Advance Bravely [PL] - Rozdział 141: Nagły wypadek.

 

    Produkcja filmu ruszyła kilka dni po castingu. Aktor grający główną rolę został już obsadzony, a do roli jego partnera wybrano dwóch kandydatów Wang Zhi Shuiego i Zhang Chen Donga. Po kilku próbach ekipa ponownie się zebrała, żeby przedyskutować, który z nich dostanie tę rolę.
    Podczas pierwszego dnia zdjęć, kiedy Wang Zhi Shui się przebrał, Xua Da Yu nie mógł oderwać od niego oczu. I, chociaż za nic nie chciał się do tego przyznać, jego wizerunek i wygląd przeszedł jego najśmielsze oczekiwania. Kiedy ubrał szkolny mundurek, wyglądała dokładnie jak Xia Yao za czasów liceum. Chłopak miał tak samo jasną skórę i był pełen naturalnego wdzięku, jednym słowem wyglądał pięknie. A podobieństwo do Xia Yao było jego dodatkowym atutem. Gdyby powiedział, że nazywa się Xia Yao i przybył z przeszłości, wiele osób by mu uwierzyło.
    Podczas kręcenia scen Wang Zhi Shui po raz kolejny zadziwił Xuan Da Yuego. I chociaż scenariusz został napisany na podstawie powieści, a bohaterowie nie byli wzorowani na Xuan Da Yuim i Xia Yao, to gdzieś w głowie Xuan Da Yu miał właśnie siebie i Xia Yao. I to dlatego tak bardzo chciał nakręcić ten film.
    Wang Zhi Shui był w swojej roli niezwykle naturalny, jakby wszedł w skórę swojego bohatera, przez co Xuan Da Yu był nim oczarowany.
    Oprócz arogancji i pewności siebie tak charakterystycznej dla Xia Yao z czasów liceum, chłopak uchwycił jego niepokornego ducha. I właśnie to było cechą osobowości nierozerwalnie związaną z Xia Yao, która z wiekiem powoli zanikała. W każdym razie Wang Zhi Shui zagrał go fenomenalnie.
    A co gorsze, za każdym razem, kiedy Xuan Da Yu na niego patrzył, czuł się zakłopotany, ponieważ Wang Zhi Shui coraz bardziej przypominał Xia Yao i zaczął zajmować w jego sercu coraz więcej miejsca.
    Gdy Wang Zhi Shui przygotowywał się do nakręcenia jednej ze scen, nagle zadzwonił do niego telefon. Gdy spojrzał na wyświetlacz zrobił się blady. Powiedział kilka słów do makijażystki i wyszedł odebrać na korytarz.
    - Czego chcesz? - zapytał, a jego twarz był ponura i pełna chłodu.
    - Matka cię potrzebuje.
    Na czole i szyi chłopaka pokazały się żyły, a on ledwo się hamował ze złości.
    - Nie obchodzi mnie, co się z nią stanie. Nie dzwoń do mnie więcej.
    - Tylko przekazuję wiadomość. Twoja matka chce się z tobą widzieć.
    Chłopak wziął głęboki oddech i powiedział.
    - Jestem teraz zajęty, nie mogę przyjechać.
    Wang Zhi Shui rzucił telefonem o podłogę i już skierował się w stronę garderoby, gdy nagle zatrzymał się w drzwiach. Z żalem kopnął w ścianę, zacisnął pięści i wybiegł ze studia, z czerwonymi od łez oczami.
    Pół godziny później makijażystka poinformowała ekipę, że chłopak wyszedł i już nie wrócił.
    - Co takiego? Ot tak zniknął? Sprawdzałaś w toalecie? - krzyczał zaskoczony reżyser.
    - Tak, ale go tam nie było.
    Reżyser kazał natychmiast skontaktować się z chłopakiem, ale jego telefon był głuchy.
    - Co się dzieje? - zapytał Xuan Da Yu, widząc ogólne poruszenie.
    - Wang Zhi Shui zniknął. Ach, wy przecież się znacie. Może ty do niego zadzwoń i zapytaj, gdzie jest.
    Xuan Da Yu wyciągnął telefon.
    - A niech to, wszystko przygotowane, a jego nie ma… - narzekał reżyser. - Co on jaja sobie ze mnie robi? Sam mówił, że musimy podkręcić tempo, a teraz będziemy mieli przez niego pół dnia opóźnienia. Nie pozwolę, że by wszyscy na niego czekali…
    Xuan Da Yu dzwonił bez przerwy, ale nikt nie odebrał, dlatego wyszedł na zewnątrz, żeby go poszukać. Był wściekły i rozglądał się dookoła, czy gdzieś tu nie kręci się ten szalony kurczak. Dopiero kiedy okazało się, że naprawdę gdzieś zniknął, uspokoił się i zrezygnowany wrócił do środka.
    - Reżyserze, bardzo przepraszam, pewnie miał jakąś pilną sprawę.
    - Jaką pilną sprawę? Co jest tak pilnego, że nawet mnie o tym nie poinformował? Wiesz dobrze, jak długo się przygotowywaliśmy do tej sceny. Wiesz, ile to będzie kosztować? - ryczał reżyser.
    - Pokryje wszystkie koszty, bez obaw. - przerwał mu Xuan Da Yu, który też był w podłym humorze.
    - Tu nie chodzi tylko o pieniądze, ale też o nastawienie. Pomyślałem, że skoro się przyjaźnicie, to jest to osoba godna zaufania, dlatego postawiłem na niego. Nakręciliśmy z nim o wiele więcej scen niż za Dong Dongiem. Co będzie, jeśli to się powtórzy?
    Xuan Da Yu pokornie wysłuchał wszystkich skarg reżysera i płonął ze wstydu, a w myślach mordował Wang Zhi Shuiego na wszystkie możliwe sposoby. Jak on mógł mi to zrobić, już nigdy mu nie zaufam!


    Wang Zhi Shui dotarł do szpitala jak mógł najszybciej. Wpadł na oddział ratunkowy i zatrzymał jednego z lekarzy.
    - Jestem synem Li Chun Ping.
    Za każdym razem, kiedy to mówił miał ochotę ugryźć się w język. Lekarz spokojnie poinformował go o stanie jego matki.
    - Twoja mama powoli wracała do zdrowia, mieliśmy ją wypisać za kilka dni, ale zignorowała nasze zalecenia i w tajemnicy piła alkohol i paliła papierosy, przez co pękły jej wrzody i musimy zaleczyć powstałe rany…
    Lekarz mówił dalej, ale chłopak już go nie słuchał, chociaż wyłapał informację, że musi wpłacić 80 tysięcy juanów zaliczki na pokrycie kosztów pobytu matki w szpitalu.
    - A co jeśli nie zapłacę?
    - Jeśli nie zapłacisz, to możesz od razu dokonać formalności związanych ze zwolnieniem pacjentki z oddziału. - odpowiedział lekarz z uśmiechem.
    - A jeśli całkiem przerwiemy leczenie? - zapytał Wang Zhi Shui.
    - W ciągu tygodnia, może dwóch stan pacjentki się pogorszy, zapalenie żołądka się zaostrzy, a ból będzie nie do zniesienia. - wyjaśnił lekarz.
    Nagle Li Chun Ping została przywieziona na wózku przez pielęgniarkę i zatrzymała się przy synu. Wang Zhi Shui nie chciał na nią patrzeć i skierował wzrok w stronę okna.
    Po chwili kobieta się odezwała.
    - Daj mi pieniądze na leczenie.
    Chłopak starał się nie wybuchnąć, odwrócił się do niej i spojrzał na jej bladą, wychudzoną twarz.
    - Dlaczego mam płacić za twoje leczenie?
    - Ponieważ jesteś moim synem. - powiedziała Li Chun Ping.
    - No proszę, nagle stałem się twoim synem… - chłopak zagryzł ze złości zęby. – To dlaczego sypiałaś z każdym, kto się nawinął? Dlaczego doprowadziłaś moją babcię do śmierci? Dlaczego zaczęłaś ćpać i roztrwoniłaś wszystko, co mieliśmy?
    Li Chun Ping najwyraźniej nie przejęła się jego słowami, dla niej istotne było tylko to, że cierpiała. Chciała tylko zdobyć pieniądze, by ulżyć sobie w bólu.
    - Chcę mieć zapewnione najlepsze leczenie i opiekę. Chcę mieć na wyłączność kogoś, kto się mną zajmie. - powiedziała kobieta zaciskając pięści.
    Wang Zhi Shui miał ochotę ją uderzyć.
    - Może od razu rzuć się pod koła ciężarówki!
    - Wiem, że złapałeś jakiegoś bogacza.
    Li Chun Ping mówiąc te słowa była wręcz zadowolona, że jej syn jest gejem i usidlił faceta z pokaźnym portfelem.
    - Idź i poproś go o pieniądze.
    Wang Zhi Shui odwrócił się i ruszył do wyjścia. Za nim pobiegła pielęgniarka.
    - Pacjenci w ciężkim stanie nie powinni zostać bez wsparcia najbliższych.
    - Kiedy byłam młoda wszyscy wokół chcieli mieć syna, a ja marzyłam o córce. Bo córka mogła na mnie pracować, a przez ciebie musiałam nadal się sprzedawać. I właśnie przez to zachorowałam. To przez ciebie i teraz musisz za to zapłacić, choćbyś musiał iść na ulicę.
    Wang Zhi Shui pobiegł w stronę drzwi szpitala, ale słyszał za sobą krzyk matki, który zabolał go niczym dźgnięcie nożem.
    - Jeśli mnie nie wyleczysz, to kiedy pójdę do piekła, to zadręczę twoją babcię… Aaach… Jak boli… Nie chcę tak żyć…
    Wszyscy obecni na izbie przyjęć pokazywali palcem Wang Zhi Shuiego mówiąc, jaki jest bezduszny, jak nie przejmuje się własną matką... Tak szkalowany przez wszystkich w końcu opuścił budynek szpitala.


    Yuan Zong właśnie pouczał rekrutów, że powinni ciężej trenować, kiedy odebrał telefon od strażnika przy bramie.
    - Szefie, Przyszedł Wang Zhi Shui i chce się z panem widzieć.
    - Niech wejdzie.
    Pięć minut później na placu treningowym pojawił się Wang Zhi Shui, ubrany w mundurek szkolny. Jego pojawienie się było idealnym pretekstem, żeby rekruci zaczęli dogryzać Tian Yan Qiemu.
    - Hej Yan Qi, szybko, leć do niego. Przystojny uczeń idzie w twoim kierunku, patrz, jakie ma piękne nogi.
    Oczywiście Tian Yan Qi nic nie robił sobie z docinków i był całkowicie skoncentrowany na treningu, ponieważ za kilka dni miał odbyć się konkurs na najlepszego ochroniarza. W konkursie mogli wziąć udział rekruci, którzy zdobyli certyfikat, a on został wytypowany przez Yuan Zonga i nie zamierzał go zawieść.
    Po chwili Wang Zhi Shui wszedł do budynku i udał się do gabinetu Yuan Zonga.
    - O najpotężniejszy, jesteś bardzo zajęty?
    Mężczyzna podniósł wzrok i na niego spojrzał. Wang Zhi Shui patrzył na niego pewnie i uśmiechał się radośnie.
    - Co mogę dla ciebie zrobić?
    - Pamiętasz, jak ostatnio pytałeś, czy możesz kupić ode mnie zapalniczkę?
    - Nagle zapragnąłeś ją sprzedać?
    - Ostatnio brakuje mi pieniędzy. - zachichotał chłopak.
    - Jeśli mi ją sprzedaż, nie pozwolę ci jej odkupić.
    Wang Zhi Shui zamyślił się, a na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmieszek.
    - Jeśli zdecydowałem się ją sprzedać, to nie po to, żeby ją odkupić.
    Wang Zhi Shui miał już ułożony w głowie plan działania. Wiem, że dasz ją oficerowi Xia, a ja mu ją ukradnę przy pierwszej lepszej okazji.
    - Jeśli odważysz się ukraść ją Xia Yao, urwę ci jaja. - powiedział Yuan Zong, mierząc go groźnym spojrzeniem.
    Wang Zhi Shui aż się wzdrygnął, był w szoku, że jego misterny plan został tak szybko odkryty.
    Yuan Zong zadzwonił do księgowości i poprosił o wypłatę Wang Zhi Shuiemu 100 tysięcy juanów w gotówce. Kiedy chłopak wychodził z jego biura, spotkał przed drzwiami Tian Yan Qiego.
    Kiedy się mijali Tian Yan Qi zmierzył go wzrokiem, a Wang Zhi Shui wyczuł od niego wrogą aurę.
    Tian Yan Qi minął go i wszedł do biura zatrzymując się przed Yuan Zongiem, ale zanim zdążył się odezwać, usłyszał.
    - Właśnie straciłeś telefon.
    Tian Yan Qi przeszukał kieszenie spodni i odkrył, że są puste.
    - Przecież przed chwilą miałem go w ręce. Jakim cudem zniknął?
    - Nie jesteś wystarczająco uważny, wracaj i kontynuuj trening.
    Chłopak westchnął i wyszedł sfrustrowany.
    Kiedy Wang Zhi Shui opuścił budynek, wyciągnął swój łup i wymamrotał do siebie.
    - Oficerze Xia, twój chłopak bardzo mi pomógł, dlatego wyświadczę ci przysługę.
    Po chwili wybrał numer Xia Yao.
    - Cześć Tian Yan Qi, co się dzieje?
    - Oficerze Xia, kocham prezesa Yuana. Prędzej czy później ci go odbiję. - powiedział Wang Zhi Shui, doskonale naśladując głos właściciela telefonu.
    Po chwili rozłączył się, wyciągnął kartę sim i telefon oficjalnie zmienił właściciela.


    Kiedy Wang Zhi Shui załatwił wszystkie swoje sprawy wrócił do studia, ale nikogo już tam nie było. Włączył latarkę w swoim nowym telefonie i rozejrzał się po ciemnym budynku. Nagle zobaczył przed sobą czyjąś dłoń, w której znajdowała się karta sim wyciągnięta z jego roztrzaskanego telefonu. Wang Zhi Shui spojrzał na Xuan Da Yuego ze zdziwieniem.
    - Dlaczego… Co ty tutaj robisz?
    - Gdzie byłeś przez całe popołudnie?
    Chłopak chciał odpowiedzieć, ale się powstrzymał.
    Xuan Da Yu patrzył na niego ze złością.
    - Jutro masz ostatnią szansę. Jeśli pomyślnie zakończysz zdjęcia, rola będzie twoja.
    Dostałem ostatnią szansę? Jak to możliwe? Chłopak patrzył na niego ze zdumieniem.
    - Nie jesteś zły, że sprawiłem tyle problemów?
    - Zdążyłem się do tego przyzwyczaić.
    Wang Zhi Shui był tym tak wzruszony, że skoczył na Xuan Da Yuego i mocno go przytulił.
    - Złaź ze mnie… Zanim policzę do trzech…

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***









   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

Prześlij komentarz