- Dlaczego zawsze szukasz dziury w całym? - Yuan Zong objął dłońmi policzki chłopaka, który próbował odsunąć jego ręce.
- Nie próbuj zmienić tematu!
Yuan Zong wyciągnął z kieszeni zapalniczkę, zbliżył ją do jego twarzy i zapalił.
- Co ty, kurna, robisz? - Xia Yao odruchowo cofnął głowę.
Mężczyzna rzucił mu zapalniczkę.
- Chciałem ją odkupić od Wang Zhi Shuiego podczas wspólnej kolacji, ale nie chciał jej sprzedać. Najwyraźniej przemyślał to sobie i przyszedł do mnie, żeby dobić targu.
- Dla kogo ją kupiłeś? - zapytał Xia Yao, udając zaskoczenie.
- Dla ciebie.
Yuan Zong znowu popchnął go na łóżko i ponownie odpalił zapalniczkę, po czym zbliżył ją ponownie do twarzy chłopaka. Xia Yao oczywiście był wściekły i dał upust złości.
- Odpierdol się ode mnie i się do mnie nie zbliżaj. I przestań się wygłupiać…
Mężczyzna zgasił płomień i odrzucił zapalniczkę na bok. Przywarł do chłopaka i zablokował mu ręce, po czym zaczął całować jego policzki.
- Odpieprz się… Kurna…
Xia Yao próbował uniknąć pocałunków i co chwilę odwracał głowę, dzięki czemu Yuan Zong mógł zobaczyć każdego siniaka i każdą ranę na jego twarzy. I chociaż bolało go serce widząc, jak jest obity, nie mógł się powstrzymać i powiedział.
- Spójrz na siebie. Dopiero co wygoiło ci się jedno oko, a teraz rozwaliłeś drugie. Zobacz, co zrobiłeś ze swoją śliczną buzią.
Słysząc ten komentarz, Xia Yao wpadł w złość.
- Daj mi spokój! Masz wokół siebie tak wielu przystojniaków, to patrz sobie na nich!
Yuan Zong nie przejmował się jego słowami i powoli go rozbierał, żeby sprawdzić, jak bardzo jest obity. Na początku chłopak chciał protestować, w końcu mu na to pozwolił, ale postanowił nie reagować. I było to doskonałe posunięcie taktyczne, bo mężczyzna poczuł wyrzuty sumienia, gdy widział, jak Xia Yao leży w bezruchu z miną pełną rezygnacji.
- Dlaczego zawsze się tak zachowujesz? - zapytał Yuan Zong czułym tonem, gładząc jego spuchnięte ramię. W jego spojrzeniu oprócz miłości widać było zmęczenie. - Dlaczego winisz mnie za to, że jestem dla ciebie surowy, skoro sam nie dbasz o swoje zdrowie. Jak mogę nie reagować w takiej sytuacji? Obiecasz, że wyciągniesz z tego wnioski?
- Nie potrzebuję twojej litości. - burknął Xia Yao.
Yuan Zong odwrócił jego twarz w swoją stronę, by spojrzeć w te oczy pełne wątpliwości.
- Powiedz szczerze, czy te wszystkie obrażenia… To naprawdę wynik twojej nieuwagi podczas służby?
- Tak.
Mężczyzna przyłożył mu palec do ust i powiedział bardzo spokojnym głosem.
- Jeśli kiedykolwiek dowiem się, że kłamiesz, to uwierz mi, będę bezlitosny dla twojego tyłka.
Xia Yao nie przejął się tą groźbą. W międzyczasie palce Yuan Zonga powoli skierowały się do poobijanej piersi chłopaka i jego sutków. Każde dotknięcie sprawiało mu ból i od razu zaczął drżeć.
- Kurwa… Nie dotykaj mnie…
Yuan Zong bawił się jego sutkami, które były ciepłe i sprężyste. Kiedy ich dotykał, chłopak drżał pod nim jak osika, policzki mu spąsowiały i zmienił się ton jego głosu, którym rzucał w niego obelgi. Dlatego mężczyzna nie zamierzał przestać, odwrócił go na brzuch i zaczął pocierać swoim twardym kutasem wąski rowek między pośladkami Xia Yao. W tym czasie całował też jego szyję i kark. Oddychał coraz ciężej, kierując strumień gorącego powietrza do uszu chłopaka.
- Myślisz, że możesz mi uciec?
- Spierdalaj… Nie całuj mnie ustami, które zostały zbrukane przez kogoś innego. Brzydzi mnie to… - powiedział Xia Yao bardzo surowym tonem.
W odpowiedzi ponownie został odwrócony. Cały jego sutek został zassany przez usta Yuan Zonga, a po chwili lekko przygryziony zębami. W efekcie czego Xia Yao drżał i wił się, a na koniec oplótł go nogami w talii, by mocno go do siebie przysunąć.
Usta mężczyzny sunęły powoli w dół, a gdy w końcu wziął w nie nabrzmiałą białą rzepę, chłopak skapitulował.
Xia Yao był coraz bardziej podniecony, zwłaszcza że Yuan Zong zajął się nie tylko jego penisem, ale też wbił w niego palce i dotknął jego najczulszego punktu.
- Nadal chcesz mnie wkurzyć? - zapytał mężczyzna, liżąc męskość chłopaka od nasady po czubek.
- Nie… Nie… - powiedział Xia Yao i rozłożył nogi szeroko, aby ułatwić mu do siebie dostęp.
- Szybko, wejdź we mnie… Szybko…
Yuan Zong tym razem był bardzo delikatny, widział, że chłopak jest obolały i nie chciał, by cierpiał jeszcze bardziej. Dzięki czemu Xia Yao czuł przyjemność przy każdym pchnięciu i ze łzami w oczach błagał o więcej.
Mówią, że seks jest najlepszym sposobem, żeby się pogodzić i właśnie teraz chłopak przekonał się, że to naprawdę działa. Jeszcze chwilę temu chciał zerwać z Yuan Zongiem, a teraz, kiedy poczuł znajomą rozkosz, zapomniał, że w ogóle się pokłócili. Gdy po wszystkim leżeli przytuleni, Xia Yao usłyszał, jak mężczyźnie burczy w brzuchu i pobiegł na dół, podgrzać mu kluski.
- Smaczne?
- Mogą być, chcesz spróbować? - powiedział Yuan Zong, żując kluskę.
Chłopak nie odpowiedział, dlatego widząc jego reakcję, mężczyzna zaczął jeść naprawdę szybko.
Xia Yao miał nadzieję, że Yuan Zong domyśli się, że też jest głodny i nakarmi go, ale on najwyraźniej zamierzał zjeść wszystko sam. Dlatego po chwili otworzył usta.
- Aaa… - wydał z siebie głośny dźwięk, ale mężczyzna nadal jadł, nie zważając na niego.
Chłopak już miał zamiar wyrazić swoje oburzenie, gdy nagle w jego ustach znalazło się pół kluski, której drugie pół odgryzł i połknął Yuan Zong.
Rozsiedli się wygodnie i jedli już wspólnie, uśmiechając się do siebie.
- Czy aby na pewno zjadłem kluskę? - zapytał chłopak.
- A co innego?
- Moje kochanie. - odpowiedział Xia Yao z bardzo poważną miną.
Te słowa sprawiły, że Yuan Zong był przeszczęśliwy i uśmiechnął się promiennie, po czym z radością zaczął karmić Xia Yao kluskami. I chociaż chłopak przygotował przekąskę dla swojego faceta, to ostatecznie sam zjadł prawie wszystko.
Gdy zjedli, chłopak bawił się swoją nową zapalniczką, bo jak już ją wziął do ręki, nie był w stanie jej odłożyć. Otwierał, zamykał, oglądał z każdej strony, na koniec przypalił końcówki włosów Yuan Zonga, uśmiechając się perfidnie.
Mężczyzna nie był w stanie się na niego zezłościć, wiedział, że to leży w jego naturze. Objął dłońmi jego policzki i zaczął mu się przyglądać.
- Jesteś bardzo wrażliwy, ciekawe, czy reagowałbyś tak na każdego, kto cię dotknie?
- Oszalałeś? - odpowiedział chłopak. - Jeśli ktoś nie będzie mnie pociągał fizycznie, to na pewno mnie nie podnieci.
Xia Yao zauważył, że Yuan Zong bardzo uważnie mu się przygląda, dlatego zapytał.
- Co się stało?
- Tak sobie pomyślałem, żeby tak cię wytrenować, żebyś faktycznie nie był w stanie zaakceptować nikogo poza mną.
- Ech…
Następnego dnia rano Xia Yao pojechał do firmy Yuan Zonga, żeby pogadać z Tian Yan Qi’im.
Zauważył go, jak pomaga jednemu z kursantów.
- Tian Yan Qi, podejdź no tu na chwilę.
Chłopak odwrócił głowę i zobaczył go, po czym w sekundę do niego podbiegł.
- Co tam?
- Znajdźmy spokojne miejsce, gdzie będziemy mogli porozmawiać. - powiedział Xia Yao protekcjonalnym tonem.
Gdy weszli do jednego z pokoi, Xia Yao zapalił papierosa, mierząc wzrokiem swojego rozmówcę.
- Wiesz, dlaczego przyszedłem?
Tian Yan Qi nie był z tych, co owijają w bawełnę.
- W tamtej chwili byłem tak podekscytowany, że jakoś tak samo wyszło.
Xia Yao prychnął.
- A co, gdybym zerżną twoją matkę, bo akurat byłem podekscytowany, co?
Tian Yan Qi nie czuł do niego wrogości, w końcu pomógł mu opłacić czesne. Sądził, że ich relacja jest całkiem poprawna. Jednak te słowa sprawiły, że zmierzył go ostrym, gniewnym spojrzeniem.
- Co masz na myśli?
- A powiedziałem coś złego? - Xia Yao odpowiedział pytaniem na pytanie, po czym zgasił papierosa. - Jeśli nie chcesz słuchać złośliwych komentarzy, nie rób głupich rzeczy. Dobrze wiesz, co nas łączy. Jak śmiałeś go pocałować? Plotki o was to czysta bzdura, dlatego uważaj na to, co robisz.
Tian Yan Qi włożył rękę do kieszeni i wyciągnął z niej plik banknotów.
- To dwadzieścia tysięcy juanów, które wpłaciłeś za moje czesne.
- Daj sobie z tym spokój. - skwitował go Xia Yao. - Nie zamierzam się na tobie mścić, zatrzymaj pieniądze.
- To, co się stało, to wyłącznie moja wina. - powiedział Tian Yan Qi, by raz na zawsze wszystko wyjaśnić.
Tłumaczenie: Antha
Korekta: Motorollo
***
Komentarze
Prześlij komentarz