Counterattack [PL] - Rozdział 95: Sprytny plan

 


    - Ten preparat to trucizna dla węży, ale ma w składzie dość niską zawartość substancji czynnej. Żeby zabić tym pytona takiego jak Zazdrość, trzeba podawać truciznę przez dłuższy czas. Objawy zatrucia, czyli biegunka i wymioty, pojawią się natychmiast. Ostatecznie nagromadzone w organizmie toksyny w końcu przyczynią się do śmierci węża. - powiedział Gang Zi.

    Chi Cheng obracał w palcach saszetkę z trucizną, jego spojrzenie stało się mroczne i niebezpieczne. Ciężko było odgadnąć, o czym myśli.

    Gang Zi mówił dalej.

    - Ktokolwiek to zrobił, musi być odważny i tak samo głupi, ponieważ nie zna kompletnie przyzwyczajeń Zazdrości. To nie jest najlepsza metoda, by pozbyć się akurat tego węża.

    Chi Cheng odpowiedział mu bardzo spokojnie.

    - Zrobił to ktoś, z kim mam częsty kontakt, bo tylko wtedy ta osoba mogłaby podać truciznę. - Gdy powiedział to na głos, już wiedział, kto jest winny. Podejrzewał tę osobę już od dawna, jednak nigdy nie przyłapał jej na gorącym uczynku, dlatego postanowił nie działać zbyt pochopnie. Bynajmniej nie chodziło o to, że nie chciał rzucać oskarżeń bez pokrycia, raczej nie miał ochoty słuchać wymówek.

    - Podejrzewasz Yue Yue? - zapytał niepewnym głosem Gang Zi.

    - Jest to możliwe. Dowiemy się za kilka dni.

    Później zmienili temat i omówili sytuację węży przetrzymywanych w bazie wojskowej wujka Chi Chenga.

    - Mam kogoś, kto podmieni kilka węży. Tylko wprawne oko hodowcy będzie w stanie wychwycić różnicę. Jednak, jeśli te węże zostaną połączone z twoimi wężami, to staną się dla nich pokarmem. Dzięki temu ilość węży w bazie znacznie się zmniejszy i ich opiekunowie zaczną panikować. Jeśli dowie się o tym twój ojciec, to na pewno zareaguje.

    Chi Cheng zagryzł zęby i zmarszczył swoje bujne brwi, a w jego oczach pojawił się śmiertelnie niebezpieczny błysk.

    - Trzymajmy rękę na pulsie. Jeśli zacznie się dziać coś podejrzanego, musimy być gotowi.

    Gang Zi spojrzał na niego zdecydowanym wzrokiem.

    - Nie martw się. Czekaliśmy na to od ponad pół roku. Możliwe, że nasz plan nie jest idealny, ale ma duże szanse na powodzenie. Na pewno odzyskamy wszystkie węże.

    Chi Cheng przełknął ślinę, jego jabłko Adama drgnęło, a spojrzenie momentalnie złagodniało.

    - Czekam na powrót dzieciaków, nie widziałem ich od ponad pół roku, stęskniłem się za nimi.

    Gang Zi roześmiał się i poszedł za Chi Chengiem do auta.

 

    Wu Suo Wei czekał w klinice od ponad dwóch godzin, aż w końcu pojawił się Jiang Xiao Shuai.

    - Jak było? – zapytał, rzucając się w jego kierunku.

    Doktor położył terrarium na stole, ledwo łapiąc oddech.

    - Załatwione.

    - Nie o to pytam… - powiedział chłopak podchodząc do niego bliżej. - Nie zrobił ci krzywdy?

    - Nie. - Zachichotał Jiang Xiao Shuai. - Za kogo mnie masz? Myślisz, że dałbym się wykorzystać?

    - Czyli co, poprosiłeś i on ci je dał?

    Doktor skinął głową.

    - Od razu się zgodził. Nawet zorganizował kogoś, kto włożył węże do terrarium i zapakował je do samochodu.

    Wu Suo Wei szturchnął doktora w ramię i dodał z uśmieszkiem.

    - Guo Chengyu jest dla ciebie podejrzanie miły.

    Jiang Xiao Shuai potarł dłonią łysą głowę chłopaka i odpowiedział z uśmiechem.

    - Lepszy, niż Chi Cheng dla ciebie?

    - O wiele lepszy. - odpowiedział Wu Suo Wei. - Gdybym poprosił go o węże, na pewno by mi ich nie dał. Nawet, jeśli mnie lubi, to nie poszłoby mi tak łatwo.

    Doktor roześmiał się i powiedział:

    - Nie ma co ich porównywać. Guo Chengyu hoduje węże dla zabawy, a Chi Cheng naprawdę je kocha. Kto by potrafił ot tak rozstać się ze swoimi dziećmi?

    - Racja. Tym się właśnie różnią. Dla Guo Chengyu węże to zwykłe gady, a Chi Cheng traktuje je jak członków rodziny. Należą do niego i za nic nie pozwoliłby nikomu innemu ich dotknąć.

    Jiang Xiao Shuai chrząknął znacząco.

    - Czyżbyś był zazdrosny?

    Wu Suo Wei zmierzył go ostrym jak brzytwa spojrzeniem, jakby chciał nim uciąć przyjacielowi język.

    - Zerknij najpierw na węże. - powiedział doktor.

    Chłopak sięgnął po terrarium i przyjrzał się wężom. Miały piękne kolory i wyraziste wzory. Szkoda było wysyłać je na pewną śmierć. Tak rzadkie węże były bardzo drogie, jeśli oczywiście poszłyby na sprzedaż. Znali się już na tyle dobrze, że Jiang Xiao Shuai od razu odgadł, o czym myśli chłopak.

    - Może powinniśmy zamienić je z jakimiś innymi wężami? Dla wężów Chi Chenga nie będzie miało znaczenia, co zjedzą.

    Wu Suo Wei potrząsnął głową. Nie mógł pozwolić, by jego plan został zrujnowany przez zwykłą chciwość. Ryzyko było zbyt duże, jeśli ktoś odkryje, że to inny gatunek węża, około setka węży będzie w niebezpieczeństwie.

    - Żeby zrealizować ten plan, wydałem już kilka tysięcy juanów, co mi po kwocie ze sprzedaży tych kilku węży? - powiedział chłopak, czym zaskoczył przyjaciela.

    - Sknera, któremu krwawiło serce, gdy kupował prezent za 300 juanów, teraz wydaje kilka tysięcy, żeby zobaczyć, jak jego łysol się uśmiecha.

    Chłopak łypnął na niego spod byka.

    - To są dwie różne rzeczy. Co innego inwestowanie, a co innego zwykłe wydawanie kasy. Na pewno nie zaprosiłbym go na grilla i nie wydałbym 200 juanów, bo to zwykła strata pieniędzy. Za to inwestując pieniądze w mój plan, jestem pewien, że na tym zyskam.

    Doktor postanowił się odgryźć.

    - A jednak zgolenie głowy coś dało. Teraz wszyscy mogą ją podziwiać w całej okazałości i zobaczyć, jaki jesteś mądry.

    Oczywiście Wu Suo Wei wściekł się na samo wspomnienie o jego fryzurze. Wiedział, że jak to wszystko się skończy, pójdzie do fryzjera i przedłuży sobie włosy.

 

    Było już późno i doktor postanowił przenocować w klinice. Po raz kolejny obaj musieli spać w jednym łóżku.

    Wu Suo Wei odwrócił się twarzą do przyjaciela i zaczął mu się przyglądać. Jiang Xiao Shuai był bardzo wrażliwym mężczyzną i nawet z zamkniętymi oczami czuł na sobie to palące, przenikliwe spojrzenie.

    - Nie możesz zasnąć? - zapytał.

    - Mogę, ale chciałem na ciebie popatrzeć. - odpowiedział Wu Suo Wei niskim, lekko zachrypniętym głosem. Nagle wyciągnął ręce i przytulił go do siebie, po czym pocałował jego wąskie usta.

    Na początku był to lekki, niewinny pocałunek, ale gdy chłopak zauważył, że Jiang Xiao Shuai się nie opiera, od razu wsunął język między jego wargi. Choć usta doktora nie były tak gorące, jak usta Chi Chenga, to mimo wszystko było mu bardzo przyjemnie.

    Całowali się długo, Wu Suo Wei powoli wsunął rękę pod koszulę doktora, ale ten szybko ją chwycił i wyrwał się z pocałunku.

    - Tęsknisz za nim? – zapytał, nie owijając w bawełnę.

    Chłopak parsknął śmiechem.

    - Dlaczego miałbym tęsknić?

    Jiang Xiao Shuai pacnął go w czoło i postanowił się z nim trochę podroczyć.

    - Nie martwisz się, że jak znajdzie saszetkę z trucizną, to wcale się nie pogniewa na Yue Yue, a wręcz przeciwnie, będzie próbował ją ochronić?

    - Planowałem tylko wzbudzić w nim podejrzenia wobec Yue Yue. - odpowiedział chłopak. - To taka delikatna sugestia, żeby zwracał większą uwagę na Zazdrość. Nie chciałbym, żeby przeze mnie coś złego stało się Zazdrości. A poza tym Chi Cheng działa szybko. Jeśli znajdzie coś podejrzanego, coś, co go zaniepokoi, to na pewno nie będzie prowadził dochodzenia, tylko jak najszybciej spróbuje pozbyć się problemu.

    Jiang Xiao Shuai spojrzał na niego i powiedział bardzo poważnym tonem.

    - Tak dobrze rozumiesz, co on myśli i czuje, dlaczego nie potrafisz być szczery z własnymi uczuciami?

    Wu Suo Wei nie bardzo zrozumiał, o czym doktor mówi i patrzył na niego zdezorientowany.

    - Wiesz, dlaczego nie możesz spać, dlaczego tak się martwisz? - zapytał Jiang Xiao Shuai.

    Na to pytanie chłopak też nie odpowiedział, dlatego doktor zrobił to za niego.

    - Tak naprawdę masz gdzieś, czy Yue Yue jest jego dziewczyną, czy nie. Można w tobie czytać jak w otwartej księdze. Ona jest tylko przynętą, mięsem armatnim, bo dobrze wiesz, że zostanie porzucona. Tylko wykorzystujesz ich związek, a siebie okłamujesz. Tak naprawdę dobija cię fakt, że dla swoich węży on jest w stanie być z kimś, kogo nie kocha, kompletnie ignorując swoje prawdziwe uczucia. - Doktor westchnął głęboko. - Gdyby Chi Cheng powiedział, że rezygnuje ze swoich węży, wygrałbyś tę wojnę. Jednak on się nie podda, a ty kombinujesz i cierpisz w milczeniu i pewnie bez przerwy zadajesz sobie pytanie, czy te zimnokrwiste gady naprawdę są tego warte? - Doktor zamilkł na chwilę. - Przejmujesz się, że dla Chi Chenga węże są najważniejsze i cierpisz wiedząc, że on za nic nie chce z nich zrezygnować.

    Wu Suo Wei miał ochotę rozłupać czaszkę doktorowi i wygrzebać z niej mózg. Bo musiał przyznać, że ten facet jest niezwykle domyślny.

 

    Ostatnio Yue Yue coraz gorzej sypiała. Co noc śniło jej się, że zostaje ukąszona przez węża, albo że dusi ją pyton. Za każdym razem budziła się w środku nocy zlana zimnym potem. Odwiedziła psychologa, który powiedział, że to przez paniczny strach, jaki odczuwa. Odzyskanie dawnej równowagi zajmie trochę czasu, jednak najważniejsze jest usunięcie przyczyny jej lęków.

    Yue Yue wiedziała, że nie może dłużej zwlekać. Minęły trzy dni od czasu, kiedy próbowała otruć Zazdrość. Budziła się co noc i bez przerwy myślała o tym zielonym pytonie, przez co czuła, że wariuje.

    Zhong Wenyu powiedziała jej, że w przyszłym tygodniu chciałaby poznać jej rodziców, by wspólnie omówić planowany ślub. Chi Cheng przyjął to do wiadomości, ale nic nie powiedział, a ona uznała, że się zgodził. Dlatego teraz mogła wprowadzić w życie swój plan. Skontaktowała się z dwoma typami, którzy za pieniądze zgodzili się uwolnić ją od Zazdrości.

    - Róbcie, co chcecie, byle zabić tego węża. - powiedziała dziewczyna.

    Jeden najemnik okazał się racjonalistą i wolał najpierw dogadać szczegóły.

    - Możemy użyć trucizny?

    Yue Yue wrzasnęła wściekła.

    - Gdyby można było go otruć, nie kontaktowałabym się z wami. Ten wąż nie zje niczego od obcych. Darujcie sobie uprzejmości, bądźcie bezwzględni, chcę zobaczyć krew tego gada.

    Po chwili odezwał się drugi najemnik.

    - Ryzyko jest bardzo duże, za taką kwotę nie warto go podjąć.

    Yue Yue była gotowa na wszystko, byle tylko pozbyć się Zazdrości.

    - Jeśli wam się uda, zapłacę podwójnie.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

  1. Niby Wu Shu Wei dobrze kombinuje jednak ja bardzo obawiam się o Zazdrość... Czy WSW mógłby przewidzieć, że Yue Yue posunie się do tak drastycznych kroków... może i tak, w końcu nawet ona zorientowała się, że Zazdrość nie zje niczego czego nie poda jej Chi Cheng... No nic, pozostaje trzymać kciuki za naszą dzielną Zazdrość i czekać na rozwój wypadków 😉
    Dziękuję za tłumaczenie i korektę 😘😘
    Mirka 👻🐼

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz