Advance Bravely [PL] - Rozdział 98: Grzeczny chłopiec.

 


    Yuan Zong zaniósł go do swojego pokoju, a potem przyniósł duże wiadro.
    - Sikaj do tego. - powiedział.
    Chłopak skrzywił się na samą myśl.
    - Nie masz tu toalety?
    - Mam, ale nie ma tam ogrzewania. Załatw to tutaj.
    Xia Yao czuł już takie ciśnienie, że nie zamierzał dalej dyskutować i zabrał się za rozpinanie spodni. Niestety miał tak skostniałe z zimna dłonie, że pomimo starań, nie był w stanie odpiąć rozporka. Spojrzał na Yuan Zonga błagalnym wzrokiem.
    - Pomóż mi zdjąć spodnie, bo zaraz popuszczę.
    Mężczyzna z łatwością rozpiął rozporek i sprawnym ruchem ręki ściągnął mu spodnie razem z bielizną. Jego dłoń dotknęła nagich pośladków Xia Yao, które były mokre od potu i śniegu, tak, jak spodnie i bielizna.
    Być może za długo trzymał i jeszcze to wyczekujące spojrzenie Yuan Zonga... To wszystko sprawiło, że za nic nie był w stanie uruchomić wodociągu.
    Mężczyzna stanął za nim i sięgnął do przodu.
    - Psiiii…
    Xia Yao trzymał swoją białą rzepę, a Yuan Yang wspierał jego dłoń i dopiero teraz mocz zaczął płynąć z ogromną siłą.
    - Jesteś taki męski. - skomentował Yuan Zong.
    Chłopak zrobił się czerwony, czuł się komfortowo, ale z drugiej strony był cholernie zawstydzony, zwłaszcza w momencie, kiedy Yuan Zong pomógł mu strzepnąć ostatnie kropelki. W tej chwili najchętniej zapadłby się pod ziemię.
    Gdy skończyli, Xia Yao zdjął buty i wyskoczył z przemoczonych spodni, po czym od razu ruszył w stronę łóżka. Chwycił kołdrę i już miał zamiar się w niej zakopać, gdy usłyszał polecenie.
    - Chodź, najpierw wysuszę ci włosy.
    Xia Yao udawał, że tego nie słyszy, chciał się za wszelką cenę rozgrzać, bo w głowie miał tylko jedną dominującą myśl: Zimno, zimno, zimno.
    Owinął się kołdrą w kokon, położył się i zaczął się trząść.
    Yuan Zong przyniósł suszarkę, uniósł jego głowę i zaczął suszyć mu włosy. Dzięki temu chłopakowi zrobiło się cieplej, wtulił się w ramiona swojego mężczyzny, posłusznie obracając głowę w kierunku strumienia ciepłego powietrza. Czuł, jak ogarnia go zmęczenie, a oczy same się zamykają.
    Yuan Zong patrzył na niego, a jego serce się rozpływało, czuł, że przepadł na zawsze.
    - Wiesz, że dzisiaj temperatura niebezpiecznie spadła? Masz szczęście, że dotarłeś do mojego domu. Powiedz, dlaczego przyjechałeś?
    - Nie myśl sobie, że przyjechałem się z tobą zobaczyć. Dostałem kilka wolnych dni w pracy i wpadłem pozwiedzać. Gdybym wiedział, że jest tak zimno, nie przyjechałbym.
    Yuan Zong nie odpowiedział, przeczesał dłonią jego włosy, po czym wstał, żeby odłożyć suszarkę.
    Xia Yao patrzył na niego przez ledwie uchylone oczy. Zobaczył, jak bierze wiadro i zamierza gdzieś z nim wyjść.
    - To… - zaczął zawstydzony. - Wylejesz je za mnie?
    - Jeśli nie ja, to kto?
    Xia Yao zacisnął usta, zrobił się czerwony jak burak i nakrył się kołdrą po nos, by zakryć swój szeroki uśmiech.
    Czekał cierpliwie, aż Yuan Zong wróci. Kiedy przyszedł, trzymał w rękach miskę z ciepłą wodą.
    - Choć, wytrę cię gorącym ręcznikiem, to pomoże ci się rozgrzać.
    Chłopak nadal leżał i nie poruszył się choćby o centymetr. Zdjął mokre ubrania i powoli zaczęło robić mu się cieplej. Wolał umrzeć, niż wstać teraz z łóżka.
    - Pomogę ci się wytrzeć. - powiedział Yuan Zong.
    - Nie ma takiej potrzeby.
    Mężczyzna zanurzył ręcznik w gorącej wodzie, wycisnął go i podszedł do łóżka, próbując wyciągnąć spod kołdry stopę chłopaka. Nie było to łatwe, bo obie dobrze się ukryły. A kiedy zostały pochwycone, to wcale nie było łatwo wyplątać je z kołdrowego kokona. Yuan Zong musiał użyć siły, żeby je wyłowić. Chłopak krzyczał i za nic nie chciał wyprostować palców u stóp.
    Yuan Zong westchnął i odrzucił na bok ręcznik, który już zdążył wystygnąć, po czym wczołgał się pod kołdrę.
    Na ten moment czekał Xia Yao. Chociaż było mu już całkiem ciepło, to nic nie mogło się równać z ciepłem bijącym od ciała tej jednej jedynej osoby.
    Mężczyzna nie rzucił się na niego ani go nie przytulił, wyciągnął tylko rękę i powiedział.
    - Daj mi twoje stopy.
    - Są schowane.
    - Proszę, daj mi je.
    Xia Yao wyciągnął swoje lodowate stopy i położył je na dłonie mężczyzny. A po chwili poczuł, jak mu się robi ciepło nie tylko na sercu, bo te duże dłonie swoim ciepłem mogły rozgrzać i roztopić lodowiec, a co dopiero jego stopy.
    Yuan Zong jednak nie był zadowolony, jego zdaniem stopy Xia Yao nie ogrzewały się wystarczająco szybko, dlatego nadal je pocierał.
    Po chwili chłopak poczuł mrowienie w podeszwach i w miejscach, które pocierał Yuan Zong.
    - Hahaha… Przestań… Hahaha… Khe… Khe…
    Xia Yao śmiał się i kaszlał, na policzkach miał rumieńce, a jego głos był zachrypnięty.
    Mężczyzna położył dłoń na jego czole, i tak jak myślał, Xia Yao miał podwyższoną temperaturę.
    - Robi cię się gorąco, prawda? Może pojedziemy do miejscowego szpitala? - zapytał.
    Xia Yao gwałtownie potrząsnął głową.
    - Nie, nie, nic mi nie jest.
    - W takim razie wezwę tu lekarza.
    - Nigdy nie choruję ani nie biorę leków. Zawsze sam do siebie dochodzę. - wymamrotał chłopak pod nosem.
    Prawdę mówiąc, Yuan Zong miał takie samo podejście, ale teraz okoliczności się zmieniły. Chodziło w końcu o zdrowie Xia Yao.
    Chłopak zobaczył jego zatroskaną minę, dlatego objął go za szyję.
    - Chodź pod kołdrę, robisz przeciąg.
    Mężczyzna mocno go przytulił.
    - Przeciąg?
    - Tak, zawiewa chłodem, wskakuj.
    Yuan Zong spojrzał na niego podejrzliwie, najwyraźniej nie tylko jego ciało było przemarznięte, ale umysł też szwankował. Delikatnie położył go na łóżku, owinął go szczelnie kołdrą, a potem mocno objął.
    - Teraz jest dobrze?
    Chłopak przytaknął skinieniem głowy i zasnął. Za to Yuan Zong nie był w stanie zmrużyć oka. Xia Yao mamrotał, że jest mu zimno, co sprawiało, że ten silny i zahartowany w boju mężczyzna drżał z niepokoju. Chłopak był rozpalony, dopiero po dwóch godzinach gorączka zaczęła spadać. Pot perlił się na jego skórze, przez co była lepka, a po chwili zaczął się odkopywać.
    - Gorąco… Gorąco…
    Yuan Zong nie pozwolił mu wyjść spod kołdry i jeszcze mocniej go przytulił. Nagle podmuch ciepłego powietrza dotarł do ucha chłopaka.
    - Wytrzymaj jeszcze troszkę. Musisz się wypocić, a rano poczujesz się lepiej.
    Xia Yao uspokoił się i po chwili zasnął.
    Kiedy obudził się rano, czuł się o wiele lepiej, miał czystą głowę i odzyskał siły, by w końcu zmierzyć się z rozpalonym do czerwoności konarem Yuan Zonga.


    Xia Ren Zhong wszedł na lotnisko z nadzieją w sercu, że jego syn wkroczył na dobre tory. Gdy czekał na odprawę, zadzwonił jego telefon. Zerknął na wyświetlacz, to była swatka, która poleciła mu dziewczynę dla Xia Yao.
    - Pani Chen, witam. - przywitał ją z uśmiechem. - Jak mija pani noworoczny czas?
    - Bardzo dobrze, a panu?
    - Wspaniale.
    - Panie Xia… - kobieta zawahała się przez chwilę. - Muszę pana o coś zapytać.
    - Słucham, proszę pytać.
    Pani Chen zaśmiała się niemrawo.
    - Chciałabym tylko zapytać, kiedy dzieci się spotkają?
    Po tym pytaniu uśmiech zniknął z twarzy Xia Ren Zhonga.
    - Co pani powiedziała?
    - Zapytałam, kiedy zorganizujemy spotkanie dzieci? Dziewczyna jest bardzo zaniepokojona swataniem, dlatego pytam, co dalej?
    - To oni nie spotkali się wczoraj?
    - Wczoraj? Wczoraj dziewczyna przez pół dnia do mnie wydzwaniała. - powiedziała pani Chen, lekko podnosząc głos. - A może pański syn umówił się z kimś innym? Panie Xia, proszę powiedzieć mi prawdę, pański syn ma kogoś, prawda?
    Xia Ren Zhong rozłączył się i warknął ze złością.
    - Takim grzecznym chłopcem jesteś, co?


    Pani Xia o niczym nie wiedząc zaprosiła Xuan Da Yu’ego do salonu. Chłopak przyszedł spotkać się z przyjacielem, dlatego szybko go poinformowała.
    - Mój Xia Yao spędził noc u dziewczyny. Nic ci nie powiedział?
    - Spędził noc? - między oczami chłopaka pojawiła się zmarszczka. - U kogo?
    - Jego ojciec wynajął swatkę, która umówiła go na randkę. Spędził z tą dziewczyną cały dzień i noc. Jeszcze nie wrócił do domu.
    Xuan Da Yu wyszedł z domu przyjaciela z ponurą miną. Miał w głowie totalny chaos. Najwyraźniej Xia Yao, w przeciwieństwie do niego, w ogóle nie myślał i nie przejmował się tamtą nocą.
    Biedak nie miał pojęcia, jak daleko już zaszedł jego przyjaciel. Dla niego świadomość, że Xia Yao chciał spróbować z dziewczyną, była wystarczająco przygnębiająca. Na pewno nie przeżyłby faktu, że jego przyjaciel nabiera doświadczenia seksualnego z mężczyzną.
    Xuan Da Yu nigdy nie wyjawił mu swoich uczuć, nie chciał go zranić… I nie chciał stracić przyjaciela.
    Wsiadł do samochodu, zapalił papierosa i ruszył ulicą za ciągiem sunących powoli aut.
    Nagle ulica kompletnie się zakorkowała i wszystkie auta utknęły na drodze. Xuan Da Yu postanowił poczekać, aż się zrobi luźniej i zaparkował w bocznej uliczce. Wysiadł z auta i poszedł za tłumem na pobliski targ. Od wieków nie był na żadnym z pekińskich targów, ostatnio chyba w liceum, kiedy razem z Xia Yao ukradli szczudło jednemu z cyrkowców.
    Chłopak westchnął głęboko z tęsknoty za dawnymi czasami i po chwili znalazł się w samym środku głośnego jarmarku.
    Były tu stoiska z rękodziełem, z przysmakami z każdego krańca Chin, były też wyroby jubilerskie i regionalne zabawki. Xuan Da Yu szedł między regałami i nagle usłyszał wesołą muzykę i zapowiedź występu. Od razu poszedł w tamtym kierunku.
    - Panie i panowie, powitajmy oklaskami Wielkiego Mistrza Mo Dou. Jest niezwykle utalentowanym magiem i zaraz sami się o tym przekonacie, gdy wyczaruje na waszych oczach cuda.
    Kilka osób zaklaskało i na małą scenę wszedł mężczyzna w dziwnym kostiumie.
    Xuan Da Yu stał z tyłu i słuchał rozmów dziewczyn stojących przed nim.
    - Dlaczego Mo Dou ma zakrytą twarz woalką?
    Chłopak spojrzał na magika i już nie spuścił z niego wzroku.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***















   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

Prześlij komentarz