Advance Bravely [PL] - Rozdział 192: Pełen troski.

 

    - Wystarczy. - Yuan Zong z trudem wydusił z siebie ostrzeżenie, ale chłopak nie zamierzał odpuścić. Gdy wytarł temu wielkiemu ptakowi główkę, sięgnął niżej i zaczął szczypać jaja, a potem zanurzył swe palce jeszcze głębiej, sunąc szczeliną między pośladkami mężczyzny. Yuan Zong dyszał coraz mocniej, jego oczy płonęły, złapał Xia Yao za rękę, by ją zatrzymać, ale był jeszcze zbyt słaby. Chłopak ostentacyjnie zaczął miętosić jego twardy pośladek, z całej siły wbijając w niego palce.
    Zawsze to ty miałeś nade mną kontrolę, czas na zemstę.
    Yuan Zong patrzył na niego z wyrzutem i ponownie zebrał się w sobie i powiedział.
    - Skończyłeś?
    Xia Yao zachichotał niesamowicie z siebie zadowolony i męczył go dalej.
    - Spróbuj mnie uszczypnąć jeszcze raz, a zobaczysz, że tak cię będę pieprzył, że aż będziesz płakał. - wycharczał mężczyzna.
    - No dalej, chodź i pieprz mnie! No dawaj, czekam!
    Xia Yao ścisnął jego pośladek jeszcze kilka razy, a na koniec klepnął go w tyłek, tak jakby chciał zawstydzić tego dumnego, silnego żołnierza.
    Spojrzenie Yuan Zonga stało się mroczne i niebezpieczne.
    Prosisz się o śmierć.
    Widząc jego spojrzenie, chłopak postanowił dolać oliwy do ognia.
    - Jeśli nie jesteś w stanie, to ja to zrobię. Od dawna czekałem na ten moment. Wiesz, dlaczego lina w studni pękła? Specjalnie ją przeciąłem, marząc o dniu, kiedy nie będziesz w stanie wstać z łóżka… Hahaha…
    Mocne palce małego diabełka zaczęły ponownie wbijać się w pośladki Yuan Zonga, udając, że zamierza spełnić swe groźby. Jednak mężczyzna dobrze wiedział, że on tylko żartuje, ale postanowił grać w tę grę, by dostarczyć mu trochę rozrywki. Od dawna nie widział go tak szczęśliwego.
    Nieważne jak słaby był, świetnie potrafił sobie radzić z Xia Yao. Delikatnie objął dłonią głowę chłopaka i przyciągnął ją do swojego brzucha, nie pozwalając mu przesunąć się choćby o centymetr.
    W chwili, gdy ich ciała się ze sobą zetknęły, Xia Yao poczuł, że robi mu się gorąco. To było tak intensywne, że nie był w stanie się podnieść. Zaczął sunąć swoimi ciepłymi i wilgotnymi ustami po jego piersi, wycałował obojczyk, szyję i zatrzymał się na policzku. Gdy miał zamiar się w niego wgryźć, mężczyzna odsunął go od siebie.
    - Trzymaj się ode mnie z daleka. - powiedział ostrym tonem, miał zapalenie płuc i za nic nie chciał go zarazić.
    Jednak to nie ostudziło zapędów Xia Yao, który zaczął zachłannie całować jego szyję, a jego oddech stawał się coraz cięższy. Yuan Zong czuł, jak jego serce się topi i już nie był w stanie się oprzeć. Był bezradny wobec działań tego małego diabła.
    - Dlaczego jesteś taki nieposłuszny? - zapytał.
    - Jestem posłuszny, słucham wszystkiego, co mówisz, nie zauważyłeś?
    Prawdę mówiąc, Yuan Zong nie lubił, jak wokół niego byli ludzie ślepo mu posłuszni, tacy jak Tian Yan Qi. Wolał mieć przy sobie kogoś, kto ma czasem odmienne zdanie i kwestionuje jego decyzje.
    - Dobrze, połóż się przy mnie na chwilę. - powiedział i założył maseczkę, pozwalając Xia Yao położyć się na nim. Pierwszy raz od trzech miesięcy, czyli odkąd się rozstali, byli ze sobą tak blisko. Chłopak milczał i całym sobą doświadczał tej chwili. Był szczęśliwy i spokojny, choć zadręczał się jednym tematem.
    - Co zamierzasz zrobić z Tian Yan Qi’im?
    Ten problem nie tylko jemu spędzał sen z powiek.
    - Zrobię, co trzeba.
    Chłopak wiedział, że Yuan Zong czuje się wobec niego zobowiązany, dlatego próbował negocjować.
    - A może poczekasz jeszcze trochę? Dopóki jego stan się nie polepszy i dopiero wtedy o tym porozmawiamy?
    - Jeśli szybko nie rozwiążę tego problemu, to cały czas będziesz niespokojny.
    - Jaki niespokojny? Myślisz, że jestem aż tak małostkowy? Nigdy nie traktowałem go jak rywala. Kiedy powiedziałem, że z tobą zrywam…
    Mówiąc to, chłopak patrzył na jego twarz i zauważył, że coś jest nie tak. Poczuł nagłe ukłucie w sercu, a po chwili parsknął śmiechem, żeby ukryć zakłopotanie.
    - No dobrze… Wcale tak nie jest. Powiedziałem to, żebyś poczuł się lepiej.
    Yuan Zong wiedział, że wcale tak nie było, dlatego wbił w niego wzrok, przez co Xia Yao poczuł się winny.
    - Dobrze, niech będzie po twojemu. Nie będę się więcej wypowiadał na ten temat.
    - Nie to chciałem od ciebie usłyszeć.
    Xia Yao nabrał powietrza w płuca i powiedział dumnie.
    - Obiecuję, że nic mnie od ciebie nie oddzieli, choćby góry stały się płaskie, a ziemia zetknęła się z niebem, zawsze przy tobie będę, do końca życia…
    - Bądź poważny… - powiedział mężczyzna i podciągnął go, żeby usiadł na łóżku.
    - Jeśli kiedykolwiek powiem coś o zerwaniu, pozwolę ci zamknąć mnie w klatce i obić mój tyłek paskiem, aż spuchnie.
    I tu się z tobą zgadzam. Pomyślał Yuan Zong, a po chwili powiedział.
    - Czemu by nie… Możesz to powtórzyć?
    - Kurwa… Jesteś prawdziwym zboczeńcem.
    Xia Yao fuknął na niego i po chwili ponownie się przy nim położył, tuląc się do jego piersi.
    Mężczyzna milczał przez chwilę, po czym powiedział.
    - Jestem częściowo winny za to, co się stało.
    Serce chłopaka ścisnęło się i ponownie usiadł na łóżku. Sięgnął po swój telefon i przyłożył do jego ust.
    - Powiedz to jeszcze raz, nagram cię i będę odtwarzał w zapętleniu.
    - Nigdy cię nie skrzywdzę.
    A potem czule ze sobą rozmawiali, próbując nadrobić stracony czas.
    Gdy już wszyscy lekarze poszli do domu, Xia Yao, który był w doskonałym nastroju, postanowił umyć Yuan Zonga.
    - Zwykle masz tak dobry humor po seksie, co się z tobą dzieje? - zapytał mężczyzna.
    - Chcesz, żebym pomógł ci się umyć czy nie?
    - Chcę.
    Chłopak poszedł do łazienki i napełnił miskę ciepłą wodą, zamoczył w niej ręcznik i zaczął nim wycierać ciało mężczyzny.
    Gdy wyciągnięto Yuan Zonga ze studni, od razu trafił na intensywną terapię. Jego skóra nadal pachniała mieszanką mulistej wody i krwi. Wiedział, że poczuje się lepiej, jak zostanie umyty.
    Xia Yao przygotował sobie też suchy ręcznik. Najpierw obmywał go mokrym, a po czym od razu go wycierał i przykrywał kołdrą, żeby uniknąć pogłębienia zapalenia płuc.
    Yuan Zong czuł ciepło ręcznika i chociaż było mu bardzo przyjemnie, wiedział, że chłopak zanurzając ręcznik w misce, parzył sobie dłonie.
    A kiedy zauważył, jak co chwilę biega do łazienki, by dolać wrzątku, aż serce go zabolało.
    - Nie dolewaj więcej wody.
    Xia Yao pomyślał, że uczucie gorąca jest dla niego niekomfortowe, dlatego próbował go uspokoić.
    - Już dobrze. To minie. Wytrzymaj. Gorąca woda pomoże rozluźnić mięśnie i pobudzi krążenie.
    Mężczyzna nic już nie powiedział, tylko patrzył na niego z miłością. Xia Yao od tego spojrzenia dostał gęsiej skórki, ale starał się zachowywać naturalnie.
    - Próbujesz mnie uwieść? Nie dam się na to nabrać. - powiedział, a w odpowiedzi Yuan Zong wziął go w objęcia i z czułością zaczął gładzić go po głowie i plecach.
    - Przestań… Jeszcze cię nie wytarłem. - powiedział Xia Yao, który cały czas miał stan podgorączkowy, a będąc tak mocno tulonym, czuł, jak traci resztki energii. Kiedy Yuan Zong przestał go miziać, chłopak był cały rozpalony i z trudem łapał oddech, a gdy oparł głowę na poduszce, od razu zasnął. Przez całą noc podświadomie się rozkopywał, a Yuan Zong okrywał go kołdrą. Kiedy Xia Yao obudził się rano, był cały spocony, ale już nie miał gorączki.
    W południe pani Xia przyszła w odwiedziny i od razu zauważyła, że stan psychiczny jej syna się poprawił i ogólnie wygląda o wiele lepiej. Nagle usłyszała powitanie Yuan Zonga.
    - Ciociu, przyszłaś?
    Nagle oczy kobiety pociemniały, bo domyśliła się, skąd ta nagła poprawa. Wszystko dlatego, że ten mężczyzna w końcu się ocknął. Wiedziała, że to nie czas na wyrażenie swojego niezadowolenia, bo jakby nie było, Yuan Zong uratował życie jej syna, a także obronił honor rodziny Xia. Na tę chwilę, dla dobra Xia Yao, musiała ukryć wszystkie targające nią uczucia i być miła dla mężczyzny, który chce ukraść jej syna.
    - Tak, ach… Jak się czujesz?
    - Dziękuję, już znacznie lepiej.
    Pani Xia nie powiedział nic więcej. Otworzyła pudełko na drugie śniadanie i wyciągnęła z niego świeżo zrobione kluski. Yuan Zong był cały czas na kroplówkach, a Xia Yao dostawał jedzenie szpitalne, które było pozbawione smaku, dlatego dania zrobione przez jego mamę były prawdziwą ucztą.
    Chłopak jadł kluski bardzo powoli, co nie umknęło uwadze kobiety.
    - Dlaczego tak się modlisz nad jedzeniem? Nie smakuje ci?
    - Jest pyszne, ale nie chcę od razu zjeść wszystkiego.
    - Głupiutki synku, przecież ugotuję ci więcej.
    Po chwili wszedł lekarz i poprosił panią Xia, by na chwilę wyszła na zewnątrz. Gdy kobieta zamknęła za sobą drzwi, chłopak odwrócił się do Yuan Zonga i powiedział.
    - Otwórz buzię.
    Polecenie zostało wykonane i ciepła kluseczka wpadła mu w usta.
    - Pyszna, prawda?
    - Pyszna. - odpowiedział mężczyzna, chociaż w wyniku infekcji prawie nie czuł smaku.
    - Otwórz buzię. - powiedział chłopak i wepchnął mu do ust kolejną kluskę.
    Pani Xia stała przy drzwiach i obserwowała, jak jej syn wrzuca do ust Yuan Zonga kluskę za kluską. Gdy wróciła na salę, zobaczyła już tylko puste pudełko. Oczywiście nic nie powiedziała, bo nie chciała robić awantury o te kilka klusek. Włożyła pudełko do torby i poszła do domu z ponurą miną.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***









   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze