Xia Yao w odpowiedzi dostał klapsa.
- Nie rób zamieszania. - powiedział Yuan Zong.
Chłopak nie zamierzał się poddać.
- Jestem poważny, a ty nie mów do mnie takim tonem. Pamiętaj, że jestem twoim mężem.
Nagle na korytarzu zapadła cisza jak makiem zasiał. Xia Yao i Yuan Zong stali w drzwiach biura, a wszyscy pracownicy krzątający się w pobliżu, zamarli w osłupieniu.
- To prawda?
- A co z Xiao Tianem?
- Xiao Tian, co ty na to?
Tian Yan Qi poczuł się lekko zdezorientowany.
- Wracajcie do pracy. To nie czas na plotki.
Yuan Zong zaciągnął Xia Yao do samochodu, by tam z nim poważnie porozmawiać.
- Naprawdę chcesz mnie traktować jak kobietę, którą trzeba się opiekować? Myślisz, że wystarczy, że w dzień mnie nakarmisz, a w nocy się ze mną prześpisz? - krzyczał chłopak.
- Trudniej cię zadowolić niż jakąkolwiek kobietę. - powiedział Yuan Zong, zapalając papierosa. - Każdą kobietę zaspokoiłbym dwoma strzałami, tobie zdecydowanie tyle nie wystarczy.
Xia Yao był tak wściekły, że aż poczerwieniał ze złości.
- Dlaczego w takiej chwili nie możesz być poważny, co?
Mężczyzna palił, nie przejmując się niczym. Za to chłopak się rozkręcał.
- Nie doceniasz mnie, dla ciebie jestem jedynie kolesiem, z którym możesz pogadać o pierdołach. Za to Tian Yan Qi jest według ciebie na tyle kompetentny, że może działać razem z tobą.
Yuan Zong nadal milczał.
- On nawet nie jest pracownikiem twojej firmy. Dlaczego wtrąca się w służbowe sprawy? I nie dziw się, że to mnie dręczy, skoro moją pomoc od razu odrzucasz.
Yuan Zong nadal milczał, a na jego twarzy, nie pojawił się choćby cień jakiejkolwiek emocji.
- Jeśli zamierzasz milczeć, to może zerwijmy, wtedy będziesz mógł swobodnie żyć sobie z Tian Yan Qi’im.
Yuan Zong złapał go za pośladki i podniósł go do góry, upuszczając niedopalonego papierosa. Uszczypnął go tak mocno, że chłopak aż syknął z bólu.
- Mówiłem ci, żebyś nigdy więcej nie wspominał o zerwaniu.
- Zabieraj ode mnie ręce, to boli.
Yuan Zong spojrzał na niego drapieżnym wzrokiem.
- Zamierzasz jeszcze raz wspomnieć o zerwaniu?
- Nie zrobię tego, puść mnie… - powiedział chłopak.
Gdy tylko go puścił, Xia Yao przeszedł do ataku. Przez chwilę obaj walczyli, aż w końcu Yuan Zong mocno go objął.
- Wiesz, że nie chciałem cię denerwować. - powiedział Xia Yao. - Boję się, że chcesz wziąć to na siebie i sam się wszystkim zająć. A ja chciałbym ci pomóc, bardzo bym chciał, żebyś przyjął moją pomoc.
- Jeśli nie poradzę sobie z tymi problemami, to będzie znaczyć, że na ciebie nie zasługuję. - powiedział mężczyzna już bardzo łagodnie.
- Wiem, że dasz sobie radę. Tylko dlaczego nie chcesz wybrać najłatwiejszej drogi? W przyszłości nie będę tak się upierał, ale tym razem jestem w to zamieszany i nie mogę tego zignorować. Chcę być z siebie dumny, nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że unikam odpowiedzialności.
Yuan Zong nie był w stanie oprzeć się jego urokowi. W odpowiedzi kiwnął głową, wywołując na twarzy chłopaka promienny uśmiech. Xia Yao czuł się, jakby zrzucił z ramion ogromny ciężar i radośnie zaczął machać nogami.
Mężczyzna spojrzał na niego i też delikatnie się uśmiechnął.
- Zabieram cię na wojnę, nie do wesołego miasteczka, dlaczego jesteś taki szczęśliwy?
- Jestem zaszczycony, że będę ci towarzyszył na polu bitwy.
Yuan Zong mimo wszystko czuł się, jakby ktoś wwiercił mu się wiertarką w serce.
Po chwili zadzwonił telefon chłopaka.
- Wracaj do domu. - powiedział Yuan Zong, a te trzy słowa popsuły cały nastrój.
- Pojedziesz ze mną? - zapytał go Xia Yao.
- Po co?
- Obawiam się, że moja mama zamknie mnie w domu.
Yuan Zong zgodził się mu towarzyszyć. Podczas drogi chłopak nerwowo mamrotał tekst przemówienia, które zamierzał wygłosić na konferencji prasowej, a jego wargi wyglądały niezwykle kusząco.
Podczas drogi Yuan Zong zerknął na niego niezliczoną ilość razy, a gdy zaparkował pod drzwiami jego domu, oddech chłopaka nagle stał się niespokojny, bo wiedział, że czeka go burza z piorunami.
Kiedy pani Xia zobaczyła, że przyjechali razem, przez ułamek sekundy była w szoku, jednak od razu wpuściła ich do środka.
Xia Yao z trudem wziął oddech i ostrożnie zdjął buty. Kobieta odezwała się jako pierwsza.
- Yuan Zong, chodź ze mną do biblioteki.
Chłopak nie mógł ukryć niepokoju.
- Mamo, co chcesz zrobić? Nie możemy porozmawiać we trójkę?
- Nie wtrącaj się.
Po chwili weszła do pokoju, a Yuan Zong podążył za nią, posyłając Xia Yao uspokajające spojrzenie.
Chłopak był bardzo zdenerwowany, czekając na zewnątrz. Po 20 minutach w końcu wyszli z biblioteki. Ich miny były spokojne i zrelaksowane. Nie wyglądało, jakby się pokłócili.
Xia Yao pociągnął Yuan Zonga w róg pokoju, wykorzystując fakt, że jego matka poszła do kuchni.
- Co powiedziałeś mojej mamie?
- Same fakty.
- Czyli moja mama… - zaczął zaskoczony Xia Yao.
- Powiedziałem, że artykuły nie są prawdziwe. Nic o nas nie wspomniałem.
Chłopak odetchnął z ulgą. Tak czy inaczej, wolał uporać się najpierw z jednym problemem. Walka na dwóch frontach byłaby ciężka do opanowania.
Yuan Zong pomógł pani Xia przygotować kolację.
- Poprosiłam twojego przełożonego, żeby przyjął twoje zwolnienie lekarskie.
- W sumie teraz i tak nie dałbym rady skupić się na pracy.
Wszyscy siedzieli przy stole i rozmawiali o błahych sprawach. I nikt nie odważył się poruszyć drażliwego tematu.
- Mamo, kwiaty lotosu już przekwitły. Może nazrywam trochę korzeni i przyniosę do domu.
Kobieta udawał, że go nie słyszy.
- Mamo. - zawołał chłopak.
Pani Xia spojrzała na niego i odpowiedziała uprzejmie.
- Tak, chętnie bym zjadła ryż z korzeniem lotosu.
Po kolacji, tak jak zawsze, pani Xia zaproponowała Yuan Zongowi nocleg.
Obaj leżeli w łóżku, obok siebie, a kiedy chłopak okrył się kocem, wypowiedział na głos swoje obawy.
- Ale się bałem, myślałem, że mama mnie zmasakruje.
Mężczyzna pogładził kąciki jego oczu.
- Twoja mama to bardzo silna kobieta. Prawi ci kazania, bo się o ciebie martwi. A teraz milczała, żebyś nie poczuł się zawstydzony.
Xia Yao skinął głową, po czym chwycił swojego laptopa.
- Co robisz? - zapytał Yuan Zong, chcąc go powstrzymać.
Chłopak odepchnął jego rękę.
- W sumie nic. Chcę sprawdzić, co nowego się pojawiło. Nie chcę zrobić z siebie głupka na konferencji prasowej.
Po chwili Xia Yao zaczął analizować swoje przemówienie, ułożył sobie w głowie kilka zdań, które powtarzał na głos, a gdy już mówił je płynnie, poprosił Yuan Zonga o opinię.
- Daj mi jeszcze chwilę, zaraz wyrecytuję ci całe przemówienie. Wtedy będziemy gotowi. - uśmiechnął się chłopak.
- Dobrze, nie spiesz się.
W końcu chłopak zrobił się senny i zasnął po wypowiedzeniu kilku zdań. Yuan Zong odłożył na bok laptopa i zaczął całować jego policzki. Po chwili usłyszał pukanie do drzwi.
Pani Xia stała w drzwiach z niezwykle surową miną.
Yuan Zong wyciągnął z szuflady kajdanki i z bólem serca przypiął Xia Yao do łóżka. Chłopak przez sen złapał jego dłoń. Mężczyzna szybką ją cofnął, po chwili Xia Yao ponownie pogrążył się we śnie.
- Przykułem go tak… - Yuan Zong powiedział błagalnym głosem. - … żeby mógł się obrócić.
Kobieta uniosła brodę.
- Niech będzie.
Yuan Zong patrzył na chłopaka, po czym wstał i podszedł do pani Xia.
- Ciociu, nawet jeśli stracę firmę, to i tak zrobię wszystko, by zatrzeć ślady obecności Xia Yao w tej sprawie.
Po tych słowach wyszedł.
Xia Yao obudził się o 9:00 rano. Rozejrzał się szukając Yuan Zonga, ale nigdzie go nie było. Sięgnął po telefon, żeby sprawdzić godzinę. Kurwa, dlaczego mnie nie obudził?
Próbował wstać, ale nie mógł i zorientował się, że jest przykuty do łóżka. Po chwili ryknął ze złości.
- Yuan Zong, ty draniu! Pieprz się, kurwa!
Zaczął się szarpać, ale kajdanki skutecznie blokowały każdy jego ruch.
Komentarze
Prześlij komentarz