Counterattack [PL] - Rozdział 118: Złapałeś niewłaściwą osobę

 

    Podczas ostatnich kilku dni regeneracji Wu Suo Wei bardzo tęsknił za doktorem. Jakoś tak wyszło, że nie widzieli się od dwóch tygodni, a co gorsza Jiang Xiao Shuai miał wyłączony telefon. Z kolei chłopak miał trudności z poruszaniem się, zresztą Chi Cheng nie pozwalał mu nigdzie wychodzić. Codziennie przysyłał kierowcę, żeby woził go z jego domu do firmy i z powrotem. Chi Cheng zatrudnił też człowieka, który miał pilnować, żeby chłopak się nie przepracowywał i dbał o to, żeby jego grafik nie był zbyt napięty. Poskutkowało to tym, że Wu Suo Wei nie leżał teraz w łóżku Chi Chenga, a wylegiwał się na sofie w swoim gabinecie.
    Wynajęty pracownik był bardzo zaintrygowany sytuacją chłopaka, dlatego zapytał go pewnego dnia:
    - Prezesie Wu, jak się pan czuje po operacji przetoki odbytu?
    Chłopaka zmroziło. Chi Cheng to ma bujną wyobraźnię. Jak on śmie rozpowiadać takie bzdury? Jeśli usłyszą o tym moi pracownicy, to jak ja im w oczy spojrzę?
    - Świetnie.
    - To dobrze - powiedział mężczyzna z wyraźną ulgą. - Mam znajomego, który przeszedł ten zabieg, a potem tak bardzo cierpiał. Ledwo chodził i tak przeraźliwie wył z bólu.
    Całe szczęście mój odbyt jest tylko lekko spuchnięty. Wu Suo Wei pogratulował sobie w duchu.
    - Prezesie Wu, wie pan, dlaczego mój znajomy musiał mieć operację?
    - Dlaczego? - zapytał zaciekawiony chłopak.
    - Bo on jest gejem i jest... na dole.
    Przez kręgosłup Wu Suo Weia przebiegł zimny dreszcz.
    - Po operacji ma dwie dziury. Nad jedną nie ma kompletnie kontroli i przez nią mu wszystko wycieka, znaczy ze środka. Tak to jest, jak się głównie myśli dolną częścią ciała. Tak bardzo wyeksplorował to terytorium, że całkowicie zniszczył tamtejszy ekosystem i wyjałowił ziemię.
    Serce chłopaka zadrżało, dlatego zapytał drżącym głosem:
    - Czy to coś poważnego?
    - I to jak! Każdy po tej operacji, nawet najwięksi twardziele tacy jak Chi Cheng kończą leżąc, zwijając się bólu i płacząc. Mój przyjaciel i tak miał sporo szczęścia. Przez dwa tygodnie pobytu w szpitalu schudł 8 kilo i jak tylko mnie zobaczył, powiedział, że ma zamiar obciąć partnerowi sprzęt.
    Wargi chłopaka zadrżały, czuł, że robi mu się słabo.
    - Za pierwszym razem rozdarł mu tyłek, a potem było już tylko gorzej - dodał mężczyzna, a kiedy zobaczył, jak Wu Suo Wei blednie, szybko powiedział. - Panie Wu, proszę się nie martwić, przecież pan się nie spotyka z facetami.
    Chłopak nie odpowiedział, a mężczyzna zrozumiał, jaką gafę popełnił.
    - A nawet jeśli, to na pewno nie robi pan tego tak często, jak mój znajomy. On jest szalony. Robi to raz na dwa tygodnie, przez całą noc bez przerwy.


    Pod troskliwą opieką Chi Chenga Wu Suo Wei szybko wrócił do zdrowia, ale miał traumę związaną z wystąpieniem krwotoku. Od kilku dni tylko obserwował swój tyłek. Zaglądał tam, kiedy brał prysznic, dokładnie się macał, bo obawiał się, że może tam pojawić się jakiś guz. W takich chwilach jeszcze bardziej tęsknił z doktorem.


    Firma Wu Suo Weia podpisała duży kontrakt, na którego finalizację Wu Suo Wei od dawna czekał. Pojechał z pracownikami na plac budowy, a stamtąd miał wrócić do domu.
    Gdy skończył spotkanie, zobaczył samochód Chi Chenga zaparkowany przy drodze. Była już jesień, a Wu Suo Wei nadal się pocił.
    - Przecież mówiłem ci, żebyś sam pojechał do domu - powiedział chłopak.
    Chi Cheng wyciągnął przez okno rękę i dotknął jego czoła.
    - Jesteś cały spocony. Chodź, zabiorę cię do gorących źródeł.
    Chłopak w myślach zaśmiał się szyderczo. Ciekawe, czy chcesz, żebym się tam wykąpał, czy zamierzasz mnie zjeść...
    - Chciałbym wrócić do domu, mama za mną tęskni.
    Prawda była taka, że to on tęsknił za doktorem i bardzo chciał go odwiedzić i sprawdzić, jak sobie radzi.
    - Dobrze, wskakuj, podwiozę cię - powiedział Chi Cheng.
    - Nie musisz. Sam mogę pojechać.
    Mężczyzna spojrzał na niego uważnie.
    - Zapomniałeś? Zostawiłeś samochód pod moim domem.
    Chłopak nie zdążył już nic więcej powiedzieć, bo został wciągnięty do auta przez okno i po chwili znalazł się w objęciach Chi Chenga. Mężczyzna zamknął okno, dzięki czemu w samochodzie zrobiło się ciemno. Zapanowała ciut napięta, lecz bardzo ekscytująca atmosfera.
    Chi Cheng spojrzał na niego z pożądaniem i chłopak wiedział, że to wygłodniałe spojrzenie znaczy jedno, nie uda mu się go spławić, a co gorsza, zaraz zostanie zjedzony. Trzeba przyznać, że mężczyzna naprawdę miał na niego ochotę.
    - Moja mama kładzie się wcześnie spać, będzie zła, jak przyjadę zbyt późno.
    Oczywiście Chi Cheng nie słuchał jego słów. Ugryzł go w szyję, potem zszedł niżej do obojczyka, potem nadgryzł jego żebra zmierzając pewnie w kierunku bioder. Na początku chłopak stawiał opór, ale po chwili dał się ponieść. Wsunął rękę pod koszulkę Chi Chenga i zaczął pieścić jego skórę. Powietrze w samochodzie nagrzało się od ognia płonącego w ich sercach.
    Nagle Chi Cheng się zatrzymał.
    - Na tym zakończmy, wiesz, że jak się rozpędzę, to już nie będę w stanie się zatrzymać.
    Chłopak poczuł ulgę i na samo wspomnienie ich pierwszego razu zimny dreszcz przeszedł mu po kręgosłupie. W trakcie drogi do domu jego matki nie odezwali się do siebie ani słowem. Atmosfera nadal była napięta, wiedzieli, że każdy, choćby delikatny dotyk wznieci iskrę, która rozpali płomień nie do zatrzymania.
    Gdy dojechali do skrzyżowania, Wu Suo Wei zawołał:
    - Zatrzymaj się tutaj.
    Chi Cheng objął go, przyciągnął do siebie i pocałował go w oba policzki.
    - Wypuszczę cię dzisiaj.
    Zanim chłopak wysiadł z auta, spojrzał na Chi Chenga i zobaczył, jak bardzo był twardy. Przestraszył się, kiedy zdał sobie sprawę w jakim był niebezpieczeństwie.
    Chi Cheng zawrócił i patrzył na chłopaka idącego w stronę domu ciemną uliczką, na której nie paliła się ani jedna lampa.
    Gdy jego samochód zniknął za zakrętem Wu Suo Wei ruszył biegiem w stronę kliniki. Drzwi kliniki były zamknięte, ale o tej porze był otwarty sklep znajdujący się w sąsiedztwie. Chłopak wbiegł do niego i zapytał:
    - Mam pytanie. Doktor Jiang przyjmował ostatnio pacjentów?
    - Nie, od jakiegoś czasu go nie widziałam - powiedziała kobieta licząca utarg.
    Serce Wu Suo Weia zamarło. Gdzie on się podział? Kilka dni temu poprosił swojego pracownika, żeby poszedł sprawdzić, czy doktor jest w swoim mieszkaniu, ale jego sąsiedzi też go nie widzieli od dłuższego czasu.
    Nagle podszedł do nich syn kasjerki i powiedział:
    - Był tu kilka dni temu, w środku nocy. Właśnie wracałem z miasta i zauważyłem, że ktoś stoi przy drzwiach kliniki. W pierwszej chwili pomyślałem, że to złodziej, ponieważ twarz miał zasłoniętą szalem, ale jak podszedłem bliżej, zauważyłem, że to doktor Jiang.
    Środek nocy? O czym ty mówisz? Chłopak wyszedł ze sklepu z chaosem w myślach, wyjął klucz, otworzył drzwi kliniki i wszedł do środka. Zamknął drzwi na klucz, nie włączył światła, tylko położył się na łóżku i postanowił zaczekać na przyjaciela. Niestety się nie doczekał.
    Następnego dnia, kiedy spotkał się w firmie z Chi Chengiem, powiedział:
    - Moja mama jest przeziębiona. Od dwóch dni zażywa leki, ale nie ma poprawy. Martwię się o nią, dlatego zostanę z nią na noc.
    Oczywiście Chi Cheng nie miał nic przeciwko temu, a chłopak ponownie poszedł do kliniki.
    

    Podczas gdy Wu Suo Wei wracał do zdrowia, życie Jiang Xiao Shuaia było bardzo ciężkie. Aby uciec przed zemstą Chi Chenga, znalazł schronienie u Guo Chengyu. Całe dnie spędzał w jego parku zbudowanym dla węży, spacerował wśród drzew, łowił ryby w stawie, słuchał muzyki, żył niczym utrzymanka.
    Dopiero gdy zapadał zmrok, doktor miał odwagę wyjść i choć na moment odwiedzić klinikę, żeby choć przez chwilę tam posiedzieć, rozejrzeć się po swoim przytulnym małym gabinecie, pomyśleć o swoich pacjentach… zwykle wtedy wzdychał, uronił łezkę i wracał do swojego bezpiecznego azylu.
    Tej nocy doktor nie mógł zasnąć, owinął się szalem i wymknął się z domu Guo Chengyu.


    Wu Suo Wei drzemał na łóżku, lecz gdy usłyszał, że ktoś otwiera drzwi, od razu się zerwał i usiadł na łóżku. Nareszcie wróciłeś! Słyszał czyjeś kroki w korytarzu. Shuai wrócił, wejdzie tu, czy nie?
    Po chwili kroki ucichły. Wu Suo Wei nie mógł już dłużej czekać, po cichutku zszedł z łóżka i na paluszkach podszedł pod drzwi. Otworzył je i oparł się o framugę. Zobaczył, że na fotelu doktora ktoś usiadł, było tak ciemno, że ni widział dokładnie, kto to jest, ale był pewien, że to Jiang Xiao Shuai. No ładnie, zakradasz się tu w środku nocy i nawet nie włączysz światła?
    Wu Suo Wei podszedł w jego stronę, a gdy dzielił ich od siebie metr, rzucił się na niego i objął go za szyję krzycząc:
    - Mam cię!
    Po chwili chłopak zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak. Kurwa! Nie widzieliśmy się dwa tygodnie, a ty w tym czasie aż tak przypakowałeś? Nawet oddech masz taki głębszy…
    Po chwili w gabinecie rozbrzmiał zimny poważny głos.
    - Od dwóch nocy mnie spławiasz… a teraz co? Zakradłeś się tu i chciałeś go przytulić, tak?

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze