Advance Bravely [PL] - Rozdział 159: Musisz na mnie zaczekać!

 

    Jak tylko Xia Yao pożegnał się z Li Zhenzhem, pojechał do firmy Yuan Zonga, zamierzając pochwalić się zdobyczą. Niestety, w gabinecie nie zastał nikogo. Położył swoją torbę na biurko i od razu ją otworzył. Nagle zauważył, że buteleczka, którą dostał, ma niewielką dziurkę, przez którą wycieka olejek.
    O cholera… Chłopak od razu wyciągnął butelkę, przelał jej zawartość do papierowego kubka. Z poplamioną olejkiem torbą poszedł do łazienki, żeby ja wyprać, gdy nagle usłyszał, że ktoś puka do drzwi.
    - Proszę wejść. - powiedział.
    - Prezesie Yuan, mógłbym dzisiaj skończyć wcześniej?
    Xia Yao od razu rozpoznał głos Qian Chenga, dlatego wrzucił torbę do zlewu, opłukał ręce i wyszedł z łazienki.
    Na widok Xia Yao ochroniarz od razu się rozluźnił.
    - To ty?
    Chłopak potwierdził skinieniem głowy i powiedział:
    - Nie ma Yuan Zonga. Dlaczego chcesz wyjść wcześniej?
    Idąc tu, Qian Cheng wymyśli całką niezłą wymówkę, ale stojąc przed Xia Yao, uznał, że nie musi się kryć, dlatego odpowiedział szczerze.
    - W sumie to nic ważnego, chciałbym tylko zjeść kolację z Li Zhenzhenem.
    Gdyby chłopak usłyszał te słowa kilka dni temu, bardzo by się ucieszył, ale dzisiaj wszystko się zmieniło.
    - Wiesz… Myślę, że to nie jest najlepszy pomysł. Nie możesz odpuszczać treningów. Zresztą ostatnio Peng Ze nie przeszkadza Li Zhenzhenowi, dlatego nie musisz się zmuszać.
    - Nie zmuszam się, robię to, ponieważ chcę.
    Xia Yao poczuł, że zaczyna boleć go głowa. I chociaż dobrze zrozumiał sens tych słów, postanowił poudawać.
    - Tak, wiem. Cieszę się, że z własnej woli chcesz pomóc mnie i mojemu przyjacielowi, za co jestem ci niezmiernie wdzięczny, ale to…
    - To nie tak. Chciałem powiedzieć, że naprawdę zaangażowałem się, by pomóc Li Zhenzhenowi. - Qian Cheng wszedł w słowo Xia Yao, który czuł, jak lekko drży mu kącik ust. Chłopak podszedł do niego i spojrzał mu prosto w oczy.
    - Zadam ci pytanie, a ty szczerze na nie odpowiedz.
    Qian Cheng przytaknął.
    - Powiedz, co łączy ciebie i Zhenzhena?
    - Jesteśmy niczym bracia.
    - Jesteś pewien? - zapytał Xia Yao, przyglądając się bacznie mężczyźnie naprzeciwko niego. - Mam wrażenie, że wcale nie postrzegasz go jako brata.
    - Na początku, kiedy poprosiłeś mnie o pomoc, to nie byłem jakoś szczególnie zadowolony, bo nigdy nie byłem w związku homoseksualnym. Jednak w miarę, jak poznawałem Li Zhenzhena, odkryłem, że jest wspaniałym człowiekiem, wyrozumiałym, z którym można porozmawiać na każdy temat. Żaden z moich kumpli taki nie jest, dlatego czuję, że zdobyłem prawdziwego przyjaciela.
    - Czyli tylko o to chodzi?
    - Nie rozumiem.
    Xia Yao zmierzył Qian Chenga podejrzliwym spojrzeniem, przez co mężczyzna poczuł się nieco niezręcznie, dlatego zapytał, próbując się uśmiechnąć.
    - Coś sugerujesz? Dobra, znajdę Yuan Zonga i zapytam go, czy mnie zwolni.
    - Och, właśnie idę spotkać się z Li Zhenzhenem. Mam mu coś przekazać? - zapytał z uśmiechem Xia Yao.
    Qian Cheng zawahał się przez chwilę, po czym odpowiedział.
    - W sumie nie wiem, czy szef zgodzi się mnie wcześniej wypuścić… Będę wdzięczny, jak mu to przekażesz.
    Xia Yao przejął małą paczuszkę, którą dał mu Qian Cheng, ale nie zamierzał dać jej Li Zhenzhenowi, tylko Yuan Ru.
    Kiedy się pożegnali, chłopak od razu do niej zadzwonił i umówił się z nią pod bramą uczelni.
    Yuan Ru, jak tylko go zobaczyła, podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję.
    - Tak dawno cię nie widziałam.
    - Co u ciebie? Masz dużo nauki?
    - Wszystko w porządku. Zajęcia są bardzo ciekawe. A najfajniejsze jest to, że w mojej grupie jest kilku bardzo przystojnych chłopaków. Powiem ci coś, upatrzyłam sobie nowy cel.
    Uśmiech Xia Yao momentalnie zniknął z jego twarzy.
    - Przecież mówiłaś, że chcesz zacząć od nowa i dlatego wybrałaś Qian Chenga na swojego życiowego partnera.
    - Nie traktuj tego aż tak poważnie. - powiedziała Yuan Ru, uśmiechając się frywolnie.
    O bogowie… Xia Yao westchnął sfrustrowany. Jak to możliwe, że dzieci urodzone przez tę samą matkę, są tak od siebie różne? Jeden ceni miłość bardziej niż swoje życie, druga tylko się nie bawi.
    - Co do Qian Chenga… - kontynuowała dziewczyna. - Sam mówiłeś, że jest chwilowo niedostępny, dlatego zmieniłam cel.
    Xia Yao złapał ją za rękę.
    - Nie zmieniaj celu.
    - Co?
    - Właśnie rozmawiałem z Qian Chengiem i dał mi do zrozumienia, że jest tobą zainteresowany, dlatego chciałem ci powiedzieć, żebyś wykorzystała szansę. Ze świecą szukać drugiego takiego faceta.
    Yuan Ru patrzyła na niego ze zdziwieniem i lekkim przerażeniem.
    - Jesteś pewien, że nie masz żadnych zaburzeń psychicznych? Co chwilę zmieniasz zdanie.
    Xia Yao podrapał się po nosie nieco zawstydzony.
    - Naprawdę? Nie zauważyłem.
    Nagle przypomniał sobie o prezencie, który Qian Cheng zamierzał dać Li Zhenzhenowi. Wyjął tę małą paczuszkę i podał ją dziewczynie.
    - Qian Cheng kupił to dla ciebie.
    - Dla mnie? - zapytała, zaskoczona Yuan Ru.
    Xia Yao przytaknął, bez cienia wstydu.
    - Kiedy powiedziałem, że chcę cię odwiedzić, poprosił mnie, żebym ci to przekazał.
    Tych kilka kłamstw wystarczyło, by przekonać tę głupiutką dziewczynę, która z pewną dozą nieśmiałości przyjęła prezent.
    - Przekaż mu moje podziękowania.
    - Nie ma co mu dziękować. Musisz zacząć działać.
    Yuan Ru przytaknęła z błyskiem w oku, a Xia Yao pożegnał się z nią i ruszył w stronę auta.


    Tian Yan Qi był już u siebie w internacie, gdy nagle przypomniał sobie, że po południu miał wziąć udział w spotkaniu z Yuan Zongiem. Biegł co sił w nogach do budynku głównego i przed wejściem do gabinetu szefa otarł pot z czoła. Xia Yao, kiedy wychodził, nie zamknął drzwi na klucz, dlatego Tian Yan Qi bez problemu wszedł do środka. Niestety nie zastał Yuan Zonga i stał przy pustym biurku, próbując wyrównać oddech. Zobaczył stojący tam kubek, a że po tak intensywnym sprincie chciało mu się pić, więc bez zastanowienia wypił połowę jego zawartości.
    Błeee… Zaczął pluć po kilku łykach. Co to u licha było? Miał w ustach lepki oleisty płyn. Miał ochotę przepłukać usta, a najchętniej zwymiotowałby tę podejrzaną substancję, ale nie ośmielił się tego zrobić w toalecie Yuan Zonga. Zmusił się do połknięcia płynu, przekonany o tym, że to na pewno nie jest nic szkodliwego, nalał sobie do kubka wody, żeby popić i wyszedł z gabinetu.
    Chwilę później do gabinetu wrócił Yuan Zong. Kiedy wszedł do łazienki, zobaczył w umywalce namoczoną torbę Xia Yao, dlatego zaczął ją prać. Po chwili poczuł w dłoniach dziwne ciepło, a im bardziej szorował torbę, tym jego ręce były cieplejsze. Stwierdził, że to przez tak intensywne szorowanie, dlatego, nie myśląc o tym więcej, kontynuował pranie.
    Po chwili już wieszał torbę na balkonie i wyszedł z biura.
    W tym czasie Tian Yan Qi wsiadł do samochodu, zaparkowanego przy głównej bramie i nagle na siedzeniu pasażera pojawił się niespodziewany gość.
    - Yan Qi. - zawołał Leopard.
    Tian Yan Qi udawał, że go nie słyszy. Mężczyzna zmrużył oczy i zaczął mu się przyglądać.
    - Masz bardzo czerwoną twarz.
    Chłopak instynktownie spojrzał w lusterko wsteczne, bo też czuł, jak płoną mu policzki. Po chwili zobaczył, jak bardzo jest czerwony. Chyba za długo przebywałem na słońcu.
    Tian Yan Qi wysiadł i poszedł do łazienki ochlapać twarz zimną wodą, w tym czasie Leopard krążył wokół auta, z którego wysiedli. Kiedy chłopak wrócił, sprawdził dokładnie samochód Yuan Zonga, ale nie znalazł niczego podejrzanego. Nie wiedział, że szef Czarnych Panter ma spore doświadczenie w projektowaniu pułapek, których taki żółtodziób, jak on, za nic nie dostrzeże.
    Po chwili Yuan Zong przyszedł na parking i wsiadł do auta, w którym czekał na niego Tian Yan Qi. Mężczyzna od razu poczuł przyjemny chłód i kiedy chłopak chciał wyłączyć klimatyzację, powiedział.
    - Zostaw, jest przyjemnie chłodno.
    Tian Yan Qi odetchnął z ulgą.
    - Tak, dzisiaj jest wyjątkowo gorąco.
    - Fakt.
    Yuan Zong miał wrażenie, że mógłby zapalić papierosa, dotykając go jedynie swoimi palcami. Chwilę później obaj ruszyli na spotkanie.


    Kiedy Xia Yao wrócił, postanowił wyprać torbę, ale okazało się, że czyściutka wisi już na balkonie.
    Jak miło. Pomyślał i podziękował w myślach Yuan Zongowi. Nagle przypomniał sobie, że jego torba była poplamiona olejkiem, a to znaczy, że Yuan Zong mógł go sobie wetrzeć w dłonie…
    Nie myśląc za wiele, zadzwonił do Li Zhenzhena.
    - Jak mocny jest ten olejek, który mi dałeś? Zadziała, jeśli wetrę go sobie w dłonie?
    - Wystarczy kilka kropli, bo wchłania się bardzo szybko, nawet nie trzeba za mocno wcierać.
    - O nie… - wymamrotał Xia Yao, podchodząc do biurka Yuan Zonga. – Przypadkowo trochę wylało mi się do torby. Yuan Zong ją wyprał, czyli powinno być w porządku, prawda? Woda powinna go rozcieńczyć.
    - Tego olejku nie można rozcieńczyć wodą. Dlatego zajmij się nim i wspólnie się zrelaksujcie…
    Zrelaksujcie? Kurwa, jasne… Problem w tym, że jego tu nie ma.
    Po chwili Xia Yao odkrył coś o wiele bardziej przerażającego. W kubku, do którego wlał zawartość buteleczki, nie było połowy olejku.
    Nie… Tylko nie to… Chłopak czuł, jak oblewa go zimny pot.
    - A co jeśli… Wypijesz olejek?
    Li Zhenzhen omal się nie zakrztusił własną śliną.
    - Co? Jeśli wypijesz, zostaniesz zbombardowany intensywnością doznań. W sumie nigdy nie próbowałem go pić. Podejrzewam, że wtedy moc olejku rośnie stukrotnie.
    Xia Yao rozłączył się i zadzwonił do Yuan Zonga.
    - Wyprałeś moją torbę?
    Mężczyzna ledwo był w stanie utrzymać telefon w płonącej z gorąca dłoni.
    - A kto inny mógł to zrobić?
    Xia Yao omal nie zemdlał.
    - Wypiłeś płyn z kubka, który stał na twoim biurku?
    - Z jakiego kubka? - Yuan Zong był nieco zaskoczony pytaniem.
    Za to Tian Yan Qi słysząc rozmowę, wtrącił się.
    - Chodzi o ten papierowy kubek?
    Kiedy Xia Yao usłyszał, jak Tian Yan Qiego wspomina o papierowym kubku, krew uderzyła mu do głowy i omal nie eksplodował.
    - Wypiłem połowę, bo myślałem, że to woda.
    Usta Xia Yao drżały równie mocno jak on cały… Chciał jeszcze coś dodać, ale Yuan Zong się rozłączył. A raczej padła mu bateria w telefonie, od gorąca jego rozgrzanych dłoni.
    Xia Yao wybiegł z biura i złapał pierwszą osobę, jaką spotkał na korytarzu.
    - Gdzie pojechali Yuan Zong i Tian Yan Qi?
    - Są na spotkaniu.
    - Gdzie?
    Kiedy zdobył adres, zeskoczył z okna na pierwszym piętrze, wylądował na trawniku i pobiegł do swojego auta.
    Musisz na mnie poczekać!

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***









   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

  1. No to będzie się działo 😉😂😂😂😂

    OdpowiedzUsuń
  2. Padłam 😂
    Dziękuję za tłumaczenie i korektę 😘😘❤️😘😘

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję ❤️

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz