Advance Bravely [PL] - Rozdział 70: Jesteś taki naiwny.

 


    Gdy tylko Wang Zhi Shui złożył zeznania, poszedł na badania i radiowozem odwieziono go do więzienia.
    Wśród eskortujących go policjantów był też Xia Yao. Wang Zhi Shui co chwilę na niego zerkał i cieszył się jak głupi. Na pewno nie wyglądał na kogoś, kto zaraz trafi do więzienia… Zachowywał się, jakby wieźli go do bram raju.
    Xiao Hui siedział tuż obok niego i czuł się zirytowany, kiedy na niego patrzył.
    - W życiu nie spotkałem nikogo, kto byłby tak szczęśliwy, jadąc do więzienia. Masz tam kumpli?
    - Nie. - zaprzeczył Wang Zhi Shui.
    - A może ktoś obiecał, że spłaci twoje długi, w zamian za odsiadkę?
    - Nie.
    - To, co się tak szczerzysz?
    - Bez powodu.
    I była to prawda, bo Wang Zhi Shui nie wiedział dlaczego, kiedy patrzył na Xia Yao, czuł się tak bardzo podekscytowany. Niestety Xia Yao nie odwzajemniał tych uczuć. I, jako jedyny z eskorty, nie odezwał się do niego słowem. Dlatego złodziejaszek podjął próbę nawiązania kontaktu.
    - Oficerze Xia, jest pan bardzo małomówny.
    Siedzący obok niego Xiao Hui szturchnął go i odpowiedział.
    - Chyba tylko przy tobie.
    Wang Zhi Shui kompletnie się tym nie przejął i nadal z uśmiechem na ustach obserwował Xia Yao.
    Chłopak przez chwilę patrzył w telefon, a kiedy go odłożył, spojrzał oszustowi prosto w oczy i zapytał.
    - Masz przy sobie kasę?
    - Jaką kasę?
    - Jedzenie jest tam podłe. Poproś krewnych o pieniądze, bo inaczej będziesz głodował.
    - Nie jestem wybredny. Zjem wszystko, co dostanę. - uśmiechnął się Wang Zhio Shui. - Poza tym, skąd mam wziąć na to pieniądze?
    - Wymyśl coś, jesteś sprytny. - zakpił z niego Xiao Hui. - Kompletnie cię nie rozumiem. Każdy, kto by ukradł Mao Tai, od razu próbowałby je sprzedać, a ty wszystko wypiłeś. Nie jesteś rekinem biznesu.
    - Nie jestem, ja tylko chciałem poczuć, jak żyją elity. - odpowiedział chłopak, wzruszając ramionami.
    Xiao Hui zaczął się śmiać i zakończył rozmowę. W tym czasie Xia Yao bacznie przyglądał się temu sprytnemu młodemu mężczyźnie. Wyczuł, że Wang Zhi Shui świetnie ukrył się za ciuchami, w które był ubrany. Miał modną fryzurę i wiedział, że ten oszust ukradł jego przyjacielowi wiele cennych rzeczy, które kosztowały grube tysiące juanów. Zastanawiał się, co zrobił z kasą, skoro ubierał się skromnie, nie jadł wyszukanych potraw i nie miał gdzie mieszkać. Nagle Wang Zhi Shui przerwał tok jego myśli.
    - Oficerze Xia, mogę o coś zapytać?
    - O co?
    - Podejdź bliżej, bo nie chciałbym, żeby inni usłyszeli.
    Martwiąc się o bezpieczeństwo Xia Yao, Xiao Hui włączył się do rozmowy.
    - Mów, co masz do powiedzenia przy wszystkich. A jeśli to jakieś świństwa, to zachowaj je dla siebie.
    Chłopak ścisnął kumpla za ramię i uśmiechnął się nieco zawstydzony, po czym spojrzał na oszusta czekając, co zrobi.
    Wang Zhi Shui wahał się przez chwilę, ale w końcu wydusił z siebie pytanie.
    - Chodzi o to… czy w więzieniu mogą się dobrać do mojego tyłka?
    - W twoich snach. - odpowiedział Xia Yao w trzech słowach.
    - To dobrze. - odetchnął z ulgą Wang Zhi Shui.
    - W każdej celi jest kamera, dlatego nie ma możliwości, żeby więźniowie zaryzykowali użycie przemocy wobec innych więźniów. Nie martw się…
    Wang Zhi Shui pięknie podziękował za tą wyczerpującą odpowiedź.


    W sobotę Xia Yao mógł w końcu wrócić do normalnych treningów. Był słoneczny dzień i z uśmiechem na ustach zawiesił klatkę z gwarkiem na gałęzi drzewa. Przeszła obok niego jedna z kursantek i widząc, jak chłopak bawi się z ptaszkiem, postanowiła z nim porozmawiać.
    - Xia Yao, ten ptaszek musi być smutny, że przez cały dzień jest zamknięty w klatce. Może powinieneś go wypuścić?
    - A co, jeśli odleci?
    - To niemożliwe. Moja siostra codziennie wypuszcza na dwór swoją papugę. Zwykle siada na ramieniu mojego szwagra, nigdy nie widziałem, żeby gdzieś odleciała. Myślę, że twój ptaszek też mógłby się tego nauczyć.
    Xia Yao zamyślił się, a kącik jego ust uniósł się zawadiacko.


    Po obiedzie Xia Yao dał Yuan Zongowi kawałek owocu duriana. Mężczyzna wyjątkowo nie lubił tego owocu. I nie chodziło o zapach, a raczej ciężki oleisty smak.
    - Przyniosłem specjalnie z domu, bo nie byłem w stanie go zjeść. - dodał Xia Yao. A prawda była taka, że przyniósł go dla gwarka, który uwielbiał duriana. Zawsze, kiedy go jadł, z dzióbka wypływały same urocze słówka.
    Yuan Zong nie potrafił niczego mu odmówić, dlatego nie myśląc wiele, zjadł ten kawałek owocu.


    Na szóstej godzinie treningu był wykład, który prowadził Yuan Zong. Bardzo rzadko brał na siebie wykłady, w sumie prowadził tylko te lekcje, które były bardzo wymagające.
    A co ważniejsze, z natury był małomówny, co sprawiło, że każda jego prelekcja momentalnie stawała się głównym punktem programu. Na wykład przyszli wszyscy rekruci, nikomu przez myśl nie przeszło, żeby urwać się z zajęć. Zebrali się w sali treningowej i stanęli na baczność. W tej pozycji musieli wytrzymać cały wykład.
    Na sali panowała napięta atmosfera, która idealnie pasowała do surowej miny Yuan Zonga. Nikt nie ośmielił się ruszyć, szeptać, ani wydać z siebie choćby najcichszego westchnienia. Wszyscy rekruci stali nieruchomo jak posągi.
    Nagle do sali wleciał gwarek, jednak nikt nie ośmielił się spojrzeć na ptaszka. Dobrze wiedzieli, że czekałaby ich za to sroga kara.
    Mały gwarek krążył przez chwilę wokół głowy Yuan Zonga, po czym usiadł mu na ramieniu i delikatnie złapał dziobem za jego ucho. Kiedy w końcu je wypuścił, zaczął krzyczeć.
    - Karm…karm…karm…
    Widząc tę scenę, rekruci zaczęli dusić się ze śmiechu.
    To przecież gwarek jego szwagra. Odważny z niego ptaszek.
    Xia Yao w duchu cieszył się jak dziecko, ale nie okazał radości i przybrał obojętny wyraz twarzy.
    Yuan Zong zerknął na niego i wrócił do wykładu.
    Kiedy tylko otworzył usta, gwarek zaczął go po nich dziobać i krzyczeć.
    - Pocałuj mnie… Pocałuj mnie!
    Na widok tej sceny zmiękło każde kobiece serce na sali. Maleńki ptaszek przeciwko olbrzymowi. Och, jakie to słodkie!
    Wszyscy dobrze znali szefa i zaczęli obawiać się o tę uroczą ptaszynę. I chociaż był pupilem jego szwagra, mógł w sekundę zostać uduszony. W najlepszym razie Yuan Zong przepędzi go z ramienia. Nie spodziewali się, że ich przerażający trener nie dość, że nie odpędzi od siebie gwarka, to jeszcze pocałuje go w dziób. Ten widok wprawił wszystkich w osłupienie.
    Wyczuwając aromat duriana podczas pocałunku, gwarek odleciał zadowolony.
    Atmosfera na sali diametralnie się zmieniła. Zawsze tak było, jest i będzie, że człowieka można najbardziej do siebie przekonać nie surową postawą, a okazaniem troski i życzliwości, które na co dzień ukryte są za najbardziej przerażającą maską.
    Dziewczyny wymieniły między sobą pełne uznania spojrzenia. Od dawna podziwiały szefa, jednak tłumiły w sobie to uczucie. A teraz emocje ukryte w ich sercach wybuchły ze zdwojoną siłą.
    Xia Yao rozejrzał się dookoła. A niech to, ten drań zaskarbił sobie serca wszystkich, a powinien się zawstydzić.
    Yuan Zong wbrew pozorom był bardzo wrażliwym mężczyzną. Od razu przejrzał plan chłopaka. Przez lata pracował na swoją reputację i nie chciał, żeby jedna wystrzelona w jego kierunku kula wszystko zniszczyła. A tą kulą był właśnie Xia Yao. Gdyby chodziło o innego kursanta, wpadłby w furię, ale na niego nie był w stanie się zezłościć, ani go ukarać. I chłopak dobrze o tym wiedział, dlatego pozwolił sobie na ten żart, bo był pewien, że wyjdzie z tego bez szwanku. Jednak odrobinę się przeliczył, a kara, jaką dostał, dość mocno go zabolała. Zabrano mu iPada i musiał napisać list z przeprosinami.
    Xia Yao był uzależniony od gier i wyskoczył z pretensjami na Yuan Zonga.
    - Gdzie on jest?! Oddaj mi go do cholery!
    - Oddam, jak dostanę od ciebie list z przeprosinami.
    - Oszalałeś? - chłopak ze złości aż zgrzytał zębami. - Nie jestem już dzieckiem. Zresztą, kto w tych czasach pisze listy z przeprosinami?
    - W takim razie obiadu też nie będzie. - odpowiedział surowo Yuan Zong.
    Xia Yao uspokoił się, bo wiedział, że więcej osiągnie jak mu troszkę posłodzi. Szturchnął go łokciem, uśmiechnął się i powiedział.
    - Daj spokój, przecież nic się nie stało. Nie straciłeś twarzy. Zapomnijmy o tym.
    - Nie chodzi o to, czy straciłem twarz, czy nie.
    - To o co ci chodzi?
    Yuan Zong wstrzymał na chwilę oddech i dopiero potem odpowiedział.
    - Dlaczego powiedziałeś, że ten kawałek duriana był dla mnie?
    Usta chłopaka lekko zadrżały.
    - To z tym masz problem?
    Milczenie Yuan Zonga, który patrzył mu w oczy, było wystarczającą odpowiedzią na to pytanie.
    - Dobra… Poddaję się. - mruknął Xia Yao. Wyjął z plecaka pomarańczę i podał mu ją.
    - Z głębi serca daję ci tę pomarańczę. Już dobrze?
    Yuan Zong kiwnął lekko głową, dając znać chłopakowi, żeby wykopał z plecaka coś jeszcze.
    Xia Yao włożył rękę głębiej i ku jego zaskoczeniu znalazł tam iPada. Od razu go odpalił. Musiał sprawdzić, czy nic nie zostało usunięte, zwłaszcza jego gra. Po chwili odetchnął z ulgą. Na koniec spojrzał na Yuan Zonga i wymamrotał pod nosem.
    - Jest taki naiwny.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***

Przeżyjmy to jeszcze raz <3





I jeszcze diabełek :)
















   Poprzedni 👈             👉 Następny 




Komentarze

  1. Ale słotko 😁🤣❤️
    Dziękuję ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Slodki Gwareczek, a jakzemslodki rowniez diabelek lubie wracac do tej sceny😈😍

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz