Counterattack [PL] - Rozdział 140: Badanie gruntu

 


    Po powrocie do domu Wu Suo Wei bez przerwy wzdychał, nie dokończył obiadu i nie wszedł Chi Chengowi pod prysznic, jak to miał w zwyczaju. Poszedł do sypialni i usiadł na łóżku, oparł się o wezgłowie i gapił się w ścianę tępym wzrokiem. Kiedy tylko Chi Cheng na niego spojrzał, nastrój chłopaka siadał jeszcze bardziej, bo nie był w stanie uporać się z problemem, który dręczył jego serce.
    Wu Suo Wei zerknął na Chi Chenga, który chwilę temu się ogolił, a skóra jego twarzy wydawała się taka gładka. Nie myśl o tym. Kogo to obchodzi, że jego twarz jest teraz gładka? Nie zamierzam go dotykać nawet, jeśli sam zacznie się o mnie ocierać. Muszę się zastanowić, czy w ogóle pozwolić mu na takie zachowanie.
    Gdy Chi Cheng położył się do łóżka, chłopak odwrócił się do niego plecami. Po pięciu minutach, kiedy Wu Suo Wei nie poczuł na sobie dłoni Chi Chenga, odwrócił się i zobaczył, że ten czyta coś na telefonie. Jego nastrój jeszcze bardziej się pogorszył. Jestem w takim stanie, a ty zamierzasz gapić się w telefon? Ja pierdolę! Następnym razem, jak ty będziesz w złym humorze, to włączę moją ulubioną piosenkę i będę do niej tańczył kręcąc tyłkiem.
    Dzisiaj Chi Cheng rozmawiał z pracownikami na temat działań podjętych przez Wu Suo Weia.
    - Ech…
    Przez kolejne pół godziny chłopak westchnął tyle razy, ile razy przekręcił się w łóżku. Gdy kolejny raz się odwrócił, zauważył wbite w niego przenikliwe oczy, aż przeszły go dreszcze. I nagle przypomniał sobie ostrzeżenie Guo Chengyu i zamarł z przerażenia. W końcu Chi Cheng objął go ramieniem i powiedział:
    - Przestań się wiercić i idź spać.
    Chłopak odetchnął z ulgą, ale nadal był przybity.
    - Nie mogę zasnąć.
    - Dlaczego?
    Wu Suo Wei odepchnął jego ręce i burknął:
    - Jeśli ci powiem, poczuję się jeszcze gorzej.
    - Wyrzuć to z siebie.
    Chłopak zacisnął usta.
    Widząc to i mając na uwadze intensywną noc, jaką razem spędzili, Chi Cheng odpuścił. Pogłaskał go po policzku i powiedział czule:
    - W porządku, nic nie mów, po prostu spróbuj zasnąć.
    Chłopak patrzył na niego jak natchniony.
    - Wiesz, jeśli to na mnie wymusisz, to poczuję się lepiej.
    Po tych słowach napiął pośladki i niecierpliwie czekał na klapsa, na moment, kiedy dłonie Chi Chenga dotkną jego ciała. Mężczyzna patrzył na jego umęczoną twarz i to wystarczyło, żeby serce ścisnęło mu się z bólu.
    - W takim razie powiedz, dlaczego jesteś tak przybity?
    - Jeśli powiem, poczujesz się źle, a ja wtedy poczuję się jeszcze gorzej.
    - Skąd wiesz, że poczuję się źle?
    - Bo wiem - powiedział chłopak ponurym głosem. Zastawiłem pułapkę, w którą razem wejdziemy.
    - Powiedz i sprawdźmy to.
    Chłopak odwrócił się od niego z gorzką miną, skulił się w sobie i wyglądał jak kulka nieszczęścia.
    - Nie chcę, żebyś poczuł się źle. Nie powiem ci nawet, jeśli pobijesz mnie na śmierć. I mam jeszcze jedną pułapkę, dasz się w nią złapać?
    - Nie jestem w stanie kontrolować swoich uczuć, ale mogę ci obiecać, że nie zrobię ci krzywdy - powiedział Chi Cheng, wkładając nogę w zastawione wnyki.
    Chłopak odetchnął w duchu, bo dopóki nie zostanie pobity, nic się nie liczyło, nawet uczucia Chi Chenga. Jednak postanowił nieco dokładniej wybadać grunt. Zamierzał przyznać się do tego, że Guo Chengyu widział jego tyłek, a jeśli Chi Cheng przyjmie to na spokojnie, powie mu też o Yue Yue. Jednak jeśli wybuchnie, poczeka na inny dogodniejszy moment.
    - Jakiś czas temu bardzo bałem się krwotoków, dlatego spotkałem się z Shuaiem i trochę o tym pogadaliśmy. On opowiedział mi o tym z medycznego punktu widzenia, a potem…
    - Przejdź do sedna - przerwał mu Chi Cheng.
    - Pozwoliłem mu sprawdzić…
    - Co sprawdzić?
    - Zbadał mnie, znaczy to miejsce. Takie zwykłe, rutynowe badanie rektalne.
    - Chcesz powiedzieć, że widział twój tyłek? - Chi Cheng wyłapał tylko tę najbardziej dla siebie istotną część jego wypowiedzi.
    - Nie oglądał, tylko sprawdzał - wydusił z siebie Wu Suo Wei. Chłopak nie zauważył na jego twarzy jakichś drastycznych zmian, dlatego poczuł ulgę. - Myślę, że Guo Chengyu to widział.
    Po tej informacji Chi Chenga zamurowało, ale zachował spokój. Chłopak postanowił iść za ciosem i wyrzucić to z siebie.
    - Guo Chengyu jest taki przebiegły, wszędzie na monitoring. Gdybym wiedział, że szpieguje Shuaia, w życiu nie zdjąłbym przed nim spodni. Ten facet to mistrz intryg i jestem pewien, że mocno podkoloryzuje scenę, jaką widział. Pewnie powie, że Shuai rozchylił moje pośladki i wsadził do środka palec. Jeśli powiedziałby ci to, to na pewno poczułbyś się fatalnie.
    - Czyli wolałeś sam się do tego przyznać - powiedział przerażająco spokojny Chi Cheng.
    - Przecież… i tak spałeś z wieloma jego partnerami. To nie powinien być duży problem, skoro zobaczył mój tyłek, prawda?
    - Tak - odpowiedział mężczyzna jakby od niechcenia. - Dla ciebie to żaden problem.
    Wu Suo Wei wyczuł, że coś jest nie tak.
    - Ale dla mnie wręcz przeciwnie - powiedział Chi Cheng i rzucił się na niego niczym wygłodniały tygrys.
    - Mówiłeś, że mnie nie uderzysz!
    - Nie martw się, nie zrobię tego, rozprawię się z tobą inną bronią.
    - Aaach! - krzyknął chłopak, bo wiedział, że jest w niebezpieczeństwie.


    Następnego ranka Guo Chengyu zaraz po przebudzeniu odebrał telefon od Li Wanga.
    - Słuchaj, ten facet uciekł.
    - Co? Jak to uciekł?
    Jiang Xiao Shuai siedział naprzeciwko niego i gdy to usłyszał, aż go ścisnęło w gardle. Guo Chengyu udawał, że jest coraz bardziej wściekły.
    - Jak to się stało? Jak można nie upilnować rannego kolesia? Jak go wczoraj zabierali, był ledwo żywy. Jakim cudem uciekł?
    Li Wang udawał, że jest mu przykro i zaczął wyjaśniać:
    - Zdrzemnąłem się na chwilę, a on poszedł do łazienki, długo nie wracał, więc poszedłem sprawdzić, co się dzieje. Ale w łazience nikogo nie było, pewnie uciekł przez okno.
    Prawda jest taka, że wczoraj w nocy Guo Chengyu kazał Li Wangowi go wypuścić, ponieważ miał plan. Po pierwsze chciał przycisnąć doktora, który w końcu zacznie na nim polegać. Po drugie, kiedy dorwie tego drania, będzie mógł swobodnie się z nim zabawić.
    Na tę chwilę pierwszy cel został osiągnięty. Jiang Xiao Shuai był przerażony. Jeśli chodzi o realizację drugiego celu, to Guo Chengyu był pewien, że wszystko się uda, dlatego by utrzymać odpowiednią dramaturgię, krzyczał do telefonu:
    - Nie szukasz go?
    Po tych słowach zamierzał się rozłączyć, gdy Li Wang krzyknął tak głośno, że usłyszał go nawet doktor.
    - Czekaj, czekaj, jeszcze nie skończyłem!
    - Co jeszcze?
    - Próbowałem, ale nigdzie go nie znalazłem.
    Guo Chengyu zaśmiał się w duchu. Może nie jest pracowity, ale świetny z niego aktor.
    - W takim razie zbierz ludzi i zacznijcie go szukać. Nie wierzę, że uda mu się wyśliznąć.
    - Nawet nie wiem, gdzie mam go szukać.
    Wyraz twarzy doktora wyrażał już czyste przerażenie. Mężczyzna patrzył na niego czując, że coś jest nie tak, dlatego wyszedł z kliniki, żeby na osobności porozmawiać z Li Wangiem.
    - Nie przesadzasz? Swoim gadaniem przeraziłeś Shuaia.
    - Nie zamierzałem - odpowiedział Li Wang. - Meng Tao naprawdę uciekł.
    - Co powiedziałeś? - Guo Chengyu był teraz naprawdę wściekły.
    - Zdrzemnąłem się i kiedy się obudziłem, jego już nie było.
    - Naprawdę popełniłeś tak poważny błąd? Dlaczego nie zacząłeś go szukać?
    - Szukałem go!
    Guo Chengyu wziął kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić.
    - Posłuchaj. Ma na sobie szpitalne ciuchy i na pewno będzie rzucał się w oczy. Nie uda mu się złapać taksówki. Jestem pewien, że nadal chowa się w szpitalu. Jedyne, co musisz zrobić, to przeszukać ten cholerny szpital i go znaleźć.
    - Zrozumiałem.
    
    Guo Chengyu miał rację, Meng Tao nie odszedł za daleko, schował się w toalecie. Ukradł komuś długi płaszcz, którym zakrył szpitalne ubranie i palił sobie w milczeniu papierosa. Mimo, że Li Wang pilnował go całą noc, zauważył, że ten specjalnie pozwolił mu uciec. Było to na tyle podejrzane, że nie rzucił się od razu do wyjścia ani nie zaszył się w żadnym cichym i ciemnym kącie. Postanowił ukryć się w miejscu pełnym ludzi, bo tu najtrudniej będzie go znaleźć.
    Odczekał kilka godzin i widział, jak Li Wang szuka go przed szpitalem, a gdy ponownie wszedł do środka, Meng Tao zdecydował się opuścić kryjówkę i przed szpitalem złapać jakieś auto, które go stąd zabierze.


    Wu Suo Wei po szalonej, intensywnej nocy czuł się wyczerpany i obolały. Wiedział, że nie może pozwolić sobie na wolne, bo teraz ma bardzo pracowity okres, dlatego zebrał się w sobie i wyszedł z domu.
    Podczas drogi wiercił się, żeby pozbyć się dyskomfortu, jaki czuł w lędźwiach. A co gorsza, zjadł rano za dużo owsianki i opił się wody. Nie poszedł do toalety, bo bał się, że będzie cierpiał, tak jak po pierwszym razie z Chi Chengiem. A teraz czuł ciśnienie i musiał się wysikać. Zatrzymał się przy kilku toaletach publicznych przy drodze, ale było tam tyle osób, że uciekł. Nie chciał narobić sobie wstydu przy ludziach. Kiedy przejeżdżał obok szpitala, obudziła się w nim nadzieja. Wiedział, że w tak dużym obiekcie w toalecie będzie kilka kabin. Wysiadł z auta i wszedł do środka. Jak tylko przekroczył drzwi toalety, złapał go za ramię jakiś facet.
    - Słonko, zabierzesz mnie na stopa?
    - Pogadamy, jak się odleję - powiedział chłopak próbując się uwolnić.
    Meng Tao wykorzystał jego desperację i zablokował go.
    - Nie pozwolę ci na to, jeśli nie weźmiesz mnie na stopa.
    Wu Suo Wei był wściekły. W swoim życiu spotkał już wielu dupków, ale nigdy takiego upierdliwca.
    - Jeśli jeszcze raz mnie zatrzymasz, to nasikam na ciebie.
    - Zrób to! - zawołał Meng Tao, uśmiechając się prowokacyjnie.
    Chłopak chętnie by to zrobił, ale kiedy pomyślał, że podczas sikania będzie krzywił się z bólu robiąc z siebie idiotę, obiecał, że go podwiezie i wbiegł do kabiny.

Tłumaczenie: Antha

Korekta: Nikkolaine

***





   Poprzedni 👈             👉 Następny 

Komentarze