Counterattack [PL] - Rozdział 117: To jest zemsta

 


    Trzeba przyznać, że Chi Cheng dobrze się przygotował, odpowiednio też zadbał o komfort Wu Suo Weia, a mimo wszystko zranił tyłek i serce chłopaka. Biedak od tygodnia leżał w łóżku, mógł jeść tylko jedzenie w płynie, a co gorsza Chi Cheng codziennie zaglądał między jego pośladki obserwując, jak goi się jego mała chryzantema. Nie trzeba wspominać, jakie to było dla chłopaka zawstydzające.
    Jednak nie to było najgorsze. Wu Suo Wei naprawdę cierpiał, kiedy musiał iść do kibla. Czuł się wtedy, jakby szedł na wojnę. Jedynka i dwójka były równie bolesne, chociaż dwójka zdecydowanie gorsza, bo nie potrafił znaleźć żadnego patentu, który ułatwiłby mu sprawę, tak jak to zrobił przy sikaniu.
    Jak do tego doszło? Do tej pory chłopak nie był świadomy, że mięśnie z tyłu są tak ściśle połączone z tymi z przodu. Kiedy po raz pierwszy poszedł się odlać, przeżył traumę. Gdy zacisnął mięśnie przednie, te tylne też się spięły, przez co poczuł przeszywający ból. I nic nie pomogło delikatne rozluźnienie mięśni. Jeśli chciał opróżnić pęcherz, musiał to zrobić za jednym zamachem, bo każdy, nawet delikatny skurcz mięśni, przerywał strumień. Niestety po wszystkim, kiedy jego mięśnie znowu się zaciskały - czuł ból. Chciało mu się płakać za każdym razem, kiedy naciągał spodnie.
    Pomyślał, że najlepiej będzie, jeśli ograniczy przyjmowanie płynów, ale Chi Cheng się na to nie zgodził. Powiedział, że jeśli nie będzie pił, to skończy się to zaparciem, co będzie jeszcze gorsze. Dlatego nadal pił osiem szklanek wody dziennie i to pod czujnym okiem Chi Chenga. Musiał też przyjmować jedzenie w formie płynnej i dzielnie znosić ból.
    Oczywiście Wu Suo Wei był zbyt dumny, żeby dać się pokonać przez te drobne niedogodności. Skoro nie mógł ograniczyć częstotliwości sikania, nauczył się, jak sprawnie i szybko opróżniać pęcherz.
    Codziennie rano, zanim jeszcze Chi Cheng otworzył oczy, słyszał dziwne dźwięki dobiegające z toalety. Najpierw kilka głębokich wdechów i wydechów, potem kilka niewyraźnych słów wymamrotanych pod nosem, głębokie westchnienie, potem dźwięk silnego strumienia obijającego się o muszlę, na koniec jeszcze kilka wdechów, po których dało się słyszeć spokojne kroki. Gdy materac łóżka ugiął się pod ciężarem wpełzającego na niego ciała, słychać było jęknięcie, po którym zawsze następowało pełne ulgi westchnienie, mlaśnięcie, a chwilę później pokój wypełnił się odgłosem błogiego pochrapywania. W tym momencie Chi Cheng nie był w stanie się powstrzymać i zawsze całował go w policzek.
    Po kolejnych kilku dniach lędźwie już go tak nie bolały, za to myśli chłopaka skierowały się w jednym kierunku.
    - Mam ochotę na boczek.
    Chi Cheng karmiąc go wegańskim żarciem powiedział:
    - Jeszcze kilka dni i wyzdrowiejesz, wstrzymaj się jeszcze chwilę.
    - Już nie dam rady - odburknął nadąsany Wu Suo Wei patrząc na wodorosty pływające w zupie. - Jem samą trawę, niedługo zamienię się w krowę.
    Oczywiście jego ukochany ignorował jego prośby, dlatego o 11 w nocy, kiedy Chi Cheng brał prysznic, zadzwonił do Gang Zi’ego.
    - Kup mi miskę boczku.
    - Gdzie ja o tej porze dostanę boczek? - odpowiedział beznamiętnie mężczyzna.
    - Na nocnym targu.
    - Tam jedzenie jest dość wątpliwej jakości. Zresztą Chi Cheng mówił, że masz problemy żołądkowe.
    - Nie mam żadnych problemów, przywieź mi miskę boczku - powiedział Wu Suo Wei, a kiedy się rozłączył, oblizał usta na myśl o czekającej go uczcie.
    Kiedy Chi Cheng wyszedł z łazienki, chłopak leżał na brzuchu z ustami tuż przy głowie Zazdrości i wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał. Mężczyzna podszedł do niego i poklepał go po plecach.
    - Co robisz? - zapytał.
    Wu Suo Wei potarł węża po pyszczku i odpowiedział leniwie:
    - Wącham mięsko.
    - Jesteś aż tak głodny? - zapytał mężczyzna opierając głowę o poduszkę i kładąc nogi na plecy chłopaka. - Też od jakiegoś czasu nie miałem w ustach mięsa.
    Oczywiście Wu Suo Wei dobrze wiedział, o jakim mięsie on mówi, dlatego szybko się odgryzł:
    - To idź i na jakieś zapoluj.
    Mężczyzna uśmiechnął się i owinął ramię wokół szyi chłopaka, który momentalnie zacisnął pośladki.
    Chi Cheng zasnął około pierwszej w nocy. Chłopak zawlókł swoje zdrętwiałe ciało do łazienki. Mężczyzna obudził się, jak tylko usłyszał, że drzwi łazienki się zamykają. Zwykle miał czujny sen, a teraz, kiedy się wybudził, czekał na ten mały koncert, jaki dawał Wy Suo Wei w toalecie. Chłopak otworzył okno, i pstryknął palcami na Gang Zi’ego.
    - Tutaj jestem - zawołał najciszej, jak się dało.
    Mężczyzna spojrzał w górę i zobaczył wiadro przywiązane do sznurka.
    - Włóż tam mięso.
    Gang Zi szczerze mu współczuł. Jak Chi Cheng mógł cię tak potraktować? Po chwili Wu Suo Wei już wciągał wiadro na drugie piętro. Jego mięśnie były napięte z podniecenia, dlatego zacisnął z bólu zęby, a gdy już przejął mięso, pokazał gest „OK” w kierunku Gang Zi’ego.
    O niebiosa. Nareszcie mój kochany boczuś. Chłopak omal się nie rozpłakał ze szczęścia, kiedy trzymał w dłoniach miskę z boczkiem. Nawet nie zawracał sobie głowy pałeczkami, wziął w palce soczysty i tłusty kawałek wieprzowiny i oblizał usta ze smakiem. Gdy jego dłoń zbliżała się do ust, nagle jego ręka zmieniła kierunek, efektem czego soczyste mięsko zniknęła w ustach kogoś innego.
    - Aaach… - jęknął chłopak, a kiedy zobaczył obok siebie Chi Chenga, wszystkie jego mięśnie się napięły. - Obudziłeś się?
    Mężczyzna gryzł intensywnie kawałek boczku, po czym połknął go i odpowiedział:
    - Całkiem niezłe.
    Chociaż Wu Suo Wei został przyłapany na gorącym uczynku, wziął w palce kolejny kawałek.
    - Pozwól, że też spróbuję.
    Niestety to mięsko też trafiło do ust Chi Chenga. Chłopak był zdesperowany. Złapał go za ramię i błagał, pokazując na jeden z kawałków.
    - Tylko ten, o ten, zjem ten najmniejszy.
    - Nie zjesz ani jednego - powiedział Chi Cheng groźnym tonem. Wu Suo Wei był zrozpaczony, ale przecież miał palce umaczane w mięsnym tłuszczu. Szybko podniósł rękę, ale ostatecznie jego palce również trafiły do ust mężczyzny. Kurwa! Zaklął w myślach.
    Chwilę później Chi Cheng zjadł całą miskę boczku na oczach chłopaka. Napychał sobie nim usta i jadł ze smakiem, a biedny Wu Suo Wei, który miał taką ochotę na ten soczysty boczek, patrzył na niego tęsknym wzrokiem.
    - Smaczny, prawda?
    - Może być…
    Mięso znikało z miski w błyskawicznym tempie. Patrząc na to, jak Chi Cheng pochłania boczek, Wu Suo Wei przełykał ślinę i jęczał:
    - Na pewno jest pyszny.
    - Nie tak pyszny, jak twój jędrny tyłek.
    Słysząc to, chłopak z goryczą odwrócił się od niego. Kiedy w misce został ostatni kawałek, Chi Cheng zakaszlał, żeby Wu Suo Wei na niego spojrzał. Gdy to zrobił, mężczyzna zaśmiał się szyderczo i pod czujnym spojrzeniem chłopaka wepchnął sobie mięso do ust. Nagle wzrok chłopaka stał się lekko rozmarzony, bo właśnie fantazjował o tym, że Chi Cheng zbliży się do niego i podzieli się z nim kawałkiem mięska, które miał w ustach. Co ciekawe, nie miałby nic przeciwko, gdyby było przez niego przeżute.
    Niestety mężczyzna sam zjadł wszystko. Wu Suo Wei nie mógł tego przeżyć, dąsał się do samego rana, nie mogąc zmrużyć oka. Marzył o soczystym kawałku boczku za 20 juanów za kilogram, bo chociaż Chi Cheng umył zęby, to zjedzone przez niego mięso nadal było wyczuwalne. Chłopak wciągał ten pyszny zapach, wsadzając noc w usta mężczyzny.


    Wu Suo Wei zawsze wiercił się podczas snu i Chi Cheng zdążył się do tego przyzwyczaić, a kiedy poczuł, jak usta chłopaka stykają się z jego ustami, serce zalewała mu fala gorąca. Jeśli twój partner całuje cię podczas snu, to znaczy, że naprawdę cię kocha.
    - Moje mięsko… - wymamrotał chłopak i ugryzł.
    - Uch! - Chi Chengowi z bólu pociemniało w oczach, a jego warga od razu spuchła.


    Następnego dnia mężczyzna wezwał do siebie Gang Zi’ego.
    - Kto ci pozwolił przywozić mu mięso?
    - Sam mnie o to poprosił - odpowiedział bardzo spokojnie mężczyzna.
    - Przecież wiesz, że nie może tego jeść. - Chi Cheng zaczął tracić cierpliwość.
    - Wiem.
    Oczy Chi Chenga zwęziły się, a jego głos stał się lodowaty.
    - A mimo to mu je kupiłeś?
    Gan Zi spojrzał na niego ostrożnie i odpowiedział:
    - Przecież sam mi kazałeś, nie pamiętasz? Powiedziałeś, że nie ważne co to będzie, mam spełnić każdą jego prośbę. I nawet, jeśli wiem, że postępuję źle, mam zachować wszelkie uwagi dla siebie i robić, co do mnie należy… Pamiętasz?
    Chi Cheng zrobił oczy jak spodki i już się nie odezwał. Kiedy wieczorem wracał do domu, przejeżdżał obok nocnego targu. Przypomniał sobie, jak Wu Suo Wei ugryzł go w wargę i nadepnął na hamulec.
    Chwilę później przed Wu Suo Weiem pojawiła się miska z dużą porcją soczystego boczku.
    - Jedz - powiedział Chi Cheng i były to najbardziej wzruszające słowa, jakie chłopak kiedykolwiek od niego usłyszał.
    Nie marnując czasu, ta wygłodniała hiena rzuciła się na miskę i niczym huragan szybko wszystko z niej wymiotła.
    - Szczęśliwy? - zapytał mężczyzna.
    Chłopak entuzjastycznie przytaknął kiwnięciem głowy.
    Następnego dnia rano Wu Suo Wei rzucił się do toalety jeszcze przed wschodem słońca. Usiadł na kibelku, a pot spływał mu po skroniach. Wbijał paznokcie w skórę głowy i wył w myślach. To jest zemsta.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

  1. Wojenko wojenko, cóżeś ty za pani, że przez ciebie męczą się chłopcy malowani...
    Kocham WSW ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje mięsko..... Dawno tak się nie śmiałam🤣🤣🤣🤣🤣🤣. Oni są siebie warci. Uwielbiam ich

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz