Counterattack [PL] - Rozdział 120: Skrywane tajemnice

 

    Kiedy Chi Cheng był pewien, że z tyłkiem Wu Suo Weia jest już dobrze, pozwolił mu na więcej luzu, pod warunkiem, że po pracy wróci do domu. A skoro mógł, to postanowił spotkać się z Jiang Xiao Shuaiem i chociaż doktor ich przyłapał, co było dla niego zawstydzające, nie chciał go unikać. Od dawna nie mieli okazji porozmawiać i chęć spotkania z przyjacielem była silniejsza, niż wstyd. Postanowił go odnaleźć, co mu się w końcu udało.
    Spotkali się w jednym z prywatnych klubów Guo Chengyu. Jedli obiad i rozmawiali, a ich zawstydzenie szybko znikało.
    - Czyli u niego mieszkasz? - zapytał Wu Suo Wei, rozglądając się po klubie.
    - A gdzie indziej mógłbym się zaszyć? Chyba nie sądziłeś, że się podłożę i pozwolę, żeby twój chłopak pociął mnie na kawałki?
    - Jestem z nim w związku, nic ci nie zrobi.
    - Kto go tam wie - powiedział doktor mieszając łyżką zupę. - Zresztą Guo Chengyu to cholerny kłamca. Gdyby się nie wtrącił, nie siedziałbym w tej gównianej norze.
    - Gównianej norze? Opanuj się, nie przy jedzeniu - mruknął Wu Suo Wei.
    - O co ci chodzi? - Jiang Xiao Shuai uderzył łyżką w kant miski. - Nasze jedzenie jest w kolorze czerwono zielonym i to cię jakoś nie rusza.
    - Przecież jestem daltonistą. - Chłopak nie chciał się z nim kłócić, dlatego postanowił zmienić temat. - Co takiego zrobił ci Guo Chengyu?
    - Ukrył przede mną, że jesteście razem. Gdybym o tym wiedział, nie musiałbym się ukrywać. Nie zakradałbym się nocami do kliniki i nie wpadłbym na was. A potem nie zapukałbym w środku nocy do jego sypialni… - Doktor przerwał, bo nie był w stanie mówić dalej.
    Wu Suo Wei przechylił głowę, bo nie do końca rozumiał sytuację.
    - Co się stało? Przecież jesteś taki mądry, jakim cudem Guo Chengyu cię oszukał? Dlaczego wierzysz w każde jego słowo? Mogłeś przecież do mnie zadzwonić. Gdybyś to zrobił, nie miałbyś tych wszystkich zmartwień.
    Jiang Xiao Shuai spuścił wzrok i wyszeptał:
    - Chi Cheng dał mi pięć dni, żebym cię przekonał. I chociaż sumienie mnie gryzło, to manipulowałem tobą. Usłyszałem, że się rozstaliście i że dowiedziałeś się o wszystkim, dlatego nie miałem odwagi do ciebie zadzwonić.
    - Chi Cheng dał ci pięć dni, żebyś mnie przekonał? - Chłopak powoli powtórzył każde z usłyszanych słów. I nagle między nimi zapanowała grobowa cisza, którą przerwał doktor.
    - Nie wiedziałeś o tym?
    - A kto ci powiedział, że o tym wiem?
    Pytasz, kto? A kto mógłby to zrobić? Tylko ten kłamliwy zdrajca, Guo Chengyu. Na pewno się domyślił, że porozmawiam o tym z Weiem, przyznam się do wszystkiego i się pokłócimy. Nasza przyjaźń by się skończyła. Kurwa, w każdej z sytuacji musiałbym szukać schronienia u niego.
    Wu Suo Wei nagle zrozumiał, że Guo Chengyu podczas ich rozmowy w samochodzie dał mu pewne wskazówki, które kompletnie zignorował. Dopiero teraz zrozumiał wszystko jasno i wyraźnie. Upuścił łyżkę, która z brzękiem upadła na podłogę.
    - O co w tym wszystkim chodzi?
    Jiang Xiao Shuai też był zdenerwowany, ale wiedział, że najpierw musi uspokoić przyjaciela. Miał nadzieję, że podczas tego spotkania wyjaśnią sobie wszystkie nieporozumienia. Nie pomyślał, że zamiast tego odpalą bombę.
    - Wei, posłuchaj mnie… - Doktor złapał go za rękę i opowiedział mu o wszystkim. Odrobinę wyolbrzymił fragment, w którym Chi Cheng mu groził. Miał nadzieję wywołać w nim większe współczucie.
    Chłopak zrozumiał, że Chi Cheng tak bardzo dbał o to, żeby nie miał okazji spotkać się z przyjacielem nie dlatego, że był o niego zazdrosny, on nie chciał, żeby jego uczynki wyszły na jaw.
    - Wei! - zawołał go doktor. - Nienawidzisz mnie za to?
    - Oczywiście, że nie. Zostałeś do tego zmuszony. Gdybym był na twoim miejscu, zrobiłbym to samo. - Chłopak zmarszczył brwi ze złości. - A niech to, kurwa. Żałuję, że tak łatwo dałem się złapać w jego pułapkę.
    - Jesteśmy jak dwa małe youtiao, Chi Cheng jest długim i wyrośniętym youtiao, a Guo Chengyu jest ogromnym youbingiem - powiedział doktor smutnym tonem.
    - Zapomnijmy o tym. Nie ma co teraz rozpamiętywać i dochodzić winy. W przeszłości sam nieźle nakombinowałem, żeby poderwać Chi Chenga, uznam, że jesteśmy kwita.
    - To znaczy, że nie zamierzasz tego wszystkiego wyjaśnić? - zapytał zaskoczony Jiang Xiao Shuai.
    - Zamierzam. Dlaczego miałbym odpuścić? - Oczy chłopaka się rozszerzyły. - Kiedy nadarzy się okazja, opowiem, w jakim celu próbowałem się do niego zbliżyć. To znaczy najpierw on musi mnie przeprosić za to, co zrobił, a wtedy ja wyznam mu swoje winy i uczciwie zakończymy temat.
    Kiedy Wu Suo Wei ujął to w ten sposób, doktor stwierdził, że to naprawdę dobry plan.
    - Jasne! Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałem? To będzie naprawdę dobra okazja. Nareszcie możesz spać spokojnie.
    Po chwili obaj zaczęli się śmiać i cieszyć posiłkiem. Jiang Xiao Shuai podrzucił przyjacielowi kilka warzyw do miski i przenikliwie na niego spojrzał.
    - Jak tam twoje ciało? Wszystko dobrze?
    - Dlaczego tak nagle o to pytasz?
    W oczach doktora pojawił się figlarny błysk.
    - Tamtej nocy… to musiało był spore obciążenie, a ty wyglądasz dobrze, rozmawiamy, jemy, jak gdyby nigdy nic.
    Chłopak przeżuł spory kęs, po czym odpowiedział:
    - W sumie to żałuję, że wtedy wyciągnąłem go z tego klubu. Powinienem go tam zostawić, żeby się trochę zabawił, wtedy nie zrobilibyśmy tego… - I chociaż z jego ust wypłynęły te słowa, to czuł głębokie wzruszenie na samo wspomnienie tamtej chwili.
    Jiang Xiao Shuai nie zamierzał odpuścić i ciągnął temat:
    - Wyglądałeś, jakbyś świetnie się bawił.
    Chłopak się zakrztusił, a gdy przestał kaszleć powiedział:
    - Bo w tamtym momencie było mi dobrze, ale następnego dnia cierpiałem. Wiesz, strasznie piekł mnie tyłek… - Nagle przerwał i spojrzał na przyjaciela. - Och, racja, przecież sam dobrze o tym wiesz, masz w tym o wiele więcej doświadczenia, niż ja.
    Po tych słowach ponownie zabrał się za jedzenie.
    - Wybacz, ale nie mam takiego doświadczenia, zawsze byłem na górze.
    Ziarenka ryżu wyleciały z ust Wu Suo Weia i rozsypały się po stole. Odłożył pałeczki i pomacał ramię doktora. Potem wstał i porównał ich bicepsy, jego był zdecydowanie większy.
    - Ilu maminsynków przeleciałeś?
    - Spadaj - fuknął na niego Jiang Xiao Shuai.
    Kiedy skończyli jeść, poszli do salonu znajdującego się obok. Wu Suo Wei położył się na sofie i patrzył w sufit, w jego głowie kłębiły się myśli, które chciał wypowiedzieć, ale nie wiedział, jak ubrać je w słowa.
    - Wei… - powiedział doktor. - Tamtej nocy, kiedy wybiegłem z kliniki, wróciłem do domu Guo Chengyu i… spałem w jego sypialni.
    Chłopak od razu podniósł się z sofy i spojrzał na niego zaciekawiony.
    - Wy… zrobiliście to?
    Jiang Xiao Shuai wziął głęboki oddech.
    - Nie wiem, czy coś zrobiliśmy. Byłem wykończony i oszołomiony. Od razu zasnąłem, a kiedy się obudziłem, było już rano.
    Chłopak spojrzał na niego wzrokiem mentora i w oparciu o własne doświadczenie poinformował go:
    - Nawet, jeśli nie pamiętasz, co się stało, to rano możesz to poczuć. Czy ty… w tym miejscu… czujesz jakiś dyskomfort?
    - Może troszeczkę, ale myślę, że to efekt psychologiczny. W sumie od dwóch lat z nikim nie byłem, już zapomniałem, jakie to uczucie - odpowiedział doktor jakby od niechcenia.
    - Dwa lata? - zapytał chłopak. - Jak tyle wytrzymałeś?
    - Ty nie robiłeś tego ponad dwadzieścia lat i jak to zniosłeś?
    Po tej uszczypliwej uwadze chłopak odrobinę zbladł, a Jiang Xiao Shuai kontynuował:
    - Zresztą wiem dobrze, że Guo Chengyu nic do mnie nie czuje.
    - No nie wiem… - powiedział Wu Suo Wei. - Pozwolił ci ze sobą zamieszkać, kilka razy zranił się specjalnie, żeby przyjść do ciebie do kliniki, zapewnił ci wszystko, czego potrzebowałeś i eliminował wszystkie kłody na twojej drodze. Bez zająknięcia zapakował swoje węże i oddał je tobie. A kiedy odbijaliśmy węże, na pewno wiedział, że to mój plan, a jednak przyjechał ze swoimi ludźmi. I odwiózł mnie do szpitala, jak zostałem ranny. Jeśli to nie są dowody jego uczucia do ciebie, to nie wiem, czego jeszcze chcesz.
    - Zbliżył się do mnie, żeby zwrócić na siebie uwagę Chi Chenga, żeby mieć pretekst do walki z nim. Dał mi węże, bo wiedział, że zamienimy je na węże Chi Chenga. Znał twój plan, a mimo wszystko sprowadził swoich ludzi, bo naprawdę chciał pomóc. Zawiózł cię do szpitala, bo nie chciał, żeby ktoś był zmartwiony… i tym kimś nie jestem ja.
    - Możesz mówić jaśniej?
    - Nie wydaje ci się, że on lubi Chi Chenga?
    Wu Suo Wei poczuł się tak, jakby piorun uderzył go w głowę.
    - Nawet tak nie żartuj.
    - Sam pomyśl. Kiedy poprosiłem go o węże, o same rzadkie gatunki, on miał je wszystkie, a co ciekawe, każdy z tych węży był w tym samym wieku, co węże Chi Chenga. Były nie do odróżnienia.
    Chłopak spiął się i nie był w stanie wydusić z siebie słowa, za to Jiang Xiao Shuai mówił dalej:
    - Pomyśl, kto by zapamiętał wszystkie gatunki węży, jakie ma inny hodowca, a potem zebrał je u siebie zaraz po tym, jak Chi Cheng stracił swoje dzieci? Nie sądzisz, że zbudował swój park dla węży, żeby móc hodować gady dla Chi Chenga? Może te węże od początku miały być przeznaczone do wymiany?
    Wu Suo Wei czuł, że im więcej o tym słucha, tym gorzej się czuje, dlatego postanowił to przerwać.
    - Skoro wybudował park dla węży i wiedział, że węże Chi Chenga znajdują się w bazie wojskowej i skoro przewidział, że Chi Cheng chce podmienić węże, to może powinien zostać wróżbitą, nie sądzisz?

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***


Dla przypomnienia :)
                                                                           youtiao:



                                                                         youbin:



 


   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze