Advance Bravely [PL] - Rozdział 73: Poddaję się, jesteś w tym za dobry.

 


    Twarz Xia Yao momentalnie zrobiła się poważna.
    - Nie waż się wystawiać palców za kratę. Dostałeś już wystarczająco dużo.
    Wang Zhi Shui nie przejął się tymi słowami i zaczął błagać.
    - Och, daj spokój, jeśli dasz mi jeszcze kilka banknotów, nie zbiedniejesz.
    - Nie mogę oddać ci wszystkich pieniędzy, bo za coś muszę żyć.
    - Myślałem, że twoja rodzina jest bogata.
    - Kto ci o tym powiedział, co? - zagotował się Xia Yao.
    - No, ten strażnik.
    Chłopak wskazał palcem na niego i powiedział.
    - Słuchaj, nic nie wkurza mnie bardziej niż takie gadanie. Myślisz, że mam jakieś specjalne przywileje? Jeśli leje jak z cebra, to stoję na skrzyżowaniu i kieruję ruchem, nie zarabiam kokosów, a jedynie kilka tysięcy juanów na miesiąc. Nadal uważasz, że jestem bogaty?
    Wang Zhi Shui posmutniał, wyglądał, jakby zrobiło mu się żal Xia Yao i żeby to jeszcze podkreślić, powiedział bardzo cichym, nieśmiałym głosem.
    - Wiesz… spróbuj pomyśleć o tym w ten sposób. Kiedy mnie wypuszczą, będę potrzebował pieniędzy, żeby przeżyć. Jestem na dnie, dlatego znowu będę musiał kraść i pewnie złapiecie mnie ponownie, i wtedy wszystkie twoje wysiłki pójdą na marne.
    Wbrew oczekiwaniom oszusta, Xia Yao odpowiedział mu bardzo chłodno.
    - O to się nie martw, twoje koszty utrzymania zostaną pokryte.
    - Przez kogo? - zapytał szczerze zdziwiony Wang Zhi Shui.
    Xia Yao spojrzał na niego i zobaczył podekscytowanie w jego oczach. Pomyślał o żałosnej przyszłości, która go czeka, westchnął, wyjął portfel i dał mu jeszcze trochę pieniędzy.
    Wang Zhi Shui na moment przybrał wdzięczną minę, a oczy zaświeciły mu się jeszcze jaśniej.
    - Oficerze Xia, chyba masz w portfelu jeszcze jeden banknot…
    Po tych słowach Xia Yao stracił nad sobą panowanie.
    - Chyba potrzebujesz lekcji, mógłbyś przestać prosić o więcej!
    Oszust zaprzeczył, potrząsając głową.
    - Nie, nie, źle mnie zrozumiałeś. Nie proszę o więcej. Ja tylko… chciałem powiedzieć, że masz bardzo ładny portfel. Co ty na to? Oddam Ci pieniądze, które mi dałeś w zamian za twój portfel? Chciałbym go zatrzymać na pamiątkę.
    Xia Yao parsknął i powiedział.
    - Masz niezłe oko do przedmiotów.
    Portfel był prezentem na urodziny od Dou Ye i był wart o wiele więcej, niż wszystkie pieniądze, które w nim były.
    Kiedy chłopak odwrócił się, by ruszyć w stronę drzwi, Wang Zhi Shui rzucił się na kolana i przez kraty złapał go za nogę.
    Xia Yao nie miał ochoty zostać tu ani chwili dłużej.
    - Bądź grzeczny, puść mnie.
    Jednak Wang Zhi Shui za nic nie chciał pozwolić mu odejść.
    - Czego chcesz? Puść mnie, dałem ci wystarczająco dużo pieniędzy. Nie ma sensu prosić o więcej…
    - To nie tak. - przerwał mu oszust. - Tak tylko się wygłupiam.
    Xia Yao był skołowany, czuł, że coś jest na rzeczy. Wang Zhi Shui wyciągnął pieniądze i włożył je do jego kieszeni.
    - Oficerze Xia, doceniam twoją pomoc, ale nie mogę wziąć twoich pieniędzy. Tu nie jest aż tak źle. Dam radę, został mi tylko tydzień odsiadki.
    - No wiesz… - Xia Yao czuł się odrobinę poruszony. - Jeśli chodzi o pieniądze, to możesz mi je oddać, jak już wyjdziesz na wolność.
    - Obawiam się, że nie zrobiłbym tego. Zwykle nie spłacam długów. Oficerze Xia, znam siebie i nie zmienię swojej natury. Nie warto być tak hojnym dla kogoś, takiego jak ja.
    Chłopak nie wiedział, co powiedzieć.
    Przez chwilę obaj patrzyli na siebie w milczeniu. Nagle Wang Zhi Shui spojrzał w stronę okna i powiedział.
    - Mam nadzieję, że w dniu, kiedy stąd wyjdę, będzie padał śnieg.
    - Dlaczego?
    - Bez szczególnego powodu, lubię patrzeć na spadające z nieba płatki śniegu. W śnieżny dzień świat jest jak czysta kartka. Śnieg pokrywa ziemię, ukrywając wszystko, co złe. Widzimy jedynie czystą biel.
    I właśnie w tym momencie Xia Yao zaczął podejrzewać, że za słowami tego młodego mężczyzny kryje się długa i smutna historia, której nikomu jeszcze nie wyjawił.
    Strażnik odprowadził Xia Yao do drzwi. Chłopak poklepał go po ramieniu i powiedział.
    - Dziękuję.
    - Och, ale za co? Przecież prosiłeś, żebym miał na niego oko.

    W drodze do domu Xia Yao przypomniał sobie słowa Xuan Da Yu'ego: „Traktuj go tak dobrze, jak on ciebie”.
    Zatrzymał się przy sklepie spożywczym, bo chciał kupić coś Yuan Zongowi. Włożył rękę do kieszeni, żeby sprawdzić, ile ma pieniędzy…
    Po przeszukaniu wszystkich kieszeni, odkrył, że w żadnej nie ma jego portfela. Jedyną kieszenią, w której coś było, była ta, do której Wang Zhi Shui włożył mu pieniądze.
    Co jest kurwa? Powoli wyjął zawartość kieszeni. Była tam stara reklama ze zniżkami do sieci supermarketów.
    I nagle wszystko stało się jasne. Wang Zhi Shui włożył mu „pieniądze” do kieszeni, potem celowo odwrócił jego uwagę w stronę okna…
    Xia Yao wsiadł do auta i zaczął walić dłońmi w kierownicę.
    Długa i smutna historia, kurwa, jasne. Jestem kompletnym idiotą, dałem się oszukać jak dziecko.
    Zobaczył, która jest godzina, było na tyle wcześnie, że postanowił zawrócić. Zdziwiony strażnik podszedł do drzwi, do których ktoś próbował się dobić.
    - Kto tam?
    - To jeszcze raz ja.
    Kiedy drzwi się otworzyły, chłopak nie mógł opanować słów, które z siebie wyrzucał.
    - Ja pierdolę, przysięgam, że mam ochotę go zabić.
    Strażnik podrapał się po głowie.
    - Przecież wcześniej mówiłeś, żebym o niego zadbał.
    - Wcześniej? Mój mózg szwankował, teraz zaczął działać.
    - Co się stało?
    - Ten drań mnie okradł.
    Strażnik nie był w stanie powstrzymać się od sarkazmu.
    - Przecież to twój przyjaciel, jak mógł zrobić ci coś takiego?
    Xia Yao nie miał zamiaru się tłumaczyć, był wściekły i tylko pogonił strażnika do działania.
    - Masz tu kamery? Pokaż mi nagranie, chciałbym zobaczyć fragment naszej rozmowy.
    Kilka minut później już patrzyli na nagranie.
    Oglądali od początku. Na filmie był moment, kiedy Xia Yao daje mu pieniądze.
    - Hej, przecież sam mu dałeś kasę.
    - Patrz dalej.
    Po chwili pojawił się moment, w którym obaj patrzyli w stronę okna. Xia Yao był skoncentrowany jak nigdy. Zauważył, że ręka Wang Zhi Shuiego poruszyła się w ułamku sekundy, ledwie był w stanie cokolwiek zauważyć.
    - To stało się w tym momencie. - wymamrotał pod nosem. - Puść to w zwolnionym tempie.
    Obejrzeli ponownie ten fragment i w końcu Xia Yao zobaczył dokładnie ruch jego ręki. Wang Zhi Shui był tak szybki, że mógł się śmiało równać z Yuan Zongiem. I to na tyle zaciekawiło chłopaka, że zaczął podejrzewać, że obaj szkolili się u tego samego mistrza. Przeszło mu przez myśl, że może razem ułożyli plan tamtej pamiętnej nocy. Być może Yuan Zong wykorzystał Wang Zhi Shuiego, by niepokoił Xuan Da Yu.
    - A to drań. - powiedział strażnik. - Trzeba uważać z takimi gagatkami i nie można okazywać im litości. Mamy dowody. Ile ci skradziono?
    - Och… - jęknął Xia Yao. - Miałem w portfelu około 1000 juanów.
    - Okradł policjanta, siedząc w areszcie. Jedno jest pewne, ten drań potrzebuje lekcji. Zgłoszę to, dostanie jakieś 8 - 10 lat odsiadki.
    I w tym momencie chłopak przypomniał sobie, że Xuan Da Yu nie chciał dopuścić, żeby Wang Zhi Shui za długo siedział w więzieniu, bo jak najszybciej chciał się na nim zemścić.
    Chwyci strażnika za rękę i powiedział.
    - Sam się tym zajmę. Możesz go przyprowadzić? Chciałbym z nim porozmawiać, daj mi pięć minut.
    Strażnik się zgodził i poszedł po więźnia.
    Kiedy Wang Zhi Shui pojawił się w sali widzeń, Xia Yao od razu pchnął go w róg i owinął rękę wokół jego szyi. Zaczął go dusić i wyszeptał mu pytanie do ucha.
    - Gdzie, do cholery, jest mój portfel?
    - Twój portfel? - Wang Zhi Shui udawał, że nie wie, o co chodzi. - Nie możesz go znaleźć? Może zgubiłeś go gdzieś po drodze. Jak wychodziłeś widziałem, że wystawał ci z kieszeni. Musiał ci gdzieś wypaść. Oficerze Xia, lepiej idź go poszukać.
    Xia Yao puścił go, po czym zmierzył go gniewnym wzrokiem. Był tak wciekły, że nie mógł powstrzymać zgrzytania zębami.
    - Zatrzymaj pieniądze i portfel, ale oddaj mi dokumenty.
    - Przecież nie mam twojego portfela, to jak mam ci je oddać? - Oszust trzymał się twardo.
    I nagle Xia Yao zrozumiał, co czuł jego przyjaciel. Wang Zhi Shui nie był pierwszym lepszym oszustem, był prawdziwym mistrzem. Użył banalnej sztuczki, którą łatwo można przejrzeć i nabrał na nią dwa razy Xuan Da Yu, a teraz i jego, funkcjonariusza policji.
    Wcześniej chłopak nie był w stanie nic z tym zrobić, bo Xuan Da Yu nie miał dowodów. A teraz, kiedy sam je zdobył, też miał związane ręce. Nie mógł posunąć się za daleko, nie mógł wyładować na nim swojej złości.
    Nie zmarnuj okazji. Uspokój się i bądź miły.
    Pochylił głowę, głęboko westchnął i powiedział.
    - Poddaję się… Jesteś w tym za dobry…
    Po tych słowach odepchnął go na bok i wyszedł.
    Za drzwiami czekał strażnik, Xia Yao uśmiechnął się do niego i powiedział.
    - To był tylko głupi żart. Odzyskałem portfel.
    Twarz strażnika spochmurniała. Widząc to, chłopak poklepał go po ramieniu.
    - Nadal miej na niego oko.
    Kiedy wyszedł przez bramę i szedł w stronę auta, jego wyraz twarzy był wręcz upiorny. Kiedy wsiadł do samochodu i sięgnął do kieszeni, znalazł tam kartę do bankomatu, dowód i legitymację policyjną. Wang Zhi Shui musiał włożyć mu to wszystko do kieszeni podczas szarpaniny. Xia Yao westchnął i rzucił ze złością dokumenty oraz kartę na tylne siedzenie.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***















   Poprzedni 👈             👉 Następny 



Komentarze

Prześlij komentarz