Advance Bravely [PL] - Rozdział 99: Nie chcę stracić twarzy.

 


    Xuan Da Yu przeciskał się przez tłum, nie zważając na spojrzenia tłoczących się pod sceną ludzi.
    Mistrz Mo Dou nagle wyczarował talię kart, która znikąd pojawiła się w jego dłoni. Machnął nadgarstkiem, po czym jego palce śmignęły i całą talię rozłożył niczym wachlarz. Kolejny szybki ruch ręki i karty zamieniły się w cukierki, które wysypały się prosto na widownię, sprawiając, że widzowie zaczęli się nakręcać i brawa były już całkiem głośne.
    Mistrz Mo Dou złapał jeden z cukierków i pokazał go wszystkim, trzymając go w palcach.
    - Dzieci, nie mrugajcie przez chwilę, zaraz Mistrz Mo Dou wyczaruje dla Was zabawki. - powiedział konferansjer.
    Magik wykonał kilka ruchów rękoma i nagle cukierek zniknął, a z rękawów magika zaczęły wylatywać zabawki, które łapały dzieci stojące pod sceną, a także ich rodzice.
    W tym czasie Xuan Da Yu przecisnął się do pierwszego rzędu, był pewien, że ma przed sobą Wang Zhi Shuiego. Co zabawne, pomimo tego, że stał najbliżej magika, nie był w stanie pojąć, jak on robił te swoje sztuczki. Skąd się wzięło tyle zabawek w jego rękawie?
    W sumie, gdyby odkrył tajemnice magicznych trików, nadal miałby zegarek.
    Kiedy Wang Zhi Shui go zobaczył, prawie upuścił wszystkie swoje rekwizyty, a konferansjer mówił dalej.
    - Panowie i Panie, czas na jeszcze jedną niespodziankę.
    Magik włożył ręce do kieszeni i wyciągnął z nich świeże róże pokryte rosą, dla większego wrażenia odwrócił się do publiczności tyłem i wyjmował z kieszeni różę za różą.
    Dziewczyny stojące niedaleko były tak podekscytowane, że aż zaczęły piszczeć.
    - O rany jak to możliwe? Jak on to zrobił?
    Słysząc to, Xuan Da Yu spojrzał na nie z przekąsem. Praktyka czyni mistrza, może z łatwością ukraść wam także portfel.
    Konferansjer odchrząknął i krzyknął z jeszcze większym entuzjazmem.
    - Przystojni panowie, uważajcie, Mistrz Mo Dou ma dla jednego z was wyjątkowy kwiat... Kto będzie tym szczęśliwcem, który z was go dostanie?
    Magik wykonał kilka ruchów ręką, które zrobiły wrażenie na publiczności, po czym wyczarował margaretkę. Rzucił ją w tłum i dziwnym trafem wpadła wprost do kieszeni Xuan Da Yu’ego.
    Kilku młodych mężczyzn zaczęło gwizdać i pohukiwać, podczas gdy ci nieco starsi byli odrobinę skonsternowani.
    Po chwili Wang Zhi Shui podszedł na skraj sceny i rozłożył ręce, by zamaszyście się ukłonić. Spojrzał na Xuan Da Yu’egi i powiedział.
    - Słuchaj, to nie jest dobry moment.
    Chłopak postanowił nie psuć atmosfery i nic nie odpowiedział.
    Po występie Wang Zhi Shui, jak gdyby nigdy nic poczęstował go papierosem i zaczął z nim rozmawiać, jak ze starym znajomym. Tak, jakby zapomniał o ich ostatnim spotkaniu, kiedy to wykrzyczał, że woli śmierć, od utraty dziewictwa.
    Xuan Da Yu nie był tak entuzjastycznie nastawiony i pozwolił sobie na sarkastyczną uwagę.
    - Świetnie! Zostałeś magikiem, potrafisz czarować, a ja myślałem, że jesteś dobry tylko w kradzieżach.
    - Hahaha, ciekawe, czy następnym razem też tak powiesz? - zaśmiał się Wang Zhi Shui.
    Xuan Da Yu zerknął na jego czoło, na którym miał bliznę i już chciał go o coś zapytać, ale nie był w stanie nic z siebie wydusić. Po chwili wziął się w garść i zadał pytanie.
    - Od kiedy zacząłeś tę pracę?
    - Kilka dni temu, kiedy natknąłem się na cyrkowców.
    - Jak długo planujesz to ciągnąć?
    - Dopóki targ jest otwarty.
    Xuan Da Yu szybko przeanalizował kalendarz i nagle pomyślał o swoim dzieciństwie, kiedy z rodzicami szedł na noworoczne zakupy. Pamiętał, jak jego rodzina była podziwiana i szanowana. Z drugiej strony Wang Zhi Shui, który nigdy nie przeżywał okresu noworocznego w radości i szczęściu.
    - To dobrze... - powiedział z uznaniem. - Mam nadzieję, że w nowym roku zarobisz dużo pieniędzy.
    Wang Zhi Shui spojrzał na niego i powiedział.
    - Za chwilę mam kolejny występ, muszę się przygotować.
    Co ciekawe, Xuan Da Yu nie wrócił do domu. Został, żeby obejrzeć jeszcze jeden jego występ. I kiedy zobaczył, że inny młody chłopak dostał margaretkę, zauważył, że ta w jego kieszeni gdzieś zniknęła.
    - Naprawdę jesteś w tym niezły... - powiedział z uznaniem. Cyrk zatrudnia prawdziwych fachowców. Dzięki niemu oszczędzają majątek na rekwizytach.
    Xuan Da Yu myślał, że tym występem Wang Zhi Shui skończy pracę, ale ten chłopak szybko przebrał się w strój klauna, który płatał figle i dostawał za to baty. Podczas tej scenki wielokrotnie upadał i pewnie nie raz oberwał mocniej. Jeszcze miesiąc temu Xuan Da Yu byłby zachwycony takim obrotem sprawy, ale teraz serce ściskało mu się z bólu.
    A co dziwniejsze nie miał pojęcia, dlaczego nadal tu stoi i na niego patrzy, zwłaszcza że dzień był wyjątkowo zimny.
    Kiedy już się ściemniło, podszedł do Wang Zhi Shuiego i zapytał.
    - Skończyłeś pracę?
    - Jeszcze nie. Ostatnie przedstawienie mam o północy.
    Xuan Da Yu spojrzał na jego spierzchnięte wargi i przesuszone policzki, wysmagane zimnym wiatrem.
    - Ile ci płacą?
    - Prawie 2000 juanów dziennie.
    - Zapłacę ci 20 000 juanów, jeśli pójdziesz ze mną na drinka.
    - Gdybym wiedział, że mi to zaproponujesz, powiedziałby, że zarabiam 5000 dziennie.
    Xuan Da Yu nie zaprosił go do baru, pojechali do jego domu. Na stole pojawiły się gorące pierożki z krewetkami, talerz z orzechami i alkohol, który szybko ich rozgrzał. A oni, rozmawiali, śmiali się w bardzo miłej, niemal rodzinnej atmosferze.
    Wang Zhi Shui od kilku dni nieustannie pracował i od dawna nie jadł porządnego posiłku, dlatego wychwalał wszystko, począwszy od przystawek, kończąc na zastawie i obrusie, byle tylko podtrzymać rozmowę.
    - Nigdy nie przepadałem za owocami morza, ale te potrawy absolutnie mnie do nich przekonały. I na dodatek zjadłem je w tak miłym towarzystwie.
    - Moi rodzice mieszkają w innym mieście, ty też jesteś sam, co złego we wspólnym posiłku?
    Wang Zhi Shui zakrztusił się krewetką i nic nie odpowiedział. Odezwał się dopiero po kolacji.
    - Mój cyrk nie zapewnia nam noclegu, dlatego nie mam gdzie spać, mógłbym zostać u ciebie?
    - Możesz, tylko będziesz spał w innym pokoju niż ja.
    - Boje się sam spać. - powiedział Wang Zhi Shui, udając niezadowolenie.
    - Nie boisz się przywalić głową w podłogę, a boisz się spać sam? - zapytał, nie kryjąc pogardy Xuan Da Yu.
    - Naprawdę się boję. - powiedział chłopak. - Wolę spać w szpitalu, na stacji, w więzieniu, niż sam.
    Nie wiedzieć czemu w głowie Xuan Da Yu’ego pojawił się obraz babci Wang Zhi Shuiego.
    - Jeśli nie pozwolisz mi ze sobą spać. - kontynuował chłopak. - Ukradnę ci wszystkie rzeczy.
    - Gówno mnie obchodzi, gdzie będziesz spał. Dobra, śpijmy razem. - powiedział zirytowany Xuan Da Yu.
    Tej nocy położyli się spać do jednego łóżka. Wang Zhi Shui leżał dokładnie tam, gdzie Xia Yao jakiś czas temu.
    Xuan Da Yu miał wyrzuty sumienia. Właśnie stracił szacunek do samego siebie. Niedawno powiedział przyjacielowi, że nie będzie szukał Wang Zhi Shuiego, ale i tak go znalazł.
    Nagle Wang Zhi Shui podniósł róg jego kołdry i wyszeptał uwodzicielskim głosem.
    - Da Yu, dałeś mi 20 000 juanów, może w zamian powinienem coś dla ciebie zrobić?
    Xuan Da Yu odepchnął jego rękę.
    - Odpieprz się.
    Chłopak uśmiechnął się i powiedział.
    - Da Yu, proszę, weź mnie. Za 30 tysięcy juanów miesięcznie zostanę twoim oddanym niewolnikiem.
    - Czyś ty kompletnie oszalał? Miałbym wydawać miesięcznie 30 tysięcy na kogoś takiego jak ty?
    - Bo wiesz, mam wiele talentów. Mógłbym wylizać twojego kutasa i pomóc ci zwalić konia.
    Twarz Xuan Da Yu’ego pociemniałą.
    - Jeszcze jedno słowo, a cię zabiję.
    Wang Zhi Shui śmiejąc się ukrył twarz pod kołdrą. Widoczna była tylko jego blizna, dlatego Xuan Da Yu odpuścił. Gdy zamknął oczy, chłopak nagle podniósł jego kołdrę.
    - Mam cię!
    - Co ty do cholery robisz? - zapytał zaskoczony Xuan Da Yu.
    Wang Zhi Shui miał ukryty telefon i patrzył na niego szelmowskim wzrokiem.
    - Chcę mieć twoje nagie zdjęcie, żeby sobie do niego zwalić. - po tych słowach zamilkł na chwilę, a potem dodał. - Da Yu, naprawdę cię lubię. Ostatnio powiedziałem, że lubię cię ze względu na twoje imię, ale tak naprawdę zakochałem się w tobie, jeszcze zanim je poznałem. Odkąd się urodziłem, nikt mnie nie nosił. Skradłeś moje serce, kiedy zaniosłeś mnie na plecach do swojego domu.
    Niestety dla Xuan Da Yuego jego słowa zawsze brzmiały fałszywie, pewnie dlatego, że został przez niego oszukany. Ale przestał się na niego złościć.
    - Przyznaję, że mówić potrafisz. Szkoda, że same kłamstwa.
    - Z kolei ty masz niewyparzony język, a i tak jesteś najdelikatniejszym facetem, jakiego znam. - odgryzł się Wang Zhi Shui.
    I dopiero te słowa trafiły do Xuan Da Yuego, sięgnął po portfel i wyciągnął z niego kilka banknotów, po czym pomachał nimi przed nosem chłopaka.
    - Jeśli się zamkniesz, dam ci kolejne 10 000 juanów.
    Wang Zhi Shui momentalnie zamilkł i się położył.
    Xuan Da Yu obawiał się, że stanie się to, co ostatnio, dlatego nie mógł zasnąć. Dopiero kiedy zobaczył, jak chłopak mocno śpi, delikatnie pochrapując, odpuścił.
    Wygląda, że ta praca go wykończyła... 20 przedstawień jednego dnia, kto by to wytrzymał?
    Pomyślał i przyznał w duchu, że Wang Zhi Shui wygląda uroczo, kiedy śpi zwinięty w kłębek.
    Następnego ranka, kiedy Wang Zhi Shui się obudził, zobaczył na swojej poduszce stos pieniędzy.
    - Jasna cholera! Dlaczego dajesz mi tyle kasy?
    - Oprócz 20 tysięcy, które dałem ci wczoraj, daję ci 10 tysięcy z okazji nowego roku, a za resztę usuń bliznę.
    - Da Yu, skąd masz tyle pieniędzy? Czym zajmuje się twoja rodzina?
    - Nie twoja sprawa.
    - Masz jeszcze czas, żeby to dobrze przemyśleć. Wiesz, że nie poczuję się zakłopotany przyjmując kasę. Mogę nawet pewnego dnia nazwać cię głupcem.
    - Doprawdy? - zapytał Xuan Da Yu, obniżając głos. - Jeśli masz, choć odrobinę godności, to lepiej trzymaj gębę na kłódkę.
    - Dlaczego?
    - Bo nie chcę stracić twarzy. - burknął Xuan Da Yu.
    - Jesteś pewien, że mogę je wziąć? - Wang Zhi Shui zapytał, chowając pieniądze do kieszeni.
    - Daj mi spokój.
    Chwilę później wyrzucił go z domu, a Wang Zhi Shu idąc ulicą, odwrócił się i uśmiechnął, a potem pomachał mu ręką na pożegnanie.
    Xuan Da Yu patrzył na niego z daleka. Teraz kiedy spłaciłem dług, staniemy się sobie zupełnie obcy.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***















   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

  1. Dziękuję 😁🤣

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Da Yu czyzby serduszko, ktore rzekomo kocha Xia Yao bilo juz dla mlodego magika😏😉

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz