Czas płynął powoli, a dni robiły się coraz chłodniejsze. Xia Yao zmuszał się, żeby w weekend chodzić na treningi, ponieważ w tygodniu praca go wykańczała. Przez cały tydzień starał się oszczędzać energię i, z utęsknieniem, wyglądał piątku. Czasem, gdy kończył wcześniej, odwiedzał wszystkich na treningach.
Gdy wyszedł z pracy po trzeciej, przygotował pudełko pełne dorodnych granatów i udał się do firmy Yuan Zonga. Kiedy przyszedł, rekruci ćwiczyli na zewnątrz. Chłopak przyglądał się Yuan Zengowi, który prowadził zajęcia. Była to lekcja strzelania. Mężczyzna, trzymając pistolet w dłoni, poruszał się z zawrotną szybkością, a jego precyzyjnym ruchom towarzyszył rytmiczny dźwięk wystrzałów.
Xia Yao patrzył jak zaczarowany, ocknął się z transu dopiero na dźwięk gwizdka i wszedł do budynku.
Poszedł na salę ćwiczeń, potarł dłonie, by je odrobinę ogrzać, a potem wyjął z pudełka dwa największe i najczerwieńsze granaty. Chwilę później pojawili się kursanci.
- Och, patrzcie! Xia Yao, kiedy przyszedłeś?
Chłopak pomachał do nich.
- Chodźcie, przyniosłem wam granaty.
Jak tylko skończył mówić, grupa mężczyzn rzuciła się w stronę pudełka z owocami. Uwielbiali, kiedy chłopak przynosił dla nich smakołyki. W końcu był szwagrem szefa, którego wszyscy uwielbiali i każdy miał o nim dobre zdanie. A dodatkowo często przynosił ze sobą pyszne jedzenie, którego nie dało się kupić w zwykłych sklepach.
Kiedy wszyscy się poczęstowali, Xia Yao włożył dwa dorodne granaty do pudełka.
Po chwili pojawił się również Yuan Zong i widząc owoce w rękach rekrutów, zapytał.
- Masz też dla mnie?
Xia Yao lekko przechylił głowę i powiedział.
- Musisz wybrać z tego, co zostało.
Yuan Zong wziął jeden z owoców. I w tej właśnie chwili instruktor spojrzał w jego stronę i zapytał.
- Szefie, dlaczego twój granat jest większy od mojego?
Po chwili każdy zaczął porównywać swoje owoce z tym w dłoni Yuan Zonga.
- Hej, od mojego też jest większy.
- Masz takiego czerwonego, a mój jeszcze nie jest w pełni dojrzały.
- To prawda. Wybierałem jako pierwszy i nie widziałem, takiego okazu.
Wszyscy podejrzliwie spojrzeli na Xia Yao, które uszy zaczęły robić się czerwone. Żeby ukryć zakłopotanie, zaczął ich wyśmiewać.
- Na mnie nie patrzcie! Jak wam nie pasuje rozmiar owoców, to je oddajcie. W przyszłości nie będę już wam niczego przynosił.
Narzekania skończyły się, jak ręką odjął. Wszyscy momentalnie się rozeszli, a na sali zostali tylko Yuan Zong i Xia Yao.
Razem poszli do biura, gdzie była włączona klimatyzacja i czuć było przyjemne podmuchy ciepłego powietrza. Gdy tylko chłopak przekroczył próg, został gwałtownie przyparty do ściany, a jego usta złapane w brutalny pocałunek. Cienkie wargi Yuan Zonga i jego gwałtowny oddech sprawił, że chłopak zaczął szaleć.
- Kurwa, puść mnie… przestań… uch...
Od czasu ich podróży Xia Yao nie umiał zliczyć, ile razy został już przez niego pocałowany. Za każdym razem nie był w stanie się ruszyć, ledwo był w stanie wydusić słowo i w sumie całkiem nieźle współpracował, pozwalając Yuan Zongowi posmakować każdej części jego ust. Nie było z jego strony ani krzty oporu, dlatego sądził, że się do tego przyzwyczaił.
To był bardzo długi pocałunek, zanim natarczywy język mężczyzny przesunął się po ustach Xia Yao.
- Specjalnie dla mnie zachowałeś te dwa granaty?
Chłopak uśmiechnął się złośliwie.
- To raczej twoi uczniowie nie chcieli ci podpaść i ich nie wybrali. Naprawdę myślisz, że ich nie zauważyli? Chcieli się tylko z tobą podroczyć.
Yuan Zong uśmiechnął się w milczeniu. Przesunął dłoń wzdłuż guzików jego koszuli, po czym wsadził ją pod nią.
Xia Yao błyskawicznie złapał go za nadgarstek, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Co ty robisz?
Mężczyzna odpowiedział mu lodowatym spojrzeniem.
- Masz na sobie jeansy z niskim stanem.
- Nazywasz to niskim? Są niewiele się niższe od wojskowych bojówek.
- Mówisz, że nie są niskie?
Nagle dwie ciepłe dłonie otarły się o brzuch chłopaka.
- Wiesz, jaką mamy porę roku? Zakładając takie spodnie, na pewno zmarzniesz.
Xia Yao próbował odepchnąć jego ręce, ale bezskutecznie.
- Zimno ci? Nie założyłeś kalesonów, co? - zapytał Yuan Zong.
- Od lat ich nie noszę. - odburknął chłopak.
- To nie jest powód do dumy.
- Tu nie chodzi o dumę, taki mam styl. Ech, i tak tego nie zrozumiesz, nawet jak ci wyjaśnię, jesteśmy z innego pokolenia.
Po tych słowach Xia Yao podniósł swoją torbę, zarzucił ją nonszalancko na ramię i wyszedł.
Yuan Zong zadzwonił do jednego z pracowników.
- Zostań dziś dłużej i włącz na maksa wszystkie kaloryfery. Od jutra zaczynamy sezon grzewczy.
- Już? - zapytał zaskoczony mężczyzna. - Przecież to dopiero początek miesiąca, zawsze zaczynaliśmy grzać w drugiej połowie. To będzie kosztowało majątek.
- Sam za to zapłacę.
Te kalesony mnie rozbrajają 😂😂😂
OdpowiedzUsuńAle słotko 😁
OdpowiedzUsuńNo, no... Pan Yuan Zong coraz śmielej zaczyna sobie poczynać 😁😁😁
OdpowiedzUsuńSzykuje się gorący lipiec ;)
UsuńKomuś zaczynają podobać się te podchody ☺️☺️hihi
OdpowiedzUsuńO tak, też odniosłam takie wrażenie 🤭🤭
UsuńDziękuję Antha 😘 i Motorollo 😘
Mirka