Advance Bravely [PL] - Rozdział 170: Prawdziwa miłość.

 

    Xia Yao był zamknięty w swoim domu przez ponad dziesięć dni. Mógł opuścić sypialnię tylko po to, by coś zjeść i skorzystać z toalety. Został pozbawiony laptopa i telefonu, nie wiedział o niczym, co się działo w mediach.
    Jego mały gwarek był bardzo niespokojny i nie czuł się najlepiej, nagle zaczął wymiotować.
    - Mamo, chcę zabrać gwarka do weterynarza.
    - Nie zgadzam się. - powiedział kobieta surowym tonem.
    - On wymiotuje.
    - To dlatego, że przez dwa dni jadł surową karmę. Daj mu wody, to poczuje się lepiej.
    - Nie, to nie pomoże.
    Zmarszczka na czole pani Xia się pogłębiła.
    - Mam problem, którym muszę się teraz zająć. Po południu, kiedy wrócę, zabiorę go do weterynarza.
    - Po południu? Nie widzisz, w jak ciężkim jest stanie? Nie możemy tyle czekać.
    - Dobrze, zadzwonię do weterynarza, żeby przyjechał.
    - Nie zgadzam się, on boi się obcych.
    - W takim razie pozwól mu umrzeć. - powiedziała pani Xia zimnym jak lód tonem.
    - Jeśli on umrze, ja też nie chcę żyć.
    Oczy kobiety płonęły ze złości.
    - Czy ty się słyszysz? Zaraz ugotuję tego ptaka i zobaczymy, czy odważysz się umrzeć?!
    Wściekła wyciągnęła gwarka z klatki. Maleńki Hei wydał z siebie bolesny pisk i zwymiotował krwią.
    Xia Yao patrzył na nią oszołomiony.
    - Mamo!!!
    Ręka kobiety lekko zadrżała, jednak z miłości do syna i tego małego ptaszka, poddała się.
    - Możesz iść, ale bez telefonu. Wynajmę dwóch ochroniarzy, którzy będą cię pilnować.
    Xia Yao przytaknął, bo dobrze wiedział, że z łatwością ich pokona, dlatego pokornie wsiadł do samochodu ze skutymi rękoma.
    Pierwszy raz od dziesięciu dni wyszedł na zewnątrz i poczuł powiew świeżego powietrza. Od razu zaczęły dręczyć do niespokojne myśli. Co u Yuan Zonga? Udało mu się zapanować nad sytuacją? Czy Tian Yan Qi jest przy nim i walczy u jego boku? On naprawdę zamierza wrócić do firmy…?
    Czuł, jak te niespokojne myśli kotłują się w jego głowie, sprawiając, że jego serce zaczęło szybciej bić.    
    Przestań zgadywać… To nie ma sensu. Nie mogę uciec tym ochroniarzom, bo to tylko wywoła więcej zamieszania. Muszę wytrzymać…
    Najwyraźniej bogowie sprzyjali Xia Yao, jak tylko udało mu się zapanować nad gniewem, samochód się zatrzymał. Serce chłopaka przyspieszyło, gdy nagle obaj jego ochroniarze wysiedli z samochodu. Każdy, nawet najdrobniejszy ruch, jaki wykonał, sprawiał, że rosło mu ciśnienie, bo w aucie został tylko on i kierowca.
    Xia Yao sięgnął po rolkę papierowych ręczników, niestety nie przewidział, że ręka mu się omsknie. Rolka upadł na podłogę. Kierowca, współczując chłopakowi, który był skuty kajdankami, zauważył, że nie może podnieść rolki, dlatego schylił się, by mu pomóc. Źrenice Xia Yao momentalnie się rozszerzyły i wbił łokieć w kark kierowcy, który nawet nie zdążył pisnąć, bo od razu stracił przytomność.
    Nagle ktoś zawołał z zewnątrz.
    - Wysiadaj.
    Xia Yao wysiadł z auta i zobaczył, że jeden z jego ochroniarzy klęczy na ziemi ze spuszczonym wzrokiem, a drugi leży nieprzytomny tuż obok niego. Po chwili i ten został uderzony i upadł na ziemię, a co dziwniejsze ich oprawca od razu uciekł.
    Xia Yao, chociaż był skuty, wsadził omdlałych mężczyzn do auta i złapał taksówkę.
    - Szybko, zawieź mnie do firmy Yuan Zonga.
    Taksówkarz zaśmiał się pod nosem.
    - Chodzi ci o tę firmę, która zajmuje się gaszeniem pożarów?
    Xia Yao już chciał wyjaśnić, o co mu chodzi, ale zobaczył, że ta taksówka nie ma licznika.
    - Gdzie twój taksometr?
    - Nie mam, jestem tu specjalnie dla ciebie.
    Serce chłopaka zamarło, spojrzał na kierowcę i przeklął pod nosem. Próbował otworzyć drzwi, ale były zablokowane.
    - Mój szef zaprasza cię na herbatę.
    Chłopak rzucił się na kierowcę, który wcisnął hamulec, ale i tak nie uniknął ciosu Xia Yao. Gdy chłopak już prawie go zneutralizował, tylne drzwi się otworzyły i pojawili się przy nich ci sami mężczyźni, którzy jakiś czas temu próbowali porwać Yuan Ru. W odwecie Xia Yao kazał ich rozebrać i wywiesić z okien na widok publiczny.
    Wszyscy uśmiechali się radośnie, patrząc na zdenerwowanego chłopaka.
    - Xia Yao, wyluzuj. Masz już skute ręce, nie zmuszaj nas do użycia siły.
    Chłopak wiedział, że nie ma szans na ucieczkę, musiał przyznać się do porażki i z godnością wziąć ją na klatę.
    Samochód zatrzymał się przed luksusową rezydencją, do której sześciu osiłków go eskortowało.
    Leopard karmił rybki i kiedy zobaczył, w jaki sposób jego ludzie szarpią chłopaka, zmarszczył brwi i powiedział.
    - Prosiłem was, żebyście go przyprowadzili z szacunkiem. Czego nie zrozumieliście, co? Kto do cholery skuł mu ręce.
    Jeden z osiłków odpowiedział na zarzut.
    - Już miał kajdanki, kiedy go zgarnęliśmy.
    Leopard spojrzał na skute ręce chłopaka i uśmiechnął się szelmowsko.
    - No proszę, czyli rozumiem, że przyszedłeś do jaskini lwa z własnej woli?
    Xia Yao nic nie odpowiedział.
    Leopard wyciągnął rękę w geście zaproszenia.
    - Xia Yao, chciałbyś zwiedzić rezydencję, którą dla ciebie kupiłem? Zobacz, jaka jest imponująca?
    Chłopak odwrócił się i burknął.
    - Wychodzę.
    Leopard chwycił go za kołnierz i pociągnął do siebie.
    - Wiele wysiłku włożyłem w to, żeby cię tutaj ściągnąć. Jesteś pewien, że nie chcesz zostać dłużej?
    - Odpierdol się ode mnie! - warknął Xia Yao.
    Leopard rozkoszował się grymasem złości, malującym się na jego twarzy.
    - Yuan Zong ma takie szczęście.
    - Skończ już. Jesteś obrzydliwy!
    Oczy mężczyzny pociemniały.
    - Obrzydliwy? Mój drogi, co takiego zrobiłem, że poczułeś się zniesmaczony? Pozwoliłem ci zniszczyć moją reputację i pozwoliłem się pobić. Kupiłem ci dom. Wiesz, ile razy przez ciebie oberwałem? To chyba wystarczy, żebym w zamian się z tobą przespał.
    Spojrzenie Xia Yao stało się lodowate, tak, jak jego głos.
    - Jeśli odważysz się położyć na mnie choćby palec, dopilnuję, żebyś zdechł.
    Leopard uśmiechnął się złośliwie.
    - W życiu spotkało mnie wiele przyjemności. Jedyne, czego jeszcze nie doświadczyłem, to seks z tobą. Jeśli spotka mnie ten zaszczyt, chętnie umrę.
    Mięśnie na twarzy chłopak nagle się rozluźniły, a jego spojrzenie wyrażało nieugiętą pewność siebie.
    - Nawet jeśli tak mówisz, to wiem, że się nie odważysz.
    Mężczyzna wzruszył ramionami.
    - To prawda, nie chcę cię zgwałcić, ale wiem, jak cię zmusić, żebyś sam rozłożył przede mną nogi.
    Po tych słowach ludzie Leoparda zaprowadzili go do sypialni i przykuli go do wezgłowia łóżka.
    - Masz, skosztuj tego. Przygotowałem to specjalnie dla ciebie.
    Leopard przyłożył niewielki kubek do ust chłopaka.
    - Pieprz się i spróbuj zmusić mnie do wypicia tego gówna, jeśli się odważysz.
    - Podoba mi się twoja postawa.
    Gdy Leopard skończył mówić, podał kubek jednemu z dwóch stojących obok ochroniarzy, który na siłę wlał afrodyzjak do ust chłopaka. To była dwukrotnie silniejsza dawka, niż ta, którą wypił Tian Yan Qi.
    Xia Yao leżał na łóżku nieruchomo i robił wszystko, żeby nie poruszyć się ani o minimetr.
    Mężczyzna celowo go szturchnął.
    - Chyba jesteś wyposzczony, jak długo nie miałeś kontaktu z Yuan Zongiem?
    Jak długo? Ostatnio kochali się miesiąc temu. Odkąd Leopard zgwałcił Tian Yan Qi’ego, do dnia dzisiejszego, Xia Yao żył w celibacie, niczym mnich. A jak nam wszystkim wiadomo, miał bardzo wysokie libido.
    Pół godziny później afrodyzjak zaczął działać.
    Ciało chłopak zrobiło się gorące, serce waliło mu jak oszalałe i zaczął mieć halucynacje. Cudem się opanował, żeby nie krzyknąć. Jego czoło pokryło się potem, a oddech zaczął się rwać.
    Leopard pochylił się nad nim i chłopak poczuł na twarzy jego gorący oddech.
    - Tracisz kontrolę, co?
    Ten gest wystarczył, żeby sprowokować Xia Yao, nie mówiąc już o niekontrolowanej reakcji jego ciała na to wyzwanie.
    Chłopak nagle zrozumiał, co wtedy w aucie czuł Tian Yan Qi. Po chwili poczuł się jeszcze bardziej niekomfortowo. Do tego stopnia, że nie był w stanie spokojnie leżeć. Zaczął przewracać się z boku na bok, bo agresywne swędzenie, jakie czuł na całym ciele, przeszywało go do kości i nie potrafił nad tym zapanować.
    Leopard z zainteresowaniem patrzył i wyciągnął w jego kierunku rękę.
    - Spierdalaj! Pierdolony gnoju! Już po tobie!
    Zaraz po tym, jak chłopak wykrzyczał te słowa, z jego ust wydobyły się bolesne jęki, które sprawiły, że wszyscy obecni w pokoju poczuli podniecenie, a widząc, w jakim jest teraz stanie byli nim całkowicie oczarowani.
    Leopard zwrócił się do sześciu osiłków.
    - Wyjdźcie na zewnątrz.
    Mężczyzna wiedział, że nadszedł właściwy moment, ale postanowił poczekać jeszcze 10 minut. I przez ten czas Xia Yao toczył wewnętrzną walkę na śmierć i życie. A Leopard tylko na niego patrzył. Xia Yao był niczym kawałek świeżego mięsa, leżący przed wygłodniałym drapieżnikiem, który udusi się z pragnienia, jeśli nie zatopi w nim swoich kłów.
    Po raz kolejny mężczyzna pochylił się nad nim i wyszeptał mu do ucha.
    - Jak się czujesz?
    Chłopak wściekle warknął w odpowiedzi, a po jego twarzy spłynęły ogromne krople potu.
    Spojrzenie Leoparda nagle się zmieniło. Prawdę mówiąc, nie zamierzał posuwać się zbyt daleko. Jednak jako samotny wilk, na widok tego seksownego mężczyzny, czuł nieznośne uczucie pożądania. A widząc go w takim stanie, ledwo nad sobą panował.
    - Spokojnie, kiedy będę o tym opowiadał Yuan Zongowi, powiem, że wytrzymałeś dłużej niż Tian Yan Qi.
    Chłopak odwrócił głowę. Leżał nieruchomo, a z jego oczu płynęły łzy. Zaczął tracić kontrolę nad ciałem, które całe drżało. Zacisnął zęby, by stłumić jęki, był tak spięty, że na jego szyi pokazały się żyły.
    Leopard patrzył na niego rozpalonym wzrokiem, a jego twarz wykrzywiła się w grymasie pożądania. W miarę, gdy powoli tracił opanowanie, czuł coraz mocniejszy ogień w podbrzuszu. Po raz ostatni próbował pójść na kompromis.
    - Nie martw się, nie powiem o tym Yuan Zongowi.
    W odpowiedzi otrzymał pełne nienawiści spojrzenie. Xia Yao był na granicy, miał tak mocno ściśnięte usta, że zrobiły się fioletowe i nic a nic nie zmienił swojej postawy.
    Leopard miał już dość czekania, wepchnął rękę w jego spodnie. Xia Yao krzyknął boleśnie, a z kącików ust wypłynęła mu ślina. Ten drapieżca był pewien, że jego ofiara jest już u kresu sił, gdy nagle usłyszał wściekły ryk.
    - Spierdalaj!
    Mężczyzna wcisnął swoją rękę głębiej. Mięśnie chłopaka nagle mocno się napięły, po czym stracił przytomność. Jednak nawet kiedy był nieświadomy, instynktownie stawiał opór. Był jak ryba wyciągnięta z wody, która leżała na desce i nawet w chwili śmierci próbowała się uwolnić.
    Z jego nosa popłynęła krew, a jej widok momentalnie ostudził chuć Leoparda. Zawołał swoich ochroniarzy.
    - Do mnie!
    Jeden z nich ruszył do chłopaka, by zatamować krwotok, jednak nie był w stanie. Cholera, nie dam rady zatamować krwawienia.


Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***









   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

  1. Ożesz qurwa 🤨🤨🤨🤨😒

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejqu 🤯
    Yuan Zong gdzie jesteś 😔
    Dziękuję Antha 😘 i Motorollo 😘
    🐼

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz