Advance Bravely [PL] - Rozdział 171: Serce ściśnięte z żalu.

 

    Kilka minut później asystent Leoparda przyprowadził lekarza. Myślał, że uraz Xia Yao powstał w wyniku penetracji, dlatego poprosił lekarza, żeby zabrał leki i maści. Jednak gdy przyszli na miejsce i okazało się, że chłopak krwawi z nosa, byli w szoku.
    - Co… Tu się stało? - zapytał lekarz.
    - Kto przygotował ten specyfik? - wrzasnął Leopard, patrząc na przybyłych mężczyzn.
    Asystent nie śmiał nawet się odezwać.
    - Specyfik był w porządku, to on najwyraźniej za bardzo się wstrzymywał. - odpowiedział lekarz.
    Wściekły Leopard palił papierosa i wpatrywał się intensywnie w Xia Yao. W tym czasie lekarz zapanował nad krwotokiem z nosa, po czym zrobił mu zastrzyk, po którym chłopak zasnął.
    Widząc to, Leopard westchnął. Myślałem, że Tian Yan Qi jest niezwykle odporny, ale nie spodziewałem się, że Xia Yao będzie miał silniejszą wolę niż on. Yuan Zong, nieźle go sobie wyszkoliłeś. Jest niesamowity.
    - W porządku, możecie wyjść. - powiedział Leopard.
    Lekarz spojrzał na niego uważnie i powiedział.
    - Dopiero co dostał zastrzyk, lepiej go nie nadwyrężać.
    - Straciłem zainteresowanie.
    Gdy wszyscy wyszli z pokoju, Leopard podszedł do łóżka i patrzył na chłopaka. Ubrania Xia Yao były poplamione krwią, dlatego znalazł szybko coś na przebranie.
    Kiedy zmieniał mu ubranie, zrozumiał, dlaczego Yuan Zong był tak opiekuńczy wobec tego pięknego młodego mężczyzny.
    Jaka miękka skóra i jasne nogi… Jakby ktoś go zanurzył w mleku. Nie ma na ciele ani jednego śladu po ukąszeniu komara, a w dotyku jego skóra jest tak delikatna, jak skóra kobiety. Jest pięknie umięśniony i te kruczoczarne włoski. A te piękne, jędrne pośladki są tak delikatne w dotyku. Prawdziwe dzieło sztuki.
    Leopard wspiął się na łóżko i przytulił do siebie Xia Yao. Zapalił papierosa i czuł się, jakby trzymał w swych ramionach cały świat.


    Od rana do południa wszyscy w firmie Yuan Zonga mieli pełne ręce roboty. Mężczyzna otworzył dość brutalnie drzwi swojego gabinetu i przez nie wyszedł. Tak się akurat złożyło, że na korytarzu trafił na Tian Yan Qiego, który go szukał. Kiedy chłopak zobaczył minę Yuan Zonga, od razu zapytał.
    - Dokąd idziesz?
    - Mam sprawę.
    Chłopak chciał zapytać jaką, ale Yuan Zong go minął i ruszył przed siebie, nie dając mu szansy na powiedzenie choćby słowa.
    Tang Wen Cai poinformował go, że ich szef pojechał do luksusowej rezydencji Leoparda, którą to kupił dla Xia Yao.
    Transakcja została sfinalizowana niedawno, dlatego wokół willi nie było jeszcze ochrony. Samochód Yuan Zonga wjechał na teren posiadłości bez żadnego problemu i zaparkował przed samym domem. Lekarz i asystent Leoparda wyszli już jakiś czas temu, a wszyscy ochroniarze, nie chcąc przeszkadzać szefowi, poszli na trzecie piętro, by pograć w Mahjonga.
    Yuan Zong wszedł do salonu, na którego ścianie wisiały zdjęcia Xia Yao. Nie wiadomo, kiedy zdjęcia zostały zrobione, ale chłopak wyglądał na nich bardzo naturalnie, były też w świetnej rozdzielczości, co nie umknęło uwadze Yuan Zonga.
    Ruszył w kierunku schodów, a jego kroki były ciężkie i pewne. Sprawdził pomieszczenia na pierwszym piętrze, po czym ruszył na drugie. Otwierał i oglądał każdy pokój. Kiedy Yuan Zong zdecydował się tu przyjść, nie spodziewał się nikogo spotkać. Niestety, kiedy pchnął drzwi sypialni, zobaczył scenę, która zmroziła krew w jego żyłach. Xia Yao spał w objęciach Leoparda. Czuł, jakby dostał kulą w serce, cały jego świat rozpadł się na milion kawałków, a najgorszy był widok krwi, która była dosłownie wszędzie.
    Leopard zasnął, trzymając w ramionach chłopaka, ale gdy usłyszał hałas, obudził się i otworzył oczy. Kiedy zobaczył Yuan Zonga stojącego w drzwiach, jego serce zadrżało. Co on tu robi?
    Gdyby Yuan Zong zobaczył na twarzy Leoparda przebiegły uśmiech, wiedziałby, że to prowokacja, którą ten przebiegły lis wymyślił, by go zranić. Jednak Leopard był zmieszany i kompletnie zaskoczony, przez co Yuan Zong miał wrażenie, jakby przyłapał ich na gorącym uczynku.
    I to sprawiło, że poczuł przerażający ból i z jego gardła wydobył się pełen rozpaczy ryk. Usłyszeli go też ochroniarze, którzy momentalnie zbiegli z trzeciego piętra.
    Również Xia Yao się obudził, ale nie odważył się otworzyć oczu. Nie miał odwagi spojrzeć Yuan Zongowi w twarz, bo wiedział, że zobaczy malujące się na niej ból i rozpacz.
    To przytłaczające uczucie rozpaczy zmiażdżyło serce Yuan Zonga. W jednej chwili zapomniał o tęsknocie za Xia Yao, która zżerała go przez ostatnie dni. Nie wiedział, czy wpadł w pułapkę zastawioną przez Leoparda, ale uczucia w jego sercu diametralnie się zmieniły.
    Nie wiedział, co zaszło między Leopardem, a Xia Yao. Widział jedynie, że osoba, za którą tak cholernie tęsknił, śpi spokojnie w ramionach kogoś innego.
    Z kolei Leopard widział przed sobą mężczyznę, który emanował taką samą aurą, jak wtedy, gdy zatrzymał go na autostradzie.
    Yuan Zong rzucił się w kierunku łóżka i przywalił pięścią w nos Leoparda, niszcząc całkowicie efekt pracy chirurgów plastycznych. Krew trysnęła mu z nozdrzy i próbował się osłonić, jednak Yuan Zong wpadł w furię i kompletnie przestał nad sobą panować. Był bezwzględny, brutalny, a każde z jego uderzeń i kopnięć były przerażająco silne. W pokoju było słychać trzask łamanych kości.
    Gdy do sypialni wpadli ochroniarze, twarz Leoparda była krwawą papką, a on sam był nie do poznania.
    Jeden z osiłków, przerażony tym widokiem, rzucił się z odsieczą, ale zanim zdążył zaatakować, Yuan Zong uderzył go kantem krzesła, odcinając mu ucho, które upadło na podłogę. Po chwili ruszyli pozostali ochroniarze. Wyglądali, jakby w pięciu chcieli zmierzyć się w walce z dziką bestią. Yuan Zong był coraz bardziej brutalny i nikt nie był w stanie go powstrzymać. Pokonani ochroniarze w końcu pozwolili mu skopać Leoparda.
    Yuan Zong, ty skurwielu… Przekrwione oczy Leoparda przepełniała czysta nienawiść.
    Yuan Zong zamachnął się nogą, celując w jego krocze, w ostatniej chwili jeden z ochroniarzy zasłonił szefa swoim ciałem. Przyjmując na siebie ten cios, omal nie zemdlał z bólu, oczy wyszły mu z orbit, jakby zaraz miały wypaść.
    - Szybko, zabierzecie stąd szefa.
    Ochroniarze, czołgając się, próbowali wyrwać Leoparda ze szponów szalejącej bestii. Gdy im się to w końcu udało, w pokoju zostali tylko Yuan Zong i Xia Yao. Jednak pomimo wielu dni rozłąki nie padli sobie w ramiona.
    Yuan Zong zobaczył butelkę z afrodyzjakiem, stojącą na szafce przy łóżku. Podniósł ją i powąchał. Zapach był podobny do tego, którym pachniała torba Xia Yao. Nagle zrozumiał, co się wydarzyło i ponownie wydał z siebie przeraźliwy ryk, roztrzaskując butelkę o podłogę. Szklane odpryski wzbiły się w górę i kilka z nich trafiło w twarz chłopaka.
    Xia Yao nadal miał zamknięte oczy, a jego ciało całe drżało. Yuan Zong odkrył go i zobaczył, że jest ubrany w nieznaną mu piżamę. Nagle zamarł i wziął go w ramiona. Położył dłoń na jego karku, próbując uspokoić jego oddech. Chwilę później podniósł go i zabrał do auta.
    Dopiero w samochodzie Xia Yao otworzył oczy.
    Spojrzeli na siebie i chłopak tylko czekał na pytanie, co robił w łóżku Leoparda. Jednak Yuan Zong o nic go nie zapytał. Przytulał go mocno i nawet nie zauważyli, kiedy na dworze zrobiło się ciemno.
    - Muszę wracać. Mogłem wyjść, bo miałem zabrać Hei’a do weterynarza. Jeśli nie wrócę, mama nabierze podejrzeń.
    - Podwiozę cię.
    - Nie rób tego, ochroniarze wynajęci przez moją mamę, pewnie jej donieśli, że uciekłem. Jestem pewien, że już na mnie czeka.
    Yuan Zong podwiózł go jedynie do auta, po czym od razu odjechał. Kiedy chłopak ruszył w jego kierunku, nogi trzęsły mu się jak galareta, być może był to efekt uboczny zażytego specyfiku.
    Obaj jego ochroniarze nadal byli nieprzytomni, tak samo, jak jego ukochany gwarek. Chłopak poczuł ścisk w sercu. Podniósł klatkę i delikatnie nią potrząsnął, niestety ptaszek nie zareagował.
    - Obudź się! - krzyknął Xia Yao.
    Gwarek nie reagował.
    Chłopak potrząsnął klatką mocniej i krzyknął jeszcze głośniej.
    - Hei!
    Maleńki ptaszek leżał nieruchomo w swojej bambusowej klatce, wyglądał, jakby spał. Zwykle wystarczyło, że Xia Yao szturchnął go palcem, a on radośnie podskakiwał i świergotał. Chłopak włożył palec do klatki i po chwili zrozumiał, że jego maleńki przyjaciel już nigdy dla niego nie zaśpiewa. Hei nie żył.
    Nie udawaj, to nie jest zabawne… Te słowa cisnęły mu się na usta, jednak nie był w stanie ich wypowiedzieć. Jego serce pogrążyło się w smutku.
    Gdy wrócił do domu, matka od razu na niego naskoczyła.
    - Co robiłeś? Dlaczego wracasz tak późno?
    Chłopak nic nie odpowiedział. Za to jeden z dwóch ochroniarzy, którzy w końcu odzyskali przytomność, odezwał się.
    - Proszę go za to nie winić. Gwarek nie przeżył.
    Pani Xia poczuła nagłe ukłucie w sercu, ale zapanowała nad emocjami. Podobnie jak jej syn, który nie uronił ani jednej łzy.
    Włożył gwarka do drewnianego domku, razem z małą figurką, i mocno zamknął drzwiczki. Następnie zakopał go przed domem, pod starym figowcem.
    Yuan Zong stał na ulicy i w milczeniu go obserwował.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***









   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

Prześlij komentarz