SCI Mystery - tom 1 [PL] - Nieludzkie morderstwo / Rozdział 76: Zabawa z diabłem [18+]

 


    Gdy Bai Yutang i Zhan Zhao usłyszeli rozkaz Bao Zhenga, poczuli jak po plecach przebiegł im zimny dreszcz.
    - Co robimy? - zapytał doktor. - Staruszek jest wściekły.
    - Ma prawo się złościć, skoro nawet na komisariacie policjanci szaleją.
    Po chwili weszli do biura komendanta. Bao Zheng zdjął marynarkę, usiadł na sofie, zapalił papierosa i patrzył na nich zimnym, srogim spojrzeniem. Dowódca i doktor stali przed nim z opuszczonymi głowami i wzrokiem wbitym w podłogę.
    - Czy to, co się stało, ma związek ze sprawą, nad którą pracujecie? - zapytał komendant wydmuchując dym.
    - Hmm… zdaje się, że… - Bai Yutang spojrzał na Zhan Zhao.
    - Schemat działania jest podobny - dokończył zdanie doktor. - Muszę to zbadać.
    Bao Zheng zgasił papierosa w popielniczce tak intensywnie, jakby kogoś miażdżył. Patrząc na to, dowódca i doktor aż przełknęli ślinę czując, że zaraz nastąpi wybuch.
    Komendant wziął głęboki oddech i już otwierał usta, gdy nagle zadzwonił telefon Bai Yutanga. Dowódca wyciągnął go z kieszeni i zobaczył, że to Ma Han. Doktor zajrzał mu przez ramię i powiedział:
    - Yutang, Ma Han i Zhao Hu musieli coś odkryć.
    - Prawda - odrzekł dowódca i odetchnął z ulgą, po czym powiedział: - Szefie, musimy wyjść odebrać telefon, śledztwo jest najważniejsze.
    Po chwili obaj wybiegli z gabinetu. Bao Zheng widząc, jak nagle znikają mu z oczu, wpadł w szał i krzyknął za nimi:
    - Macie tydzień na rozwiązanie tej sprawy, w przeciwnym razie wszyscy skończycie czyszcząc kible!
    - Uff, udało się zwiać - westchnął Bai Yutang i podniósł telefon do ucha. - Ma Han, co się stało?
    - Szefie, zbieraj chłopaków i szybko tu przyjedźcie, znaleźliśmy… - Nie zdążył dokończyć, bo nagle ktoś przeraźliwie krzyknął. Po chwili połączenie zostało zakłócone i nie było już słychać głosu Ma Hana.
    - Halo? Ma Han! Halo? - Bai Yutang krzyczał do telefonu, ale usłyszał tylko sygnał zajętej linii.
    - Co się dzieje? - zapytał Zhan Zhao, który stał obok i dobrze słyszał ten przeraźliwy krzyk. Rozpoznał, że głos należał do Morrisa.
    - Musiało stać się coś złego - powiedział dowódca wybierając numer. - Jiang Ping, sprawdź lokalizator z samochodu, którym pojechał Ma Han i powiedz nam, gdzie jest.
    Jiang Ping uwinął się błyskawicznie i zadzwonił do dowódcy, który razem z Zhan Zhao zdążyli wsiąść do samochodu.
    - Powiedz wszystkim, żeby tam jechali. Ma Han i Zhao Hu mogą być w niebezpieczeństwie - powiedział Bai Yutang i się rozłączył. Po chwili wcisnął gaz do dechy i razem z doktorem ruszyli we wskazane przez Jiang Pinga miejsce.


    Krzyk Morrisa przeraził wszystkich. Kiedy Ma Han się otrząsnął i wznowił rozmowę, połączenie było już przerwane, ale wiedział, że Bai Yutang go zlokalizuje, dlatego spojrzał w stronę Morrisa i zapytał:
    - Co się stało?
    Mężczyzna wskazał palcem na podłogę.
    - Wystraszyłem się tego. Skąd to się tu wzięło?
    Zhao Hu zmarszczył brwi i spojrzał na Ma Hana.
    - Coś tu nie gra.
    Ma Han nie odpowiedział, tylko spojrzał na Morrisa, który nadal był blady ze strachu. Co takiego zobaczył? Co go tak przestraszyło?
    Nie tylko Morris to zobaczył, także Ma Han i Zhao Hu, tylko oni nie zareagowali tak emocjonalnie. Tuż przy składowisku mebli stały na podłodze trzy otwarte skrzynie ze zwłokami. Poskręcane ciała, których kończyny były nienaturalnie powykręcane, z przerażającym wyrazem twarzy, a co gorsza, to były świeże trupy. Ich skóra błyszczała, jakby była polakierowana, była jasna, gładka, bez śladów gnicia.
    Zhao Hu potarł swoją szyję mówiąc:
    - Kurwa, to obrzydliwe.
    On i Ma Han przypomnieli sobie rozmowę o wykorzystaniu skrzyń z ciałami jako dekoracji. Nagle coś pstryknęło i zgasły światła. Na zewnątrz było już ciemno, a w pokoju nie było okien, tylko drzwi, przy których paliło się stłumione światło.
    - Ach! - Morris chwycił Zhao Hu i pokazał na drzwi.
    Obaj funkcjonariusze spojrzeli w tamtym kierunku i zszokowani otworzyli szeroko oczy. W drzwiach stał mężczyzna, a raczej postać… Gdy uważnie się jej przyjrzeli, rozpoznali totem Króla Orła.
    Ma Han i Zhao Hu byli zaprawieni w boju i potrafili zachować zimną krew, gdy sytuacja tego wymagała, ale kiedy patrzyli na Króla Orła, czuli na karku zimne dreszcze. Ma Han chwycił za broń i krzyknął:
    - Kim jesteś?
    Zhao Hu także wyciągnął pistolet i razem powoli ruszyli w stronę drzwi. Nagle drzwi zatrzasnęły się z hukiem. W pokoju zrobiło się kompletnie ciemno, a Morris krzyknął przerażony. Wściekły Zhao Hu fuknął na niego:
    - Zamknij się!
    Gdy mężczyzna się uspokoił, usłyszeli czyjś śmiech, zachrypnięty i pusty, który w ciemności brzmiał przerażająco. Gdy śmiech ucichł, usłyszeli głos:
    - Czeka was kara. Wszyscy umrzecie!
    - Aaach! - krzyknął Morris, gdy zobaczył na ścianie białą, upiorą postać o przerażającym wyrazie twarzy. Była to twarz Króla Orła, z którego ust wypłynęły słowa:
    - Wszyscy umrzecie…


    Bai Yutang i Zhan Zhao wysiedli z samochodu i pobiegli w stronę willi, drzwi były zamknięte. Nagle usłyszeli dwa wystrzały, które ich zaskoczyły. Wyciągnęli broń i wbiegli do środka. Gdy otworzyli drzwi pokoju, zobaczyli tam Ma Hana i Zhao Hu stojących z bronią w ręku oraz siedzącego na podłodze Morrisa.
    - Co się stało? - zapytał dowódca.
    - Ktoś udaje ducha - powiedział Ma Han podchodząc do drzwi, żeby włączyć światło.
    Zhao Hu wskazał palcem na sufit. Bai Yutang i Zhan Zhao spojrzeli w górę i zobaczyli, że w lewym rogu jest zamontowany mały głośnik, a w prawym projektor do odtwarzania slajdów. To do nich strzelili Ma Han i Zhao Hu.
    Zhan Zhao rozejrzał się po pokoju, a potem wyszedł na zewnątrz. Wokół nie było zbyt wielu zabudowań, teren był płaski i gdyby ktoś tu się czaił, nie miałby gdzie się schować.
    Bai Yutang wskazał na górne piętro. Ma Han i Zhao Hu skinęli głowami, wiedzieli, że ktoś włączył projektor i głośnik, co oznaczało, że w willi znajdował się ktoś jeszcze.
    Nagle usłyszeli hałas dobiegający z piętra nad nimi. Bai Yutang i Zhao Hu pobiegli schodami na górę. Ma Han chciał biec z nimi, ale Zhan Zhao złapał go za ramię i pociągnął do wyjścia.
    - Chodź na zewnątrz.
    Ma Han zrozumiał, że doktor podejrzewał, iż ta osoba może wyskoczyć oknem, dlatego poprosił go, żeby wyszedł razem z nim na zewnątrz, by zabezpieczyć teren. Gdy wybiegli na dwór, zobaczyli że od frontu nie ma żadnego okna, spojrzeli na siebie porozumiewawczo i pobiegli na tył, gdzie był ogród z basenem. Nagle zobaczyli, jak na pierwszym piętrze otwiera się okno i wyskakuje z niego człowiek. Kiedy wylądował, zachwiał się i upadł. Usłyszeli cichy jęk, a byli na tyle blisko, że wyraźnie usłyszeli kobiecy głos. Byli absolutnie zaskoczeni.
    - Łapcie go! - krzyknął z okna Bai Yutang, dzięki czemu Zhan Zhao i Ma Han ogarnęli się i już zamierzali ruszyć naprzód.
    Nagle kobieta wstała i wycelowała broń w Zhan Zhao. Równo z wystrzałem Ma Han odepchnął doktora, a Zhao Hu skoczył z góry i rzucił się na napastnika, rozbrajając go.
    - Kocie! - krzyknął dowódca. Na szczęście Zhan Zhao był cały i zdrowy, ale popchnięty przez Ma Hana wpadł do basenu.
    Ma Han zamierzał ruszyć mu na ratunek, gdy nagle usłyszał plusk i zobaczył, że Bai Yutang wskoczył do wody i popłynął do doktora. Po chwili obaj wynurzyli się z basenu. Dowódca objął Zhan Zhao, który zapytał ocierając wodę z oczu:
    - Dlaczego wskoczyłeś do wody?
    Dowódca jeszcze mocniej go przytulił, a po chwili podniósł go i ruszył w stronę brzegu.
    - Po co to? - Doktor czuł się zawstydzony, bo Ma Han i Zhao Hu obserwowali ich bacznie.
Bai Yutang objął go mocno jedną ręką, drugą chwycił dłoń Ma Hana, który pomógł mu wyjść z basenu. Oczywiście doktor zaczął się wiercić, dlatego szybko został upomniany.
    - Nie ruszaj się. Zapomniałeś? Nie możesz zamoczyć zranionej ręki.
    Zhan Zhao zamarł, kompletnie zapomniał o swojej ranie, ale Bai Yutang wciąż o niej pamiętał. Po chwili byli już na brzegu. W międzyczasie Zhao Hu skuł kajdankami kobietę, którą chwilę temu spacyfikował. Wszyscy byli zaskoczeni, gdy okazało się, że to Lu Yan, sekretarka Carlosa.
    Po chwili pojawili się pozostali członkowie SCI, a kiedy Gongsun zobaczył skrzynie ze zwłokami, szczęka mu opadła.
    - Myślałem, że technika preparowania zwłok w skrzyniach przepadła razem z plemieniem Tutsi.
    Funkcjonariusze spakowali skrzynie oraz totem Króla Orła do radiowozu i pojechali na komisariat. Bai Yutang i Zhan Zhao byli cali mokrzy, dlatego ruszyli w stronę domu, żeby wziąć prysznic i się przebrać.
    

    Dowódca podkręcił grzejnik w łazience i wciągnął za sobą przemoczonego Zhan Zhao. Bardzo ostrożnie pomógł zdjąć mu marynarkę i rozwiązać krawat. Doktor nie mógł przestać myśleć o sprawie.
    - Yutang, dlaczego Lu Yan zastawiła pułapkę? Chciała zabić Morrisa?
    - Gdyby Morris poszedł tam sam, to nic by nie musiała robić, on by umarł ze strachu.
    - Działała podobnie jak Qu Yanming. Była świetnie przygotowana i wiedziała, jak uciec.
    - Taaak… - powiedział dowódca rozpinając jego koszulę. - I nic nie mówi podczas przesłuchania.
    - Dlaczego udawała ducha? Obecnie nasi podejrzani dzielą się na dwie grupy. Jedni są przy zdrowych zmysłach, czyli Qu Yanming i Lu Yan. Są też Zhao Lu i dwaj policjanci, którzy nie byli świadomi swoich czynów, a na pewno mają związek z tą sprawą.
    - Ale co miał z tym wspólnego Luo Peng? - Bai Yutang zdjął koszulę doktora i sprawdził opatrunek na jego ręce. Na szczęście się nie zamoczył.
    - Poprosiłeś, żeby ktoś go sprawdził? - zapytał Zhan Zhao patrząc, jak dowódca podnosi rolkę folii i owija ją wokół jego ramienia.
    - Poprosiłem, żeby Bai Chi razem z Wang Chao i Zhang Longiem poszli do patrolówki. Luo Peng był kiedyś jego szefem, myślę, że łatwiej rozezna się w temacie.
    Bai Yutang z zadowoleniem spojrzał na zabezpieczony opatrunek i sam zaczął się rozbierać.
    - Co… co ty robisz? - zapytał rumieniąc Zhan Zhao.
    - Idę pod prysznic - odpowiedział dowódca. - Nie chcę się przeziębić.
    Doktor owinął się ręcznikiem i powiedział:
    - To umyj się pierwszy, ja poczekam.
    - Nie. - Bai Yutang zdjął z niego ręcznik i odrzucił go na bok. - Pomogę ci się umyć. Sam będziesz się z tym męczył.
    - Wcale nie będę… co ty wyprawiasz?! - zawołał doktor, bo właśnie Bai Yutang zaczął ściągać mu spodnie. - Nie potrzebuję twojej pomocy, sam się umyję.
    Na twarzy dowódcy pojawił się szelmowski uśmieszek.
    - Kocie, a co ty na to? Pomogę ci się umyć, a w międzyczasie pogadamy sobie o sprawie.
    Twarz doktora zrobiła się purpurowa. Czuł, że ta Mysz coś knuje i dobrze wiedział, co.
    - Tym razem zdobyliśmy sporo wskazówek. - Doktor ze wszystkich sił starał się odwrócić uwagę dowódcy.
    - Och? - Bai Yutang rozebrał Zhan Zhao i siebie do naga. Wziął butelkę szamponu i wycisnął odrobinę na dłoń. - Jakie wskazówki?
    - Bo widzisz… - Doktor próbował skupić myśli, ale twarz Bai Yutanga była tak blisko, a jego dłoń pocierała mu włosy, na których pojawiała się piana, która powoli opadała na jego ramiona… i to go tak bardzo rozpraszało…
    - Kocie, przebieramy się dzisiaj drugi raz - uśmiechnął się dowódca.
    - Tak - przytaknął doktor i nagle usłyszał szept tuż przy uchu.
    - Zamknij oczy, odkręcę wodę.
    Zamknął oczy, a Bai Yutang odkręcił kurek. Z prysznica popłynęła ciepła woda, która spływała po ich ciałach. Po chwili w łazience było pełno pary.
    Zhan Zhao czuł, jak dłoń dowódcy zsuwa się powoli z jego szyi w stronę pasa i nagle poczuł, jak wzbiera w nim dziwnie palące uczucie. Otworzył oczy, a Bai Yutang pocałował jego dekolt, błądząc dłońmi po brzuchu i pośladkach.
    - I ty nazywasz to kąpielą? - Doktor cofnął się trochę i oparł o ścianę. Bai Yutang także podszedł o krok bliżej i go pocałował.
    - Kotek. - Dowódca zassał jego dolną wargę i się uśmiechnął. - Moja pomoc przy ściąganiu i zakładaniu ubrań też była pewnego rodzaju wskazówką.
    - Jaką wskazówką? Aaach! - Zhan Zhao próbował się wyrwać, ale został odwrócony i mocno przyparty do ściany. Czuł na plecach rozgrzaną pierś Bai Yutanga.
    - Dzisiaj wystraszyłeś mnie dwa razy - powiedział dowódca owijając ręce wokół jego pasa, by po chwili przesunąć dłoń w stronę krocza.
    - Ach! - Zhan Zhao podskoczył zaskoczony. - Gdzie ty mnie dotykasz? Jesteś już martwą Myszą!
    Bai Yutang wycisnął na dłoń trochę żelu do kąpieli i powoli zaczął go pieścić. Oddech doktora nagle przyspieszył.
    - Przestań! Martwa Mysz…
    I chociaż Zhan Zhao mówił jedno, jego ciało sprowokowane dotykiem było chętne i uległe. Kiedy dowódca wyczuł, że mężczyzna w jego ramionach coraz bardziej się rozluźnia, uśmiechnął się i przyspieszył ruchy dłoni, całując przy okazji płatki uszu doktora, by po chwili wsadzić mu w ucho język.
    - Aaach… - Zhan Zhao wsparł się dłonią o ścianę i cichutko sapnął przygryzając dolną wargę, by stłumić jęk.
    - Kotek. - Dowódca przywarł do jego pleców i zaczął całować jego smukłą, białą szyję. W tym czasie jego palce uporczywie zaczęły czegoś szukać. - Kotek, pamiętasz książkę, którą dostałem od brata? A dokładniej stronę 18?
    - Aaach! - Tym razem Zhan Zhao nie był w stanie powstrzymać jęku, chociaż zakrył usta dłonią, bo palec Bai Yutanga właśnie wbił się w niego i dosięgnął najwrażliwszego punku. - Ty… zboczeńcu!
    Bai Yutang uśmiechnął się i podniósł rękę, którą pieścił męskość doktora. Przez chwilę przyglądał się białej spermie na swojej dłoni. Nagle uniósł jedną nogę Zhan Zhao. Doktor poczuł, jak palec powoli się z niego wysuwa i zastępuje go gorąca twardość, która ociera się o jego dziurkę. Doktor odwrócił się, by spojrzeć na Bai Yutanga i od razu został pocałowany.
    - Kotek, strona 18, pozycja stojąca…
    - Przestań, zboczeńcu! Ach! Nie rób… - Zhan Zhao zadrżał, gdy penis dowódcy wbił się w niego. Poczuł, że jego ciało płonie i zaczęło mu się kręcić w głowie.
    - Kotek, zrobiłeś się tu bardzo elastyczny, ale ta pozycja łatwa nie jest. - Bai Yutang nie przestawał szeptać mu do ucha. - Kiciu, jesteś tam w środku taki gorący… i ciasny…
    - Zamknij się! Przestań tyle gadać, ty… ty… zboczeńcu…
    Zhan Zhao był zawstydzony, gdy dowódca mocnymi pchnięciami penetrował jego wejście, rytm pchnięć był coraz szybszy, mocniejszy, a jego słowa sprawiały, że doktor zarumienił się na całym ciele.
    - Yutang… wolniej… aaach! - Zhan Zhao miał wrażenie, że przestał kontrolować swoje ciało, bo nie był w stanie skupić się na niczym innym, pragnął pieszczot i doznań, jakie zapewniał mu Bai Yutang.
    Byli ze sobą spleceni, ich usta nie mogły się od siebie oderwać. Łazienka wypełniła się ich zapachem, cichymi jękami i westchnieniami. Zhan Zhao zadrżał z rozkoszy, gdy mężczyzna za nim wtulił się w niego i uwolnił swoje pożądanie w jego ciele.
    Bai Yutang odwrócił doktora twarzą do siebie. Zhan Zhao był zarumieniony i słaniał się na nogach. Dowódca go pocałował i wypowiedział słowa, które go rozwścieczyły.
    - Kocie, póki jeszcze porządnie się nie wykąpaliśmy, zróbmy to jeszcze raz…

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***








   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze