Advance Bravely [PL] - Rozdział 54: Oszukany po raz kolejny.

 


    Z oczu Wang Zhi Shuiego zaczęły płynąć łzy, a jego twarz wyrażała szczerą skruchę.

    - Przecież sam przyniosłeś mnie do swojego domu, a potem mi groziłeś. Myślisz, że sam wpadłbym na pomysł, żeby cię okraść? Gdybym na własne oczy nie zobaczył, jak jesteś bogaty? Miałeś nawet buty za tysiąc juanów. Gdyby nie to, to nigdy bym niczego nie wziął. To ty pokazałeś mi, jak cieszyć się beztroskim życiem, to dzięki tobie wpadłem na pomysł, jak łatwo dostać się do domu bogacza. To ty zrobiłeś ze mnie złodzieja. To przez ciebie codziennie czekam tu na okazję. To ty jesteś wszystkiemu winien.

    Xuan Da Yu słuchając tych oskarżeń zdał sobie sprawę, że powiedzenie „W każdej profesji znajdzie się mistrz” było niezwykle trafne. Oto odnalazł mistrza w krętactwie i był nim Wang Zhi Shui.

    W sumie świetnie się bawił, słuchając o jego niedoli.

    - No zejdź już ze mnie. - powiedział nieco łagodniejszym tonem.

    Wang Zhi Shui nadal był nieco podejrzliwy.

    - Obiecaj, że mnie nie uderzysz.

    - Nie uderzę, zejdź.

    Wang Zhi Shui ześliznął się po jego ciele, a gdy jego stopy dosięgnęły ziemi, w jego oczach malowała się niepewność. Dopiero jak zobaczył, że mężczyzna nie szykuje się do ataku, odrobinę się uspokoił.

    Xuan Da Yu włożył papierosa w usta, a gdy już miał go odpalić, chłopak go zabrał i włożył do swoich ust, a jakby tego było mało, powiedział.

    - Weź sobie nowego.

    Xuan Da Yu przyglądał mu się ze stoickim spokojem, aż w końcu zapytał.

    - To jak się w końcu nazywasz?

    - Wang Zhi Shui.

    - Kłamca. - odpowiedział mężczyzna. - Poprosiłem przyjaciela pracującego w policji, żeby sprawdził to nazwisko, ale taka osoba nie istnieje.

    - Ponieważ nie mam tu zameldowania.

    - To skąd pochodzisz? - nie odpuszczał Xuan Da Yu.

    Chłopak niepewnie wydusił z siebie.

    - Shandong.

    - I wyjechałeś tak daleko na północ?

    Wang Zhi Shui zaciągnął się, po czym wypuścił dym kącikiem ust, a jego głos stał się poważny.

    - Moja siostra utonęła, dlatego nazwano mnie Zhi Shui. Kiedy byłem dzieckiem moi rodzice się rozwiedli. Mama ponownie wyszła za mąż, a ojciec sprzedał nasz dom i uciekł z całym majątkiem. Mnie zostawił z babcią. Przez całe dzieciństwo koledzy ze mnie kpili, bo zawsze brakowało mi pieniędzy na czesne i inne wydatki. Miałem tego dość i w gimnazjum rzuciłem szkołę. Zacząłem pracować na straganie z jedzeniem za 240 juanów miesięcznie, miałem wtedy 13 lat. - chłopak ponownie się zaciągnął. - Kiedy zmarła moja babcia, nikt z bliskich nie miał zamiaru się mną zająć, dlatego wyjechałem do Pekinu. I tak od ośmiu lat się tułam, raz sypiam na dworze, czasem trafi się sala w szpitalu. Pracowałem dla rzeźnika. Widziałeś kiedyś, jak się rąbie siekierą świński łeb na dwie części? W okresie świąt noworocznych dorabiałem u niego na pół etatu. Zarywałem nocki, żeby dostać tylko 600 juanów premii. Potem przeniosłem się do centrum, ale tu nie mam szans na pracę dla kogoś bez dyplomu. Byłem robotnikiem, śmieciarzem i sprzątałem wybiegi zwierząt w zoo. Zarabiałem tak mało, że złodzieje omijali mnie szerokim łukiem. Tej nocy, kiedy na mnie wpadłeś, miałem w kieszeni tylko kilka juanów. Byłem w barze i wyprosiłem o kilka kufli piwa, a potem mnie wyrzucili. Nie miałem pojęcia, że zabrałeś mnie do swojego domu. A potem, ot tak chciałeś dać mi tysiąc juanów. Szczerze mówiąc, gdybyś nie doprowadził mnie do ostateczności, nie okradłbym cię. Pojechałem do domu, żeby się pochwalić. Jednak, kiedy słyszałem od nich same miłe słowa, to wcale nie czułem się dumny…

    Im dłużej mówił, tym więcej emocji przebijało przez jego słowa, na koniec chwycił Xuan Da Yu za ramię i zalał się rzewnymi łzami.

    - Błagam, zabierz mnie do więzienia. Nie mam szans na godne życie, żadnych szans.

    - Jeśli chcesz, to sam tam idź. - powiedział szczerze Xuan Da Yu i odszedł, paląc papierosa. Zamierzał wrócić do domu, ale wcześniej chciał jeszcze sprawdzić, czy wrócił Xia Yao. Gdy zbliżał się do jego domu, zobaczył, jak jego przyjaciel zabiera swoje rzeczy z bagażnika motocykla.

    Yuan Zong pociągnął go ku sobie i spojrzał mu głęboko w oczy. Chłopak się zmarszczył i go odepchnął.

    - Nie dotykaj mnie, idę sobie.

    Yuan Zong nie zważając na te słowa uwagi, pocałował go w usta. Xia Yao fuknął na niego, ale gdy szedł w stronę domu w jego spojrzeniu nie było gniewu. Gdy dotarł do drzwi zobaczył zniecierpliwioną i pełną wyrzutów minę przyjaciela.

    - Hej… co ty tu robisz?

    Xuan Da Yu wrzasnął wściekły.

    - Kurwa, już drugi raz dzisiaj do ciebie przychodzę.

    - Co? Och, przecież mnie znasz. Nie lubię zatłoczonych miejsc, pojechałem zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.

    - Kim jest ten facet?

    - Taksówkarzem na motocyklu.

    - Całujesz się z każdym kierowcą na pożegnanie?

    - Jakie całuję? - Xia Yao spojrzał na przyjaciela, udając, że nie ma pojęcia, o czym mówi. - Niby, kiedy się pocałowaliśmy? Coś ci się przywidziało. Jaki pocałunek, przecież to facet.

    Xuan Da Yu nie widział całej sceny zbyt wyraźnie, a widząc nieugiętą postawę przyjaciela, postanowił zostawić ten temat.

    Xia Yao czuł się odrobinę winny, dlatego poklepał go po ramieniu.

    - Chodź, wejdźmy do środka.

    - Nie chcę. - powiedział Xuan Da Yu. - Przyszedłem, żeby ci powiedzieć, że znalazłem Wang Zhi Shuiego.

    - Naprawdę? Gdzie go spotkałeś? Gdzie on teraz jest?

    Xuan Da Yu opowiedział mu o wszystkim, co mu się przytrafiło od wyjścia z klubu. Opowiedział także historię chłopaka i próbował pochwalić się swoim, jakże dojrzałym, gestem przebaczenia.

    Niestety, Xia Yao był daleki od pochwał, za to spojrzał na niego z politowaniem.

    - Jesteś pewien, że cię nie okłamał? Powiem ci jedno, Pekin bardzo się zmienił od twojego wyjazdu. Obecnie liczna drobnych przestępców się podwoiła, bez przerwy mamy telefony ze zgłoszeniami.

    - To niemożliwe! - Xuan Da Yu spojrzał wściekły w niebo. - Myślisz, że by się odważył?

    Xia Yao pomyślał przez chwilę. Zwykle przestępcy nie biorą sobie dwa razy za cel tej samej osoby.

    Rozmawiali jeszcze przez chwilę, po czym zapytał przyjaciela.

    - Która godzina?

    Xuan Da Yu podniósł lewą rękę, żeby spojrzeć na zegarek, ale nie było go na jego nadgarstku. Podniósł prawą rękę, też go nie było.

    - Hej, chwaliłeś się, że kilka dni temu kupiłeś sobie nowy zegarek. Nie założyłeś go?

    Kiedy Xuan Da Yu usłyszał to pytanie, zrozumiał, co się stało. Jego twarz zrobiła się zielona ze złości, a oczy omal nie wyszły mu z orbit. Wang Zhi Shui… Jeśli cię dorwę, utopię cię we własnym moczu.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***









   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

  1. O rety 🤣🙈 pod koniec poprzedniego rozdziału myślałam sobie "Da Yu, musisz wziąć teraz odpowiedzialność za Zhi Shui" a ten cwany drań wciąż go wykorzystuje 😅 Nie powiem, ciekawa para nam się kreuje, znaczy mam nadzieję, że to będzie para 🤭
    Dziękuję Antha 😘 i Motorollo 😘
    Mirka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro ich imiona tak do siebie pasują, to chyba są sobie przeznaczeni... zobaczymy ;)

      Usuń

Prześlij komentarz