Counterattack [PL] - Rozdział 90: Przeznaczenie

 


    Po trzech dniach spędzonych razem Yue Yue i Zazdrość oficjalnie stały się wrogami.

    W ciągu dnia Chi Cheng pracował i chodził na spotkania ze swoim szefem, zabierając ze sobą Zazdrość. W nocy nie rozstawał się ze swoim ukochanym wężem choćby na chwilę. Nawet kiedy brał prysznic, to z Zazdrością zwisającą z jego szyi.

    Yue Yue wrzała z gniewu za każdym razem, kiedy chciała pocałować Chi Chenga, bo wtedy Zazdrość od razu przypełzała do swojego pana i wtulała się w niego. Dziewczyna czuła, że wąż robi to specjalnie i przez tego gada traciła cały swój zapał do flirtu.

    Tej nocy Yue Yue także zasnęła zirytowana, ale szalejąca burza obudziła ją w środku nocy. Na dworze grzmiało, a za każdym razem, gdy błyskawica rozświetlała pokój, czuła, że coś napiera na jej nogi. Pomyślała, że to koc, dlatego usiadła, żeby go odłożyć. Nagle potężna błyskawica tak rozświetliła pokój, że zrobiło się jasno niczym w dzień, a intensywnie zielony kolor uderzył ją po oczach. Zazdrość była owinięta w koc i patrzyła na nią wzrokiem, z którego bił przejmujący chłód. Język węża pojawiał się i znikał, gdy gad powoli pełzł w jej kierunku.

    - Ach!!! - Dziewczyna wrzasnęła i wykopała Zazdrość z łóżka razem z kocem. Jej ramiona trzęsły się jak galareta, usta drżały, była tak przerażona, że zimny pot oblał całe jej ciało.

    Chi Cheng obudził się i spojrzał na nią z wyrzutem. W jego zachowaniu nie było cienia sympatii ani niepokoju. Nawet nie zapytał, co się stało, tylko zmierzył ją oschłym spojrzeniem. A ona była przerażona, miała wrażenie, jakby jej dusza opuściła ciało i było jej przeraźliwie zimno. Jednak spięła się w sobie, żeby za nic na świecie nie uronić przed Chi Chengiem choćby jednej łzy.

    - Przerażające są te grzmoty i błyskawice. - Usprawiedliwiła się na szybko, a chwilę później rozległ się kolejny grzmot, dzięki czemu jej wymówka nabrała wiarygodności.

    Zazdrość wpełzła z powrotem do łóżka, zwinęła się w kłębek, wyglądała na smutną i oburzoną. Chi Cheng od razu podniósł ją i sprawdził, czy wszystko jest w porządku. Gdy zobaczył, że jego ukochanemu wężowi nic nie dolega, odłożył go na poduszkę i wyszedł z pokoju.

    Yue Yue i Zazdrość zostały same i bacznie się obserwowały.

    Wąż leżał w bezruchu, jednak jego oczy były niczym mroczna otchłań, która wysysa całe ciepło z pokoju. Yue Yue zdawała sobie sprawę, że Zazdrość bardzo różni się od innych zwierząt. Ten wąż był naprawdę bystry i dziewczyna miała wrażenie, jakby znał wszystkie jej myśli, dzięki czemu potrafił zniszczyć w niej ducha walki. Tak, ten gad był jej najgorszym koszmarem. Yue Yue czuła strach absolutny.

 

    Chi Cheng wyszedł do drugiej sypialni, żeby zapalić. Czuł w sobie taką pustkę, że nie mógł tego znieść. Wieki minęły, odkąd tak bardzo za kimś tęsknił.

    Wszędzie nosił ze sobą tubkę kremu „Da Bao” i w chwilach takich jak ta wyciągał ją i trzymał w swej dużej dłoni. Napis był już ledwie widoczny, tak często był pocierany przez te szorstkie palce. Tubka była gładka w najbardziej wytartych miejscach, tak jak głowa Wu Suo Weia. Lśniła tak jasno, że odbijała światło słoneczne i mogła śmiało stopić śnieg.

    Chi Cheng myślał o czasach, kiedy chłopak był tak chudy, że spodnie z niego spadały i odsłaniały jego wielkie jądra. Wziął pasek i złożył go na pół, po czym kilka razy uderzył w łóżko wyobrażając sobie, że uderza jędrny tyłek chłopaka. Chciał go torturować, kochać się z nim, patrzeć, jak płacze, słuchać jego jęków. Wyobrażał sobie, jak klęczy przed nim, a usta bawią się jego kutasem. Fantazjował o chwili, gdy chłopak będzie aż się skręcać z pożądania i błagać o zaspokojenie. Widział oczami wyobraźni, jak dosiada jego kutasa i krzyczy z bólu i rozkoszy.

 

    O drugiej w nocy zadzwonił telefon Wu Suo Weia. Chłopak szukał go przez chwilę, aż w końcu znalazł pod łóżkiem. Zobaczył, kto dzwoni i natychmiast odebrał.

    - Naprawdę chcę cię zabić. - To były słowa, które usłyszał zaraz po odebraniu połączenia i od razu się zagotował.

    - A ja mam ochotę cię pobić. - powiedział i rozłączył się, próbując ponownie zasnąć.

    Po dwóch minutach otworzył oczy, czuł zdenerwowanie, a nawet strach. Może dowiedział się kim jestem? Wu Suo Wei nagle pomyślał, że dając Yue Yue szansę spędzenia czasu z Chi Chengiem naraża się, że ten w końcu dowie się, kim był. Jeśli Yue Yue i Chi Cheng zaczną przez przypadek o nim rozmawiać, wyjdzie na jaw, że jest jej byłym facetem i stanie się pierwszą osobą, którą Chi Cheng będzie chciał zabić. I to właśnie chwilę temu usłyszał przez telefon... Nie zastanawiając się dłużej, oddzwonił.

    - Dlaczego chcesz mnie zabić?

    - Jesteś okropny.

    - Co takiego zrobiłem?

    - Nie wiesz?

    Wu Suo Wei oblał się zimnym potem. Po chwili oddech, który słyszał w telefonie, stał się cięższy. Chłopak wyobraził sobie pełną złości twarz Chi Chenga, jego mroczne, żądne krwi oczy.

    - Wybacz mi. - wyszeptał.

    Te słowa w uszach mężczyzny odbiły się głębokim echem. Coś w nim drgnęło, jego głos stał się głębszy, zachrypnięty, jakby próbował coś w sobie stłumić.

    - Jesteś taki niegrzeczny, nie mogę ci wybaczyć.

    - Co chcesz mi zrobić?

    Mężczyzna zgasił papierosa, by mieć wolną rękę. Bo w jego sercu wybuchł pożar.

    - No powiedz. - Kontynuował chłopak, a Chi Cheng zmarszczył brwi i zakrył usta kołdrą, by ukryć swój nieregularny oddech.

    - Nie wiem.

    Czymże jest przeznaczenie? Otóż tym. Jedna osoba jest przerażona i ledwie się trzyma ze strachu, druga osoba płonie z pożądania. Pomimo tak różnych emocji, są w stanie się dogadać.

    Chi Cheng wydał z siebie niski jęk, a serce Wu Suo Weia skoczyło do gardła. Kurwa, on na mnie warknął! Już po mnie! Zanim dokończył myśl, usłyszał pytanie.

    - Doszedłeś?

    I nagle Wu Suo Wei poczuł się zagubiony.

    - Co takiego?

    - Aż tak się wkręciłeś? Nie udawaj.

    - ...

    - Podoba ci się, kiedy jestem dla ciebie ostry?

    - ...

    - Tęsknisz za mną?

    Wu Suo Wei rzucił telefon na łóżko. Mam ochotę cię wypatroszyć i pociąć na kawałki!

 

    Yue Yue widząc, że Chi Cheng tak długo nie wraca, postanowiła pójść i zajrzeć do pokoju obok. Kiedy tylko się podniosła, Zazdrość od razu uniosła głowę. Chi Chenga tu nie było, dlatego Yue Yue nie musiała udawać silnej. Powoli opuściła nogi w dół, cały czas obserwując Zazdrość. Bała się, że wąż zaraz ją zaatakuje. Jednak pyton się nie ruszył, pozostał na swoim miejscu.

    Yue Yue odetchnęła z ulgą i ruszyła w stronę drzwi. Nagle usłyszała tuż za sobą syk. Znieruchomiała, a zimny dreszcz przemknął jej po plecach. Coś wiło się przy jej kostce i powoli pełzło po nodze w górę. Yue Yue czuła, jakby jej nogi przestały być częścią jej ciała, nie mogła ruszyć choćby najmniejszym mięśniem, nie była w stanie krzyczeć. Było jej przeraźliwie zimno, jakby jej ciało zostało zamrożone.

    Chwilę później poczuła na swojej szyi ciężar gada. Wydawało jej się, jakby ktoś przywiązał jej do szyi tonę cegieł. Tak się bała, że nie była w stanie poruszyć rękoma. Po chwili zebrała się na odwagę i otworzyła oczy. Tuż przed nią znajdowała się płaska głowa węża, który bacznie ją obserwował. Yue Yue miała wrażenie, że jej nogi są z waty. Po chwili spanikowała i rozpaczliwie próbowała się uwolnić z uścisku węża, jednak gdy już się prawie wyrwała, Zazdrość ponownie oplatała się wokół niej.

 

    Gdy Chi Cheng wrócił do pokoju, Yue Yue była już w swoim łóżku, upiornie blada, z zaczerwienionymi ustami.

    Zazdrość wisiała na kinkiecie, kołysząc ogonem i zdawała się być w bardzo dobrym nastroju.

 

    Dzień przed powrotem Chi Cheng poszedł przejść się po miejscowym targu. Był tu stragan z drewnianymi wyrobami. Zauważył kawałek palisandru wielkości dłoni i pomyślał, że byłaby z niego zacna rzeźba. Dlatego od razu kupił ten kawałek drewna za bardzo wysoką cenę. Później poszedł do lokalnego rzeźbiarza, którego mu polecono. Nazywał się Zhang, był po siedemdziesiątce i od pięćdziesięciu lat nie wypuszczał dłuta z ręki. Stworzył wiele wspaniałych rzeźb i stał się bardzo cenionym artystą.

    Chi Cheng chciał okazać mu szacunek, dlatego przyniósł mu prezent.

    - To dla pana, w dowód uznania.

    Pan Zhang roześmiał się radośnie.

    - Nie musiałeś. Wejdź, usiądźmy.

    Rzeźbiarz pomimo wieku trzymał się prosto, a jego ruchy były lekkie i płynne.  Sam sprzątał swój dom, nie było tu ani grama kurzu, gdyż bardzo dbał o higienę. Na regałach było sporo jego prac, każda interesująca i warta uwagi.

    - Proszę, napij się herbaty.

    - Naprawdę nie trzeba.

    Rzeźbiarz był pod wrażeniem Chi Chenga. Zdawał sobie sprawę, że jest znanym i docenianym artystą. Większość jego klientów to ludzie zamożni, a wśród nich sporo bogatych dzieciaków, jednak po raz pierwszy spotkał tak dojrzałego i taktownego młodego człowieka.

    - Pozwól mi spojrzeć na twoje drewno.

    Pan Zhang założył okulary, obejrzał dokładnie palisander, po czym powiedział.

    - Kolor jest żywy i pełen głębi, a faktura drewna jest bardzo delikatna. To świetny materiał na rzeźbę. Co to ma być?

    - Dwie kulki. - powiedział Chi Cheng.

    Rzeźbiarz był nieco zdezorientowany.

    - Dwie kulki? Jakie kulki?

    - Męskie jaja. - Ton głosu Chi Chenga był bardzo głęboki, gdy wypowiedział te słowa. Za to wyraz twarzy pana Zhanga był nie do odgadnięcia. Stary rzeźbiarz sam nie wiedział, czy jest bardziej zaskoczony, czy zawstydzony tą absurdalną prośbą.

    Nie uzyskawszy odpowiedzi Chi Cheng cierpliwie wyjaśnił.

    - Jądra, rozumie pan?

    - Teraz rozumiem.

    Gdy pan Zhang żegnał się z Chi Chengiem, poklepał go po ramieniu i oznajmił uroczyście.

    - Pracuję w tym fachu od ponad pół wieku i po raz pierwszy ktoś poprosił mnie o taką rzeźbę. Mój chłopcze, jesteś wyjątkowy.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

  1. A myślałam, że kolejna figurka z małym .... interesem 😂. M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może autorka lubi uwieczniać na rzeźbach części ciała swoich bohaterów ;)

      Usuń
  2. Zdecydowanie Chi Cheng jest wyjątkowy 😉
    Zazdrość była w tym rozdziale wspaniała 😍
    Dziękuję za rozdział 😘😘❤️❤️
    Mirka 👻🐼

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz