Advance Bravely [PL] - Rozdział 41: Jawna niesprawiedliwość.

 


    Był koniec września i od miesiąca Xia Yao szkolił się na ochroniarza w firmie Yuan Zonga. W tym czasie wyrobił się i nabrał doświadczenia, i w końcu dopasował się do pozostałych kursantów. Zawsze w weekendy przynosił z domu pyszności, żeby podzielić się nimi z kumplami.

    Rekruci starali się żyć dobrze ze szwagrem szefa. Zauważyli, że odkąd się pojawił, Yuan Zong nie był już taki surowy. Od poniedziałku do piątku pojawiał się jedynie na zajęciach, które musiał poprowadzić. Z kolei w weekendy był obecny przez cały czas i nie odstępował Xia Yao na krok.

    Co więcej, wszyscy zauważyli, że Yuan Zong w weekendy zaczął dość dziwnie się zachowywać.

    W tygodniu nikt nie ośmielił się go o nic zapytać ani poprosić, bo każdy cenił własne życie. Jednak w weekendy, kiedy pojawiał się Xia Yao, było zupełnie inaczej. Na każdą prośbę Yuan Zong zawsze odpowiadał. - Muszę się zastanowić.

    Dlatego wszyscy, którzy chcieli coś u niego załatwić, czekali z niecierpliwością na weekend i ciągnęli ze sobą Xia Yao, aby przy nim wyłożyć swoją sprawę.

    Byli też zazdrośnicy, którym nie pasowało, że Yuan Zong poświęca jednemu rekrutowi całą swoją uwagę. Dlatego podczas przerw między treningami donosili mu na Xia Yao.

    - Proszę pana, niedawno, podczas ćwiczeń Xia Yao stał bezczynnie przez 20 minut.

    - Szefie, Xia Yao, przerwał misje, żeby odebrać telefon.

    Yuan Zong każdą uwagę chciał potwierdzić i kiedy wzywał chłopaka na dywanik, instruktorzy gromadzili się pod drzwiami, żeby podsłuchiwać.

    Oczywiście w momencie, kiedy Xia Yao wychodził z gabinetu, wszyscy udawali, że znaleźli się przed drzwiami szefa zupełnie przypadkiem. Za każdym razem patrzyli na odchodzącego Xia Yao i komentowali.

    - A ten znowu ma wypchane kieszenie.

    I rzeczywiście, za każdym razem chłopak wychodził z biura Yuan Zonga z kieszeniami pełnymi przekąsek. Bo zawsze czekały na niego czekolada, orzeszki, suszone owoce i inne regionalne przysmaki. Czasami, kiedy Xia Yao był w wyjątkowo złym humorze, Yuan Zong dorzucał paczkę fajek.

    Trzeba przyznać, że ich wzajemne relacje nie były już tak napięte, jak na początku. Często nawet rozmawiali ze sobą podczas przerw, głównie o postępach w treningu.

    Xia Yao odkrył, że Yuan Zong nie jest taki zły. Był sprawiedliwy, zdecydowany, bardzo bezpośredni i bezgranicznie oddany swojej pracy. Oczywiście, chłopak nie zauważył, że jego trener zaczął się dziwnie zachowywać. Za to był pod coraz większym wrażeniem jego postawy. Nawet nie miał powodów, by zbyt często się na niego złościć.

    Także ich gwarki częściej się spotykały. Xia Yao zabierał swojego ptaka na treningi i przenosił go do dużo większej klatki gwarka Yuan Zonga, po czym wieszał ją na wielkim dębie, gdzie spędzały ze sobą cały dzień.


    Obok pola treningowego znajdował się staw, w którym rósł lotos. Była połowa października i według kalendarza księżycowego był to najlepszy moment, by rozpocząć zbiory korzeni lotosu. Wiele firm zwalniało swoich pracowników w połowie dnia, by mogli pomóc przy zbiorach. Niestety, Yuan Zong nigdy nie zwykł przerywać treningów.

    Kursanci, wykorzystując obecność Xia Yao, postanowili poprosić szefa o przerwę w zajęciach, by narwać korzeni lotosu.

    - Po treningu możecie zbierać do woli. - odpowiedział Yuan Zong.

    - Ale to już nie będzie zabawne. Wspólna akcja przyniosłaby nam sporo radości.

    - To prawda. Skończymy trening o zmroku, będzie ciemno, a my będziemy mieć jedynie siłę, żeby dowlec się do domu.

    - Jeśli teraz nazrywamy korzeni, będziemy mogli zabrać je ze sobą.

    Yuan Zong był niewzruszony.

    - Nie znaczy nie. Możecie spędzać wspólnie czas podczas Święta Środka Jesieni albo innych Świąt Narodowych. Teraz jest czas na trening.

    Kursanci wrócili do ćwiczeń, z nosami na kwintę, dusząc w sobie frustrację.

    Podczas popołudniowej przerwy Xia Yao stał przy oknie na drugim piętrze i obserwował staw pełen lotosów. Szczerze mówiąc, sam miał wielką ochotę spróbować wykopać kilka korzeni. Jako typowy mieszczuch z bogatej rodziny, nigdy nie miał okazji, żeby posmakować życia rolnika.

    Yuan Zong podszedł do niego powoli i zmierzył go wzrokiem.

    - Też chcesz rwać te korzenie?

    Chłopak trzymał ręce w kieszeni i udawał, że nie słyszy pytania.

    - Nie. Po prostu patrzę na gwarki. - odpowiedział, po czym spojrzał na Yuan Zonga i sobie poszedł.

    Pięć minut później wszyscy rekruci otrzymali rozkaz, który bardzo ich ucieszył.

    - Prezes Yuan zarządził, że po południu nie będzie treningu, w zamian idziemy narwać korzeni lotosu.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

  1. Nie mogę się już doczekać aż będą w końcu razem

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz