Czas płynął szybko i nareszcie wypisano Zhang Tiana ze szpitala. Na twarzy została mu niewielka blizna. Również ręka Xia Yao się zrosła i mógł w końcu pozbyć się gipsu. Teraz musiał poświęcić się rehabilitacji, żeby jego ręka wróciła do pełnej sprawności, dlatego nadal nie jeździł na akcje i siedział w biurze.
Xia Yao z natury miał jasną karnację, a teraz kiedy zajmował się głównie papierkową robotą i prawie nie wychodził na zewnątrz, jego skóra zdawała się być jeszcze bielsza.
Siedział przy biurku i słuchał marudzenia Zhang Tiana.
- Chłopaki, zobaczcie, jak ja wyglądam. Z taką twarzą nie mam szans na znalezienie dziewczyny.
Xiao Hui zaczął się śmiać.
- Nie martw się na zapas. Jeśli ktoś cię pokocha, to za to, jaki jesteś, nie dla ślicznej buźki. Spójrz na Xia Yao, taki przystojniak, a mimo wszystko zatwardziały singiel.
Chłopak udawał, że tego nie usłyszał, a Zhang Tian słysząc te słowa, nie poczuł się ani trochę pocieszony. Nie dość, że nadal był zdołowany, to jeszcze sfrustrowany.
- Ech. I to jest najgorsze. Niektórzy mają wszystko i z tego nie korzystają. Wytłumaczcie mi, dlaczego ja mam na twarzy bliznę, a on z każdym dniem jest coraz przystojniejszy? Jeszcze kilka dni temu wyglądał jak upiór z wielkimi sinymi worami pod oczami, a teraz nagle rozkwitł jak cholerny pączek róży i cały promienieje.
Mówiąc to, Zhang Tian uszczypnął Xia Yao w policzek.
Chłopak zmusił się do uśmiechu i odpowiedział.
- Piękną kobietę można porównać do dzieła sztuki. W dzisiejszych czasach prawdziwi dżentelmeni są na wagę złota. Jeśli jesteś mężczyzną i potrafisz docenić kobiece piękno, to powinieneś zadbać też o swoją skórę.
- Hahaha. - Xiao Hui zaśmiał się pod nosem, po czym wbił szpileczkę Zhang Tianowi. - Spróbuj go pokonać.
Policjant przewrócił oczami i odwrócił się od kumpla obrażony.
- Przynajmniej wyglądam, jakbym przetrwał najcięższe życiowe burze.
Xiao Hui zaczął się zwijać ze śmiechu.
- No racja. I to jest właśnie różnica między bogatym przystojniakiem i biednym brzydalem.
Po chwili wszyscy trzej zaczęli się śmiać i prowadzili wesołą konwersację, którą przerwał rozkaz od dowódcy. Zhang Tian i Xiao Hui założyli mundury i poszli na akcję. Xia Yao został w biurze sam i co najgorsze, nie miał nic do roboty.
Z nudów otworzył jakieś tanie przekąski i zaczął je chrupać. Nagle zadzwonił Xuan Da Yu.
- Hej, mały diabełku, zgadnij, o kim śniłem zeszłej nocy?
- O kim?
- Śniło mi się, że dorwałem Wang Zhi Shuiego.
Xia Yao roześmiał się i zapytał.
- I co zrobiłeś?
- Wynająłem najgorszych brutali, żeby go zgwałcili i rozerwali mu tyłek.
Chłopak zmarszczył czoło nieco zniesmaczony.
- Jaki niecny plan roi ci się w głowie…
- Hahaha. - zaśmiał się Xuan Da Yu. - Nic na to nie poradzę. Mam tylko jedno życzenie. Jeśli dorwę tego złodzieja, to nie ważne ile mnie to będzie kosztować, ale wynajmę kilku gejów, żeby go gwałcili, aż mu z tyłka zrobią miazgę.
- Możemy nie rozmawiać o tyłkach? - spytał chłopak, odrobinę zdegustowany. - Właśnie jem.
- A co jesz?
- Renklody.
- Nie polecam. Nie jedz tego. Jak zjesz za dużo będziesz mieć zaparcie. Ostatnio zjadłem dwie paczki naraz i wiesz co się stało? Miałem takie zaparcie, że przez dwa dni się męczyłem, a kiedy już się udało, to powiem ci, dupa mnie piekła przez kolejne dwa dni.
- Mógłbyś przestać! - krzyknął Xia Yao.
Xuan Da Yu zaczął się śmiać. Rozmawiali jeszcze przez chwilę, gdy zadzwonił telefon na biurku chłopaka. Zakończył rozmowę z przyjacielem i odebrał połączenie od szefa, do którego miał iść po akta.
Pół godziny później Xia Yao, wracając do biura, spotkał po drodze Xiao Huiego i Zhang Tiana.
- Co tak szybko? - zapytał zdziwiony.
- Okazało się, że był tam tylko jeden pijaczyna, zgarnęliśmy go i przywieźliśmy na komisariat. Nie mam pojęcia, po co wysłali tam tylu ludzi.
- Pijani mogą nieźle narozrabiać. - powiedział Xia Yao.
- Tak, ale ten facet raczej nie jest z tych… - powiedział Xiao Hui i zaczął chichotać pod nosem.
- Tak, ten koleś jest wyjątkowy. - wtrącił Zhang Tian. - Pamiętasz, jak wczoraj otrzymaliśmy telefon w sprawie kradzieży? Pan Liu zgłosił, że ukradziono mu kilka butelek bardzo drogiego wina. I właśnie dzisiaj dorwaliśmy złodzieja. Okazało się, że nigdzie nie uciekł, tylko wypił wino w domu pana Liu. I wiesz, co było dalej? Położył się spać i spał do południa. Nawet nie raczył się obudzić, kiedy właściciel zorientował się, że ma w jednym z pokoi nieproszonego gościa.
- Naprawdę są na tym świecie tacy ludzie? - zapytał, śmiejąc się Xia Yao.
- Są i jednego złapaliśmy. Siedzi w pokoju przesłuchań.
- Jak się nazywa? – chłopak zapytał z ciekawości.
- Chyba Li Zhi Shui. - powiedział Zhang Tian.
- Raczej Wang Zhi Shui. - poprawił go Xiao Hui.
- Jesteś pewien? - dopytał Zhang Tian.
- Nie mam stu procentowej pewności, ale pamiętam, że Zhi Shui. Bo mi się skojarzyło z Da Yu Zhi Shui*.
Xia Yao momentalnie pobladł. Zhi Shui… to ten złodziej.
Odwrócił się i pobiegł do pokoju przesłuchań.
Zhang Tian spojrzał pytającym wzrokiem na Xiao Huiego.
- Myślisz, że to jeden z jego przyjaciół?
- Oszalałeś? On nigdy nie zadawałby się z kimś takim. Prędzej uwierzę, że nasz Xia Yao ma ochotę zabawić się kosztem tego złodziejaszka, niż w przyjaźń między nimi. Nie, to absolutnie niemożliwe.
- Czyli złapaliśmy złodzieja, który pewnie niejedno ma na sumieniu.
- Zdecydowanie. - odpowiedział Xiao Hui marszcząc brwi.
Xia Yao wszedł do pokoju przesłuchań. Przy stole siedział Wang Zhi Shui przykuty kajdankami do krzesła. Chłopak dokładnie mu się przyjrzał. Miał wąskie brwi i całkiem przystojną twarz. Kiedy tak na niego patrzył, musiał przyznać, że Xuan Da Yu całkiem dobrze go opisał.
Wang Zhi Shui podniósł głowę i zobaczył Xia Yao. O cholera, ale przystojny policjant!
Od razu się uspokoił i już nie bał się przesłuchania. Uznał, że to będzie czysta przyjemność zmierzyć się z takim przystojniakiem.
- Jak się nazywasz? - zapytał Xia Yao.
- Och, już zaczynamy?
- Jak się nazywasz? - chłopak zapytał ponownie.
- Wang Zhi Shui.
Kiedy padły te słowa, Xia Yao wyszedł z pokoju. Wang Zhi Shui był tym kompletnie zaskoczony. Zadał tylko jedno pytanie. A ja bym jeszcze na niego popatrzył. No dalej, wracaj…
Xia Yao od razu zadzwonił do Xuan Da Yuiego.
- Hej, twój upragniony tyłek jest w komisariacie, nadal go chcesz?
- Czekaj… - krzyknął mężczyzna, aż ścisnęło go w gardle. - Masz na myśli…
Telefon w dłoni Xia Yao zadrżał od decybeli okrzyków, jakie z siebie wydał Xuan Da Yu. Po chwili odrobinę się uspokoił i zapytał.
- Mówisz poważnie?
- Tak sądzę. Nie przesłuchiwałem go oficjalnie, dlatego nie wiem, czy to na pewno on.
Nagle Xia Yao usłyszał dziwne dźwięki po drugiej stronie linii jakby upadające krzesła i inne niezidentyfikowane hałasy. - Czekaj na mnie, zaraz tam będę.
Dwadzieścia minut później Xuan Da Yu był już na komisariacie z pytaniem na ustach.
- Gdzie on jest?
- W pokoju przesłuchań. - odpowiedział spokojnie Xia Yao.
Mężczyzna zamierzał tam pójść, ale przyjaciel go zatrzymał.
- Nie możesz tam wejść.
- Muszę dorwać tego skurwiela. - krzyknął mężczyzna, tracąc cierpliwość.
- Pokój jest monitorowany, nie pozwolę, żebyś tam wszedł i narobił mi problemów.
Xuan Da Yu zzieleniał ze złości, a Xia Yao od razu spróbował choć odrobinę go uspokoić.
- Poczekaj, spróbuję uzyskać pozwolenie, żebyś mógł go zobaczyć z zewnątrz.
Mężczyzna ostatkiem sił się opanował. Po chwili poszedł z Xia Yao do pokoju monitoringu. Chłopak przełączył monitor na obraz z pokoju przesłuchań, w którym siedział Wang Zhi Shui. Twarz Xuan Da Yuiego momentalnie spochmurniała.
- A niech go szlag! Zawsze go rozpoznam, nawet jeśli obróciłby się w proch.
- Cicho. - powiedział Xia Yao. I położył rękę na ramieniu przyjaciela. - Siadaj, zaraz przyjmę od ciebie zgłoszenie kradzieży. Tylko przypomnij sobie wszystko.
Po chwili Xia Yao ponownie wszedł do pokoju przesłuchań, a na twarzy Wang Zhi Shuiego zagościł promienny uśmiech.
- Co to za zmiana nastroju? - burknął chłopak.
- Kiedy widzę przystojnych facetów, od razu mam lepszy humor.
- Bądź poważy. - upomniał go Xia Yao.
Wang Zhi Shui wyprostował się i spoważniał.
- Jak się nazywasz?
- Wang Zhi Shui.
- Miejsce zamieszkania?
- Jest w moim dowodzie.
Xia Xao spojrzał na jego dowód osobisty i stwierdził, że wygląda na prawdziwy. Jednak, kiedy zobaczył adres, od razu zaklął pod nosem. O co chodzi z tym Shan Dongiem? Tu jest wyraźnie napisane He Bei. Jak Xuan Da Yu mógł tak dać się nabrać?
- He Bei, to niedaleko stąd.
- Wracam do rodzinnego domu raz w miesiącu. - odpowiedział Wang Zhi Shui.
Xia Yao skrzywił się, bo przypomniał sobie rzewną historię o tym, jak ten facet został sierotą. Da Yu, on od początku cię wkręcił.
- Ile domów okradłeś?
- To był trzeci raz. Właściciel, który ma niezłą kolekcję wina Mao Tai, dwa razy w tygodniu wyjeżdża w podróże służbowe. Kiedy nie było go w domu, zakradałem się i piłem wino. Dwa razy mi się upiekło, ale kiedy poszedłem tam po raz trzeci…
- Nigdy wcześniej nie dopuściłeś się podobnej kradzieży? - zapytał Xia Yao.
- Nie. - odpowiedział Wang Zhi Shui z kamienną twarzą. - Po raz pierwszy złamałem prawo.
Xia Yao zmrużył oczy i zapytał.
- Xuan Da Yu, mówi ci coś to imię i nazwisko? Znacie się?
Na twarzy mężczyzny pojawił się cień strachu, ale momentalnie zastąpił go wyraz zaskoczenia.
- Xuan Da Yu? Znam tylko Da Yu, władcę Da Yu Zhi Shui. Ale jego to chyba wszyscy znają. - powiedział z błyskiem w oku. - Naprawdę jest ktoś, kto nazywa się Xuan Da Yu? Myślałem, że żartujesz, bo to imię idealnie pasuje do mojego. To jak przeznaczenie. Idealne połączenie.
Xuan Da Yu siedział w pokoju monitoringu i trząsł się ze złości. Robił co mógł, żeby powstrzymać się od rzucenia monitorem o podłogę.
Dziękuję ❤️
OdpowiedzUsuń