Advance Bravely [PL] - Rozdział 18: Mężczyzna doskonały.

 


    Na wschodniej obwodnicy, w kierunku Yuan Ming, policjanci z wydziału kryminalnego zastawili pułapkę. Od roku prowadzono śledztwo, w sprawie jednej z organizacji przestępczych, podejrzanej o liczne zabójstwa i kradzieże.

    Xiao Hui z niepokojem zerkał na zegarek. Trafił do wydziału kryminalnego pół roku temu i była jego pierwsza tak niebezpieczna akcja. Dlatego też był cholernie zdenerwowany. Z kolei Xia Yao emanował spokojem, jego wzrok był skupiony na drodze i przejeżdżających samochodach. Jedynie usta miał lekko zaciśnięte.

    Powoli zapadał zmrok i w końcu pojawiła się Honda, której wypatrywali od kilku godzin. Kapitan zatrzymał auto do kontroli, poprosił kierowcę i pasażerów o okazanie dokumentów. Nagle Honda ruszyła i szybko zaczęła się oddalać. Oczywiście policjanci natychmiast ruszyli w pościg. Ścigani szybko zjechali z głównej drogi, a potem objazdami ponownie wjechali na autostradę. Dwa radiowozy siedziały im na ogonie, strzelając w opony. W końcu się udało i auto z przestępcami zatrzymało się na poboczu. Z samochodu wysiadło siedmiu mężczyzn, którzy zaczęli strzelać w kierunku radiowozów.

    - Schowajcie się! - krzyknął kapitan do swoich ludzi. Jedna z kul przebiła przednią szybę radiowozu, a siedzących w środku policjantów przeszedł zimny dreszcz.

    Przestępcy nie przestawali strzelać, a funkcjonariusze zastanawiali się, jak najsprawniej zakończyć tę akcję. Gdy w końcu strzały ucichły, policjanci ruszyli w pościg za zbiegami, jednak nie byli dla przestępców żadnym zagrożeniem. Zaczęli chować się po krzakach i za drzwiami radiowozów. Kilku z funkcjonariuszy zaczęło mierzyć z broni do przestępców, ale albo nie byli w stanie pociągnąć za spust, albo pudłowali. Najbardziej nieogarniętą osobą był oficer Zhang, który ukrywał się tuż obok Xia Yao. Nie zważając na kule świszczące w powietrzu, ciągle wystawiał głowę zza krzaka. Zachowywał się tak, jakby ich przeciwnikiem byli jacyś drobni złodzieje. W rezultacie kula trafiła go prosto w czoło, przebijając się przez policyjny hełm i funkcjonariusz zmarł na miejscu.

    Wypadek oficera Zhanga wywołał wśród większości jego towarzyszy paniczny strach. Niektórym dłonie tak drżały, że nie byli w stanie utrzymać broni, z kolei inni nie byli w stanie ponownie jej naładować.

    Jednak Xia Yao zachował spokój. Czuł, jak adrenalina krąży mu w żyłach. Był tak bardzo nakręcony, że pomimo rozkazów kapitana wyszedł z kryjówki, by bezpośrednio zmierzyć się z bandziorami.

    Nagle na miejsce akcji podjechała taksówka. Widząc co się dzieje jej kierowca wysiadł i zaczął uciekać w popłochu. Jednak nie umknął za daleko, bo wbiegł akurat na linię ognia i kilka sekund później był już martwy. Bandyta ruszył w stronę pozostawionego auta, ale Xia Yao za nic nie chciał mu na to pozwolić. Schował się za jedną z barier na drodze i zaczął strzelać do zbira, który już otwierał drzwi taksówki. Jedna kula trafiła go w nogę, mężczyzna upadł na ziemię, tuż pod drzwiami pojazdu.

    Chwilę później nadjechał autobus. Gdyby jego kierowca nie stracił zimnej krwi, mógłby dodać gazu, przebić się przez zaporę i uciec. Niestety, zamiast tego wcisnął hamulec i zaciągnął ręczny. Jeden z bandytów zaczął strzelać w kierunku autobusu, raniąc kilku pasażerów. Rozległy się krzyki, płacz i wołanie o pomoc, które mieszały się ze sobą i niosły się echem po coraz ciemniejszym niebie.

    - Pierdol się sukinsynu! - wrzasnął Xia Yao i ruszył na gangstera, który akurat stał odwrócony do niego plecami. Gdy już go rozbroił i jego pistolet upadł na ziemię, reszta bandytów wycelowała broń w głowę Xia Yao.

    W tym, jakże niebezpiecznym momencie, ktoś pociągnął chłopaka z ogromną siłą. Ten nawet nie zdążył zareagować, kiedy został osłonięty czyimś ciałem. Rozległy się strzały i jedna z kul drasnęła nadgarstek Yuan Zonga, zdzierając z niego kawałek skóry. Mężczyzna błyskawicznie przejął pistolet Xia Yao i odwdzięczył się, strzelając przestępcy między oczy. Mężczyzna, z dziurą w głowie, osunął się bezwładnie na ziemię, a jego kumpli przeszedł dreszcz. 

    Xia Yao nie mógł oderwać wzroku od Yuan Zonga i widząc go w akcji poczuł dziwne motyle w brzuchu, a dodatkowo był w takim szoku, że nie był w stanie ruszyć się z miejsca. Za to Yuan Zong błyskawicznie podniósł broń przestępcy, któremu sprzedał kulkę w łeb i uzbrojony w dwa pistolety ruszył przed siebie, wykorzystując ukształtowanie terenu do osłony przed ostrzałem. Po chwili wystrzelił trzy kule i sekundę później na ziemię upadło trzech gangsterów.

    Xia Yao patrzył na niego jak na boga. Nie dość, że ten facet strzelał, idąc, i to w trudnych nocnych warunkach, to jego celność była wręcz nierealna.

    Niestety jego przeciwnicy nie mogli pochwalić się równie dobrą techniką. Jeszcze przed chwilą było ich siedmiu, teraz zostało czterech i wszyscy otworzyli ogień w kierunku Yuan Zonga.

    Xia Yao wiedział, że w jego pistolecie zostało za mało naboi, by załatwić pozostałych przy życiu przestępców. Nagle Yuan Zong przeładował broń jedną ręką, ponownie oddał trzy strzały i trzy kule trafiły dokładnie do celu. Pozostały przy życiu przestępca nie miał broni i ruszył biegiem w stronę obwodnicy.

    Yuan Zong w każdym pistolecie miał po jednej kuli. Pierwszy strzał padł z lewej ręki, drugi z prawej. Pociski były wystrzelone jeden po drugim, dzięki czemu ten drugi podążał tuż za pierwszym, niemalże do niego przylegając. Po czym oba osiągnęły cel, jeden trafił tuż przed zbiegiem, drugi tuż za nim.

    Było zbyt ciemno i nikt nie mógł zobaczyć całej akcji. Policjanci nie wiedzieli, kto został trafiony. Wiedzieli tylko, że wszyscy przestępcy zostali schwytani. Tylko Xia Yao znał prawdę. Osiem kul, trzech zabitych i czterech poważnie rannych. Yuan Zong miał pistolet w każdej ręce, przeładowywał jedną ręką, strzelał z obrotu. Pokazał wszystkie te sztuczki, które można zobaczyć jedynie na amerykańskich filmach. I to wszystko działo się tuż przed oczami Xia Yao, który chłonął każdą sekundę akcji, z nieukrywanym zachwytem i dziwnym ściskiem w gardle.

    Po chwili policjanci powychodzili z kryjówek i ruszyli w stronę przestępców. Żywych zakuli w kajdanki i wsadzili do radiowozów. Yuan Zong podszedł do Xia Yao i wyciągnął w jego kierunku ręce. Jeden z jego nadgarstków był pokryty krwią. I choć krew była już zaschnięta, to chłopak wiedział, że Yuan Zong oberwał, ratując mu życie.

    - Daj spokój, nie skuję cię kajdankami. Wystarczy, że z nami pojedziesz. - powiedział chłopak.

    - Nie boisz się, że ucieknę? - zapytał mężczyzna.

    Xia Yao spojrzał na niego gniewnie. - Jesteśmy na środku autostrady, jestem raczej pewien, że to się nie wydarzy.

    - Może weź mnie za rękę, tak będzie bezpieczniej. - zaproponował Yuan Zong wyjątkowo spokojnym tonem.

    Xia Yao złapał go za zranioną rękę i splótł z nim palce, przy czym ścisnął go tak mocno, że rana na nadgarstku się otworzyła i zaczęła płynąć z niej krew.

    Yuan Zong zacisnął zęby, ale mimowolnie na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

Prześlij komentarz