Counterattack [PL] - Rozdział 100: Bardzo żwawy.

 

    Po tym, jak plan Yue Yue się nie powiódł, od razu pobiegła spotkać się z Zhong Wenyu. Tym razem nie była w stanie się uśmiechać i udawać, że wszystko między nią i Chi Chengiem jest w porządku.

    - Ciociu, prawdę mówiąc bardzo boję się węży, ale nie przyznałam się do tego, bo nie chciałam denerwować Chi Chenga. Kocham zwierzęta. Miałam w domu koty i psy. Dobrze wiem, jak to jest, kiedy umiera ukochany zwierzak. Jednak nie mogłam już tego znieść. Od powrotu z naszego wyjazdu byłam u lekarza już trzy razy, nawet mam rachunki. - Dziewczyna wyjęła z torebki analizę medyczną jej fobii. - Na ostatnim wyjeździe Chi Cheng wyszedł, żeby odebrać telefon i zostawił mnie samą z tym wężem. Nie wiem, czym go sprowokowałam, ale zaczął mnie dusić, a siniak nadal jest widoczny. - Yue Yue pokazała na swoją szyję.

    Kobieta słuchała skarg dziewczyny i szczerze jej współczuła.

    - Dobrze cię rozumiem, też boję się węży i dostaję gęsiej skórki na ich widok. Dlatego tak rzadko odwiedzam syna. Za każdym razem, kiedy wchodzę do jego mieszkania, czuję się nieswojo. Bo przecież nie tak go wychowałam. Zresztą jaka matka chciałaby, żeby jej dziecko mieszkało w zrujnowanej piwnicy tylko dlatego, żeby chce tam trzymać swojego pupila?

    Yue Yue uścisnęła jej ręce i uśmiechnęła się do niej.

    - Ciociu, dziękuję, rozmowa z tobą bardzo mnie uspokoiła. Nie mów Chi Chengowi, że u ciebie byłam. Nie chcę, żeby pomyślał, że rozmawiam o nim za jego plecami.

    - Muszę się z nim spotkać i porozmawiać - powiedziała stanowczo Zhong Wenyu. - Bo tak dalej być nie może.

    - Ciociu, błagam, nie rób tego. To wszystko moja wina. Przyszłam do ciebie, bo mam wyrzuty sumienia i proszę, nie kłóć się z Chi Chengiem z mojego powodu.

    Nagle twarz kobiety spochmurniała.

    - Przecież nie zrobiłaś nic złego. Na twoim miejscu też chciałabym się pozbyć tego węża. Nie wierzę, że on nie jest w stanie żyć bez tego gada.

    Yue Yue zaczęła ją błagać.

    - Ciociu, nie idź do niego. Jeśli naprawdę zechce ze mną zerwać, to i tak go nie przekonasz. Nawet jeśli zerwiemy, to nadal będę cię odwiedzać. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś przyjmiesz ode mnie prezent, jeśli ponownie wybiorę się na zakupy. - Z oczu Yue Yue popłynęły łzy.

    Kobieta pogładziła ją czule po głowie, ale nadal była zdeterminowana.

    - Bądź spokojna, wszystko mu wytłumaczę. O nic się nie martw.

    Dziewczyna chciała coś jeszcze powiedzieć, ale Zhong Wenyu ją powstrzymała.

    - Muszę na chwilę wyjść, ale za chwilę wrócę. Zostań z nami na kolacji.

    Yue Yue natychmiast wstała.

    - Mam plany na wieczór i nie chciałabym sprawiać problemów.

    Kobieta spojrzała na nią wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu i w końcu Yue Yue zgodziła się zostać. W sąsiednim pokoju Chi Jiali usypiała synów i chcąc nie chcąc słyszała całą rozmowę. Gdy wyszła z pokoju, stanęła w drzwiach i odezwała się do Yue Yue sarkastycznym tonem:

    - Brawo! Jesteś wspaniałą aktorką.

    Dziewczyna spojrzała na nią niewinnym wzrokiem udając, że nie wie, o co chodzi.

    - Siostro, o czym mówisz?

    Kobieta patrzyła na nią lodowatym wzrokiem.

    - Czasem nie odróżnisz człowieka od potwora. Wiesz, co mam na myśli, prawda?

    Twarz Yue Yue zesztywniała, a ręce zaczęły jej drżeć i nie wiedziała co odpowiedzieć.

 

    Po całej dobie na intensywnej terapii Wu Suo Wei w końcu odzyskał przytomność. Chi Cheng wyszedł razem z lekarzem prowadzącym, a na sali, razem z chłopakiem, został Jiang Xiao Shuai. I chociaż kilka godzin temu Guo Chengyu siłą zawiózł go do domu, by trochę odpoczął, doktor nie był w stanie zmrużyć oka i z powrotem przyjechał do szpitala. Siedział na krześle z sińcami wokół oczu, bez przerwy ziewając.

    Gdy Wu Suo Wei otworzył oczy, zawołał go zachrypniętym głosem:

    - Shuai.

    Doktor poderwał się z krzesła i rzucił się w jego kierunku.

    - Obudziłeś się? Jak się czujesz? Jest ci wygodnie? Chcesz napić się wody? Mam wezwać lekarza?

    Chłopak był podłączony do kroplówki i delikatnie chwycił dłoń przyjaciela. Jiang Xiao Shuai spojrzał w jego umęczoną twarz i poczuł ogromny ból w sercu. Patrzył na niego łagodnie i zapytał zmartwionym głosem:

    - Na pewno czujesz się fatalnie. Kiedy przychodziłeś do mojej kliniki z rozwaloną głową, to krzyczałeś z bólu przy byle zabiegu, a teraz… - Doktor głęboko westchnął. - Jesteś w takim stanie…

    Usta chłopaka poruszyły się, gdy próbował wydusić z siebie kilka słów.

    - Dorwałeś handlarza?

    Doktor nie mógł uwierzyć, że on w takiej chwili myśli tylko o swoich pieniądzach.

    - Nie martw się, wczoraj został złapany.

    Wu Suo Wei od razu poczuł się lepiej i zapytał już z większą energią w głosie.

    - Odzyskałeś moje pieniądze?

    - O to się nie martw. Koleś działał na dwa fronty i uciekł z kasą od ciebie i Chi Chenga. Wiem, że odzyskasz co do juana. Ciesz się, nie poniosłeś żadnych strat.

    Chłopak był bardzo zadowolony, ale próbował zachować powagę.

    - To całkiem nieźle.

    Doktor spojrzał na niego z rozbawieniem i zaśmiał się pod nosem. Wu Suo Wei dowiedziawszy się o najważniejsze odetchnął z ulgą i przypomniał sobie o Chi Chengu.

    - Gdzie on jest?

    - Lekarz poprosił go na chwilę, pewnie rozmawiają o twoim stanie - odpowiedział Jiang Xiao Shuai.

    - A jaki jest mój stan? - zapytał chłopak.

    Twarz doktora posmutniała.

    - Bardzo zły.

    Ta informacja zaniepokoiła Wu Suo Weia. Wiedział, że ma obrażenia klatki piersiowej, bo czuł nieznośny ból przy każdym oddechu.

    - Hej, żartowałem - powiedział doktor. - Masz połamane żebra i kilka obrażeń w odcinku szyjnym kręgosłupa. Za miesiąc będziesz jak nowy.

    Słysząc te słowa, chłopak po raz kolejny poczuł ulgę. Ta krótka rozmowa sprawiła, że zaschło mu w gardle i poprosił przyjaciela o coś do picia. Jiang Xiao Shuai nalał wody do szklanki i powiedział:

    - Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Nie wyobrażasz sobie, jaką on miał wtedy minę. Pełną bólu i niepokoju. Dla ciebie zabił węża, którego bardzo kochał. Musisz mu to wynagrodzić.

    Chłopak zmarszczył brwi, bo poczuł się dotknięty.

    - Jego wąż mnie ugryzł i omal nie udusił, za co mam mu się odwdzięczyć? Gdyby go nie zabił, pewnie już bym nie żył.

    Doktor włożył słomkę w usta chłopaka.

    - Lepiej zajmij się piciem.

    Wu Suo Wei bardzo cierpiał przez liczne urazy wokół szyi, dlatego ciężko mu było przełykać. Pił maleńkimi łykami krzywiąc się z bólu.

    - Xiao Shuai, jesteś niesamowity. Pamiętam, co mi powiedziałeś w samochodzie. Wiesz, czuję się bezpiecznie, kiedy jesteś przy mnie.

    Niestety to zdanie usłyszał Chi Cheng, który właśnie pojawił się w drzwiach. Doktor poczuł, jak przez plecy przychodzi mu lodowaty dreszcz, od razu domyślił się, kto się pojawił. Chi Cheng bez słowa podszedł do łóżka i zaczął wpatrywać się w Jiang Xiao Shuaia. Po trzech sekundach doktor miał dość, odłożył kubek na stolik i wyszedł z sali.

    Wu Suo Wei ze słomką w ustach spojrzał na Chi Chenga. Patrzyli na siebie przez chwilę, po czym chłopak wycedził przez zęby.

    - Szybko.

    Chi Cheng patrzył na niego w milczeniu.

    - Chce mi się pić - wybełkotał chłopak, nie wypuszczając słomki z ust.

    Mężczyzna w końcu się odezwał.

    - Niech cię trochę posuszy, to może zastanowisz się nad tym, co mówisz.

    Wu Suo Wei odwrócił się od niego i sięgnął ręką po kubek udając, że boli go ramię.

    - Zachowuj się następnym razem - burknął Chi Cheng i podniósł szklankę, zanurzył w niej słomkę i chwilę później chłopak mógł znowu napić się wody.

    Widząc, jak Wu Suo Wei męczy się każdym łykiem, serce mu pękało. Ale trzymał cierpliwie szklankę przez ponad 10 minut. Odstawił ją dopiero wtedy, gdy chłopak delikatnie się uśmiechnął.

    - Boli cię szyja? - zapytał.

    - Nie jest tak źle - odpowiedział Wu Suo Wei.

    - A klatka piersiowa?

    - Też nie jest najgorzej. Jedynie nie mogę swobodnie oddychać, mam wrażenie, jakby coś mnie przyduszało.

    Mężczyzna chwycił go za rękę i powiedział naprawdę zmartwiony.

    - Założyli ci opatrunek, bo masz połamane żebra.

    Chłopak spojrzał na niego i powiedział nie kryjąc urazy.

    - To i tak mniej boli, niż moje jaja.

    Na ustach Chi Chenga momentalnie zagościł figlarny uśmieszek.

    - Pozwól, że sprawdzę.

    Po chwili jego ręka zniknęła pod kołdrą i skierowała się w stronę pachwiny chłopaka, który czuł się na tyle słabo, że nie był w stanie się ruszyć.

    - O nie - powiedział Chi Cheng. - Jedno jest całkiem sflaczałe.

    Siarczyste przekleństwo wyszło z ust Wu Suo Weia, na co mężczyzna tylko się uśmiechnął.

    - Może powinienem je rozmasować, by nabrało jędrności? Taki flaczek nie jest zbyt estetyczny.

    Chłopak zmarszczył brwi i obrażony wydął usta, patrząc na niego wściekłym wzrokiem.

    - Nie martw się, moje jaja mają się dobrze i tak jak ja są wyjątkowo żwawe.

    Chi Cheng uśmiechnął się do niego promiennie, bo widząc Wu Suo Weia w takiej formie wiedział, że wszystko będzie dobrze.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

  1. Oni mnie rozwalają 😂
    Yue Yue - jakim cudem miała szansę pogadać z matką Chi Cheng'a 😳 myślałam, że wraz z ostatnim rozdziałem będzie miała (nie)przyjemne spotkanie z Chi Cheng'iem 🙄 ta lisica ma niezwykle szczęście 🤦‍♀️
    Dziękuję Antha i Nikkolaine ❤️😘❤️😘❤️😘
    Mirka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chi Cheng miał ją od początku w głębokim poważaniu... i jak widać woli spędzać czas w szpitalu :)

      Usuń
  2. No tak. Jaja to podstawa bytu 🫣😂😂

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję ❤️

    OdpowiedzUsuń
  4. „ - Dorwałeś handlarza?
    Doktor nie mógł uwierzyć, że on w takiej chwili myśli tylko o swoich pieniądzach.” 😆biznesmen 😏😏

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz