Advance Bravely [PL] - Rozdział 203: Zerwanie wiążącej nici.

 

    Z okazji zbliżających się obchodów nowego roku pracownicy firmy Yuan Zonga wzięli urlop, wszyscy z wyjątkiem Tian Yan Qi’ego, jego asystenta i kilku pracowników działu kadr, którzy musieli zostać i dokończyć bieżące sprawy.
    Tain Yan Qi i jego asystent siedzieli w gabinecie szefa i omawiali ostatnie wydarzenia.
    - Podobno widziałeś się z Leopardem, który teraz miota się ze złości. - powiedział Xiao Fang.
    Chłopak zaśmiał się pod nosem i odpowiedział.
    - A dziwisz się? Jak zakończymy budowę tego cholernego cmentarza, to nikt nie będzie chciał kupić mieszkania w jego rezydencji. No, chyba że znacznie obniży cenę.
    Asystent przytaknął mu z entuzjazmem.
    - Prawda, teraz to nawet nie ma z czego zapłacić tym swoim sukom na budowie.
    - Dociśniemy go, ile się da. - powiedział Tian Yan Qi z determinacją w głosie.
    Xiao Feng zaśmiał się i przytaknął.
    - Wiceprezesie Tian, jesteś niesamowity, że też wymyśliłeś tak podstępną strategię.
    - Przeceniasz mnie. To był pomysł szefa.
    Asystent cenił Yuan Zonga równie mocno.
    - Tak się zastanawiam, ile czasu minęło, odkąd ostatnio się z nim widziałeś? Zawsze sam rozwiązuje najgorsze problemy, a w tym roku nawet nie pojawił się podczas rekrutacji. Chyba minęły już dwa, a może trzy miesiące… Odkąd zapadł się pod ziemię…
    - Dokładnie 113 dni. - powiedział Tian Yan Qi.
    - Ale nie możesz zaprzeczyć, że obecny sukces firmy zawdzięczamy tobie. Yuan Zong na pewno by się nie wycofał, gdyby w ciebie nie wierzył.
    - Coś by wymyślił, to on jest prawdziwie utalentowany.
    Xiao Fang zauważył, że w tym temacie jego rozmówca nie czuje się komfortowo, dlatego zapytał go o coś zupełnie innego.
    - Tian Yan Qi, ach nie, wiceprezesie Tian, wracasz do domu na Nowy Rok Księżycowy? - gdy zadał to pytanie, uświadomił sobie, że wszedł na dużo bardziej grząski grunt. Spojrzał na bliznę pokrywającą twarz chłopaka. Jak ma się pokazać rodzinie w takim stanie?
    Tian Yan Qi zupełnie się tym nie przejął i szybko odpowiedział, by rozluźnić atmosferę, która robiła się coraz bardziej napięta.
    - A ty? Wracasz do rodziny?
    - Kupiłem już bilet, jutro mam pociąg. Ale moi rodzice mieszkają niedaleko, tylko 5 godzin jazdy pociągiem z Pekinu.
    - Och, a ja dzisiaj kazałem przyjść ci do pracy.
    - To nic, w końcu na tym polegają moje obowiązki.
    Po chwili zadzwonił telefon Tian Yan Qi’ego. Odebrał i przez chwilę słuchał. Nagle cały zesztywniał, a telefon wypadł mu z dłoni, gdy wymamrotał.
    - Własność firmy została przeniesiona.
    Ta wiadomość równie mocno zaskoczyła Xiao Fenga, który zrobił wielkie oczy.
    - Co takiego? Jak to przeniesiona… Chcesz powiedzieć, że Yuan Zong przepisał firmę… Na ciebie?
    Tian Yan Qi opadł na krzesło i czuł, jak krew uderza mu do mózgu, za to Xiao Feng nie mógł wyjść z szoku.
    - Jak to możliwe? Przecież założył tę firmę od zera. Na początku zatrudniał tylko ośmiu pracowników. Reklamowali firmę, chodząc z banerem po ulicach. Bywało, że byli o krok od bankructwa, ale razem przetrwali wszystkie problemy i stworzyli imperium. I chociaż zacząłem tu pracować dwa lata temu, to zauważyłem, jak on bardzo kocha to miejsce. Zadbał o każdy szczegół, a nawet sam zbudował jezioro, w którym zasadził lotos.
    Tian Yan Qi czuł, jak zamarza mu serce.
    - Racja… Jak mógł ot tak poświęcić i zaprzepaścić osiem lat pracy i wysiłku włożonego w firmę?
    - Na jego miejscu wolałbym wyskoczyć przez okno. Co nim kierowało? Jak trzeba być zdesperowanym, żeby ot tak oddać dorobek swojego życia?
    Nagle Xiao Fang zdał sobie sprawę, że te słowa były nie na miejscu, dlatego odwrócił się w stronę chłopaka i dodał z uśmiechem.
    - Mimo wszystko, muszę ci pogratulować. Masz 23 lata i przed sobą świetlaną przyszłość.
    - Wsadź sobie w dupę te gratulacje.
    Nagle Tian Yan Qi zaczął się zachowywać tak, jakby ktoś nacisnął w nim jakiś przełącznik. Wstał, kopnął fotel i podszedł do okna, by wydać z siebie wrzask pełen wściekłości.
    Yuan Zong był na zewnątrz, bo chwilę temu wyszedł z firmy. Wyglądał jak zwykle. Miał zaciśnięte usta, a stoicki spokój malował się na jego twarzy. I nikt nie był w stanie odgadnąć, o czym myśli. Szedł przez pole treningowe wartkim krokiem, a jego sylwetka prezentowała się wspaniale. Potem poszedł na strzelnicę, by oddać kilka strzałów. Zajrzał do magazynu z bronią i z zadowoleniem sprawdził, że broń jest dobrze zabezpieczona. Na koniec zatrzymał się pod drzewem, na którego gałęzi wisiały klatki z gwarkami i głęboko westchnął.
    Tian Yan Qi, jak tylko go zobaczył, otworzył okno, wyskoczył przez nie i ruszył wzdłuż alejki.
    Zatrzymał się pod drzewem, naprzeciwko niego. Yuan Zong natychmiast się wyprostował i z szacunkiem ukłonił się chłopakowi. Pierwszy raz zachował się tak wobec niego, dlatego chłopak klęknął i zgiął się w głębokim ukłonie.
    - Wstań, natychmiast. - krzyknął na niego Yuan Zong,
    Tian Yan Qi nie posłuchał go i nie podniósł się z ziemi. Gdy Yuan Zong odwrócił się i już miał zamiar ruszyć w stronę bramy, chłopak złapał go za kostki i krzyknął.
    - A niech cię, niczego od ciebie nie chciałem. Dlaczego musisz tak mnie poniżać? Błagam, nie odchodź!
    Yuan Zong chwycił go za kołnierz i pociągnął do góry.
    - Wyprostuj się! Ta firma to całe moje życie. Myślisz, że ryzykowałbym je, by cię poniżyć?
    Oczy chłopaka aż się zaszkliły.
    - Jeśli to twoje życie, to dlaczego tak łatwo rezygnujesz? Coś ci powiem, nie jestem w stanie przyjąć takiej rekompensaty. Nie jestem chciwy, a ty... Poświęcasz tę cholerną firmę dla swojego mężczyzny?
    Yuan Zong patrzył na niego stanowczym wzrokiem, ale nie zamierzał wdawać się z nim w kłótnie.
    - Powierzam ci firmę, ponieważ cię cenię. Jeśli odmówisz i nie przyjmiesz odpowiedzialności, to prędzej wejdę w płomienie i spłonę żywcem, niż oddam ją komu innemu.
    - Nie musisz tego robić. Chętnie będę dla ciebie pracował. Chcę za tobą podążać. A z czasem na pewno znajdziesz godniejszego następcę.
    - Nie powierzę firmy nikomu innemu, tylko tobie.
    Yuan Zong powiedział te słowa z ogromną energią i stanowczością, co wpłynęło na Tian Yan Qi’ego, który spojrzał mu dumnie w oczy.
    - Zrozumiałem.
    Widząc smutek, malujący się na twarzy chłopaka, Yuan Zong przypomniał sobie siebie, kiedy targały nim podobne emocje. Dobrze pamiętał, jak to boli.
    Przez chwilę obaj milczeli.
    - Jesteś moją dumą. - ciszę przerwał Yuan Zong.
    Tian Yan Qi był tak zaskoczony, że nie panował już nad swoją mimiką.
    - Co powiedziałeś?
    Mężczyzna położył dłoń na jego głowie.
    - Nigdy cię nie chwaliłem, ale dzisiaj to zrobię. Jesteś moją dumą, to właśnie dzięki tobie, czuję, że wszystko, co przez tyle lat robiłem, miało sens.
    Te słowa sprawiły, że chłopak poczuł ulgę.
    - W takim razie nie zawiodę cię. Przejmę firmę.
    Yuan Zong poklepał go po ramieniu.
    - I tego właśnie się po tobie spodziewałem.
    - Ale... Z czego będziesz żył?
    - Myślisz, że przez tyle lat pracy nic nie zaoszczędziłem? Przecież dostawałem pensję.
    - …
    - Firma jest twoja, ale inne nieruchomości pozostają moje.
    - Jakie nieruchomości?
    - Cmentarz.
    - Chcesz powiedzieć, że ta inwestycja nie była jedynie sposobem na zemstę, ale też planem awaryjnym? - zapytał chłopak, po czym pewna myśl zaświtała mu w głowie. - Nie mów, że wymyśliłeś to jeszcze przed zakupem ziemi?
    - A jak myślisz?
    - Myślę, że tak właśnie było. Zawsze podejmujesz trafne i błyskotliwe decyzje.
    - Ale to dzięki tobie udało mi się zrealizować mój plan. Nie jesteś jedynym powodem mojego odejścia, robię to także ze względu na własne oczekiwania. W obecnej chwili nie dałbym rady skoncentrować się na prowadzeniu firmy, dlatego uważam, że lepiej przekazać ją komuś innemu, komuś zdeterminowanemu, zdecydowanemu, kto ma silną wolę i chce rozwinąć skrzydła, komuś takiemu jak ty.
    - Przecież sam posiadasz wszystkie te cechy.
    - Teraz mam coś ważniejszego, czemu chcę się poświęcić.
    - Co to takiego?
    - Zdobycie względów teściowej.
    - …
    Yuan Zong poszedł w kierunku bramy, nie zaspokajając w pełni jego ciekawości i dobrze o tym wiedział, dlatego krzyknął, nie odwracając się za siebie.
    - Mówiłem ci wiele razy, żebyś oddzielił swoje prywatne uczucia od pracy, dlatego zgodziłem się, kiedy chciałeś odejść. Miałem nadzieję, że zostaniemy przyjaciółmi, ale traktowałem cię ozięble. Przepraszam cię za to. Jeśli będziesz potrzebował mojej pomocy, to ją otrzymasz. Pamiętaj, chętnie przyjmę za ciebie każdą kulę.
    Tian Yan Qi stał i patrzył, jak Yuan Zong odchodzi, nagle pomyślał o czymś, co nie dawało mu spokoju. Chwila… Skoro chcesz zdobyć serce teściowe, to po co ci ten cmentarz.
    Zerwał się i pobiegł za nim.
    - Możesz to wyjaśnić? Co chcesz zrobić, znowu zamierzasz się poświęcić?
    Niestety Yuan Zong nie usłyszał jego pytania, był już w samochodzie i właśnie odjeżdżał z parkingu.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Motorollo

***









   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze