Advance Bravely [PL] - Rozdział 97: Ciężka podróż do męża.

 


    
    Przez dwa kolejne dni Xia Yao zadbał o swój wygląd. Oczywiście ojciec cały czas suszył mu głowę.
    - Dałem ci namiary na dziewczynę, dlaczego jeszcze się z nią nie umówiłeś?
    - Nie widzisz, jak wyglądam? - zapytał chłopak, wcierając maść w szczękę w miejscu, gdzie oberwał. Potem zerknął w lustro i obejrzał się dokładnie. - Trzeba zrobić wrażenie na pierwszej randce.
    Xia Ren Zhong roześmiał się i pogładził syna po głowie.
    - Drogi synu, chcę ci tylko powiedzieć, że jesteś przystojny nawet z tymi drobnymi mankamentami.
    - Nie chcę jej odstraszyć. - odburknął Xia Yao.
    - To aż tak poważne? Pokaż. - mężczyzna zaczął okręcać syna i mu się przyglądać. Chłopak pokazał ledwie widoczną opuchliznę na szczęce, a Xia Ren Zhong przewrócił oczami.
    - I to wszystko przez coś takiego? Musiałaby na ciebie patrzeć przez szkło powiększające. To nic wielkiego, naprawdę nic nie widać.
    - Ty może nie widzisz, ale inni zobaczą. - powiedział Xia Yao. Zwłaszcza ktoś, kogo oczy widzą wszystko, i to bez szkła powiększającego.
    Xia Yao poszedł się ogolić, a jego ojciec pokręcił tylko głową i ruszył w stronę salonu, gdzie siedziała jego żona.
    - Twój syn stał się taki delikatny i bardzo dba o wygląd.
    Oczywiście pani Xia zauważyła, jak jej maż przewraca oczami.
    - W przeciwieństwie do kogoś, kto za młodu przez cały dzień biegał w pomiętych ubraniach.
    - O czym ty mówisz, nigdy się tak nie zachowywałem. - mężczyzna wolał umrzeć, niż się do tego przyznać.
    Kobieta zachichotała.
    - A tak w ogóle wyjaśnij mi, dlaczego mężczyzna w twoim wieku tak bardzo przejmuje się tym, co robi jego młody syn? - zmierzyła męża surowym wzrokiem. - Nie wiesz tego? Mężczyzna dba o swój wygląd, kiedy jest zakochany. To bardzo dobry znak i wygląda na to, że naprawdę mu zależy.
    - Być może tak jest, ale mam wrażenie, że traci czas. Za dwa dni wyjeżdżam i nie dowiem się, czy poszedł na randkę.
    - Lepiej martw się o siebie. Zadzwonię i dam ci znać, niezależnie od tego, czy pójdzie na randkę, czy nie.
    Xia Ren Zhong zamyślił się, a po chwili w jego oczach pojawił się błysk. Pochylił się nad żoną i wyszeptał wprost do jej ucha.
    - Nasz syn naprawdę ostatnio aż tak dba o wygląd?
- Tak, zwłaszcza w ostatnich miesiącach. To duży przeskok, bo jeszcze dwa lata temu wolał umrzeć, niż nałożyć na twarz krem. Wczoraj zajrzałam do jego szafy i był tam nieskazitelny porządek.
    - To znaczy, że poważnie podszedł do tematu randek. - powiedział mężczyzna, promieniejąc szczęściem.


    Następnego dnia o świcie, Xia Yao wyszedł z domu. Kilka godzin później pani Xia przygotowywała śniadanie i usłyszała, jak jej mąż wchodzi do pokoju syna, chcąc go obudzić, ale nie zastał tam nikogo. W pokoju panował nieskazitelny porządek. Zaskoczony mężczyzna zapytał żony.
    - Gdzie jest nasz syn?
    - Wyszedł skoro świt, miał ze sobą dużą torbę. Być może poszedł na randkę.
    Xia Ren Zhong skrzywił się ze zdziwienia.
    - Na randkę z torbą?
    - Oczywiście, przecież musiał gdzieś spakować prezent powitalny. Nie porównuj dzisiejszych randek z tymi, na które my chodziliśmy, teraz jest inaczej. Worek ryżu i dwie paczki makaronu nie wystarczą, by poślubić ukochaną.
    Mężczyzna uśmiechnął się i skomentował z zadowoleniem.
    - Duża torba oznacza niezły prezent.


    Była 9 wieczorem, a Xia Yao nie wrócił do domu. Xia Ren Zhong nie ukrywał zdenerwowania.
    - Dlaczego jeszcze nie ma go w domu?
    Chłopak mieszkał z matką i nie zawsze sypiał w domu, dlatego kobieta była przyzwyczajona, że jej syn nie wraca na noc.
    - Może jeszcze spacerują po mieście. Trwa festiwal noworoczny, wszystkie sklepy są otwarte, mają gdzie spędzić czas.
    - Mam nadzieję, że utrzyma ręce przy sobie.
    - Jak możesz tak myśleć o swoim synu. - pani Xia spojrzała gniewnie na męża. - W dzisiejszych czasach młodzi ludzie chodzą do barów karaoke, klubów, tak się bawią.
    - On nie odbiera moich telefonów.
    - Każdej nocy o tej porze wyłącza telefon.
    Xia Ren Zhong wcale nie poczuł się uspokojony i pani Xia od razu to zauważyła.
    - Nie martw się, zaopiekuję się naszym synem. Idź się pakować, przecież jutro wyjeżdżasz.


    W tym czasie Xia Yao był już w prowincji Heilongjiang i szedł ulicą zasypaną śniegiem.
    Śnieg skrzypiał pod jego stopami, a on kroczył w nieznane.
    Wylądował w Harbin około południa, ale musiał jeszcze dojechać do rodzinnego miasta Yuan Zonga. Na początku wsiadł do autobusu. Śnieg sypał przez cały dzień i na drogach było ślisko, a chłopak nie miał zaufania do umiejętności kierowcy, dlatego w pierwszym większym mieście przesiadł się na pociąg. Niestety były tylko bilety na klasę ekonomiczną i musiał znieść cztery godziny w zatłoczonym pociągu. Kiedy dotarł na miejsce, była już noc. Na dworcu kolejowym planował złapać taksówkę i dojechać nią do miejscowości, w której mieszkał Yuan Zong. Zanim wsiadł do auta, zapytał o cenę, taksówkarz policzył sobie 2000 juanów za przejechanie krótkiego odcinka drogi, tłumacząc, że warunki są bardzo ciężkie i na drogach jest niebezpiecznie. Xia Yao za taką kwotę kupiłby bilet na samolot w obie strony, dlatego stwierdził, że woli przejść się na piechotę. Spojrzał na zegarek, minęła 9 wieczorem. Oczywiście za nic nie chciał prosić Yuan Zonga, żeby po niego przyjechał. Nawet jeśli był cały zasypany śniegiem, nawet jak brodził w błocie pośniegowym, był rozczochrany i zmarznięty, sama myśl o tym, jak wielką niespodziankę mu sprawi, rozgrzewała mu serce.
    Po godzinie chłopak zorientował się, że krąży w kółko i troszkę się załamał. Robiło się coraz zimniej, a on bał się zatrzymać, bo gdy raz stanął w miejscu, jego nogi momentalnie pokryły się cienką warstwą lodu. Było tak zimno, że gdyby splunął, ślina zamieniłaby się w lód, zanim doleciałaby do ziemi.
    Trząsł się z zimna i sięgnął po telefon, który niestety się rozładował.
    Nie mogę się zatrzymać, muszę iść dalej.
    W tej chwili nie dbał już o swój wizerunek, wyciągnął wszystkie grube ciuchy z torby i owinął się nimi. Im dłużej szedł, tym jego torba robiła się lżejsza, za to droga przed nim wydawał się coraz trudniejsza. W głowie huczało mu od lodowatego wiatru, miał problemy z oddychaniem, ale walczył, bo wiedział, że jeśli zemdleje, to zamarznie i umrze.
    Ponieważ wszedł w pajęczą sieć wijących się uliczek, stracił zapał i przepadła bezpowrotnie cała jego radość z przyjazdu. Rozglądał się dookoła i psioczył w duchu. Mówiłeś, że ten dom jest o wiele lepszy, niż twój poprzedni… A niech cię szlag… Uważasz, że tu jest dobrze? To nie chcę wiedzieć, gdzie mieszkałeś przedtem… W dżungli?
    - Och, przepraszam… - Xia Yao krzyknął do mężczyzny idącego ulicą. - Wiesz, jak trafić do Lao Fang?
    - Lao Fang? Ach, musisz iść prosto na wschód, to bodajże następna miejscowość. Jest naprawdę niedaleko.
    Na wschód… Na wschód… Powtarzał w myślach chłopak, kierując się na zachód, na szczęście mężczyzna to zauważył i krzyknął za nim.
    - Tam jest zachód, wschód jest w przeciwnym kierunku.
    Wreszcie dotarł do miejscowości Yuan Zonga, a mieszkający tu ludzie byli bardzo przyjaźni. Co więcej, dzięki temu, że Yuan Zong był całkiem znany, każdy chętnie pomagał Xia Yao w trudach jego podróży. Chłopak szedł w kierunku, jaki wskazywali mu mieszkańcy i około północy był już prawie na miejscu.
    Był zmarznięty, zmęczony, głodny, miał wrażenie, że jego ciało zaraz się rozpadnie. Wszystkie plany wyrzucił do kosza, nie zamierzał chować się, przebierać i nagle wyskoczyć z ukrycia… Pragnął, by Yuan Zong jak najszybciej otworzył mu drzwi, a on padnie na kolana i przywita go ukłonem.


    Tymczasem Yuan Zong był w domu i właśnie skończył grać ze znajomymi w mahjonga. Grupka osób opuściła jego dom, a on odprowadził ich do drzwi.
    Xia Yao skręcił w jedną z bocznych uliczek i zobaczył idących ludzi. Ale mam szczęście, nie muszę pukać po domach i pytać o drogę.
    Chłopak resztką sił podbiegł do grupy ludzi.
    - Przepraszam… Przepraszam, że przeszkadzam… Chciałbym zapytać…
    Yuan Zong już miał zamykać drzwi, kiedy usłyszał znajomy głos i stanął jak wryty.
    - Powiedzcie, gdzie mieszka Yuan Zong? - wydusił z siebie chłopak, szczękając zębami.
    Jeden z mężczyzn odwrócił się, gwizdnął na Yuan Zonga i krzyknął do niego.
    - Hej, masz gościa!
    Serce Xia Yao zaczęło walić jak oszalałe, gdy spojrzał za siebie, w te otwarte drzwi.
    Yuan Zong wypalał wzrokiem w chłopaku dziurę, nie był w stanie pojąć, co się dzieje. Patrzył na Xia Yao, który był inny niż zazwyczaj, jego duma i elegancja gdzieś zniknęły, a on wyglądał jak panda owinięta w tysiące ubrań. Miał śnieg na włosach, jedynie jego twarz była widoczna, choć była zaczerwieniona z zimna.
    Chłopak jak nakręcony podbiegł do niego, oparł się na jego ramionach i wspiął się na niego, oplatając go rękami i nogami. I dopiero teraz mężczyzna uwierzył, że to się dzieje naprawdę. Jego serce roztopiło się w bezmiarze szczęścia i miłości, a on dokładnie wyrył tę scenę w swoim sercu.
    Yuan Zong objął go mocno, przytulając do siebie także jego głowę, która była zimna jak lód. Włożył w ten uścisk całą swoją miłość, bo szczerze kochał mężczyznę, którego trzymał w ramionach.
    - Skąd się tu wziąłeś? - zapytał.
    Xia Yao przycisnął dłonie do policzków mężczyzny, by je trochę rozgrzać i powoli odpowiedział.
    - Szybko, zabierz mnie do toalety, bo mi pęcherz pęknie.
    Mężczyzna wniósł go do środka, mówiąc.
    - Mogłeś to załatwić po drodze.
    Chłopakowi chciało się płakać z powodu swego żałosnego położenia.
    - Miałem nadzieję, że ciepły mocz ogrzeje mnie od środka.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***















   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Z rozdziału na rozdział coraz bardziej uroczy <3

      Usuń
  2. Dziękuję ❤️🤩

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieply mocz nawet zatrzymal 😈😩 bidny przeszedl probe ciezkich warunkow pogodowych 😅😅😂 i jak ojczulka w uja zrobil 😂

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz