Advance Bravely [PL] - Rozdział 181: Śmiech.

 

    Dwa tygodnie później również Leopard wrócił do Pekinu. W międzyczasie zdążył objechać całą Koreę, odwiedzając kilkanaście klinik chirurgii plastycznej, by się dowiedzieć, że w tej chwili nikt nie zoperuje jego twarzy. Mógł jedynie zadbać o twarz, jaką dostał i cieszyć się całkiem naturalnym wyglądem skóry. Być może za jakiś czas, kiedy wszystko się wygoi i przeszczep skóry się przyjmie, będzie mógł pomyśleć o kolejnej operacji.
    Oczywiście z biegiem czasu, twarz Leoparda coraz bardziej przypominała twarz Huang Bo.
    Jego asystent próbował go pocieszyć.
    - Szefie… W sumie to przypominasz odrobinę Takashi’ego Kanshiro.
    - Z której strony?
    I na to pytanie biedny asystent nie potrafił odpowiedzieć. Chciał dodać mu otuchy i nie spodziewał się żadnych dodatkowych pytań. Patrzył przez dłuższą chwilę na Leoparda, próbując dostrzec choćby minimalne podobieństwo do przystojnego celebryty. W końcu wydusił z siebie.
    - Twój wzrost.
    Na szczęście przez ostatnie dwa tygodnie Leopard tak bardzo dostał w kość, że już się do tego przyzwyczaił. Stwierdził, że będzie dobrze, dopóki nikt nie będzie nadmiernie mu się przyglądał i nie będzie śmiał mu się w twarz.
    - W porządku. - powiedział i zapalił papierosa. - I tak w porównaniu z tym, jak wyglądałem przed operacją, to teraz, przynajmniej, wyglądam jak człowiek. Z kolejną operacją nie będę się spieszył, poczekam, aż ta twarz się całkiem wygoi.
    Asystent spojrzał na niego. Zawsze, kiedy Leopard palił papierosa, emanował złowrogą i butną aurą. Teraz wyczuł od niego mieszankę przebiegłości i komizmu, co zawdzięczał twarzy Huang Bo. Zdając sobie z tego sprawę, asystent szybko odwrócił wzrok. Bał się, że nie wytrzyma i wybuchnie śmiechem.
    Kiedy Leopard zgasił papierosa, oparł się wygodnie na siedzeniu, by odpocząć.
    Spojrzenie Leoparda były bardzo bystre i to go odróżniało od Huang Bo. Jednak kiedy spał, wyglądał identycznie jak aktor. Kiedy asystent na niego zerknął, to poczuł się nieco dziwnie przez to zatrważające podobieństwo.
    Korzystając z chwili, że Leopard ma zamknięte oczy, lekko uniósł kąciki ust, powstrzymując szeroki uśmiech, który cisnął mu się na twarz. Jednak im bardziej próbował powstrzymać śmiech, tym bardziej chciało mu się śmieć. Miał szczerą ochotę roześmiać się na głos i kąciki jego ust zaczęły lekko drgać. Czuł, że powoli traci kontrolę.
    Nagle Leopard cicho zakaszlał, a mężczyzna momentalnie spoważniał.
    Po chwili odpoczynku Leopard ponownie otworzył oczy, a jego asystent od razu się spiął. Próbował nawiązać rozmowę, żeby odwrócić myśli od twarzy szefa.
    - Jak myślisz… Ta nieudana operacja plastyczna, to był przypadek?
    Leopard odpalił papierosa i odpowiedział.
    - Naprawdę musisz o to pytać? Jak nic stoi za tym Yuan Zong. Jak myślisz, czym on się ostatnio zajmował?
    - Słyszałem, że od miesiąca nie pojawił się w firmie. Wcześniej jego pracownicy drżeli przed nim, a teraz wszyscy pragną go zobaczyć.
    - Przecież wrócił do Chin już jakiś czas temu.
    O niebiosa, błagam, tylko na mnie nie patrz! Asystent poczuł, że znowu rozpaczliwie zbiera mu się na śmiech i, jak mógł, próbował skierować swoje myśli na inne tory.
    - Tak, ale w firmie się nie pojawił. Tian Yan Qi sam wszystko ogarnia.
    - No proszę, ten chłopiec jest naprawdę bardzo utalentowany. - zaśmiał się Leopard.
    Asystent zauważył ten uśmieszek i poczuł jeszcze większe katusze, tłumiąc wybuch śmiechu.
    - Yuan Zong jest teraz moim wrogiem nr 1. Jeśli nie zmasakruje mu twarzy, to przysięgam, obetnę sobie obie dłonie.
    Asystent był zaskoczony tą deklaracją i przestało mu być do śmiechu. Podążał za Leopardem od wielu lat i zawsze był mu wierny. Cierpiał, kiedy jego szef odnosił rany, dlatego z pełną powagą powiedział.
    - Dołożę wszelkich starań, żeby ci w tym pomóc.
    Leopard pogładził się po brodzie i zapytał.
    - Powiedz, czyją twarz mu zafundujemy?
    - Wang Bao Qianga.
    - Tak, Wang Bao Qianga. - zaśmiał się Leopard, klepiąc się po udzie.
    Asystent był doświadczonym mężczyzną, włócząc się po ulicach, przeżył wiele burz i zamieci, musiał mocno zagryźć zęby, by przetrwać. Niestety, chichot Leoparda położył go na łopatki. Nie był w stanie się powstrzymać. Gdzie moja godność, o rany, dłużej nie dam rady się powstrzymać!
    - Hahahahaha!
    Zaczął śmiać się do rozpuku. Pomyślał, że może wykorzystać Wang Bao Qianga jako alibi i jego szef nie domyśli się, że tak naprawdę to z niego się śmieje. Jednak na ziemię sprowadziło go surowe spojrzenie Leoparda.
    Samochód gwałtownie zahamował i stanął na poboczu, a po chwili z wnętrza dobiegły jęki i wrzaski.
    Gdy przyjechali do firmy, asystent uprzedził wszystkich pracowników, że nie wolno im się zaśmiać na widok szefa. Kiedy Leopard pojawił się na recepcji i mijał kolejnych pracowników, wszyscy witali go z pochylonymi głowami i od razu gdzieś uciekali. Kiedy szef zniknął im z oczu wszyscy, jak jeden mąż zaczęli się zwijać ze śmiechu.
    Gdy w końcu wszedł do swojego biura, dwóch kierowników przepychało się pod jego drzwiami.
    - Ty pierwszy.
    - Za nic, na pewno się roześmieję.
    - Poważnie, w tej sytuacji nadal jest ci do śmiechu?
    - Jeśli potrafisz się opanować, to idź pierwszy.
    - …
    Po chwili jeden z mężczyzn wepchnął przez drzwi drugiego i wszedł za nim.
    Kiedy Leopard na nich spojrzał, zauważył, że jeden z nich wyraźnie powstrzymuje śmiech.
    - Chodzi o to… Są problemy na budowie.
    Gdy skończył, wybiegł z gabinetu i pobiegł w stronę najbliższej toalety, gdzie oparł się rękoma o ścianę i zaczął się panicznie śmiać.
    Leopard nie tracąc czasu, pojechał na plac budowy.
    A w czym tkwił problem? Tian Yan Qi był ostatnio w kiepskim nastroju. Z jednej strony wykańczała go presja zarządzania firmą, przez co popełniał mnóstwo błędów. Z drugiej strony męczyły go słowa wypowiedziane przez Yuan Zonga, że umarłby razem z Xia Yao. Ta mieszanka sprawiła, że był niczym tykająca bomba. A im bardziej był zajęty, tym szybciej tracił cierpliwość, przez co wywołał kolejną bójkę na placu budowy.
    Kiedy chłopak przyjechał na miejsce, obie strony wzajemnie się wyzywały, nie obyło się też bez rękoczynów. Od razu wezwał do siebie kierownika, ponieważ dał mu jasne wytyczne. Niezależnie od tego, jak byli prowokowani, powinni zachować spokój i unikać jakiejkolwiek konfrontacji.
    - Panie wiceprezesie, my…
    Tian Yan Qi nie dostał oficjalnie nominacji na wiceprezesa, ale wszyscy pracownicy tak się do niego zwracali. Chłopak w milczeniu patrzył na swoich pobitych ludzi, a jego twarz przybierała coraz surowszy wygląd.
    Nikt nie odważył się odezwać, bo kiedy Tian Yan Qi wpadł w złość, był bezwzględny i straszny niczym Yuan Zong.
    Na szczęście dla wszystkich wskazał palcem w stronę jednego z głośniej krzyczących budowlańców wynajętych przez Leoparda.
    - Na nich!
    Jego ludzie byli w szoku.
    - Co takiego?
    Tian Yan Qi nie zawracał sobie głowy powtarzaniem rozkazu i sam rzucił się na ludzi Leoparda.
    I tak uważał, że długo wytrzymał, trzymając emocje i nerwy na wodzy. A teraz wpadł w wir walki i o nic już nie dbał, potrzebował się wyładować. Oczywiście, jego postawa podziałała na przeciwną stronę, która odpowiedziała równie agresywnie, a po chwili wszystko wymknęło się spod kontroli.
    Robotnicy Leoparda mieli przewagę liczebną, ale ludzie Tian Yan Qi'ego twardo stawiali opór. Przez co coraz więcej osób z obu stron dołączało się do walki.
    Na początku Tian Yan Qi był nie do zatrzymania, sam walczył z ośmioma przeciwnikami, ale po chwili otoczyło go jeszcze kilku budowlańców i wszyscy rzucili się na niego jednocześnie.
    Zanim Leopard przybył na budowę, chłopak miał twarz obitą i opuchniętą, z rozwalonej brwi lała się krew, podobnie jak z kącików jego ust.
    Kiedy usłyszał, jak przeciwnicy krzyczą.
    - Szef przyjechał!
    Jak tylko to usłyszał, poczuł się jak zbity pies. Wiedział tylko, że nie chce dać temu facetowi satysfakcji.
    - Co tu się dzieje? - zapytał Leopard. Kierownik budowy szybko odpowiedział.
    - To on zainicjował bójkę. Ten, co tam leży, to zastępca ich prezesa. To on zaczął.
    Leopard bardzo powoli podszedł do Tian Yan Qi’ego i przykucnął tuż przy nim.
    Na obitej twarzy chłopaka malowało się zdziwienie. Kto to jest? Skąd ja go znam?
    - Co tu robisz, Yan Qi? - zapytał Leopard. - Podobno zdobyłeś tytuł mistrza ochroniarzy, co się stało z twoim temperamentem i techniką?
    Chłopak był w szoku, bo rozpoznał głos Leoparda. Patrzył na niego z niedowierzaniem i milczał.
    Mężczyzna uderzył go w siniaka, tak żeby zabolało.
    - Co się tak na mnie patrzysz? Wstań i walcz dalej, tak, jak wtedy na arenie.
    Oczywiście te słowa nie sprawiły, że chłopak poczuł w sobie ducha walki, a wręcz przeciwnie Tian Yan Qi zaczął się śmiać. I nie mógł przestać.
    Jeszcze przed chwilą czuł się jak zbity pies i w życiu by nie pomyślał, że jest ktoś w jeszcze gorszej sytuacji niż on. Oczywiście Leopard wiedział, z czego śmieje się chłopak, dlatego warknął na niego ze złością.
    - Śmiej się, śmiej. Kiedy wrócisz do firmy, nie będzie ci tak do śmiechu.
    Tian Yan Qi złapał się za brzuch i śmiał się jak opętany.
    - Wiesz, nawet jakby Yuan Zong miał mnie zwolnić, to na wspomnienie twojej twarzy, będę dalej śmiał się jak szalony, hahahaha.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***









   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze

Prześlij komentarz