Advance Bravely [PL] - Rozdział 163: Jesteś prawdziwym psycholem.

 

    Nikt nie wiedział, gdzie ukrył się Tian Yan Qi, ponieważ chłopak wybrał miejsce, które nikomu nie przyszłoby na myśl. Zaszył się w siedzibie Czarnych Panter, która była zabezpieczona przez policję.
    Nie było łatwo tam przetrwać, wszystko było pozamykane, a w pomieszczeniach, do których mógł wejść, panował chaos. Jednak chłopak starał się ze wszystkich sił pogodzić się z sytuacją, uznając ją za świetne posunięcie strategiczne. W ciągu dnia siedział w biurze Leoparda. W nocy wychodził na zewnątrz w maseczce, by kupić coś do jedzenia.
    Grubo po północy wymykał się, skacząc przez mur i lawirując między zabezpieczeniami, mogącymi uruchomić alarm. Nagle zobaczył czyjąś sylwetkę i aż zadrżał.
    Yuan Zong stał w ciemnej uliczce, a jego dominująca i silna aura sprawiła, że wnętrzności chłopaka nagle się skurczyły. Tian Yan Qi spojrzał na niego zaskoczonym wzrokiem i zapytał drżącym głosem.
    - Ty… Skąd… Wiedziałeś, że… Tu jestem?
    Mężczyzna chwycił go za kołnierz i zaciągnął go w zaułek, po czym przysunął twarz do jego twarzy i rozpoczął przesłuchanie.
    - Dlaczego to zrobiłeś?
    Tian Yan Qi nigdy wcześniej nie widział u Yuan Zonga takiego spojrzenia i poczuł nagły ścisk w sercu.
    - Zrobiłem to… Bo chcę, żebyś żałował, że mnie porzuciłeś.
    Jabłko Adama Yuan Zonga przesuwało się po jego szyi, a jego gniew mógł spokojnie spalić chłopaka na popiół.
    - Wiesz, jak wysoką cenę za to zapłacisz?
    Tian Yan Qi zaśmiał się i odpowiedział.
    - Gdybym nie opublikował tego nagrania, Leopard mógłby mnie szantażować i kontrolować. Za nic nie dopuszczę do takiej sytuacji. Nie chcę być wykorzystywany, dlatego sam zaatakowałem.
    - Zmuszał cię, żebyś z nim współpracował, żeby się na mnie zemścić? To dlatego to zrobiłeś?
    - Nie. Nie obchodzi mnie jego zemsta na tobie. Chciałem się na nim odegrać. Oczywiście myślałem, żeby dać mu popalić również w imieniu twoim i oficera Xia. I przyznaję, że sporo mnie to będzie kosztowało i nie mogę wiecznie się ukrywać, dlatego zamierzałem wciągnąć w to również was.
    Te słowa zmartwiły Yuan Zonga, a w jego oczach pojawił się smutek.
    - Rozumiem, że w ten sposób chcesz mi dopiec?
    Tian Yan Qi w końcu odważył się spojrzeć mu w oczy.
    - A nawet jeśli, to co? Każdy czasem może postąpić egoistycznie. A dla mnie najważniejsze jest to, żebyś zapamiętał mnie do końca życia. Tak łatwo się mnie pozbyłeś, tylko żeby zadowolić Xia Yao. Nie sądzisz, że to też egoizm?
    - Jesteś prawdziwym psycholem.
    - To lepsze niż być nikim. A w tym szaleństwie jest moja siła. To nie było poświęcenie, zrobiłem to, by móc pójść dalej. Nie potrzebuję twojego współczucia.
    - Wsiadaj do auta. - rozkazał Yuan Zong.
    Tian Yan Qi nadal był pod wrażeniem własnej przemowy, dlatego nie do końca ogarnął sytuację.
    - Co mówiłeś?
    - Powiedziałem, żebyś wsiadał do samochodu. - wycedził przez zęby Yuan Zong.
    Chłopak sprawiał wrażenie, jakby miał rozdwojenie jaźni. Chwilę temu odważnie i z dużą pewnością siebie przedstawiał swój punt widzenia, a teraz niemal stanął na baczność po słowach Yuan Zonga.
    - Dokąd chcesz mnie zabrać o tej porze?
    - Zobaczysz.
    Kiedy ruszyli, Tian Yan Qi zapytał.
    - Yuan Zong, powiedz. Jestem teraz atrakcyjniejszy?
    - Zachowujesz się jak dzieciak, który stara się zwrócić na siebie uwagę.
    Chłopak zaczął się śmiać.
    - Co ci się podoba w Xia Yao?
    - Nie powiem.
    Tian Yan Qi westchnął, zamknął oczy i położył głowę na oparciu.
    - Miło, że znowu mogę z tobą tak swobodnie rozmawiać.
    Yuan Zong zawiózł go do domu, który był o wiele większy niż jego własny dom i o wiele bardziej luksusowy, i który kupił dla Tian Yan Qiego.
    Chłopak poczuł błogie ciepło na sercu, które od kilku dni było pokryte szronem.
    Yuan Zong ugotował mu posiłek, a Tian Yan Qi pochłonął go błyskawicznie.
    - To jest pyszne. Jeśli będziesz mnie tak traktował, to zakocham się w tobie jeszcze bardziej.
    - Robię to dla ciebie, bo chcę, żebyś pamiętał, że jestem twoim jedynym przyjacielem, tu, w Pekinie.
    Chłopak był szczerze zaskoczony i chociaż gdzieś w głębi pragnąłby nieco innej relacji, to szczere wyznanie rozproszyło mrok z jego serca i myśli. Nie mógł się powstrzymać, żeby nie podrażnić się z Yuan Zongiem.
    - Może zostanę twoim kochankiem? Kupiłeś mi dom, gotowałeś dla mnie w środku nocy, prawie wszystkie warunki zostały spełnione.
    - Mam kochanka.
    - Tak? Kogo? - zapytał nieco zaskoczony Tian Yan Qi.
    - Xia Yao w ciągu dnia jest moją żoną, a w nocy kochankiem.
    Chłopak omal nie zakrztusił się z zazdrości.
    Yuan Zong przed wyjściem powiedział.
    - Przez kilka najbliższych dni nie opuszczaj domu. Zabezpieczyłem to miejsce i przydzieliłem ci do ochrony kilku ochroniarzy. Gdybyś czegoś potrzebował, poproś ich o wszystko.
    Chłopak przytaknął skinieniem głowy.
    Kiedy Yuan Zong wychodził z domu, zadzwonił jego telefon.
    - Szefie, ci reporterzy są nienormalni. Wszyscy ruszyli na Północny wschód, do rodzinnego miasta Tian Yan Qiego. Nie spoczną, dopóki go nie znajdą.
    - Śledźcie ich i powstrzymajcie za wszelką cenę.
    - Tak jest.
    - I jeszcze jedno… Wyślij kilku dodatkowych ochroniarzy do ochrony Tian Yan Qiego. Jeśli pojawią się reporterzy, użyjcie wszystkich niezbędnych metod, żeby się ich pozbyć. I pamiętaj, nie pozwól, by niepokoili rodzinę chłopaka.


    W weekend Xia Yao odwiedził Xua Da Yuego na planie filmowym. Nagrywano scenę walki. Zi Teng grał w tej scenie ofiarę, a Wang Zhi Shui jego wybawiciela, który sam jeden pokonuje sześciu przeciwników.
    Odegranie tej sceny było dla chłopaka bardzo ciężkie. Bohater, którego grał był silnym facetem, a Wang Zhi Shui był z natury łagodny, a na dodatek z budowy był bardzo filigranowy. Nieważne, jak się starał, scena walki w jego wykonaniu nie wyglądała dobrze.
    Po nakręceniu kilkunastu dubli postanowiono zrobić przerwę.
    - Cięcie.
    Gdy ten okrzyk wybrzmiał na planie, wszyscy odetchnęli, a Xuan Da Yu po kilku godzinach siedzeniu na słońcu, ruszył z promiennym uśmiechem na ustach, przywitać przyjaciela. Wang Zhi Shui, którego słońce wykończyło równie mocno, ruszył w ślad za nim.
    Xia Yao poczęstował przyjaciela papierosem. Xuan Da Yu odpalił go i zwrócił się do Wang Zhi Shuiego.
    - Idź weź elektrolity, złagodzą działanie upału.
    - Nie chce, bo są paskudne w smaku.
    - Przestań marudzić. - Xuan Da Yu warknął na niego.
    Chłopak pił z bólem i próbował zachęcić się słowami.
    - Tak właśnie smakuje miłość, jest słodka, chociaż w smaku wydaje się gorzka.
    - Gówno, nie miłość. Nie chce żebyś dostał udaru, bo to byłby problem dla całej ekipy.
    Xia Yao już zamierzał otworzyć butelkę coli, ale Xuan Da Yu wyrwał mu ją z ręki i rzucił chłopakowi.
    - Przestań mu pomagać. Wang Zhi Shui sam sobie otworzy.
    - Nie zamierzałem mu pomagać. Chciałem się napić. - burknął Xia Yao.
    Wang Zhi Shui szybko odkręcił butelkę i wypił colę, by pozbyć się gorzkiego posmaku elektrolitów.
    - A co u ciebie? Dawno się nie widzieliśmy. - Xuan Da Yu spojrzał na przyjaciela, zmieniając temat. Wang Zhi Shui poczuł błogie szczęście, gdy usłyszał, że dawno się nie widzieli, bo to oznaczało, że się ze sobą nie kontaktowali.
    - U mnie po staremu.
    - Jakoś mam wrażenie, że jesteś trochę zachrypnięty.
    - Ponieważ palę.
    - W taki upał lepiej ogranicz fajki.
    Xia Yao uśmiechnął się i przytaknął skinieniem głowy.
    Po chwili Xuan Da Yu powiedział to, co mówił za każdym razem, kiedy się spotykali.
    - Rozstaliście się już?
    Xia Yao spojrzał na niego spod byka i wycedził przez zęby.
    - Co z ciebie za przyjaciel, że pytasz mnie coś takiego?
    - Oglądałem ostatnio wiadomości i czytałem artykuł o Czarnych Panterach. Skandal goni skandal, w tym nawet afera gejowska.
    - Jaka afera gejowska? - Wang Zhi Shui żywo zainteresował się tematem.
    - Skończ z tym. Weź mój portfel i kup nam coś do jedzenia.
    Chłopak skrzywił się, wyciągnął dwa banknoty z jego portfela i odchodząc, zaczął przeglądać wiadomości na telefonie. Kiedy trafił na zdjęcie Tian Yan Qiego, był szczerze zdumiony. Jak to możliwe? Żeby on?
    Xia Yao opowiedział przyjacielowi całą historię.
    - Jak to możliwe, że ten bachor jest jeszcze większym zbokiem niż Wang Zhi Shui?
    - Poczułem się, jakby mnie tu w ogóle nie było. - zaśmiał się z goryczą Xia Yao.
    - Patrz, ten koleś dopiero rozkręca, a ty już wpadłeś w panikę. Zobaczysz, że z nim przegrasz.
    Xuan Da Yu nie poprawił przyjacielowi humoru. Xia Yao zapalił kolejnego papierosa i nic nie powiedział.
    - Lepiej sam się wycofaj. Jesteś na przegranej pozycji. Wróćmy do naszej braterskiej relacji. Ja zawsze cię wysłucham i ukoję twoje serce.
    - No nie wiem, czy nasza trójka ma jeszcze szanse, skoro jesteś z tym kurczaczkiem. - zażartował Xia Yao, a w odpowiedzi Xuan Da Yu się na niego rzucił i rozpoczęli delikatną przyjacielską bójkę.
    W jej trakcie wrócił Wang Zhi Shui i od razu zaczął ich rozdzielać. Był tak zdeterminowany, że omal nie przewróci Xia Yao.
    - Co ty robisz? Nudzi ci się? Nie marnuj energii, którą możesz wykorzystać przy kręceniu scen. - krzyknął na niego Xuan Da Yu.
    Chłopak przewrócił oczami.
    - Chodźcie! - krzyknął. - To mięso jest kruche i chrupiące. Wspominałeś o nim ostatnio. Dlatego czas się w nie wgryźć…
    Wang Zhi Shui momentalnie zapomniał, że był zły o ich wspólne wygłupy.
    - Spójrz na siebie, robisz tak głupie miny, że sam wyglądasz jak kawałek mięsa. - upomniał go Xuan Da Yu i od razu zabrał się do jedzenia.
    - Pycha, naprawdę kupiłeś go w tej knajpce?
    Xia Yao westchnął i w milczeniu przyglądał się, jak dyskutują o chrupkości małego kawałka mięsa.
    Po chwili Wang Zhi Shui zabrał jedzenie sprzed nosa Xia Yao.
    - Ty nawet nie musisz próbować. Masz swojego osobistego szefa kuchni i raczej nie zadowolisz się plebejskim jadłem.
    Xuan Da Yu szturchnął go i powiedział.
    - Chodź Xia Yao, zjedz z nami.
    - Dzięki, ale nie jestem głodny.
    I chociaż powiedział jedno, zrobił drugie i po pierwszym kęsie, pozbył się całego napięcia. Smaczne jedzenie ma w sobie magiczną moc uzdrawiania duszy.
    - Oficerze Xia, oglądałeś wiadomości? - zapytał Wang Zhi Shui. - Jako doświadczona osoba, muszę ci powiedzieć, że teraz, gdy pozbyliście się problemu, możecie rozwinąć skrzydła i zrobić wszystko.
    - W tym zaopiekować się demonicznym kurczakiem? - dogryzł mu Xia Yao.
    - To temat do rozważenia… - odpowiedział nieśmiało chłopak.
    Xuan Da Yu rzucił mu ostre jak brzytwa spojrzenie.
    Nagle wzrok Xia Yao zatrzymał się na udach Wang Zhi Shuiego. Zaczął się im bacznie przyglądać i przypomniał sobie, że nawet Yuan Zong komplementował te zgrabne nogi.
    - Dlaczego masz takie blade uda?
    - Rzadko się opalam. - powiedział Wang Zhi Shui, przełykając ślinę.
    Xia Yao przestał jeść i zaczął ściskać jego uda, coraz mocniej i mocniej, tak jakby miał ochotę je rozerwać na strzępy.
    - Osiem, nie, dziewięć lat temu, rozmawiałeś z kimś o seksie przez internet? Odpowiedz.
    Wang Zhi Shui odrobinę się przestraszył, gdy został brutalnie chwycony za udo. Krzyknął i wypuścił z pałeczek mięso. Spojrzał błagalnym wzrokiem na Xuan Da Yuego, mając nadzieję, że mu pomoże.
    - Diabełku, mógłbyś złapać go za inną część ciała, jego nogi są dość cenne.
    Xuan Da Yu musiał się namęczyć, żeby uspokoić przyjaciela, który jednak nie zamierzał odpuścić i nadal naciskał na chłopaka.
    - Powiedz, dziewięć lat temu rozmawiałeś przez internet o seksie?
    Wang Zhi Shui miał dość i gdy jego cierpliwość się wyczerpana.
    - Dziewięć lat temu nie miałem pojęcia, co to komputer.
    Xia Yao westchnął, po czym wrócił do chrupiącego mięsa i zauważył, że Xua Da Yu i Wang Zhi Shui siedzieli nieruchomo i bacznie mu się przyglądali.
    - Dlaczego nie jecie?
    - Bo jakoś tak byłeś dziwnie pobudzony.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***









   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

Prześlij komentarz