinął głową. Po chwili wbiegł Xu Qing.
    - Szefie, Zhang Hua się ocknął.
    - Tak szybko? - Dowódca spojrzał na Zhana Zhao. - Kocie, czas na przedstawienie.
    Zhan Zhao roześmiał się i odpowiedział.
    - To chodźmy.

    Zhang Hua leżał w jednoosobowym pokoju, podłączony do mnóstwa dziwnych rurek. Wokół niego było pełno sprzętu z migającymi światełkami, jak to zwykle na intensywnej terapii.
    Po przebudzeniu poczuł ból w klatce piersiowej i nie był w stanie pozbierać myśli.
    - Jak się czujesz? - zapytał Zhan Zhao.
    Zhang Hua spojrzał na niego i na Bai Yutanga i wydusił z siebie z wysiłkiem.
    - Co mi się stało?
    Po chwili z wielkim trudem usiadł na łóżku. Bai Yutang pomógł mu utrzymać pion i odpowiedział na jego pytanie.
    - Udało ci się przeżyć, postaraj się nie ruszać.
    - Ach? Ja… - Mężczyzna nadal był zdezorientowany.
    - Zostałeś postrzelony, kula przeszła na wylot centymetr od twojego serca. - poinformował go Bai Yutang. - Lekarz powiedział, że zostaniesz w szpitalu przynajmniej trzy miesiące.
    - Ale ja…
    - Wiesz, kto próbował cię zabić? - zapytał Zhan Zhao nie czekając, aż Zhang Hua się uspokoi. - Lepiej nam powiedz. Bo jeśli ten ktoś dowie się, że nadal żyjesz, to spróbuje zrobić to ponownie.
Nagle wyraz twarzy mężczyzny się zmienił. Patrzył na nich pełnym skupienia wzrokiem i powiedział ze złością.
    - To pewnie ta suka próbowała mnie zabić. Nie wiedziałem, że jest aż tak podła… Fang Jing! To ta szmata, Fang Jing. To ona chce mnie zabić.
    Bai Yutang i Zhan Zhao spojrzeli na siebie. Dowódca wziął do ręki długopis i notatnik, by zapisać zeznania.
    - Dlaczego Fang Jing próbowała cię zabić?
    - Bo…, ponieważ znam jej przeszłość. Poza tym to ona popełniła te wszystkie morderstwa. - powiedział Zhang Hua coraz bardziej zły.
    - Możesz to rozwinąć? - zapytał Bai Yutang.
    - Teraz Fang Jing jest pięknością, doskonałą menadżerką gwiazd, jest popularna i rozchwytywana. Jednak kiedyś była zwykłą dziwką.
    - To znaczy? - dopytał Bai Yutang powoli tracąc cierpliwość.
    - Już mówię. - Zhang Hua roześmiał się, ale na jego twarzy zagościła mina pełna pogardy. - Poznałem Jia Zhengyana w liceum, w jakimś barze. Obaj mieliśmy nieciekawą sytuację w domu, dlatego chcieliśmy łatwo i szybko dorobić. Poszliśmy więc do nielegalnego kasyna. Na początku zarobiliśmy trochę pieniędzy. Chwilę później byliśmy już uzależnieni od hazardu i straciliśmy wszystko, a co gorsze zadłużyliśmy się u właściciela kasyna. Ten po jakimś czasie kazał nam zwrócić kasę, w przeciwnym razie groziła nam śmierć. - Zhan Hua westchnął. - Nie mieliśmy grosza przy duszy, dlatego… Jia Zhengyan miał całkiem ładną dziewczynę, dlatego zaproponowałem, żeby ją wykorzystać do spłacenia długu.
    Zhan Zhao nie ukrywał zdziwienia.
    - Fang Jing?
    Zhang Hua skinął głową.
    - Mów dalej. - naciskał Bai Yutang.
    - Jia Zhengyan na początku odmówił, ale gdy miał nóż na gardle, to się zgodził i zaproponowaliśmy ją jako spłatę naszego długu. - Te słowa już wymamrotał cichutko pod nosem.
    - Fang Jing się na to zgodziła? - zapytał chłodno Bai Yutang.
    - Tak… prowadziła dość swobodny styl życia, zresztą była prawie dorosła i najwyraźniej zależało jej na Jia Zhengyanie.
    - Zapytałem, czy się na to zgodziła. - przerwał mu dowódca.
    - Daliśmy… daliśmy jej prochy, to się zgodziła. - powiedział Zhang Hua.
    Bai Yutang zmarszczył brwi.
    - Jakie?
    - Nie pamiętam nazwy, ale później dość mocno się uzależniła.
    - Co to były za prochy?
    - Kolorowe tabletki przeciwbólowe, które można kupić wszędzie… Słyszałem, że nie są uzależniające. Może za dużo ich wzięła, dlatego wpadła w nałóg. Potem była wściekła na Jia Zhengyana i zerwała z nim.
    - I co było dalej? - zapytał Bai Yutang coraz bardziej zirytowany. - Nie możesz mówić szybciej?
    - Już mówię. - kontynuował Zhang Hua. - Później Jia Zhengyan nigdy już się do mnie nie odezwał i straciliśmy kontakt. Słyszałem, że Fang Jing dostała się na studia. Po tym wszystkim Jia Zhengyan bardzo się zmienił. Kiedy dostał pracę jako nauczyciel na Uniwersytecie M, dowiedział się, że Fang Jing udało się skończyć studia i wyjechała z kraju.
    - Jak ponownie na siebie trafiliście?
    - Pewnego dnia zobaczyłem ją w telewizji. Wydawało się, że ma się dobrze. Poszedłem do Jia Zhengyana. Byłem ciekaw, czy do siebie wrócili. Pamiętam, że tamtego dnia był kompletnie pijany. Powiedział, że przekazał Fang Jing informacje o dwóch studentach. Ten kretyn służył jej jak wierny pies, aby wszystko jej zrekompensować… a potem… a potem…
    - Z kolei ty wykorzystałeś te informacje i groziłeś jej, bo chciałeś coś na tej sytuacji ugrać, prawda? - zapytał Zhan Zhao, po czym dodał. - Miała załatwić ci pracę, czy może było coś jeszcze?
    - Nie, nic więcej… - Zhang Hua szybko zaprzeczył. - Aż tak arogancki nie jestem. Zresztą co to dla niej, jest bogata i wpływowa.
    - Zabiłeś Jia Zhengyana? - zapytał Bai Yutang.
    - Nie. To nie ja.
    - Twoje odciski palców były na butelce. - powiedział Zhan Zhao patrząc, jak oczy Zhang Hua migoczą, gdy kłamał.
    - Niemożliwe, ta butelka z lekami... - powiedział Zhang Hua, po czym zamilkł, zdając sobie sprawę, że ciut go poniosło. Jednak było już za późno.
    - Mów dalej. - naciskał Bai Yutang. - Skąd wiesz, że chodzi o butelkę z lekami? A nie o taką po napoju?
    - Ja…
    - Dlaczego zabiłeś Jia Zhengyana? - zapytał Zhan Zhao.
    - Bo… to Fang Jing mnie o to poprosiła. Jia Zhengyan po tej akcji z Fang Jing zaczął brać leki. Wiedziałem, że to same lekkie tabletki przeciwbólowe i uspokajające. Fang Jing dała mi butelkę z pigułkami i kazała mi podmienić mu lekarstwa.
    Bai Yutang skończył notować, po czym odłączył Zhang Hua od aparatury i zwrócił się w kierunku drzwi.
    - Wejdźcie.
    Do sali weszło dwóch policjantów.
    - Kapitan Bai, byłby pan świetnym aktorem.
    - Zostawiam go wam. - odpowiedział dowódca i poklepał ich po ramionach.
    - Ale że co? - Zhang Hua był kompletnie zdezorientowany. - Co się dzieje?
    - A to się dzieje. - odpowiedział Bai Yutang w momencie, gdy policjanci podnieśli mężczyznę z łóżka. I wtedy też Zhang Hua zauważył, że na klatce piersiowej nie ma żadnej dziury po kuli, tylko spory czerwony ślad. - Dostałeś kulą treningową wypełniona farbą.
    - Okłamaliście mnie? - mężczyzna patrzył na nich z niedowierzaniem.
    - My ciebie? Nie żartuj. - zaśmiał się dowódca. - W końcu pójdziesz za kratki, szumowino.
    Chwilę później policjanci wyprowadzili Zhang Hua. Gdy wychodzili z pokoju, który został zaaranżowany specjalnie na tę okazję, Bai Yutang i Zhan Zhao czuli się niezręcznie. Chociaż zachowanie Fang Jing było złe, to jednak było im jej żal, bo jakby na to nie spojrzeć, to właśnie ona była tu prawdziwą ofiarą.

    Zhan Zhao i Bai Yutang wrócili do biura SCI i w milczeniu weszli do gabinetu dowódcy. Teraz, gdy tak wiele aspektów sprawy się wyjaśniło, wiedzieli, że Fang Jing odgrywa w tym wszystkim kluczową rolę. Musieli się dowiedzieć, czy ta kobieta to wszystko zaplanowała, czy też była tylko pionkiem kierowanym przez kogoś z cienia.
    Nagle zadzwonił telefon Bai Yutanga. To był Ma Han.
    - Ma Han, co tam? - zapytał dowódca i ustawił telefon na tryb głośnomówiący.
    Po drugiej stronie telefonu zapadła długa cisza. W końcu Ma Han zebrał się w sobie i powiedział.
    - Szefie, dostałem kolejnego maila. I zdjęcie kolejnej zdobyczy.
    - Kto to jest tym razem? - zapytali z niepokojem Bai Yutang i Zhan Zhao.
    - Cóż… - Ma Han wpatrywał się w ekran komputera na zdjęcie mężczyzny, który był mu bardzo dobrze znany. - To Gongsun…
    - Co?!
    Bai Yutang i Zhan Zhao spojrzeli na siebie kompletnie zszokowani.

    Następnego ranka Gongsun, który spędził w domu trzy dni, w końcu mógł wrócić do pracy. Dlatego jak zwykle wyszedł z domu i ruszył w kierunku Komisariatu.
    Ding Zhaohui dodał kilka specjalnych składników do jego śniadania i doktor poczuł, jak kręci mu się w głowie. Bai Jintang, który jechał ostrożnie za Gongsunem, uważnie mu się przyglądał. Dlaczego dzisiaj czuje się tak słabo? Jak on żył do tej pory? Jeśli dojście do siebie zajęło mu aż trzy dni, to wcześniej musiał chyba żyć w totalnej abstynencji.
    Gdy tak sam ze sobą dyskutował, zauważył że coś jest nie tak. Nagle usłyszał odgłos wystrzału. Gongsun zatrząsł się lekko i powoli upadł na ziemię.
    Bai Jintang wysiadł z samochodu i podbiegł do niego. Zobaczył go, jak leży z zakrwawioną koszulą, która coraz bardziej nasiąkała krwią. Przez chwilę niczego nie słyszał, jakby wszystko wokół niego zniknęło. Bai Jintang stał jak wryty i czuł, że cały jego świat zaczyna się rozpadać.
    - Gong… Gongsun… - Bai Jintang klęknął obok doktora z rozpaczą malującą się na twarzy i mocno go do siebie przytulił.
    Niedaleko od nich Da Ding szturchnął Xiao Dinga.
    - O nie, zapomnieliśmy powiedzieć szefowi!
    - Nic nie szkodzi. - powiedział z obojętnością Xiao Ding. - On wie, że Gongsunowi nic nie jest.
    - Tak sądzisz? - zapytał Da Ding, ciągnąc brata za rękaw i wskazując na Bai Jintanga, który bardziej wyglądał na trupa, niż Gongsun.
    Xiao Ding zaczął się martwić.
    - Co się z nim dzieje? Dlaczego nie sprawdza pulsu ani oddechu, czemu nie sprawdzi, czy serce mu bije?
    - Chyba w tej chwili nie jest w wstanie. - westchnął Da Ding. - Myślisz, że pójdzie za nim?
    - Nie wydaje mi się. - mruknął Xiao Ding nieco zaskoczony obrotem spraw.
    - Dlaczego nie? - Da Ding spojrzał na swojego brata z pogardą. - Może będzie niczym Romeo. Pamiętasz, jak on umarł, prawda?
    W tym momencie usłyszeli czyjś krzyk.
    - Wezwijcie karetkę!
    Bai Jintang w końcu ocknął się z transu i zauważył, że coś tu nie gra. Temperatura ciała Gongsunie nie spadła, a jego puls był nadal wyczuwalny. Przyjrzał się mu dokładnie i domyślił się, że doktor tylko zemdlał.
    Karetka przyjechała wyjątkowo szybko. Bai Jintang wsiadł do niej razem z Gongsunem. W środku zamiast ekipy ratowników siedzieli Zhan Zhao i Bai Yutang, którzy czuli się cholernie niezręcznie.
    Blady jak trup Bai Jintang wszedł z nimi do szpitala. Kiedy położono Gongsuna do łóżka, odwrócił się do Zhan Zhao i Bai Yutanga i zapytał wyjątkowo lodowatym tonem głosu.
    - Czyj to był pomysł?
    Zhan Zhao spojrzał na dowódcę pytającym wzrokiem. Co robimy?
    Bai Yutang nawet nie ukrywał zdenerwowania. A co możemy zrobić? Wiejemy!
    Niestety, zanim obaj zdążyli ruszyć się choćby o minimetr, zostali złapani przez Bai Jintanga.
    - Wy dwa małe futrzaki, macie na tyle odwagi, żeby zadrzeć z lampartem? Obedrę was ze skóry, wypcham i postawię sobie na kominku!
    - Aaa! - Ten krzyk dobiegł z korytarza. To byli bliźniacy, którzy uciekli w popłochu, słysząc krzyki dochodzące z wnętrza sali.
    W tym czasie Zhan Zhao i Bai Yutang przylgnęli do ściany, chroniąc swoje głowy poprzesuwali się w stronę wyjścia, by jak najszybciej uciec przez gniewem Bai Jintanga.
    W tym momencie Gongsun jęknął i uratował Kota i Myszę, które skulone czekały na śmierć. Twarz Bai Jintanga złagodniała momentalnie, a on sam szybko podbiegł do łóżka. Przyglądał się, jak Gongsun otwiera oczy i patrzy na niego oszołomiony.
    - Co się stało? - Zrzucił z siebie kołdrę i usiadł na łóżku, po czym spojrzał na zdumioną twarzy Bai Jintanga. A raczej na jego promieniejącą ze szczęścia twarz.
    Zastanawiając się nad tym, co tu się wydarzyło, zauważył Bai Yutanga i Zhana Zhao ukrywających się w kącie. Dzięki temu Gongsun powoli zaczął łączyć fakty. A widząc szczęście malujące się na twarzy Bai Jintanga, lekko się zarumienił.
    Bai Yutang złapał Zhan Zhao i obaj bezszelestnie opuścili pokój. Zanim zamknęli za sobą drzwi, zobaczyli, jak Bai Jintang bierze Gongsuna w ramiona i mocno go przytula. Gongsun słuchał jego szeptu.
    - Już jest dobrze, wszystko jest w porządku. Będę się ciebie słuchał, zawsze…

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***


Za tydzień zamykamy sprawę. 







   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

Prześlij komentarz