SCI Mystery - tom 1 [PL] - Magiczny Morderca / Rozdział 66: Noc wigilijna [18+]

 


    Ciepło bijące z piersi Bai Yutanga zdawało się rozpraszać przeszywający chłód, jaki odczuwał doktor. Dlatego stali tak objęci pod latarnią przez dłuższą chwilę. Jednak zimne powietrze zmroziło im stopy i dłonie. Po chwili Zhan Zhao delikatnie uwolnił się z objęć dowódcy, spojrzał na niego i szepnął:
    - Zimno.
    - Ach! - Bai Yutang uderzył się w głowę. - Wejdźmy do środka.
    Po chwili zaciągnął doktora do willi.
    - Kotek, chodź, wykapiemy się razem w gorących źródłach.
    - Nie chcę się z tobą kąpać - burknął doktor rumieniąc się po czubki uszu. Ta Mysz znowu swoje.
    Kiedy wszedł do środka, Zhan Zhao nie mógł wyjść z podziwu. To było piękne i luksusowe miejsce, idealne by wypocząć. Wnętrze było ekstrawaganckie, ale bardzo gustowne.
    Nadal stali przy wejściu. Bai Yutang chwycił dłoń Zhan Zhao i był bardzo zdenerwowany. Z kolei doktor od razu wyczuł panującą tu atmosferę, która bardzo sprzyjała kochankom. Ciepłe, nieco wilgotne powietrze, które miało delikatnie słodki zapach. Prawdę mówiąc obaj dobrze wiedzieli, po co tu przyjechali. Tylko nie mieli pojęcia, jak zacząć, bo to było o wiele bardziej zawstydzające, niż sądzili.
    - Wszystko w porządku? - zapytał dowódca.
    - Tak - odpowiedział doktor i mocno ścisnął jego dłoń. - Niech się dzieje, co ma się dziać.
    - Ważne, że razem - powiedział z powagą Bai Yutang.
    - Tak - przytaknął Zhan Zhao.
    Dowódca podrapał się po głowie i zapytał z nadzieją w głosie:
    - Kotek, to co robimy?
    Doktor zarumienił się i odwrócił wzrok. Po chwili weszli do pokoju trzymając się za ręce. Plan był jasny i czytelny. Ogromne małżeńskie łóżko, duży basen z fontanną i wodospadem, a w nim pływające po powierzchni płatki róż. Nad wodą unosiła się delikatna mgiełka.
    Rozejrzeli się po pokoju i stwierdzili, że jest tam sporo bezsensownych dekoracji. Jedynie przydatne były łóżko i basen. Doktor stwierdził że najpierw się wykąpie, a potem pójdzie spać. Oczywiście Bai Yutang miał nadzieję na nieco inne zakończenie wieczoru. Tak długo o tym marzył. Teraz czuł, że to, o czym śnił przez tyle lat, było na wyciągnięcie jego ręki. I to wydawało mu się wręcz nierealne.
    Temperatura w pokoju powoli rosła, dlatego dowódca ze wszystkich sił starał się uspokoić. Nie chciał, żeby poniosły go emocje, bo wiedział, że jeśli chodzi o Zhan Zhao, to zawsze przy nim zachowywał się nieobliczalnie. A co gorsza, teraz czuł się trochę onieśmielony. Kiedy spojrzał na zawstydzonego Kota, zrozumiał, że jeśli nie przejmie inicjatywy, to będą tak stać i patrzeć na siebie przez całą noc. A on się tyle naczekał i jeśli dzisiaj nic się wydarzy, to tego nie przeżyje.
    Zhan Zhao usłyszał, że tuż za jego plecami Bai Yutang coś robi, odwrócił się zaciekawiony i po chwili zarumienił się jeszcze bardziej. Dowódca się rozebrał i z pluskiem wskoczył do basenu.
    - Kotek, mówiłeś, że jest ci zimno - powiedział Bai Yutang. Woda była idealnie ciepła i kiedy się w niej zanurzył, poczuł taką błogość, że aż westchnął z przyjemności. - Aaach… Kotku, jest cudownie. Wskakuj.
    Zhan Zhao odwrócił się i zobaczył go w wodzie z promiennym uśmiechem na twarzy. A kiedy pomyślał, że musi się przed nim rozebrać, poczuł się dziwnie.
    - Na co czekasz? - powiedział dowódca i podpłynął do krawędzi basenu, zatrzymując się tuż u stóp doktora. - Czego się boisz? Wchodź.
    Zhan Zhao nie czuł strachu, tylko zawstydzenie, bo nigdy nie był w podobnej sytuacji. Szybko zdjął płaszcz i spodnie. Został w samej koszuli. Bai Yutang zauważył, jak trzęsą mu się ręce, kiedy odpinał guziki i potrząsnął głową z uśmiechem. Nagle rozległo się głośne chlupnięcie, gdy doktor został wciągnięty do basenu. Miał mokrą koszulę, która przylgnęła do jego ciała. Odwrócił się i krzyknął:
    - Szalona Mysz!
    Bai Yutang objął dłońmi jego twarz i go pocałował, a potem dodał:
    - Kotek, chciałem ci pomóc, bo tak bardzo się denerwowałeś. Bałem się, że zemdlejesz.
    Zhan Zhao przygryzł dolną wargę gryząc też wargę dowódcy.
    - Sss… - Bai Yutang podniósł głowę i uszczypnął go w podbródek. - Kotku, dlaczego mnie ugryzłeś?
    - Ciesz się, że cię nie zabiłem - powiedział wciekły, po czym odwrócił się do niego plecami i zaczął rozpinać koszulę. Nie widział Bai Yutanga, ale jego ręce nadal się trzęsły.
    Nagle poczuł tuż za plecami falującą klatkę piersiową dowódcy. Jego oddech, rytm serca były intensywniejsze, niż zwykle. Dowódca objął go w pasie, pochylił się i najpierw pocałował jego ucho, a potem szyję. Zaskoczony Zhan Zhao delikatnie zadrżał. Bai Yutang roześmiał się i wyszeptał prosto do jego ucha:
    - Kocie, jesteś taki wrażliwy.
    Dlaczego to było tak intensywne?! Doktor był zły na siebie, że jest tak pasywny i daje się wodzić tej Myszy za nos. Odwrócił się i popchnął dowódcę, po czym przyparł go do ściany basenu. Przysunął się do niego i dość drapieżnie pocałował. Językiem wywalczył sobie dostęp do miękkiego wnętrza, w które od razu się wdarł. Ich języki się splotły, ślina się zmieszała.
    Co to za uczucie? Bai Yutang delektował się jego smakiem, drażnił go językiem i wdzierał się coraz głębiej, by skosztować każdej części tego miękkiego wnętrza. Zhan Zhao z trudem tłumił jęki rozkoszy. Ich pocałunek był coraz głębszy i intensywniejszy.
    Dowódca obejmował go w pasie i mocno do siebie przytulił, czuł jak mężczyzna w jego ramionach rozluźnia się i staje całkowicie uległy. Właśnie wtedy przerwał pocałunek. Gorące powietrze wirowało wokół ich ust, podsycane gwałtownością ich oddechów.
    Ten pocałunek sprawił, że Zhan Zhao omal nie zemdlał. Sporo mu zajęło wyrównanie oddechu i pozbieranie swoich myśli. Podniósł wzrok i zobaczył, że Bai Yutang na niego patrzy. Nigdy wcześniej nie widział u niego takiego spojrzenia. Dowódca nie był w stanie się kontrolować, miał zarumienioną twarz, a jego serce waliło jak oszalałe.
    Gdy doktor doszedł do siebie, odrobinę się zezłościł. Dotknął ramienia dowódcy i zaczął mu się bacznie przyglądać. Po chwili wgryzł się w jego biceps, co sprawiło dowódcy ból. To było tak, jakby Kot próbował na nim wyładować swoją złość. Bai Yutang podniósł go i delikatnie poklepał po plecach, a po chwili dodał ciepłym miękkim głosem:
    - Kotku, nie spiesz się tak…
    Zhan Zhao spłonął rumieńcem i zacisnął zęby.
    - Kto tu się spieszy?
    Kiedy to powiedział, zobaczył, że jego koszula unosi się na wodzie. Nie wiedział nawet, kiedy Bai Yutang mu ją zdjął. Teraz obaj wiedzieli, że właśnie doszli do punktu, z którego nie ma już odwrotu.
    Dowódca patrzył na jasną skórę Zhan Zhao oświetloną delikatnym światłem. Miał wrażenie, że podziwia dzieło sztuki. Kocie, jesteś przepiękny.
    Z kolei doktor czuł, że Bai Yutang patrzy na niego jak na swoją kolację. Był bardzo zawstydzony, ale nie chciał z nim przegrać. Po chwili sam zaczął mu się przyglądać. Dowódca miał wspaniałe ciało, pod delikatną skórą był widoczny każdy mięsień. Biła od niego siła i elegancja. Zhan Zhao pomyślał, że przypomina trochę dobermana i zaczął śmiać się pod nosem. Jednak nie pośmiał się zbyt długo, bo Bai Yutang przesunął dłoń w dół jego talii, a doktor spojrzał na niego z lekkim przerażeniem.
    - Co ty robisz?
    Dowódca nie odpowiedział, za to chwycił jeden z jego gładkich i jędrnych pośladków. Zaczął go ugniatać i podszczypywać. Przy okazji delikatnie pocierał palcami dziurkę ukrytą w wąskiej szczelinie i pieścił niby przypadkiem tę mięciutką skórę.
    - Ach… - jęknął doktor próbując się wycofać. Myślenie o tym, a robienie tego, to były dwie różne rzeczy, dlatego czuł się odrobinę nieswojo.
    Bai Yutang trzymał go jedną ręką w pasie, drugą przesunął delikatnie w górę, wzdłuż żeber tego smukłego ciała. Zhan Zhao lekko zadrżał. Dowódca pochylił się i pocałował zagłębienie nad obojczykiem doktora, po chwili zaczął wylizywać sobie ścieżkę do małego zagłębienia na jego klatce piersiowej. Oszołomiony doznaniami Zhan Zhao odchylił głowę do tyłu. Bai Yutang nie dał mu szans na oddech i ruszył do ataku. Przyszczypnąwszy zębami jego delikatną szyję, zajął się jego jabłkiem Adama.
    - Aaach! - Zhan Zhao jęknął przerażony. Nie mógł przewidzieć ruchów dowódcy. To, co się działo, wykraczało poza granice jego wyobraźni i było tak cholernie podniecające. Każdy dotyk wdzierał się w głąb jego serca, a on miał wrażenie, jakby się dusił.
    Zatopiony w krzywiznach ramion i szyi doktora Bai Yutang patrzył na czerwone ślady, które pozostawiły jego pocałunki na tej białej i delikatnej skórze. Czuł, jakby zostawił na jego skórze swój odcisk, znak, że ten mężczyzna należy do niego. Nagle poczuł chęć naznaczenia każdej części jego ciała. Dowódca westchnął usatysfakcjonowany, spojrzał na Zhan Zhao, który opierał się o brzeg basenu. Miał zamglone spojrzenie i widać było, że jest zawstydzony. Bai Yutang uśmiechnął się tajemniczo patrząc na zakłopotaną i pełną wątpliwości minę doktora. Następnie pochylił się i zaczął skubać ustami jego sutki. Przy okazji nie przestawał przytrzymywać jego ciała.
    - Aach… - Zhan Zhao czuł się przytłoczony nadmiarem doznań, ale poddawał się temu, nie stawiając oporu. Próbował jedynie opanować te zawstydzające jęki i pomruki, które same wypływały z jego ust, przez co jego oddech stał się bardzo płytki i szybki. Gdy Bai Yutang spojrzał na niego, stawiającego tak subtelny opór, na jego bezradne, przyzwalające spojrzenie, nie mógł się oprzeć temu seksownemu mężczyźnie. Wiedział, że już nic go nie zatrzyma. Chciał zobaczyć więcej, chciał doprowadzić go do momentu, kiedy straci nad sobą kontrolę, chciał go doprowadzić do szaleństwa.
    Nagle wyprostował się i podniósł doktora, a potem wszedł po schodach. Posadził go na miękkim dywanie tuż obok basenu. Jedną ręką opierał się o posadzkę, drugą gładził jego mokre włosy.
    - Kotku, jesteś gotowy?
    Zhan Zhao spojrzał na niego, na krople wody, które delikatnie kapały z jego włosów, na jego ostre rysy twarzy, które sprawiały, że był tak cholernie przystojny. Patrzył na niego zawstydzony, bo nie widział, co teraz nastąpi.
    Widząc zmieszanie i niepokój w oczach doktora, Bai Yutang popchnął go na dywan. Pochylił się nad nim i powiedział:
    - Kotku, jesteś taki słodki.
    Zhan Zhao zarumienił się jak krewetka i już chciał przekląć pod nosem, jednak jego usta zostały zamknięte pocałunkiem, mocnym i intensywnym.
    Kolana doktora opierały się o rant basenu, łydki były zanurzone w wodzie. Bai Yutang delikatnie rozsunął jego nogi i powoli wcisnął się między nie. Pogłębił pocałunek, a po chwili cofnął się do wody. Jego usta i język zajęły się pępkiem doktora, sprawiając, że cały aż drżał z przyjemności. Bai Yutang objął go, a jego ręka delikatnie zsunęła się w dół, prosto do jego krocza, by zająć się najdelikatniejszą częścią jego ciała. Zaczął masować i pieścić jego penisa.
    - Aaach! Co… co ty robisz? - Doktor zerwał się i chciał usiąść, ale Bai Yutang mu na to nie pozwolił. Zhan Zhao czuł, że nie oprze się jego sile, dlatego próbował pozbyć się dłoni, która obejmowała jego męskość. I tych długich zwinnych palców pieszczących penisa.
    - Nie… Yutang… tak nie można… - powiedział doktor drżącym głosem. Leżał na plecach, czuł, że jego opór słabnie, kolana mu miękną, a jego ciało zaczyna płonąć podsycane rosnącym pożądaniem. Zamknął oczy i dał się ponieść doznaniom.
    - Jak to nie można? - zachichotał dowódca. Każdy jego oddech palił ciało doktora, którego skóra robiła się czerwona. Każdy jego oddech powodował, że mężczyzna leżący pod nim drżał. I to było cholernie urocze.
    - Ach! - krzyknął Zhan Zhao i zerknął w dół. Zobaczył głowę Bai Yutanga między swoimi nogami i nagle poczuł na swoim członku ciepły i mokry dotyk, który stopniowo otulał całą jego twardą męskość. Po chwili poczuł, jak ten niesforny język drażni się z czubkiem jego penisa. Ten nagły bodziec sprawił, że Zhan Zhao chwycił dywan pod sobą, nie był w stanie wydusić z siebie choćby słowa, jedynie kręcił głową i cichutko jęczał.
    Efekt, jakiego spodziewał się dowódca, nie był wystarczający, dlatego jedna jego ręka powędrowała w górę do sutków doktora, a druga dotarła do szczeliny między pośladkami, by stymulować miękką i wrażliwą skórę tego delikatnego pączka.
    Zhan Zhao zagryzł zęby, bo nie chciał wydać z siebie ani jednego zawstydzającego jęku. Uniósł głowę, by spojrzeć na mężczyznę, który go tak dręczył. Zobaczył oczy Bai Yutanga wbite w niego, zobaczył te piękne usta zaciśnięte na jego penisie, czuł, jak mocno go ssie… Tak, jego penis był pod całkowitą kontrolą ust dowódcy i jego zwinnego języka. Doktor czuł, jak w jego podbrzuszu rozpala się ogień, czuł, jak krew z całego ciała płynie w to jedno miejsce. Gdy ręce i usta dowódcy poruszały się raz szybciej, raz wolniej, Zhan Zhao tracił zmysły. Każdy mięsień jego ciała drżał. Złapał się dywanu jeszcze mocniej i próbował go na siebie naciągnąć. Powoli osiągał swój limit.
    - Nie… Yutang… nie…
    Bai Yutang zaśmiał się i przyspieszył ruchy. Niski pomruk wyrwał się z jego gardła i poruszył serce Zhan Zhao. Przyjemność, jaką odczuwał doktor, była coraz większa i wyraźniejsza. To uczucie tarcia, lekkie odrętwienie nóg. Zhan Zhao przygryzł dolną wargę i już nie był w stanie powstrzymać jęków, które brzmiały tak słodko, że Bai Yutang się w nich rozpływał. Gdy dowódca zobaczył, jak podbrzusze Zhan Zhao zadrżało w silny i niekontrolowany sposób, uśmiechnął się i zaczął go ssać jeszcze mocniej.
    - Ach… Ach! - W dźwiękach seksowych jęków czyste białe pragnienie zostało uwolnione.
    Bai Yutang powoli się cofnął i wyszedł z basenu, po czym spojrzał w dół na lekko nieprzytomnego doktora. W kącikach jego ust był ślad białej cieczy, którą właśnie połknął. Widząc to Zhan Zhao zrobił się czerwony jak burak.
    - Szalona Mysz… - powiedział cichutkim, ledwie słyszalnym głosem. Słysząc to Bai Yutang pochylił się i go pocałował. Smak, jaki wyczuł Zhan Zhao, był dowodem, że to, co się przed chwilą stało, nie było snem. Był tak bardzo zawstydzony i osłabiony wybuchem rozkoszy, że dowódca musiał wziąć go na ręce i zanieść do łóżka.
    Krople wody kapiące z ich ciał zostawiły na podłodze mokrą stróżkę. Bai Yutang położył doktora na białym, jedwabnym prześcieradle. Delikatnie odgarnął włosy, które opadły mu na czoło, po czym zaczął mu się przyglądać.
    - Nie patrz… - Zhan Zhao odwrócił się i schował twarz w poduszce. Pożądanie w oczach dowódcy sprawiało, że całe jego ciało drżało.
    - Chcę ci się przyjrzeć. - Bai Yutang odwrócił jego twarz w swoją stronę i go pocałował. Ich ciała przylgnęły do siebie i Zhan Zhao mógł wyraźnie poczuć, jak gorący i twardy był dowódca poniżej pasa. Doktor zarumienił się, sięgnął ręką i dotknął jego penisa, a po chwili zaczął go delikatnie pocierać.
    - Och… - jęknął dowódca, po czym chwycił dłoń Zhan Zhao, przyłożył sobie do ucha i uśmiechnął się do niego. - Kotek, doprowadzasz mnie do wrzenia.
    Doktor zagryzł zęby i jeszcze bardziej się zarumienił.
    - Nie podoba ci się? Skoro ty możesz, to ja też… - Po tych słowach popchnął Bai Yutanga na łóżko i zaczął mu się przyglądać z góry. Po chwili pochylił się i ugryzł go w szyję.
    Dowódca próbował się wyrwać. Dobrze wiedział, że ten Kot gryzie, kiedy jest zawstydzony. On naprawdę jest kotem. Przez chwilę pozwolił Zhan Zhao bawić się sobą, dając się gryźć i całować po szyi i ramionach. W tym czasie wyciągnął spod poduszki butelkę z emulsją nawilżającą, którą wcześniej tam włożył. Otworzył wieczko i posmarował nią palce. Wyciągnął dłoń i położył ją na pośladku doktora, po chwili zaczął gładzić szczelinę pomiędzy jego pośladkami. W końcu delikatnie wdarł się do środka koniuszkiem palca.
    Zaskoczony Zhan Zhao wziął głęboki wdech i próbował się wycofać, ale Bai Yutang zatrzymał go w miejscu pocałunkiem. Wycofał swój palec i jeszcze raz polał go balsamem, po czym ostrożnie wbił go do tego delikatnego kanału.
    - Aach! - Doktor próbował stłumić jęk.
    Bai Yutang trzymał go mocno w pasie i pozwolił, by doktor wsparł się na jego ramionach. Jego palec powoli wszedł głębiej i zaczął się delikatnie obracać i rozszerzać ten maleńki otwór.
    - Poczekaj, poczekaj! - Zhan Zhao próbował złapać jego rękę, by ją zatrzymać. W tym czasie Bai Yutang zaczął lizać jego ucho, wywołując falę dreszczy na całym ciele doktora. Dowódca zaśmiał się cicho i wyszeptał mu do ucha:
    - Kocie, czekałem na to 20 lat, chcesz, żebym czekał jeszcze dłużej? - Gdy spojrzał na niego, zobaczył, że Zhan Zhao już się nie opiera, a on wykorzystał okazję i wcisnął w niego drugi palec.
    - Aaaach! - Doktor zamknął oczy i opadł na jego pierś, zatapiając podbródek w zagłębieniu jego ramienia.
    Palce dowódcy zaczęły poszerzać wejście coraz intensywniej, obracały się i ślizgały po delikatnej ściance. Czubkami palców napierał i ślizgał się wzdłuż krawędzi. Zhan Zhao nie był obojętny na te działania, zacisnął pięści i jęcząc cichutko próbował ugryźć dowódcę. Bai Yutang czuł się tak, jakby dotykał swoich własnych narządów.
    Widząc tak intensywną reakcję doktora, jego serce zaczęło bić szybciej. Ten Kot jest tak bardzo wrażliwy, a to dopiero dwa palce. Jak zareaguje później? Gdy poczuł, jak mięśnie wokół jego palców się rozluźniają, zaczął wnikać w niego coraz głębiej, jakby czegoś tam szukał. Doktor czuł, że coś jest na rzeczy, wsparł się na ramionach dowódcy i spojrzał na niego mówiąc:
    - Co… co… ty robisz?
    Bai Yutang uśmiechnął się do niego i przysunął jego głowę do swoich ust, by wyszeptać mu na ucho odpowiedź:
    - Brat mówił, że tam jest takie jedno miejsce. Jeśli je znajdę, to będziesz płakał z rozkoszy.
    - Ty! - Zhan Zhao się zagotował i już podniósł rękę, by go uderzyć. - Wy… obaj… uczyliście się tego nawzajem…aaach!
    Bai Yutang był zachwycony, gdy odkrył, że jego palec dotyka miękkiego, niewielkiego wybrzuszenia, dzięki czemu Zhan Zhao opadł na niego i zaczął drżeć.
    - Palce… zabierz je… zabierz!
    Dowódca uśmiechnął się szelmowsko i nacisnął to miejsce jeszcze raz.
    - Aaach! - Zhan Zhao jedną ręką zamknął sobie usta, druga oparł się o jego ramię. - Nie… nie dotykaj… mnie tam… ach!
    Oczywiście Bai Yutang drażnił ten punkt jeszcze intensywniej i mocniej. Był zachwycony widząc, jak doktor znowu robi się twardy i jak wilgotnieje czubek jego penisa. Zhan Zhao cały się trząsł, a jego dłoń przykrywająca usta nie była w stanie stłumić seksowych jęków. W jego oczach pojawiły się łzy, nie był w stanie sklecić choćby jednego słowa, mógł tylko jęczeć, dyszeć i delikatnie uderzać dowódcę w ramię. Jego pożądanie wymknęło się spod kontroli, zaczął poruszać biodrami w rytm ruchów palców Bai Yutanga, było mu tak dobrze, że nie mógł tego znieść.
    Zhan Zhao zawsze był piękny, a teraz stał się jeszcze seksowny i nieco lubieżny. Bai Yutang nigdy go takim nie widział. Czuł, jak wszystkie myśli odpływają z jego mózgu. Pragnął, by ten przepiękny mężczyzna całkowicie stracił nad sobą kontrolę. Czuł, jak jego palce toną w cieple i miękkości otulających je ścian. W tym momencie spuścił ze smyczy swoje najbardziej prymitywne żądze. Podniósł się i przycisnął doktora do łóżka.
    Zhan Zhao czuł, jak te palce szaleją w jego wnętrzu pozbawiając go siły. Był tak słaby, że z trudem łapał oddech. Próbował owinąć się prześcieradłem patrząc błagalnie na dowódcę. Był całkowicie rozbity. To na pewno Yutang? To pytanie na moment pojawiło się w jego myślach. Dowódca zwykle był wyrozumiały i powściągliwy, nigdy nie dotykał go z zaskoczenia, a teraz sprawił, że stał się tak całkowicie bezradny, zdany jedynie na niego.
    - Kocie… - Bai Yutang delikatnie wyciągnął palce i rozłożył jego nogi. Pochylił się i pocałował go w szyję. - Nic na to nie poradzę, Kotku…
    Złapał go w pasie, a potem chwycił swojego penisa i przysunął go do dziurki, by po chwili w nią wejść.
    - Uuuch… Och!
    Zhan Zhao zamknął oczy, skrzywił się i przechylił głowę na bok. Bai Yutang bardzo dobrze go przygotował. Dzięki temu i odrobinie nawilżenia prawie nie poczuł bólu, ale mimo wszystko było mu jakoś dziwnie. Dokładnie czuł, jak dowódca w niego wnika i wiedział, że specjalnie robił to powoli, delikatnie pocierając swoim członkiem o otaczające go ściany. Jakby chciał, by to wnętrze przyzwyczaiło się do jego kształtu i dobrze go zapamiętało. Jego rozmiar, ciepło, każdą nierówność. Chciał dostać się do najbardziej wrażliwych miejsc w jego ciele.
    Rzeczywiście Bai Yutang zrobił to specjalnie, sam delektował się chwilą, kiedy wchodził w tego pięknego mężczyznę. Tak długo czekał, dlatego nie spieszył się. Chciał poczuć, jak wypełnia go sobą i zobaczyć uczucia malujące się na jego twarzy. Chciał, by Zhan Zhao pokazał mu siebie takiego, jakim nikt go nigdy nie widział.
    Doktor drżał, zaciskając dłonie na prześcieradle. Bai Yutang chwycił jego dłonie i owinął je sobie na szyi, dzięki czemu doktor nie miał innego wyjścia, jak trzymać się go. I właśnie teraz mocnym pchnięciem wszedł głębiej i trafił dokładnie w punkt, który sprawił, że Zhan Zhao przestał nad sobą panować.
    - Aaach!!! - krzyknął i zaczął kołysać biodrami w rytm bicia serca. Z jego gardła wychodziły zdławione jęki, które urywał przyspieszony oddech. Przed oczami zrobiło mu się biało i poczuł, że jest już bliski spełnienia. Jego łydki się napięły i zaczęły drżeć.
    - Kocie… - Bai Yutang wziął do ręki jego penisa w momencie, gdy wytrysnęła z niego sperma, skrapiając całe podbrzusze doktora.
    - Za… zamknij… się… - Zhan Zhao ponownie zakrył dłonią usta, czuł się zawstydzony, że dowódca doprowadził go do takiego stanu.
    Bai Yutang uśmiechnął się i mocno go przytulił. Ten manewr sprawił, że jego penis wbił się głębiej, po raz kolejny uderzając w czuły punkt. W tej pozycji ich ciała idealnie do siebie przylegały i odczuwali wszystko dużo mocniej.
    - Kotek… - Dowódca pochylił się całując jego szyję. - Kotek, mogę się poruszyć?
    Oczy doktora były mokre od łez, spojrzał na niego zamglonym wzrokiem.
    - Mogę się poruszyć? - zapytał ponownie Bai Yutang i delikatnym pchnięciem sprawił, że Zhan Zhao zaczął drżeć z rozkoszy.
    - Kotku… dobrze ci tu? - Dowódca delikatnie kołysał talią tak, by za każdym razem otrzeć się o to najwrażliwsze z miejsc. Z oczu doktora popłynęły łzy.
    - Nie… nie…
    - Mogę się poruszyć? - zapytał Bai Yutang, po czym pochylił się i uśmiechnął się do niego.
    - Nie wiem… - Doktor zaczął kręcić głową. - Nie rozumiem… Ty nie… Aaach!
    Dowódca całował każdą łzę na jego policzku, po czym poprosił władczym tonem:
    - Kocie, powiedz, że mnie kochasz, to cię puszczę.
    Zhan Zhao patrzył na niego, ale nie mógł wydusić z siebie tych słów. Bai Yutang wiedział, jak są dla niego zawstydzające, dlatego postanowił go odrobinę zachęcić. Doktor objął go mocno za szyję, przyciągnął jego głowę do siebie i powiedział trzy słowa, które dowódca pragnął usłyszeć:
    - Yutang, kocham cię.
    Gdy doktor zobaczył, jakie wrażenie te słowa zrobiły na Bai Yutangu, objął go jeszcze mocniej.
    - Yutang, jest mi tam…tak dziwnie…
    - Kocie… - Bai Yutang już się z nim nie droczył, bo właśnie osiągnął swój limit. Pochylił się, pocałował jego zaczerwienione, lekko opuchnięte usta i powoli wycofał swojego penisa, a gdy usłyszał cichy jęk doktora, zaczął w niego wchodzić szybko i energicznie.
    Dreszcz ekstazy, spełnienia najgłębszych pragnień, to wszystko zmieniło się w gwałtowne pchnięcia i delikatne pocałunki. Jego penis zatapiał się głęboko w tym pięknym mężczyźnie. Po chwili Bai Yutang wydał z siebie niski pomruk i doszedł w swoim ukochanym, tak jak zawsze o tym marzył. Przytulił mocno Zhan Zhao, który powoli tracił świadomość i szepnął mu na ucho:
    - Kotek, nieważne, co się stanie. Zostanę z tobą do końca naszych dni.


    Następnego ranka Zhan Zhao powoli otworzył oczy po zarwanej nocy. Jego ciało było ciężkie, nie miał siły się ruszyć i bardzo bolały go lędźwie. Przypomniał sobie, co ta Mysz zrobiła zeszłej nocy i ze złości zacisnął zęby. Przeklęta Mysz… Odwrócił się i zobaczył Bai Yutanga, który siedział na łóżku, miał zmarszczone brwi i przygnębiony wyraz twarzy. Zastanawiał się, o czym tak myślał.
    Kiedy dowódca usłyszał ruch, spojrzał na niego i delikatnie pocałował go w policzek. Po chwili uśmiechnął się i wsadził dłoń pod kołdrę, żeby pogładzić go pośladkach.
    - Boli?
    Zhan Zhao spalił raka i zaczął przeklinać w myślach tę przeklętą Mysz.
    - To… to o tym myślałeś?
    - Och! - westchnął dowódca podnosząc książkę, którą czytał. - Trzy dni nie wystarczą.
    - Na co nie wystarczą? - zapytał doktor, bo nie rozumiał, o co mu chodzi.
    Dowódca pokazał mu książkę.
    - Brat mówił, że jest sporo pozycji do wypróbowania. Patrz, tu jest ich grubo ponad dziesięć, a my mamy tylko trzy dni wolnego. Nie zdążymy, nawet jeśli będziemy to robić to trzy razy dziennie przez trzy dni.
    Zhan Zhao spojrzał na ilustracje w książce i się zagotował. Chwycił poduszkę i zaczął okładać nią dowódcę.
    - O czym ty przez cały czas myślisz?! Ty i twój brat jesteście jak zwierzęta! Zboczeńcy! Trzymaj się ode mnie z daleka! Nie zbliżaj się do mnie, rozumiesz?!
    Bai Yutang odłożył książkę, uśmiechnął się do niego i na koniec go pocałował.
    - Kocie, a może po śniadaniu zrobimy rundkę porannej gimnastyki? Ta pozycja stojąca wydaje się być dość trudna… Łaaa!
    Zhan Zhao wziął poduszkę i walnął go z całej siły.
    - Wynocha! Nie podchodź! Zabieraj łapy! Won!
    - Kocie…
    - Jesteś już martwą Myszą!
    - Zróbmy to.
    - Nie! Łaaa…. Zboczona, szalona Mysz.
    - Kotek?
    - Hm… aaach!

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***














   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

Prześlij komentarz