Advance Bravely [PL] - Rozdział 103: Udany dzień.

 


Xuan Da Yu był zdezorientowany zachowaniem Wang Zhi Shuiego, dlatego krzyknął.
    - Wynoś się, idź spędzić resztę życia, z kim tam chcesz. Nie mam dla ciebie czasu!
    Chłopak odpowiedział, przybierając urażona minę.
    - Jak możesz tak mówić? Dla ciebie zrezygnowałem z występu za podwójną stawkę. Wiesz, ile straciłem, żeby się z tobą spotkać?
    - A czy ja cię o to prosiłem? - warknął na niego Xuan Da Yu.
    - Nie. - powiedział chłopak i potrząsnął torbą, którą trzymał w dłoni. - Kupiłem też Tangyuan (Yuanxiao). - mówiąc to objął ramieniem Xuan Da Yu’ego, który próbował się wyrwać, ale nie dał rady i musiał ponownie wejść do domu. Kiedy usiadł przy stole z nieszczęśliwą miną, krzyknął.
    - Idź podgrzać Tangyuan!
    - Dobrze.
    Wang Zhi Shui pobiegł do kuchni, nalał do garnka trochę wody, położył go na kuchence i wrócił do pokoju.
    Xuan Da Yu miał przy uchu telefon, po raz kolejny wybrał numer, ale nikt nie odebrał.
    - Dlaczego wcześniej tak się spieszyłeś? - zapytał Wang Zhi Shui.
    - Szukałem kogoś.
    - Oficera Xia?
    Xuan Da Yu nie krył zaskoczenia i spojrzał na niego podejrzliwie.
    - Skąd wiesz?
    Chłopak zaśmiał się i odpowiedział.
    - Przecież ciągle za nim latasz. Kiedy go nie widzisz, wpadasz w panikę i bez przerwy o nim myślisz. Trzy dni bez niego i już wariujesz.
    Xuan Da Yu zdał sobie sprawę, że ten chłopak całkiem sporo o nim wie. Dlatego zmrużył oczy i uważnie mu się przyjrzał.
    - Śledzisz mnie?
    - A myślisz, że nie mam co robić? - Wang Zhi Shui uśmiechnął się złośliwie. - Przecież każdy może to stwierdzić, widząc, jak na niego patrzysz.
    - Co takiego może stwierdzić?
    - To, co do niego czujesz. To widać w twoim spojrzeniu.
    Xuan Da Yu zapalił papierosa i powiedział bardzo poważnym tonem.
    - Nie rób z każdego geja. Nasze relacje są całkiem zwyczajne, jesteśmy tylko przyjaciółmi.
    - I niech tak zostanie. - powiedział Wang Zhi Shui. - Nie pasujecie do siebie.
    - Nie pasujemy?
    - Nie jesteś w stanie go zadowolić.
    Nagle mrok zawitał w spojrzenie Xuan Da Yu’ego, dlatego chłopak szybko rozwinął myśl.
    - On potrzebuje pistoletu, a ty jesteś tylko igłą, która idealnie się nadaje, żeby zszyć moje rany.
    - Spalę cię żywcem. - wrzasnął Xuan Da Yu, gasząc niedopałek papierosa.
    Chłopak szybko się ukrył.
    - Jak to? Przecież powiedziałeś, że jesteśmy kumplami. Dlaczego się złościsz?
    - Idź lepiej gotować Tangyuan.
    - Łaaa, zupełnie zapomniałem, dzięki za przypomnienie.
    Wang Zhi Shui pobiegł do kuchni, a chwilę później wystawił z niej głowę.
    - Ups… Zapomniałem włączyć kuchenkę.
    W końcu Tangyuan został podany do stołu, przy którym siedziało dwóch młodych mężczyzn. Xuan Da Yu jadł, nie wyrażając żadnych emocji, za to Wang Zhi Shui cieszył się każdym kęsem. I sam zjadł prawie połowę miski.
    - Aż tak ci smakuje? - zapytał Xuan Da Yu, nie mogąc zrozumieć jego entuzjazmu. - Przecież to jest takie słodkie, nie zemdliło cię jeszcze?
    - Nigdy mnie nie zemdli. - odpowiedział chłopak. - Uwielbiam Tangyuan, odkąd byłem mały. Babcia zawsze robiła go dla mnie. I ten przez nią zrobiony był najsmaczniejszy na świecie, dużo lepszy od tych sklepowych.
    Xuan Da Yu już chciał coś powiedzieć, ale słowa uwięzły mu w gardle.
    - Wyjdźmy się gdzieś zabawić po południu. - zaproponował Wang Zhi Shui.
    - Nie chcę. - zabrzmiała krótka i dobitna odpowiedź.
    Twarz chłopaka posmutniała.
    - Dobrze, w takim razie pójdę sam.
    - Sam? Jaka to zabawa?
    - A dlaczego nie? Dorastałem bawiąc się w samotności, zresztą jest wiele samotnych osób. Nie wierzę, że każda mijana na ulicy osoba kogoś ma.
    Racja… Xuan Da Yu zaśmiał się w duchu sam z siebie. Przecież też sam poszedłem na jarmark. Każdy ma chwilę, że czuje się samotny i bezradny…
    - Dobra, pójdę z tobą. Kino, bar, klub? Wybieraj. A może wyścigi, hazard, kobiety? Zapłacę za wszystko.
    Skończyło się na tym, że Wang Zhi Shui zaciągnął go na Jarmark Świątynny, podczas którego ludzie gromadzili się, by się pomodlić i uczcić bogów opiekujących się świątynią.
    Jak co roku było bardzo tłoczno i ciężko było się przedrzeć przez tłum. Xuan Da Yu miał dość, kiedy po raz kolejny ktoś go szturchnął albo popchnął, ale kiedy zobaczył szczęśliwą twarz Wang Zhi Shuiego, zagryzł zęby i zapytał.
    - Tak się zastanawiam, codziennie tu jesteś, nie masz dość tego miejsca?
    - Fakt, codziennie kręcę się po okolicy, ale czuję, że tak naprawdę nigdy tu nie byłem. Kiedy występuję, zawsze żałuję, że nie jestem jednym z widzów. Mógłbym buczeć po przedstawieniu. I mógłbym co poniektórych okraść, tych nieostrożnych. To by było o wiele fajniejsze.
    Xuan Da Yu spojrzał na niego zniesmaczony.
    - Czy ty siebie słyszysz?
    Wang Zhi Shui roześmiał się serdecznie i wszedł w tłum, by obejrzeć występ. Xuan Da Yu stał odrobinę dalej i patrzył, jak chłopak gwiżdże, śmieje się do rozpuku wraz z resztą widowni i walczy o drobne upominki z grupą małych dzieci.
    Gdy wracali do domu Xuan Da Yu dał mu pudełko z prezentem.
    - Co to jest?
    - To dla ciebie.
    Wang Zhi Shui otworzył pudełko, w którym była zapalniczka, z diamentem i złotymi ornamentami. Był też certyfikat informujący, że jest to limitowana seria i wypuszczono tylko 100 sztuk zapalniczek.
    Xuan Da Yu planował sprezentować ją Xia Yao, ale skoro bez przerwy przed nim uciekał, to zmienił zdanie. Zamiast ją wyrzucić, dał Wang Zhi Shuiemu, żeby mógł ją sprzedać.
    - Kupiłem ją za 45 tysięcy juanów. Ale możesz ją sprzedać za dużo więcej.
    - Jak można być tak bogatym? - dziwił się chłopak. - Czym zajmuje się twoja rodzina? No, chyba że to tajemnica.
    - Prowadzimy kasyna w Makau.
    Wang Zhi Shui otworzył szeroko oczy, bo był zaskoczony.
    - W porównaniu z rodziną oficera Xia, to kto ma więcej pieniędzy?
    Xuan Da Yu uśmiechnął się, po czym odpowiedział.
    - Rodzina Xia Yao wywodzi się z rodziny królewskiej. Moja rodzina niestety sporo straciła podczas dawnych politycznych rozgrywek i raczej nie mamy szansy na jej odrodzenie. Nie jesteśmy na tym samym poziomie, nie można porównać naszych rodzin.
    - W takim razie, dlaczego oficer Xia wydaje się być biedny?
    Wang Zhi Shui nadal pamiętał, jak Xia Yao powiedział mu, że nie jest zamożny.
    - Są rzeczy, których nie da się zmierzyć pieniędzmi. Kiedy bogata rodzina spotyka rodzinę królewską, to i tak muszą pochylić przed nimi głowy, niezależnie od zasobności ich portfeli.
    Wang Zhi Shui westchnął, wypuszczając dym papierosa.
    - Wolałbym być psem bogacza, nić biedakiem.
    - To wszystko, czego sobie życzysz?
    - Hahaha.


    W tym samym czasie Xia Yao spacerował z Yuan Zongiem po dość zatłoczonej ulicy. Przyjechali zobaczyć latarnie z lodu i rzeźby śnieżne, z których znana jest Prowincja Harbinie. Było tu bardzo wielu ludzi, a ich ciepłe oddechy mogły roztopić każdą bryłę lodu. Co chwilę słychać było komunikaty, że jakieś dziecko się zgubiło lub o tym, że dziadkowie nie mogą znaleźć wnuków, o siostrach, które na chwilę się rozstały i teraz nie mogą się znaleźć.
    W takiej sytuacji każdy chciałby mieć u boku kogoś takiego jak Yuan Zong, od którego biła moc, inteligencja i siła.
    Nawet gdyby ludzi było jeszcze więcej, to nic mi nie grozi, bo mam własnego ochroniarza. Pomyślał Xia Yao. Nie musiał przeciskać się przez tłum ani o nikogo się ocierać, bo ludzie sami się przed nimi rozstępowali. Kiedy był głodny, jego wysoki ochroniarz od razu wskazał kierunek, gdzie znajdował się stragan z najlepszym jedzeniem. Miał tak długie ręce, że bez problemu mógł sięgnąć po zakupy i równie sprawnie je opłacić. Oj tak, z nim u boku wszystko było łatwiejsze i przyjemniejsze.
    Podczas noworocznych festiwali organizowano sporo gier i zabaw. Było rzucanie pierścieniami, łowienie rybek i wiele innych gier zręcznościowych.
    Xia Yao zwrócił uwagę na maskotkę, która skojarzyła mu się z penisem. Była nagrodą na stanowisku z balonami, które trzeba było przestrzelić. Chłopak wspiął się na palce i szepnął Yuan Zongowi do ucha.
    - Chcę tego wielkiego kutasa.
    Mężczyzna zaśmiał się i powiedział.
    - Przecież to jest grzyb.
    - To kutas, twój kutas. - droczył się z nim Xia Yao.
    Mężczyzna zmrużył oczy i spojrzał na niego, miał ochotę zamknąć te niesforne usta w swoich.
    Chwilę później już stali przy strzelnicy i chłopak pokazał palcem na Yuan Zonga.
    - Zrób to dla mnie.
    Mężczyzna wziął do ręki plastikowy pistolet, a chłopak z usługi powiedział.
    - 20 juanów za 20 strzałów, żeby wygrać, wystarczy trafić 5 razy…
    Nie skończył mówić, kiedy rozległy się ciche puknięcia i dziesięć balonów zostało ustrzelonych. Kiedy biedak próbował ogarnąć sytuację, Xia Yao już trzymał w dłoni upatrzoną nagrodę i zbierał się do wyjścia.
    W drodze do domu ciągle bawił się pluszowym grzybem. Szturchał kapeluszem w sam środek tyłka Yuan Zonga. Po chwili mężczyzna miał dość, chwycił go w pasie i podniósł, mocno go do siebie przyciągając, po czym powiedział twardym odrobinę gniewnym tonem.
    - Mam cię zaciągnąć do toalety?
    Xia Yao od razu się najeżył.
    - Puść mnie, miażdżysz mi jaja.
    - Nadal będziesz się tak zachowywał?
    - Nie.
    Poszli do kolejnego miejsca z grami. Tu trzeba było strącić piramidę ustawioną z 12 puszek, rzucając w nią woreczkami z fasolą. Jeśli śmiałek trafi górną, pojedynczą puszkę, zgarnia główną nagrodę, jeśli dwie środkowe, zdobywa nagrodę pocieszenia. Za kolejne, niższe rzędy nie było nagrody.
    Yuan Zong od razu stwierdził, że coś tu jest nie tak. Górna puszka była wypełniona piaskiem, który zwiększył jej ciężar. Za to dolne puszki były leciutkie i upadały nawet po delikatnym muśnięciu. Przez chwilę patrzyli, jak kolejne osoby odchodzą z pustymi rękami i nagle Xia Yao szturchnął Yuan Zonga.
    - Idź spróbować.
    Mężczyzna zrobił zamach i cisnął woreczkiem z fasolą w górną puszkę, która wystrzeliła wysoko i upadła na podłogę, rozsypując wszędzie piasek. Siła mięśni Yuan Zonga była niesamowita, dla niego strącenie górnej puszki było dziecinnie łatwe. Przy kolejnej z prób Yuan Zong przewrócił pozostałe puszki, a w dłoni nadal miał woreczki. Obsługujący stoisko był tym faktem bardzo zaniepokojony.
    - No, no, widzę, że mamy tu prawdziwego mistrza. Dam Ci główną nagrodę, a ty dasz szansę innym.
    Xia Yao otrzymał piękny model samochodu i dał go małemu chłopcu, który stał niedaleko nich i bardzo płakał. A potem poszli pograć w coś jeszcze. Po chwili mieli już mnóstwo wygranych fantów.
    Wszyscy właściciele stoisk drżeli, jak tylko Xia Yao spojrzał w ich kierunku i oddychali z ulgą, kiedy ci dwaj przystojni mężczyźni podchodzili do innego stoiska, by dręczyć sprzedawców, którzy najwyraźniej mieli dzisiaj pecha.
    W towarzystwie swojego prywatnego ochroniarza i osobistego asystenta Xia Yao czuł się jak król.
    Krążyli tak po festynie, aż w końcu zapadł zmrok i zaświeciły się wszystkie lodowe rzeźby.
    W dzień Xia Yao nie widział dokładnie kształtów poszczególnych rzeźb, ale gdy się rozświetliły, zobaczył, jak są misternie wykonane i cieszył oczy fantazyjnymi kształtami i kolorami.
    Czuł się jakby trafili do zaczarowanej lodowej krainy i jakby byli jedynymi żyjącymi w niej ludźmi. Nagle ucichły wszelkie hałasy i rozmowy, zapanowały spokój i harmonia.
    Xia Yao czuł, że za kilka lat, kiedy będzie wspominał tę chwilę, wyda mu się ona jedynie pięknym snem. Nigdy nie przypuszczał, że zwiąże się z mężczyzną i spędzi z nim romantyczne i szczęśliwe chwile w lodowym mieście, jedząc szaszłyki, oglądając sztuczne ognie i flirtując.
    - Przepraszam, czy mogłabyś zrobić nam zdjęcie? - zapytał Xia Yao przechodzącej obok dziewczyny, która od razu się zgodziła i poprosiła, żeby się ustawili. Chłopak podszedł do Yuan Zonga, stanął przed nim i lekko przykucnął, po czym, klepnął się po plecach i powiedział.
    - Wskakuj.
    - Co takiego?
    - Chcę ci podnieść.
    Yuan Zong ani drgnął, nigdy nikt go w ten sposób nie niósł.
    - No dalej, wskakuj. - Xia Yao nie odpuszczał, a że Yuan Zong nie był w stanie niczego mu odmówić, dość niechętnie wskoczył mu na plecy.
    Nagle coś delikatnie chrupnęło i skończyła się zabawa dla faceta, który próbował zgrywać twardziela przed obiektywem.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***

Tangyuan:




Lodowe rzeźby w Harbin:
















   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

  1. O WOW 😳 rozdział słodki jak ta przekąska, a rzeźby piękne 🤩. Już wiadomo czemu nasz ochroniarzy i taki wyrzeźbiony 🤭 heh. Nasz oficer przecenił swoje siły 😂 Dziękuję ślicznie za rozdział ❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Widok rzeźb, rzeczywiście niesamowity 😍
    Przekąska, wygląda jak cukierki zatopione w wodzie 🙈 od samego patrzenia mi się słodko zrobiła, już rozumiem obawy Da Yu 😅
    Zakończenie... 😂 Nawet nie wiem jak to skomentować 😂
    No cóż, Yuan Zong na pewno weźmie odpowiedzialność za stan oficera 🙈🤣🤣
    Dziękuję 😘 Antha 😘😘❤️❤️😘😘 i Motorollo 😘😘❤️❤️😘😘
    Mirka

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam ICH! Sa tacy slodcy... Yuan Zong powiniem tymi workami rzucic w wlasciciela stoiska...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz