Instruktorzy pojawili się na placu, niosąc kilka ochronnych kombinezonów. Yuan Zong wybrał jeden i dokładnie go sprawdził, upewniając się, że jest nowy, po czym skinął ręką na Xia Yao.
- Trzymaj, załóż go.
Wszyscy rekruci zaczęli gwizdać z zachwytu. Yuan Zong zmierzył ich surowym spojrzeniem i niemal wszyscy opuścili głowy. Po chwili sami ruszyli, żeby wybrać kombinezony dla siebie.
- Lepiej załóż jeszcze jedną parę spodni. Woda jest zimna, zmarzniesz. - powiedział Yuan Zong do chłopaka.
- Skoro dziewczyny mają jedną, to mnie facetowi nic nie będzie. - odpowiedział, nieco urażony taką propozycją, Xia Yao.
Kiedy założył rękawiczki i chwycił łopatkę, od razu wskoczył do stawu. Yuan Zong obserwował go z uśmieszkiem na ustach.
Po wejściu do zimnej wody chłopak poczuł, jak przemarzają mu nogi. A gdy jego stopa zatopiła się w błocie, zimny dreszcz przeszył całe jego ciało. Oj, gdyby wiedział, że tak będzie, z chęcią posłuchałby rady Yuan Zonga. Jednak był tak nakręcony, że nawet przeszywające zimno nie zniechęciło go do działania. Zacisnął zęby i ruszył w stronę, gdzie lotos rósł gęsto.
Praca rolnika jest specyficzna. Nie wystarczy być silnym i sprawnym. Bez doświadczenia i odpowiedniej techniki, nie za wiele się zdziała.
Chłopak zanurzył ręce pod wodą i na oślep szukał korzeni. Po chwili zaczął kopać w jednym miejscu, ale niestety wyciągnął jedynie garść błota i ani jednego korzenia.
Widząc to, Yuan Zong uśmiechnął się złośliwie.
Xia Yao nadal kopał i po raz kolejny nie udało mu się wydobyć choćby jednego, małego korzenia lotosu. Rozejrzał się dookoła, aż jego wzrok zatrzymał się na Yuan Zongu.
- Tu nie ma żadnych korzeni.
Obok niego stało kilku kolegów, ale on uparcie krzyczał do Yuan Zonga. Zapewne dlatego, że nie zdając sobie z tego sprawy, w tym jakże emocjonującym momencie, to właśnie Yuan Zong był pierwszą osobą, do której chciał się zwrócić.
Kiedy mężczyzna poczuł się potrzebny, podszedł do niego ze stoickim wyrazem twarzy i powiedział.
- Zostaw, pomogę ci coś wykopać.
Chłopak nie zamierzał wypuścić łopatki z rąk, dlatego mężczyzna zwrócił się do niego takim tonem, jakby tłumaczył coś rozkapryszonemu dzieciakowi.
- Nie masz w tym doświadczenia, możesz przez przypadek naruszyć korzeń. Pokażę ci, jak to się robi, a potem sam spróbujesz.
Niechętnie oddał mu łopatkę i nachylił się, by dokładnie go obserwować.
Ruchy Yuan Zonga były precyzyjne i widać było, że ma w tym wprawę. Od razu wykopał i umył korzeń.
Kiedy zatapiał łopatkę w błocie, patrzył uważnie na chłopaka, który z rękoma opartymi na kolanach i wypiętym tyłkiem obserwował każdy jego ruch.
Korzeniu białego lotosu, mięsisty i jaśniuteńki, pokaż mi się.
Yuan Zong czuł, że jego serce jest jak ten korzeń, przebijane raz po raz uwodzicielskim spojrzeniem chłopaka.
Nagle wyciągnął długi na ponad metr, wyjątkowo dorodny korzeń.
- Jest, jest. - krzyknął Xia Yao, cieszył się jak klasyczny mieszczuch, który po raz pierwszy w życiu przyjechał na wieś.
Po kilku wskazówkach w końcu zrozumiał, w jaki sposób ma szukać korzeni i ostatecznie zebrał ich całkiem sporo.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a rekruci zaczęli wychodzić ze stawu. Kiedy chłopak przyszedł do biura Yuan Zonga z workiem pełnym lotosów, jego policzki były rumiane ze szczęścia, że może się pochwalić swoją zdobyczą.
Yuan Zong nakazał wszystkim wypić gorący napar z imbiru, żeby przypadkiem nikt się nie rozchorował.
Kucharz pichcił właśnie napój imbirowy, gdy w kuchni pojawił się Yuan Zong i podszedł do kuchenki.
- Och, jest dobrze, poradzę sobie sam. - powiedział kucharz.
- Skoro tak, to zajmę się sobą. - odpowiedział mężczyzna i odpalił papierosa na ogniu palnika. Po czym wyjął z worka duży korzeń lotosu i dokładnie go umył, a następnie zaczął go kroić i obrabiać.
Tłumaczenie: Antha
Komentarze
Prześlij komentarz