SCI Mystery - tom 1 [PL] - Magiczny Morderca / Rozdział 58: Magia

 


    Gdy wracali uliczką, dowódca szepnął Ma Hanowi, żeby przysłał kogoś, kto będzie obserwował galerię. Ma Han się zgodził, po czym zabrał odrobinę zdezorientowaną Chen Jiayi z powrotem do Miasta Rozrywki, a potem zaczął organizować ludzi, którzy będą monitorować galerię Zhao Jue. Bai Yutang i Zhan Zhao postanowili wrócić do biura SCI. W drodze powrotnej nie zamienili ze sobą ani słowa. Doktor był zamyślony i patrzył przez okno. Gdy przejechali zatłoczoną ulicę w pobliżu komisariatu, dowódca skręcił w boczną uliczkę biegnącą w górę.
    - Gdzie jedziesz? - zapytał zbity z tropu doktor, gdy zdał sobie sprawę, że tędy nie dojadą na miejsce.
    - Chcę się rozejrzeć po okolicy - odpowiedział Bai Yutang jakby od niechcenia.
    - Po co?
    - Idą święta. Szukam przytulnej willi z gorącymi źródłami.
    Zhan Zhao na początku nie zareagował, ale gdy zdał sobie sprawę, że chodzi o Boże Narodzenie, zrobił się czerwony i wycedził przez zęby.
    - Biała Myszo, przestań żartować!
    - To nie są żarty - odpowiedział dowódca. - Odliczam dni i zostało ich już niewiele.
    - Nie zakończyliśmy jeszcze sprawy, przestań myśleć o bzdurach. - Doktor łypnął na niego spod byka.
    - W takim razie musimy ciężko pracować, żeby rozwiązać sprawę przed Bożym Narodzeniem - powiedział dowódca i puścił do niego oczko. - Wszystko dla naszego wspólnego szczęścia.
    Zhan Zhao uśmiechnął się niezręcznie, po czym zapytał:
    - Yutang, masz jakiś pomysł?
    Dowódca zatrzymał samochód. Kiedy Zhan Zhao wyjrzał przez okno, zobaczył że są w lekko górzystym terenie, gdzie znajdowało się wiele malowniczo położonych willi z pięknym widokiem na miasto. Bai Yutang wysiadł z auta i oparł się o drzwi, a następnie patrzył na tętniącą życiem sieć ulic miasta u podnóża góry. Uśmiechnął się i odpowiedział:
    - Jeszcze nie, ale chętnie usłyszę o twoim pomyśle.
    Zhan Zhao podszedł do niego i odwzajemnił uśmiech.
    - A mam jakiś pomysł?
    - Kotek, jesteś za bardzo podekscytowany. - Dowódca spojrzał na niego. - Mów, zamieniam się w słuch.
    - Jak myślisz, dlaczego Zhao Jue nam się pokazał?
    - Nie mam pojęcia.
    Doktor zamyślił się przez chwilę, po czym odpowiedział:
    - Nie znam jego prawdziwego celu, ale dał nam kilka wskazówek.
    - Jakich wskazówek?
    - Gry i zabawki - powiedział Zhan Zhao bardzo powoli.
    - Chcesz powiedzieć, że ta sprawa to gra, którą rozpoczął Zhao Jue, a ludzie w nią zaangażowani, to zabawki? - zapytał dowódca po chwili zastanowienia.
    - Ta sądzę. Ta stara sprawa jest grą, którą odkrył Zhao Jue, a osoby związane ze sprawą w przeszłości i obecnie to zabawki, w tym ofiary, świadkowie i morderca.
    - Myślisz, że on kontroluje mordercę? - zapytał zaskoczony dowódca.
    - Tak - przytaknął Zhan Zhao. - Śmierć Kong Liping. Tylko Zhao Jue byłby w stanie to zrobić.
    - To on ją zabił?
    - Nie - odpowiedział doktor. - Kong Liping popełniła samobójstwo.
    - Tylko dlaczego?
    - Potraktowała siebie tak, jak Magiczny Morderca traktował swoje ofiary. - Zhan Zhao spojrzał na Bai Yutanga. - Co o tym myślisz?
    - Tylko dlaczego tak postąpiła? - Dowódca podążył za tokiem myślenia Zhan Zhao. - Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem miejsce zbrodni, wydało mi się dziwne. Kong Liping została zabita w taki sposób, jakby zrobił to Magiczny Morderca, ale przecież popełniła samobójstwo. A to by oznaczało, że to ona jest Magicznym Mordercą.
    Zhan Zhao przytaknął.
    - I tak, i nie.
    - Kotek, mów do mnie po ludzku - poprosił dowódca marszcząc brwi.
    Doktor uśmiechnął się, bo od dawna Bai Yutang nie prosił go, by mówił jaśniej.
    - Bo widzisz, została Magicznym Mordercą, kiedy się zabiła.
    Dowódca zaniemówił, a Zhan Zhao zobaczył, że te słowa wywołały u niego totalne zaskoczenie, dlatego od razu wyjaśnił.
    - Weźmy za przykład Chen Jiayi. Zhao Jue był w stanie wszczepić jej wspomnienia i namieszać jej w pamięci. I to samo mógł zrobić z Kong Liping.
    Bai Yutang był bardzo skupiony i skinął głową.
    - Rozumiem, Zhao Jue za pomocą hipnozy zasugerował jej, że jest Magicznym Mordercą w określonym momencie, czyli podczas snu.
    - Tak. - Doktor był pod wrażeniem i pogładził dowódcę po głowie. - Jesteś niesamowity, co jeszcze wydedukowałeś?
    - Zhao Jue pracował w centrum badawczym przez 20 lat. Magiczny Morderca przestał zabijać 10 lat temu, a to oznacza, że Zhao Jue na pewno nim nie jest, tylko skąd zna tak dobrze jego osobowość?
    Doktor patrzył na niego w milczeniu, po chwili Bai Yutang zrozumiał.
    - Chyba, że zna prawdziwego Magicznego Mordercę i ma dostęp do jego wspomnień.
    Zhan Zhao przytaknął z satysfakcją i dumą.
    - Sytuacja wygląda tak, że prowadzimy sprawę w sprawie. Jest co najmniej dwóch morderców. Prawdziwy Magiczny Morderca i morderca, który zabił Xu Jiali.    
    - Tak. - Zgodził się dowódca. - Sprawa Magicznego Mordercy to pierwszy etap, z kolei zabójstwo Xu Jiali jest kolejną fazą. A jedyne osoby, które wiedziały, co się wydarzyło w szkole tańca, to Shen Ling, Kong Liping i Zhang Zhen Zhen. Zhang Zhen Zhen nie żyje.
    - Kong Liping też nie żyje - dodał Zhan Zhao. - A to oznacza, że jedynym świadkiem jest Shen Ling.
    - A skoro ona nadal żyje… - powiedział Bai Yutang - to znaczy, że sprawcą ostatnich zabójstw jest ona lub ktoś blisko z nią związany.
    - Tak, ale nie zapominajmy, że są jeszcze dwie odnogi tej sprawy - dodał doktor. - Wei Yong i Sun Qian.
    - Wei Yong próbował zabić Li Xu. Myślę, że to może mieć związek z numerologiem, ale… - dowódca zamyślił się - nie widzę tu logicznego sensu. W tej sprawie brak piękna i finezji, a to nie w stylu Zhao Jue.
    - Właśnie, piękno. - Zaśmiał się Zhan Zhao. - Mówi się, że diabeł nie ma zasad i nie gra uczciwie, za to ma poczucie estetyki. I zgadzam się, brak wyrafinowanego piękna to na pewno nie jest styl Zhao Jue.
    - W takim razie, kto za tym stoi? - zapytał Bai Yutang.
    - Tego jeszcze nie wiem, ale na szczęście Wei Yong jest w naszych rękach i kiedy go przesłuchamy, jest szansa, że nastąpi przełom w sprawie. Bardziej martwi mnie przypadek Sun Qian.
    - Nadal uważasz, że zabójstwo Sun Qian nie ma związku z pozostałymi morderstwami i jest to jednorazowy powrót Magicznego Mordercy? - Dowódca spojrzał pytająco na Zhan Zhao. - Myślisz, że to część gry Zhao Jue?
    - Nie, to nie to. - Zaprzeczył doktor. - Nie było w tym piękna… Czytałem zebrane informacje na temat Zhao Jue, głównie zeznania osób związanych z jego ofiarami. Każdy z nich w pewnym stopniu zasłużył na śmierć i chociaż kara została wymierzona im w dość ekstremalny sposób, to jestem pewien, że on nigdy nie zabiłby dziecka.
    - Postrzelił w głowę mojego brata, kiedy był dzieckiem - zanegował Bai Yutang.
    Zhan Zhao uśmiechnął się i zapytał.
    - Dlaczego nie uciekł?
    Dowódcę zaskoczyło to pytanie. Słyszał, że Zhao Jue nie tylko nie uciekł, ale też zadzwonił po pomoc, a potem poszedł do archiwum, żeby spalić kilka akt spraw. I tam go aresztowano.
    - Kocie, to niemożliwe. Nie wiemy, co się wtedy stało…
    Doktor wzruszył ramionami.
    - To tylko moje przypuszczenia, ale nie sądzisz, że to dziwne? Widziałeś zresztą dłoń Zhao Jue. Stopione przez ogień linie papilarne wyglądają na dość stare.
    - Hmm. - Bai Yutang westchnął głęboko. - Nie wiemy, co się wtedy stało. Nasi staruszkowie opowiadają o tamtych zdarzeniach w dość tajemniczy sposób.
    - Tak - odpowiedział Zhan Zhao opuszczając głowę, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał.
    - Kotek, coś ci przyszło do głowy? - zapytał dowódca zauważając zmianę na twarzy doktora.
    - Jest niewiele osób, które spełniają kryteria, żeby być Magicznym Mordercą. - Westchnął Zhan Zhao.
    - To prawda.
    - Może powinniśmy pójść prostszą drogą.
    Bai Yutang zastanowił się przez chwilę.
    - Kotek, chcesz powiedzieć, że powinniśmy zrobić listę podejrzanych i wykluczyć z niej tych, którzy na pewno nie mogą być Magicznym Mordercą? I wtedy zobaczymy, kto nam zostanie.
    - Tak.
    - W takim razie musimy mieć wytyczne - powiedział dowódca. - Ustalmy chociaż zakres wiekowy.
    - Morderca przestał być aktywny dziesięć lat temu. Mógł wyjechać za granicę, zachorować… Był profesjonalistą obeznanym z magicznymi symbolami. Wiek między 35 a 50 lat, mężczyzna, kawaler - powiedział Zhan Zhao i dodał na koniec. - A najważniejsze jest to, że zna Zhao Jue.
    - Bardzo śmiałe przypuszczenie - powiedział dowódca, po czym otworzył drzwi samochodu. - Ale skoro tak zaopiniował ekspert, to musimy podążyć tym tropem.
    Po chwili obaj wsiedli do auta. Dowódca odpalił silnik i powiedział:
    - Och, Kotek, moje przygotowania do Świąt są już gotowe.
    - Przygotowania? - zapytał Zhan Zhao. - Jakie przygotowania?
    Bai Yutang pokazał mu niewielkie pudełko, które trzymał w dłoni.
    - Zobacz… i się szykuj.
    Doktor ostrożnie otworzył pudełko i zobaczył jego zawartość. Zamarł, a jego twarz spłonęła czerwienią po koniuszki uszu.
    - Bai Yutang, ty zboczeńcu! - Doktor wpadł w szał, czując się cholernie zawstydzony. Złapał pudełko i już otwierał okno, żeby je wyrzucić.
    - Ach! - krzyknął dowódca i złapał go w ostatniej chwili za rękę. - Kocie, czekaj, bliźniacy się naprawdę namęczyli, żeby to zdobyć. - Dodał chowając pudełko za plecami.
    Rumieńce na twarzy Zhan Zhao pogłębiły się i wyglądał jak soczyste czerwone jabłko. Patrzył na dowódcę z niedowierzaniem.
    - Ty… ty… powiedziałeś bliźniakom?!
    - Tak, i jeszcze brat mi powiedział, że dobre przygotowanie jest najważniejsze. Sporo mnie nauczył o…
    - Co?!!! - Zhan Zhao wyciągnął rękę i zakrył mu usta. - Zamknij się! Nawet o tym nie wspominaj!
    - Kotek, lepiej posłuchać rad kogoś z większym doświadczeniem. Wiesz, on i Gongsun zrobili to po raz pierwszy w samochodzie - powiedział Bai Yutang robiąc unik przed dłonią zbliżającą się do jego ust.
    - Zamknij się! - Doktor próbował już obiema rękami zakryć mu usta. - Ty i twój brat, obaj jesteście zepsuci do szpiku kości. Jesteś policjantem. Dlaczego wozisz coś takiego w samochodzie?
    - Policjant to też człowiek. Każdy powinien się zabezpieczać…
    - To prawda, ale nie musisz mówić o tym na głos!
    - Kotek, nie bądź taki nieśmiały. Nie chcesz o tym rozmawiać, to co będzie, jak nadejdzie ten moment?
    - O czym ty do cholery myślisz? Wyrzuć to!
    - Nie wyrzucę. Kotek, nie rzucaj się tak, mam spory zapas. No chyba, że jednak nie lubisz smaku cytryny…
    - A niech cię! Bai Yutang! Przeklęta Mysz! Jesteś martwy! Zniszczę cię dla dobra ludzkości!
    - Kocie, ja prowadzę!
    - Mam to gdzieś!
    - Zjeżdżamy z góry, możemy spaść ze skarpy!
    - I dobrze, lepsza śmierć, niż to!

    Na zakończenie ceremonii otwarcia Miasta Rozrywki miał się odbyć pokaz magii Zhao Weia. Cały pokaz miał być widoczny dla szerszej publiczności i odbywał się na zewnątrz budynku. Wielki neon został już wciągnięty na jedną ze ścian elewacji. Widzowie gromadzili się na wyznaczonych placach przed budynkiem, a w powietrzu latały dwa helikoptery.
    Bai Chi patrzył w górę i dobrze wiedział, że Zhao Wei jest w jednym z helikopterów. Dzisiejsza sztuczka miała polegać na ukryciu Miasta Rozrywki pod wielką kurtyną, która następnie spłonie i ponownie je odsłoni. Na elewacji budynku zapalił się neon wysoki na 10 metrów, piękny i krzykliwy, taki w stylu Zhao Weia.
    Nagle zgromadzeni ludzie krzyknęli z przerażenia, gdy zobaczyli magika, który wyskoczył z helikoptera i nagle zatrzymał się w powietrzu. Bai Chi fuknął pod nosem zniesmaczony. Na pewno jest przywiązany do metalowej liny.
    Po chwili Zhao Wei wyczarował białą, cienką linę, którą przyczepił do obu helikopterów. Pstryknął palcami i lina uniosła się, zakrywając całe Miasto Rozrywki ogromną kurtyną.
    Tłum bił brawo, a magik powoli wylądował na ziemi. Nie było widać, żeby był podwieszony na jakimkolwiek haku czy zapięciu.
    Shen Qian wyszedł na scenę promieniejąc ze szczęścia, po czym ogłosił wielkie otwarcie Miasta Rozrywki. Gdy skończył przemawiać, Zhao Wei pomachał ręką w powietrzu. Kurtyna zapłonęła i niebieski płonień wystrzelił w górę. Po chwili rozległa się salwa wystrzałów i całe niebo wypełniły fajerwerki. Ogromny neon oderwał się od ściany i zawisł w powietrzu.
    I nagle wszyscy ucichli. Ludzie patrzyli z niedowierzaniem, jakby zobaczyli coś strasznego. Po chwili z tłumu słychać było krzyki przerażenia. Bai Chi stał jak wryty patrząc na neon. Wśród oślepiających blasków świateł widoczne były magiczne symbole, a pośrodku nich była kobieta przygwożdżona do neonu. Zwisała bezwładnie, a z jej gardła wystawał ogromny nóż.
    Nagle wszyscy usłyszeli pełen żałości i przerażenia głos Shen Qiana:
    - Ling Ling…

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***












   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

  1. Fajna nowelka ale przez te ich nazwiska to już się pogubiłam 😥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postara się zrobić ściągę z imionami głównych bohaterów... jak czas pozwoli.

      Usuń
  2. Jak się oglądało serial to imiona nie są tak istotne, bo wiadomo kto co.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz